Zapomnijcie o "Wolverine", "Star Trek", a już w szczególności o "Transformers 2", bo oto do naszych kin zawitał (i mówię to całkiem serio) najlepszy blockbuster tego roku. Najnowszy film Sommersa to totalny odjazd i fantastyczna propozycja dla chłopców małych jak i dużych. Naprawdę już dawno nie ubawiłem się w kinie tak świetnie jak na „G.I.Joe”. Przez prawie dwie godziny czułem się znowu jak dzieciak, który może popuścić wodze fantazji i nieskrępowanie bawić się w dobrych i złych, tworząc niemożliwe i zakręcone historyjki.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale obraz Sommersa był chyba najbardziej krytykowanym blockbusterem jeszcze na długo przed swoją światową premierą. Narzekano na to, że jest to kolejna produkcja na podstawie serii zabawek, że wygląda strasznie plastikowo i nieprzekonująco. Później skrytykowano a'la matrixowe plakaty, oraz zwiastun z (podobno) sztucznymi i niedopracowanym efektami specjalnymi, porównując go do nadchodzącego konkurenta czyli „Transformers”: ROTF(L), który miał być o niebo lepszy od naciąganej produkcji Sommersa. Film Baya okazał się niestety przydługim, durnym i bezsensownym teledyskiem i dlatego tym bardziej się cieszę, że Sommersowi udało się zrealizować tak swobodny, lekki i udany obraz, który ogląda się jednym tchem.
Akcja "G.I.Joe" rozpoczyna się małym (dość nietypowym) prologiem i pędzi do przodu nie zatrzymując się praktycznie, aż do samego wybuchowego zakończenia. Dzieje się momentami tak dużo, że może nas aż wgnieść w fotel - np. podczas finału, w którym jednocześnie rozgrywają się aż trzy pojedynki. O dziwo jednak wszystko do siebie idealnie pasuje, a całość nie rozłazi się nie tracąc przy okazji na prędkości, dzięki perfekcyjnemu montażowi scen. "G.I.Joe" to film niesamowicie dynamiczny, rozgrywający się praktycznie wszędzie gdzie się da - w powietrzu, w wodzie, na pustyni, w mieście, w lesie itd. Przejścia pomiędzy tymi lokalizacjami są logiczne, płynne i świetnie poprowadzone. Co najważniejsze film ten ma ciekawą fabułę, momentami nawet zaskakującą, dzięki czemu trzyma nas w napięciu, a seans nie ubiega nam jedynie na obserwacji kolejnych efektów specjalnych. A jest na co patrzeć. Może nie są one dopracowane do perfekcji i widać ich nierealność, ale jest ich tu tak dużo i są tak fantastycznie dopasowane do bohaterów i statystów, że naprawdę robią wrażenie.
Sommers radzi sobie praktycznie w każdej scenie. Czy to filmując walki w Afryce - niesamowity wybuch, czy pojedynki pomiędzy bohaterami, czy pierwsze starcie w lesie. A już prawdziwą rewelacją jest atak na wieżę Eiffla i pościg ulicami Paryża - całkowity opad szczęki. Nie mam zielonego pojęcia jak twórcy nakręcili tą sekwencję, ale wygląda ona nieziemsko i wgniata w fotel jak niewiele co dotychczas można było oglądać na ekranach kin - a szczególnie w tym roku. Samochody fruwają w powietrzu, ludzie biegają w popłochu, a Joe ścigają w swoich niesamowitych kombinezonach samochód z uciekającymi członkami Cobry. Majstersztyk! Przy tym wszystkim zupełnie nie przeszkadza mi (aż sam się zdziwiłem, bo najczęściej reaguję alergicznie na takie cuda w filmach) niezniszczalność bohaterów, którzy skaczą, biegają i ruszają się kilka razy szybciej niż zwykły człowiek. Trzeba pamiętać, że przecież całość jest na podstawie serii zabawek, więc i takie zachowania są wytłumaczalne.
Twórcy nie zapomnieli również o elementach humorystycznych, które rozluźniają atmosferę i umilają cały seans. Nie ma ich co prawda dużo, ale te kilka dialogów i scenek pomiędzy Ripcordem, a Duke'm i Scarlett wypada naprawdę dobrze. Świetnym pomysłem było także wprowadzenie flashbacków, które sporo wyjaśniają z przeszłości bohaterów, bardziej ich nam przedstawiając, oraz tłumaczą niektóre z ich bieżących zachowań. Co ciekawe przypominki będąc również wolniejszymi i bardziej spokojnymi momentami filmu, nie spowalniają akcji, nie burzą całego filmu, są za to świetnym dodatkiem do wybuchowej historii. Ogląda się je tym lepiej iż w tle leci ładna muzyka ilustracyjna Silvestriego, który prócz kilku wolniejszych motywów napisał całkiem zgrabny soundtrack do całego filmu.
