Dawno nie zetknęłam się z taką żenadą. Poprawna warstwa techniczna jest jedyną zaletą tego dzieła. Niekiedy, czytając recenzje, mam wrażenie, że ktoś mnie oszukał i puścił mi inny film. Scenariusz jest dziurawy jak przeciętna droga powiatowa trzydzieści lat temu. Nic tu się nie trzyma kupy, a absurdy mnożą się i mnożą, aż dochodzimy do kompilacji finałowej - gdzie przynajmniej jest zabawnie (niezamierzenie, ale jednak). Gdzieś przeczytałam, że to 'najlepszy horror od czasu Hereditary'. Pozwólcie, że opinię tę przemilczę.
(dodam, że kocham gore i horrory, wcale też nie oczekuję od tego gatunku 100% logiki, ale JAKAKOLWIEK byłaby mile widziana)
Uważam, że najprawdopodobniej - zamierzenie? O ile w przypadku jego pierwszego filmu "Zło we mnie" miałem wątpliwości czy to na poważnie czy "mrocznawa groteska", to w tym wypadku końcówka filmu (a szczególnie ostatnia scena) jednoznacznie nakierowuje na groteskę i pastisz filmów z motywami opętania czy szatana. Co nie zmienia mojego zdania, że debiut był słabiutki, a kod zła jest średniakiem..... I jest koszmarnie niedoświetlony....., ale pewnie tak miało być....