Przesłanie tego filmu można streścić jednym zdaniem: nie musisz mieć IQ wyższego niż 90, żeby przeżyć piękne życie. "Piękne przesłanie" chciałoby się powiedzieć, szkoda tylko, że ani mądre ani prawdziwe. Film jest pięknym przykładem propagandy mitów "amerykańskiego snu" i "poczciwego prostaczka", nakręconym dla pokrzepienia serc tych wszystkich, których Bóg nie obdarzył rozumem. I jak każda propaganda fałszuje i nagina. Tak naprawdę twórcy mówią dyplomatycznie zidiociałemu społeczeństwu: "nie martwcie się, jeśli jesteście głupi". A co robi społeczeństwo? Cieszy się i głupie zostaje.
Analizując życie Foresta, możemy podzielić na 3 grupy cechy, które uczyniły je wyjątkowym (bo że było i piękne i wyjątkowe nie przeczę): jego liczne talenty nie-intelektualne, głupota, będąca motorem jego czynów, i niesamowite szczęście, które nie tylko ratowało go z opresji ale również pozwalało mu zaistnieć w kluczowych z historycznego punktu widzenia wydarzeniach. To wystarczyło, żeby wszystko szło mu jak z płatka. Od niechcenia został mistrzem sportowym, od niechcenia został bohaterem wojennym i od niechcenia został milionerem. Bez ciężkiej pracy i, co najważniejsze, bez jakiegokolwiek planu. Taką naiwną wizją osiągnięcia łatwego sukcesu mamią nas twórcy tej bajki. Biada jednak temu, kto weźmie sobie Foresta za wzór - prawdziwe życie niechybnie zrewiduje tę filozofię życiową. A każdemu kto po przeczytaniu powyższego, wierzy nadal w forestową drogę życiową, powiem tylko: "biegnij". Wstań, wyjdź na ulicę w tym w czym jesteś, z tym co masz w kieszeni, i zacznij biec przed siebie. A po 10 minutach zastanów się dlaczego przestałeś.
"Przesłanie tego filmu można streścić jednym zdaniem: nie musisz mieć IQ wyższego niż 90, żeby przeżyć piękne życie. "Piękne przesłanie" chciałoby się powiedzieć, szkoda tylko, że ani mądre ani prawdziwe"
A dlaczego nie?? Forrest miał mnóstwo farta, zgadzam się. Ale to że ma się IQ niskie nie znaczy że nie można mieć pięknego życia czy też skończyć studiów. Osobiście znam wykapanego "Forresta", zachowanie niemal identico i naiwność itp. a gość jest teraz chyba na 4 roku studiów na Pomorskiej Akademii Medycznej. IQ to nie wszystko.
Problem leży w tym, że film ten ludzie odbierają jako życiowy drogowskaz. Poczytaj sobie to czy inne fora, posłuchaj opinii ludzi o tym filmie. On daje ludziom fałszywe nadzieje, sprawia, że wierzą, iż wystarczy nie dostrzegać problemów, aby ich nie było.
Filmu nie należy jak najbardziej traktować śmiertelnie poważnie, jednak jeśli chodzi o wzorowanie się na Forreście to rzecz w tym że nie chodzi o to żeby liczyć na mannę z nieba, czy myśleć a jak jestem głupkiem to będzie mi się wszystko udawało. Chodzi o wzorowanie się na pewnych cechach charakteru Forresta. Np. szczerość(to by się politykom najbardziej przydało) w naszym świecie pełno jest kłamstwa, oszustwa krętactwa a jak wiemy kłamstwo ma krótkie nogi i prawda w końcu na jaw wychodzi(to mi przypomina sytuację na Węgrzech gdzie nagrali tych polityków na taśmie, jak się przyznawali do naopowiadania bujd w czasie kampanii wyborczej, jaka z tego afera i zamieszki wyszły chyba nie muszę przypominać) Tak samo kwestia ufności Forresta, jak obcym opowiadał o swoim życiu, mało kto dzisiaj rozmawia z drugim człowiekiem na ulicy, a kto pomoże starszej kobiecie(choćby sąsiadce) zakupy zanieść czy porozmawia, dzisiaj starsze osoby traktuje się jak śmiecie. Forrest był otwarty wobec wszystkich ludzi. Zadajmy sobie pytanie ile w nas jest Forresta(oczywiście tych pozytywnych cech) a ile fałszu i egoizmu.
Oczywiście, że fikcja. Ale po to tworzy się fikcję, by przedstawić myśli, które już wcale fikcyjne być nie muszą, a nawet być nie powinny.
Ten film jest współczesną wersją bajki o głupim Jasiu, i jak w bajce Jasio tak tu Forest dostaje swoje pół królestwa i królewnę. Ale to nie jest bajka na te czasy, bo zbyt wielu głupich Jasiów dookoła.
Przyszła mi do głowy taka myśl podczas kolejnego już seansu - wszyscy, z którymi Forrest miał styczność w swoim życiu (poza mamą i Jenny oraz okazjonalnie por. Danem), twierdzili, że był idiotą, że miał niskie IQ. Naprawdę był idiotą? Moim zdaniem nie. Ludzie upatrywali jego głupoty w zachowaniu podczas typowych stosunkach międzyludzkich, według nich zachowywał się odmiennie od całej reszty i robił to, co kazało mu serce. Kochał Jenny przez całe życie, więc nie chciał mieć styczności z innymi kobietami, chciał uratować Bubbę, bo był jego przyjacielem, złożył mu obietnicę i jej dotrzymał, itp. W trakcie oglądania filmu tylko raz pomyślałam o bohaterze jak o idiocie - kiedy wyskoczył z kutra, żeby przywitać się z por. Danem :)
Dla mnie przesłaniem tego filmu nie jest "zachowuj się idiotycznie, to spotkają cię same szczęścia" (Forrest nie zawsze je miał, wystarczy sobie przypomnieć jak długo starał się o "bycie chłopakiem" Jenny), tylko wystarczy być sobą, niezależnie od tego co ludzie na ten temat sądzą. Może to i banał, ale poniekąd cały film jest trochę banalny i chyba zresztą w tym tkwi jego urok ;)
Ja nie uważam że film jest banalny ani że składa hołd głupocie. Łatwa droga do sukcesu? Przecież nie sukces jest jego celem. Ja zwróciłam uwagę na kontakty Forresta z ludźmi.