Zaskoczyła mnie bardzo liczba postaci (do tego bardzo sympatycznych), jakie twórcy umieścili w tym filmie. Kogo tu nie mamy? Bohaterski Duke, zabawny Ripcord, inteligentna Scarlett, drętwy Hawk - to akurat zrozumiałe bo gra go Quaid,. Po drugiej stronie - charakterna Baroness (świetna Sienna Miller), niebezpieczny Storm Shadow (super Byung-hun Lee), oraz lekko wkurzający Christopher Eccleston. Prócz nich Sommers zaprosił do współpracy aktorów, z serialu "Lost" - Mr.Eko i Caesar w zupełnie innych dla siebie rolach (aż dziwnie się ich ogląda) oraz aktorów, którzy już kiedyś występowali w jego filmach, a więc Arnolda Vosloo, oraz Brendana Frasera, który na moment pojawia się na ekranie. Co ciekawe pomimo tylu postaci przewalających się po ekranie, nie czuć ani przez chwilę przesytu, a każdy z bohaterów ma swoje pięć minut, w których może się zaprezentować.
Mam nadzieję, że "G.I.Joe" poradzi sobie w box-office na tyle dobrze, by producenci zdecydowali się na realizację sequela. Z wielką chęcią obejrzałbym jeszcze raz pojedynek pomiędzy Joe, a Cobrą, tym bardziej, że Sommers po premierze swojego filmu mówił iż również chciałby jeszcze raz stanąć za kamerą tej opowieści, bo ma trochę pomysłów na dalszą część. A możliwości na kontynuację tej historii jest naprawdę sporo, bo pomimo prawdziwego zakończenia pozostało wiele otwartych wątków, które można by rozwinąć w nową opowieść. Co ciekawe pomimo istnienia tylu nie zamkniętych spraw, po seansie nie ma się wrażenia, że film się urwał, czy skończył się za wcześnie. Po prostu "G.I.Joe" to jedynie fantastyczny wstęp do jeszcze większej zabawy. Oby wkrótce...
9/10
Ciekawa "recenzja". Jutro przejade sie do kina.
Tobie zas polecam serial, ktory zaskoczyl mnie niezwykle pozytywnie. W USA odniosl spektakularny sukces. Nic dziwnego. Serial fantazy, "Legend of the Seeker", w ktorym nie dominuje magia i 'stworzatka', lecz watek zakazanej milosci. Cudo.
W Polsce w czwartek bedzie mial premiere na SciFi Channel. Polecam Tobie, ale i innym, poszukujacych dobrej, ale i madrej zabawy.
Pozdrawiam!
PS Drugi sezon juz w listopadzie.
Dla mnie rowniez spoko. Dobrze sie bawilem i dostalem to, czego oczekiwalem - drewniane aktorstwo i duzo akcji. Nie ma co podchodzic do tego filmu zbyt powaznie. Trzeba sie wyluzowac w fotelu i podziwiac rozpierdol :)
Nie rozumiem czemu narzekaja na efekty. Przecież są znakomite - parkour po ulicach Paryża wgniata w fotel. Zwłaszcza że sfilmowane po bożemu bez żadnej 'ręcznej' i trzęsącej się kamery z dużo ilością zwolnień. Miodzio.
Narzekają bo pozostałe sceny już takie perfekcyjne nie są - np. walka pod wodą, czy ucieczka po dachu - przy nich widać, że całość wygenerował komputer.
Ale masz rację - pościg ulicami Paryża wgniata w fotel. Już dawno nie widziałem niczego tak efektownego.
Scena w Paryzu to komputer i to widac na kazdym kroku... Prosze tego nie porownywac z Transformers 2, bo jesli chodzi o realizacje efektow specjalnych, to ten film nie ma sobie rownych. G.I.Joe tego nie zmienil. Nie wiem, czy Wy macie klapki na oczach i tego nie widzicie ????. Naprawde mi sie tylko Wieza Eifla podobala...
