Po latach oglądając go stwierdziłem, że oprócz naiwnego, głupiutkiego bohatera głównego, cały film jest naiwną, wyidealizowaną i sprytnie poplecioną historią. Urzekającą, ciepłą, ale nie wnoszącą czegoś szczególnego. Ot, po prostu miła, dobrze nakręcona historyjka.
Mnie się bardzo podobał. Film jest poruszający, a gra Toma Hanks'a rewelacyjna. Czy takie miłe, ciepłe i dobrze nakręcone historyjki dostają aż 6 oscarów? Jeszcze się z tym nie spotkałam, chociaż zapewne takowych milutkich, filmowych historyjek jest od groma.
A moim zdaniem wytrzymał, i to doskonale. Film nie wnosi nic wielkiego, tylko wtedy, gdy sami zbytnio się nad nim nie zastnawiacie. Tak naprawdę treści ponadczasowe płyną z każdego słowa.
Cały film to w ogóle coś w rodzaju kinowego "Małego Księcia", bo trafia do nas dzięki naiwności i głupocie głównego bohatera.
To arcydzieło, które moim zdaniem wytrzyma próbę czasu.
swoją drogą ujęło mnie zdanie: "trafia do nas dzięki naiwności i głupocie głównego bohatera". Znam problem nie potrafię pomóc...:-I
Mnie też... nie mogę się pogodzić z tym że ten średni film wygrywa z takim arcydziełem jak "Powrót do Przyszłości"!!!
Film pokochałam od razu, mając jedenaście, czy dwanaście lat. Nie sądze, by był po prostu miłą, dobrze nakręconą historyjką. Każdy może tak pomyśleć, jeśli będzie po prostu oglądał film. Żeby zobaczyć prawdziwe wnętrze filmu trzeba się głębiej zastanowić. Film jest co prawda, trochę w niektórych miejscach przesadzony. Ale Forrest, który został cudownie zagrany przez Toma Hanksa, ma w pewnym sensie ilustrować nas. Nie wiem jak to opisać. Z pewnością mówi, że trzeba podążać za marzeniami mimo przeszkód.
Mówienie, że film jest naiwny, mnie irytuje. Wiele osób czytając jakąś książkę, oglądając film, stwierdza że historie są naiwne, wyidealizowane. Ale przecież o czymś trzeba pisać. Z pewnością kiedyś był taki człowiek jak Forrest. Pewnie nie przeżył tyle co w książce, czy potem w filmie, ale jakież to wtedy byłoby nudne kino. Nic się nie dzieje. Wszyscy żyją tak jak każdy normalny człowiek. Trzeba przecież urozmaicać kino, nawet jeśli trzeba zmyślać. Na tym ono polega.
Krytycy, którzy nisko oceniają ten film, zawsze pisali, że to tylko głupiutka, naiwna historyjka, w dodatku podkolorowana i przesłodzona. Zapominając, że takie same cechy miała część uznanych dziś (przez nich również) klasyków w rodzaju "Wichrowe wzgórza" czy "Przeminęło z wiatrem". Cóż - błąd, panowie, błąd. "Forrest Gump" samą kreacją Toma Hanksa i muzyką (nie pamiętam kogo) ma zapewnione poczesne miesjce gdzieś tam w historii kina. A jeśli wziąć do tego emocje, jakie wywołuje film, jego ciepło oraz kapitalne, prawdziwe złote mysli zawarte w bardzo dobrym scenariuszu (które można cytowac i cytować) i ten niepowtarzalny klimat to już mamy współczesną klasykę.
Nie powiedziałbym, że film w warstwie fabularnej nie wnosi nic szczególnego. Przecież to jeden z niewielu tak wyrazistych i tak udanych filmów, opowiadających o odmieńcu, który swoją postawą na każdym kroku kompromituje tych wszystkich normalnych, takich jak my, skłania do refleksji i daje wielką inspirację (w tym miejscu przychodzą mi na myśl legendarne "Światła wielkiego miasta").