W filmie zastosowano wiele oryginalnych pomysłów, najbardziej oryginalny był przystanek i odjeżdżający autobus. Należy powiedzieć też o dobrej grze aktorskiej toma hanksa.
Jeśli mam być merytoryczny to powiem, że historia lekko upośledzonego człowieka, który potem okazuje się genialnym futbolistą, tenisistą, bohaterem wojennym i fenomenalnym maratonistą - jakoś mnie nie przekonuje. Filmowi brakuje realności, a już pomysł, że przybrany syn forresta przebędzie taką samą drogę jak "ojciec" mając już IQ 150 jest absurdalny.
Do tego ciągle nawracająca Jenny, przypominająca powracające ataki wymiotów po libacji pijacznej. Na "miłość" zdecydowała się dopiero, gdy zachorowała śmiertelnie i nie miał sie kto nią zająć. Może i życiowe, ale mało pasujące do fantastycznej reszty.
Myślę, że zawiedzionych jest równie dużo jak zadowolonych.