A który z tych filmów nie był robiony w komputerze? Gdyby Industrial Light & Magic (w te wakacje - Transformers 2, Star Trek, Harry Potter, Terminator) zostało wynajęte do efektów G.I.Joe to prawdopodobnie oglądalibyśmy najlepsze jak dotąd efekty specjalne w filmach, ale niestety tym razem nie współpracowali z Sommers'em.
jak czytam głosy poparcia dla tego filmu to aż mi żal :]...i nawet nie wdaję się w to, który film lepszy bo fakt jest jeden GI JOE jako film akcji jest nędzny, żarty płytkie i na obrażającym inteligencję widza poziomie (przynajmniej ja tak je odbierałem a szczerze starałem się dać temu filmowi szansę)...mógłbym pisać bez końca jak żałosny jest to film a miałem tego pecha, że gdy ja wybierałem się do kina wszyscy piali nad nim z zachwytu...krytyka przed wypuszczeniem tej szmiry okazała się w pełni uzasadniona
Sam jesteś szmira. Choć arcydziełem nie jest G.I. Joe to bardzo dobre kino akcji. Ja szedłem na ten film z przekonaniem że to będzie porażka roku ale naszczęście sie pomyliłem. Film okazał się przyjemny w oglądaniu, żarty były okey a ,,nie obrażające ludzką inteligencje"!!! I oczywiście pościg w Paryżu to jedna z najlepszych scen pościgowych tego roku. Zanim bedziesz oceniał przemyśl to co piszesz. Moja ocena filmu to 7,5/10
Proponuje nie zwracać uwagi na levyyvel-a - wygląda na to że założył sobie konto żeby zjechać GIJOE.
Bardzo dobre kino akcji?Pozostaje mi powiedzieć, że ktoś nie wie co pod tym pojęciem się kryje :] sorry ale nawet efekty tego filmu nie bronią więc już gorzej być nie może...to, że scena w Paryżu jest super to i w zwiastunie można zobaczyć...ale jeżeli ktokolwiek liczy na kolejną super scenę to życzę powodzenia w poszukiwaniach :]...nawet walki pomiędzy Shadow i Snake'iem nie potrafili porządnie zrobić...podkreślam, że to moje zdanie na temat tego filmu a odpowiedzi na poziomie "ty jesteś szmirą" albo "założył profil żeby zbesztać film" pozostawiam ich autorom do trawienia bo w dyskusje z bydłem wdawać się nie będę :] gratuluję osobom, które potrafiły bawić się na tym filmie...szczerze zazdroszczę bo ja nie umiałem i uważam go za żenujący i to by było na tyle, do zobaczenia w komentarzach do sequela, który z pewnością powstanie..."mów mi Commanderrrrrrrrrr"...no żenada
Za to tekst 'jestem pod moszną robota' jest super-ekstra-odjazdowy.
Wypraszam sobie bydło. Ja tylko stwierdziłem fakt - w profilu masz jeden oceniony film (gijoe właśnie). Wnioski nasuwają się same.
dzisiaj obejrzałem ten film w kinie i muszę powiedzieć, że jestem zawiedziony.
Pomimo tego, że nie oczekiwałem zbyt wiele o filmu (w końcu typowy amerykański film akcji) to otrzymałem o wiele wiele mniej niż moje minimalne minimum odnośnie filmów.
Nie chce tutaj pisać o wiadomych aspektach (brak logiki) bo to nie ma sensu (zwłaszcza w tego typu filmach).
Pierwsza scena filmu, która mnie zniesmaczyła to piramidy - po kiego grzyba w większości filmów amerykańce muszą te piramidy wsadzić?
Najlepszą częścią filmu jest pościg w paryżu, który niestety jest robiony komputerowo, co widać już na pierwszy rzut oka (przyznajcie uczciwie), animacje aut po prostu rzucają się w oczy.
Drętwe aktorstwo to standard.
Dowcip jest co najmniej wymuszony np. scena w której Any wchodzi do windy i wygania z niej kobietkę "get out, get out, move, move" po czym dodaje "nice shoes" - czy to było śmieszne? raczej tragiczne.
Motyw z podwodną "automapą" był po prostu śmieszny.
Film mnie po prostu nudził, po około 30-40 minutach zacząłem nerwowo wiercić się w fotelu (i nie przestałem aż do napisów końcowych) próbując przynajmniej wygodnie siedzieć.
W filmie tym było wiele naprawdę niezłych pomysłów - poczynając od samego tematu nanotechnologii poprzez pokazanie pokładów w bazie G.I.Joe a kończąc na podwodnej bazie. Niestety, moim zdaniem, film po prostu zepsuty.
Zgadzam sie-ten film to tragdedia. Za kazdym razem , gdy myslalam, ze nic glupszego juz nie wymysla, nadchodzila kolejna scena i jeszcze wiekszy bezsens. Za efekty 2/10
lol, jeżeli beznadziejność filmu sprowokowała go do założenia konta w celu
zjechania GIJOE, to tym bardziej powinieneś zwrócić uwagę.
