uciec ale dokąd, zostać i się bać albo nie robić nic, she said.. they said w sumie. sometimes sing. ale przeważnie jak w tytule. rodzaj słuchowiska o wyjątkowo niskim (jak na polley, którą bardzo cenię) stopniu ufilmowienia.
gadająca głowa, czasem korpus, gestykulacja i ździeranie sobie gardła. ścieranie się na racje i skakanie sobie do gardeł w powolnym dochodzeniu do decyzji - opuszczenia gotham z mężczyzną kotem (jako i ripley statek nostromo opuszczała); ucieczki z niebiańskiego alcatraz w aureoli białego światła.
sporo monologów przy tym, bardzo słusznych i wzniosłych, napuszczających głębi, jak to na warsztatach. tu konwent kołczingu się kłania, końcowe - your story will be different from ours - na przykład godne najlepszych monologów beli lugosiego z filmu Glen Czy Glenda pana edwarda wooda juniora (yes, but what about the others less fortunate glens the world over?).
nie licząc tych paru prujących przestrzeń i powietrze krótkich mgnień piękna wywoływanych tak zwanym umalickawianiem obrazu przyrody - najsłabszy film polley z tych które widziałem.
postawiony przed słownym plutonem egzekucyjnym, przeżywszy własną śmierć i cudem ocalały, dochodzę do kompromitującego film wniosku, iż ów nie działałby w ogóle, gdyby nie było w nim dźwięku. tekst wspiera znaczenie jak tylko może tam gdzie obraz nie dowozi - czyli średnio tak w dziewięciu przypadkach na dziesięć. jeszcze ten voice-over do nienarodzonego dziecka - bo młodzież jest nadzieją, młodzież jest nadzieją tego świata - nie mogę.. mocno rozczarowujące kino, kino oparte na słowie. słowem, dziełko wybitnie oskarowe.
z bólem serca to wyznaję, ale nagranie pochodziło z tak zwanych nie do końca legalnych, rosyjskich bądź radzieckich (niepotrzebne skreślić) źródeł dostępnych już teraz, od ręki, za darmo i bez rejestracji, w otulającym planetę ziemia systemie nerwowym potocznie nazywanym internetem;)
Ciekawy potok słów. Fajnie się to czyta. Bedzie mi miło jeżeli przyjmiesz moje zaproszenie do znajomych.
spoko, jeśli tylko nie będzie ci przeszkadzało dożywotnie otrzmywanie w podzakładkę "oceny znajomych" od trzech do sześciu komentarzy dziennie ode mnie - czyli w tempie chińskiej fabryki produkującej tenisówki, mniej więcej - to czemu nie;)