Forrestowi było na ogół dobrze w jego świecie, ale czy innym było z nim dobrze? Z człowiekiem który świetnie umie wypełniać polecenia ale nie potrafi myśleć abstrakcyjnie, nie potrafi wczuć się w czyjąś sytuację.
Czy nie czuliście "zgrzytu" kiedy Forrest ucieszył się spotykając pułkownika na wózku? Normalny człowiek poczuł by wstyd, zażenowanie, współczucie ale nie samą radość ze spotkania w tak fatalnych okolicznościach. Ludzie nie lubią go, bo jest głupkiem. Nie dąży aby coś osiągnąć więc na to nie zasługuje na sukces.
Inna sytuacja: kiedy nie potrafił zrozumieć relacji między swoją przyjaciółką a jej facetami. Dziewczyna wkurzała się bo niszczył jej związek. Nie znał poczucia prywatności, nie rozumiał konwenansów.
Można by odbierać ten film w sposób jaki i Wy go odbieracie, czyli piękną współczesną epopeję. Moim zdaniem warto jednak zwrócić uwagę na zakamuflowane przesłanie, które w kontekście rzeczywistej amerykańskiej propagandy powoduje, że taki odbiór jest lekko naiwny.
Sukces USA polega między innymi na tym, że każdy ma tam przypisaną swoją rolę i państwu zależy, żeby się w niej spełniał. Spełniony obywatel, to obywatel płacący podatki, i taki który nie będzie się podburzał przeciw istniejącemu status quo. Widzę tu jednak 2 problemy:
Pierwszy problem, to taki, że niziny są tu bardzo szerokie a wierzchołek bardzo wąski. Drugi problem polega na tym, że wbrew powszechnej opinii dość trudno jest tam wybić się ze swojej roli czyli przejść z nizin do wyżyn. Mit "amerykańskiego snu" gdzie możliwy jest awans z dołu hierarchii na sam szczyt jest możliwy tylko w kilku określonych scenariuszach zdarzających się na tyle rzadko, by nie zmienić istniejącej piramidalnej struktury, np. scenariusz "biznesowy" (masz kapitalny pomysł dzięki czemu stajesz się milionerem), "sportowy", etc. Jednak awans strukturalny, poprzez kompleksową edukację wszystkich obywateli i otwieranie dróg z warstw niższych do wyższych jest czymś czego USA chce uniknąć. Kraje europejskie drenowały do siebie doły z Afryki, i dzięki temu mają teraz co mają. USA wolą drenować elity a niziny hodować u siebie.
Jeśli zatem w USA przypadła ci rola ciecia, bo był nim twój ojciec i dziad, to ty też nim będziesz, nawet mimo predyspozycji do wyższych rzeczy, z prostej przyczyny - nie będzie cię stać na studia. Rolą propagandy USA, jest to byś się z tym pogodził i zaakceptował siebie w tej roli. Dlatego zależy im by "Amerykański idiota" czuł się z tym dobrze, i wiedział, że mimo iż nie zrobi kariery lekarza, prawnika czy inżyniera, nadal są przed nim szanse na spełnione życie. Dlatego pokazuje się nam film o Foreście, po to, żeby 20% Amerykanów z IQ < 85 łudziło się perspektywą zostania bohaterem wojennym, sportowym mistrzem albo krewetkowym potentatem, albo chociaż pokazania tyłka prezydentowi :), mimo że szanse na to są podobne do wygrania głównego losu na loterii.
Ekhm chyab niezabardzo zrozumiales film, ale jezeli ogladales film na polsacie to Cie rozumiem, bylo duzo reklam a ludziom z niskim IQ trudno jest sie w takiej sytuacji skupic
drqutek... to tylko film... nie traktuj go jako "życiowe przesłanie" - przecież każdy wie ze to fikcyjny film i że takie szczęście i takie życie jest tylko w filmach..Film trzeba oceniać jak film, a nie jak życiową historie... film jest w top~5 w wielu rankingach, ponieważ ludzie traktują go tak jak powinni - czyli jak film...piękny film
Ludzie wiedzą, że nie można mieć takiego życia jak Forrest, może jedna osoba na milion/10milionów/100milionów ma takie życie - tego nikt nie wie, ale nie można tego wykluczyc.. wiem, że jeżeli ktoś ma takie szczęscie jak forrest - na pewno nie jest to spowodowane tym, że obejrzal ten film i myślał i robił rzeczy jak w filmie...:)
film to film i kropka, daje ocene 10 z wiadomych przyczyn...
Ostatnio widzialem na forach, że Gumpa porównują do "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" - hm wg. mnie film sie nawet nie umywa do forresta - ludzie mówią, że Bratt zagral wspaniale - być może - ale z tego co zauwazylem ludziom bardzo podoba sie, to "odmładzanie i postarzanie" aktora ... wszystko jest komputerowo zrobione - tak więc nie można mówić, że zagrał wspaniale, Benjaminowi dam 8, bo nie wciągnął mnie tak jak Forrest czy Godfather
Pozdrawiam :)