Owszem, Transformers to tez tylko komputer, ale nie chce mi sie dyskutowac nad jakoscia jednego i drugiego.
hm nie oglądałem G.I.joe ale wątpie zeby efekty specjalnie miał porównywalne do filmu typu transformers, ludziska byłem w kinie na obu Transformerach no i przyznam ze w kinie to takie filmy, to jedna wielka KUPA ;]
Oglądałem pare dni temu Transformers (1) w HD, na lcdku 24cale - no i przyznam, że lepiej sie oglądało niz w kinie, co prawda mam glosniki stereo i jakość dzwięku byla slabsza no ale za to moglem dostrzec więcej szczegółów w "obrazie", znacznie więcej niz w kinie, a i co do samych efektów - do jakosci ich wykonania - jestem pewien, że Transformers nawet jedynka bije każdy film na głowe, jeżeli chodzi o "realność efektów"
G.I.Joe tak jak mówilem jeszcze nie oglądalem, no ale wątpie zeby miał lepsze efekty, trąbili by o tym od dawna, a Bay ,zjadł by chyba kamere ze złości :>
To moje zdanie, nie musicie sie z nim zgadzac, nie palcie mnnie od razu na stosie :D ...
No pewno że przesada...dla mnie każdy z ww filmów był lepszy od Czasu Kobry. Ale, ale to nie znaczy że dzojsi są całkowicie do bani. Mają dla mnie jedna znacząca zaletę...a konkretnie wspomniana już nie raz scena z Paryża. Było na czym oko zawiesic nie powiecie że nie, scena zapadła w pamięci w przeciwienstwie do Star Treku czy Wolverine z których nie pamiętam za bardzo żadnych szczegolow (procz tego że mi się podobało). Do Transformersow to nawet nie porownuje bo myślę że nie wypadach, inna klasa...i z nich już pamiętam dużo szczegółów . Ale nie chodzi o porównywalnie a o ocenę filmu, a ta myślę że nie jest aż taka tragiczna biorąc pod uwage że Czas Kobry ma tyle wad (aktorstwo, logika, dialogi itd.) i w sumie tylko jedna mocna zaletę o ktorej napisałem powyżej. Mimo to dalo sie to obejrzeć, i myślę ze każdy kto lubi natłok akcji to dojdzie do tego samego wniosku...z drugiej strony nie chciał bym tego oglądać w kinie. Wiec sredniak z jedną dobrą scena, którą warto zobaczyć w przeciwienstwie do reszty, gdzie juz nie koniecznie warto...
Mimo wszystko wole jednak tego "Star Treka" ;) i nie zamierzam o nim zapominać ... ale to subiektywne odczucie.
Bardzo dobra, konkretna recenzja. Podobnie jak autorowi, G.I.Joe podobał mi się dużo bardziej od Wolverine'a, Star Treka czy Transformersów 2(co przyznaję z nielichym rozczarowaniem, gdyż po transformerach spodziewałem się czegoś takiego, czym było G.I.Joe właśnie).
Dobra fabuła, dużo akcji, ciekawe lokacje i technologie to IMHO największe plusy. Zacząłem się kręcić na fotelu podczas podwodnej bitwy, ale na szczęście tych scen nie było zbyt wiele.
Kiedy pojawi się dwójka, na pewno pójdę.
Nie wierzę w to co piszę, ale zgadzam się z niemal każdym Twoim słowem (mnie retrospekcje dwójki braci raczej męczyły). Ominąłem kino, ominąłem dvd, gdy zobaczyłem tytuł w programie musiałem sprawdzić, czy nie ma nic lepszego. Spodziewałem się filmu tak przegiętego, pozbawionego charakteru, ciekawych bohaterów i fabularnych zaskoczeń, że aż irytująco nudnego (ala "Fantastyczna czwórka"). Widząc w zwiastunie sceny z paryskiego pościgu śmiałem się z nich lekceważąco, widząc je w filmie oglądałem z wielką przyjemnością. Wszystko mnie od tego filmu odstraszało, a koniec końców chętnie bym jeszcze do niego wrócił.
Ten film to wręcz esencja pulpowej fantastyki - fabuła niewiarygodna (najciekawsze są relacje w trójkącie), bohaterowie dość sztampowi, a sceny akcji wyolbrzymione niemal do granic możliwości. Poza tym jednak postacie są dosyć wyraziste, fabuła ma swoje ciekawsze momenty (dla mnie pierwsze starcie, scena w pokoju zabiegowym wokół baronowej oraz finał), a tempo nie siada. Ten film oglądało mi się lepiej, niż "Transformers", "Iron mana", o słabszych "Wolverine" i "Transfomers 2" już nie mówiąc. Nie wiem czemu, ale - no kurczę - ja to kupuję!
Star Trek i wszystkie Transformery bardziej mi się podobały. GI Joe to przede wszystkim świetna zadyma w Paryżu i niezły humor.