Futro z Misia to 100 minut ekstremalnego One Linera. W takim gąszczu nietrudno o przeciętne sceny ale nie czułem tego specyficznego zażenowania oglądając tę produkcję. Nie mamy tu jak u Vegi obrzydliwego emanowania wulgaryzmami i przemocą, a jak już jest użyta to idzie się pośmiać np. "Jesteś u celu... C.welu" Mamy gwiazdorską obsadę, która daje radę. Pazura na drugim planie, góral mafiozo Lubaszenko, Malina ze Świnoujścia, Zbrojewicz w tym w czym odnajduje się najlepiej i nawet ten Sławomir w roli zakochanego głupka źle nie wypada. Także "Śruba" i "Kuzyn" mimo nietrafionych często dialogów mają swoistą chemię rodem z "Głupiego i Głupszego". Pan Milewicz lekko zrekompensował się za "Kac Wawa" sceną i flashbackiem na spotkaniu AA, a i to co przed nią było było przezabawne...
3.4/10 to przesada. Oczywiście film ten niepozbawiony jest wad. Miałka reżyseria, prowadzenie akcji i muzyka to amatorka. Jednak udźwiękowienie jak na Polskie realia to bajka w porównaniu np. z filmami Mistrza Smarzowskiego. Wyluzujcie, nie zakładajcie z góry, że to nowy "Poranek Kojota" i bawcie się dobrze, mamy wiele, wiele gorszych produkcji z gatunku lekkostraenych, mainstreamowych komedii.