Nieklasyczne podejścia do tematu opętania są zawsze w cenie. W końcu ile razy można oglądać nieustanne egzorcyzmowanie, księży odprawiających rytuał rzymski i wijące się kobiety, w których ciele zagościł demon. Pewną dozę oryginalności wprowadził tegoroczny „When Evil Lurks”. Ta argentyńska produkcja w reżyserii Demiána Rugna (znanego przede wszystkim za sprawą filmu „Nocne istoty”) niewątpliwie zasługuje na uwagę, jednak osobiście traktuję ją z pewną dozą sceptycyzmu.
Dwaj bracia natrafiają w lesie na rozczłonkowane zwłoki mężczyzny. Wszystko zdaje się być sprawką człowieka, a tropy prowadzą do domu pobliskiej rodziny. Okazuje się, że ci w jednym z pomieszczeń przetrzymują opętanego mężczyznę i zdążyli już wezwać specjalne służby mające go zutylizować. Czyszczyciel jednak nie dotarł… gdyż to do niego należały znalezione szczątki. Lokalne władze rozkładają ręce, nie wierząc w to, by na prowincji pojawił się opętany. Pobliscy mieszkańcy biorą sprawy w swoje ręce, a bracia pomagają wywieźć zainfekowanego złem z dala od ich domostw. Po drodze gubią ów cenny i niebezpieczny ładunek ludzki, jednak bez słowa wracają do siebie. Początek pogoni jednak dopiero się zacznie. Zło nie odpuszcza, zło czai się w cieniu, zło przyjdzie po Ciebie, jeśli się mu przeciwstawisz.
Fabularnie wypada to wszystko różnie. Pomysł intryguje, niektóre sceny naprawdę robią duże wrażenie. Jednak temu wszystkiemu brakuje duszy – luźne połączenie wielu mocnych pomysłów może i miejscami szokuje, jednak ciągłość samej historii odrobinę na tym cierpi. Trudno wyłuskać tu tak naprawdę główny wątek fabularny, a tym bardziej uzasadnić niektóre zajścia. Ucieczka przed złem składa się tu z wielu etapów, jednak ciężko mi znaleźć sens niektórych przystanków – inny niż chęć reżysera, by wstawić kolejną szokującą scenę. Nadmiar wrażeń nie sprzyjał utrzymaniu napięcia. Trudno bać się nieznanego, gdy to „niespodziewane” sprowadza się do kolejnego rozlewu krwi w losowym momencie (najczęściej takim, który da się przewidzieć). Bohaterowie również nie mają tu za wiele rozumu i często sami doprowadzają do niebezpiecznych zdarzeń. Mimo wszystko można znaleźć tu wiele ciekawych wątków – szkoda tylko, że sam świat zostaje tak kiepsko zarysowany. Chętnie wiedziałabym więcej na jego temat, a scenariusz rzuca w tej kwestii wyłącznie ochłapy. Można więc zrozumieć, co się dzieje, jednak nie sposób stwierdzić skąd się wzięło całe rozpatrywane zjawisko. Brakuje tu pewnych zabiegów narracyjnych mogących rozwiązać wątpliwości, które pojawiają się w trakcie seansu. Może, gdyby były one obecne, zrozumiałabym w ogóle zakończenie filmu… (To zakończenie pod koniec wątku „szkoły”, a nie typowo przed napisami – ono już było oczywiste.)
Udanie wypadają efekty specjalne. Zło przybiera różne formy, często obrzydliwe, czasem przerażające, z pewnością jednak zainwestowano sporo w to, żeby ten film dobrze wyglądał. Zdjęcia i montaż prezentują się nieźle – fajerwerków może nie ma, ale spełnione zostały wszystkie obecne standardy. Lepiej przy tym wypadają sceny nocne niż te w ciągu dnia. Muzyka jest przyjemna dla ucha, jednak nie narzuca się w żaden sposób, a szkoda. Nie bez powodu myśląc o takim „Silent Hill” od razu przypomina się „Promise”, a „Piła” kojarzy się z „Hello Zepp” – charakterystyczna melodia utrwala i wzmacnia efekt istotnych fabularnie scen. Tutaj muzyka prezentuje się dość blado, bo nie ma w niej żadnych mocnych akcentów, które zapadłyby w pamięć. Nie mogę za to narzekać na aktorstwo – w znacznej mierze jest przyzwoite, przekonuje wystarczająco, choć byłoby lepiej, gdyby same postaci zostały lepiej napisane: to jednak już typowo wina scenariusza. Szczególnie udanie wypadają role dziecięce, moim zdaniem mogłyby one straszyć równie dobrze, co faktyczne zło w tej produkcji, naprawdę było się czego bać.
„When Evil Lurks” to udany film, który niestety jest również trochę „przehype’owany” – pomysły były niezłe, skutecznie wywoływały szokujący efekt. Zabrakło jednak kilku dobrych decyzji na poziomie scenariusza. Mam wrażenie, że nie trzeba było robić z bohaterów kompletnych idiotów, by uzasadnić ich kolejne poczynania i pchnąć akcję do przodu. Jednak wyszło, jak wyszło – ocenić mogę wyłącznie to, co jest, a nie to, co mogło być. Film może zaciekawić chyba każdego, kto poszukuje czegoś zupełnie nowego, nieoczywistego. Mnie się całkiem podobał, lecz potrafię dostrzec pewne niedociągnięcia, które uniemożliwiły mi stuprocentowo dobrą zabawę. W ostatecznym rozrachunku horror ten zyskuje ode mnie ocenę 6/10.