PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=849788}

Furiosa: Saga Mad Max

Furiosa: A Mad Max Saga
2024
6,5 40 tys. ocen
6,5 10 1 39622
6,6 75 krytyków
Furiosa: Saga Mad Max
powrót do forum filmu Furiosa: Saga Mad Max

Furia widza

ocenił(a) film na 5

Mad Max Saga: Furiosa (2024). Mad Max to swoisty fenomen. Tytułowa rola przylgnęła wizerunkowo do Mela Gibsona jak Terminator do Schwarzeneggera. Pierwsza część (1979) była niskobudżetowym filmem z gatunku road movie z wieloma drastycznymi sekwencjami, które to sprawiły, że film, w stosunku do wydanych na niego pieniędzy, odniósł niebiotyczny sukces finansowy. To sprawiło, że druga część (1981) dostała prawie trzykrotnie większe fundusze, choć nadal niezbyt horrendalne i dzięki temu, twórca Maxa, George Miller, mógł stworzyć według mnie najlepsze kino akcji w świecie postapo poprzedniego stulecia. Brutalne, konkretne w swojej wizji widowisko należy do obrazów, które zwolennicy dobrej rozrywki nie wahają się dorzucić do evergreenów oglądanych jako powtórki. Trzecia część (1985) z rolą Tiny Turner, zrobiona została wyraźnie pod rynek amerykański. Wszystkie makabryczne chropowatości, które nadawały poprzednim częściom blasku i czyniły je kultowymi, tutaj uładzono, Mad Maxowi nadano cechy dobrego Samarytanina ratującego społeczność dzieci. Wizualnie widać, że część zrobiona z rozmachem na jaki pozwalały zainwestowane dolary, ale to jednak te zrobione za niewielkie pieniądze, bardziej kameralne części cieszą się większą estymą widzów. Trzydzieści lat póżniej, wiekowy już Miller zaskoczył wszystkich w 2015 roku tworząc kolejny odcinek sagi - już bez Mela Gibsona, którego zastąpił etatowy aktor Nolana, Tom Hardy. Większość widzów myślała, że 71 letni reżyser polegnie zmierzając się na nowo z wykreowaną przez siebie postacią w świecie kina, które treściowo przez te trzy dekady mocno ewoluowało. No i mile się zawiedli. Miller to reżyser kameleon, poruszający się w naprawdę po różnych biegunach fabuły filmowej - jeśli tworzy w Maxie okrutną wizję przyszłości to przypomnę, że to on odpowiedzialny jest za ikoniczne fabuły kina familijnego - Babe świnka z klasą i animowane Happy Feet, za które zresztą dostał Oscara. I co przyniosła czwarta odsłona? Najbardziej widowiskowy, oszałamiający rozmachem wizji obraz postapokaliptycznej wizji w historii kina. Reżyser dostał gigantyczny budżet, który łatwo było przepalić. A twórca Mad Maxa udowodnił, że każdy cent wydano w słuszny sposób kreując wycyzylowane widowisko. Miller rozwinął doktrynę świata po zagładzie nakreśloną w części drugiej i trzeciej. Zdziczenie, freakowatość postaci, rytualizm i kulty jutra, dookreślił swoje universum. Auta zamienione w zbrojne fortece, zapierające dech w piersi sceny walk w drodze, przy dźwiękach dzikich riffów gitary, wszystko to było świeżym powiewem wyobraźni starszego Pana, który udowadniał, że nie wiek decyduje o awangardowości. Miller stworzył kanon, mitologię na miarę tego co wykreowano w Alien, Terminator czy Predator. Film trzymał gardę, ba, wyznaczył nowe horyzonty, a jak poprzeczka jest wysoko zawieszona, cóż nasze oczekiwania też są wywindowane wysoko. I nieoczekiwanie franszyza powiększyła się o kolejne dzieło. W poprzedniej części wzbogacono uniwersum o wiele postaci, kluczowe były to złowieszczy przywódca Wieczny Joe i tajemnicza Furiosa próbująca od niego uciec wraz z grupą jego „żon” grana oszczędnie ale właśnie przez to świetnie wykreowana przez Charlize Theron. Zawsze ale to zawsze podobają mi się smaczki – niedopowiedzenia. Dlaczego Lord Vader ma blizny i nosi kostium, który umożliwia mu życie, dlaczego inżynierowie z „Prometeusza” przybyli na ziemię i poświęcili jednego ze swoich, dlaczego Furiosa nie mas ręki tylko metalowa protezę. Te wszystkie enigmatyczne zagadki dla mnie nadają niesamowitego kolorytu i smaku, pozwalają buzować wyobraźni realizującej wiele różnych scenariuszy wytłumaczeń. Ale zawsze ktoś wpada na „genialny” pomysł aby to misterium domysłów zburzyć czyli łopatologicznie wyjaśnić co i dlaczego i najczęściej w sposób rozczarowywujący. Jakże kultowe są części IV-VI Star Wars a jak entuzjazm zakochanego w kreacji tego świata stygł gdy powstawały kolejne odcinki, odsłaniające coraz to kolejne niedopowiedzenia. Magią kina jest bowiem nie tylko sugestywność wizji co właśnie uruchomienie wyobraźni. Kina poukładane w wyjaśnienia od A do Z niekoniecznie budzi emocje. I niestety Miller porwał się na nakreślenie historii Furiosy. Przez co poległ. Dzieciństwo i losy Furiosy – dziecka rozwijają się, rozwijają się…aż w końcu czujemy zwyczajnie znużenie. Scenariuszowi brakuje zwartości i konkretu wizji poprzedniej części, mam wrażenie, że to zlepek scen, które mają tłumaczyć finał. Wprowadzenie świata Cytadeli znanego z poprzedniej części w zderzeniu z hordą Bikerów prowadzi według mnie do parareli z LOTR. Trylogia Władca Pierścieni zmieniła oblicze współczesnego kina rozrywkowego. Pietyzm z jakim ją zrobione zasługuje na szacunek, a wizje jakie wykreowano są ikoniczne. A potem powstał Hobbit. Który niewiele ma wspólnego z ksiązką a jedynie z odcinaniem kuponów, czytaj zarabianiem mamony ( trzy części LOTR ma uzasadnienie w ilości treści książki w Hobbit jest po prostu rozdmuchane ) i w tym celu został zrobiony, na sentymencie LOTR budując zachętę do oglądania i wprowadzając bez uzasadnienia postaci z Władcy, które w publikacji w ogóle się nie pojawiają! Zamiast pasji dostrzegam tam tylko hollywoodzki blichtr i chęć zarobku. Niestety, Furiosa jak dla mnie nie została stworzona z emocji. Została stworzona dla pieniędzy. Żeby była jasność – ogląda się, robi momentami wrażenie, ale mnie bardziej zirytowała niż usatysfakcjonowała. Szkoda.

ocenił(a) film na 1
spawngamer

100% racji. Żałuję, że widziałem.