Znowu ciężarówka, znowu fantastyczna w złym tego słowa znaczeniu nawalanka i podobni bohaterowie. Przyboczny Dentusa wygląda jak lotnik z dwójki, choć ma rogi, drugi, jednooki też kogoś przypomina, a nowe wcielenie Mad Maxa przypomina fryzem złola z jedynki. Do tego świstawka wzięta z dwójki scena męki też. Konie doganiają motocykle, z całej osady na ratunek jadą kobiety, gdy tymczasem mężczyzna pedałuje szlifierką.
Wszystkiego tu jakby więcej, koloru, bębnów, trąb. W pewnym momencie człowiek jest znużony wciąż tym samym. Tak naprawdę ma się wrażenie, że mamy powtórkę z rozrywki Fury Road. Twórca strzelił sobie w stopę tytułując Furiosa. Większość woli Maxa, choć Anya źle nie wypada, a jej ujęcie na tle płonącej bramy rewelacyjne. Hemsworth z pluszakiem też dobry, choć to taki Thor z pelerynką ze śmietnika. Jeżdżą tak sobie po pustyni jak po asfalcie. A zakończenie. Ło panie. Skąd mu ten konar wyrósł. Biedaczysko.