Trójka, chwilę po obejrzeniu pierwszych dwóch części, to "część", w której do samego końca czekałem na piękne widoki tytułowego Beverly Hills. Bogate dzielnice, ładne dziewczyny, dobry, zabawny humor...tego wszystkiego TUTAJ nie znajdziecie. Produkcja okrojona budżetem do przeciętnego reżysera i scenarzysty, muzyka - niby firmowa, a jednak momentami nawet ona nie wpasowuje się do filmu. Elementy (chyba komediowe?) jak strzelanina między Murphym a 2 ochroniarzami (ławka w parku) to odklejenie do potęgi. Jeśli III byłaby oddzielną komedią to nie chciałbym jej poznać, a na pewno nie oceniłbym jej pozytywnie. Niestety, zamyka trylogię i to w obciachowym stylu. Brakuje tu tego na czym, moim zdaniem, seria stała się fajna do oglądania. Nawet aktorzy z poprzednich części zniknęli. Rozumiem, nieporozumienia w produkcji, kryzys finansowy producentów, w takich sytuacjach najwidoczniej lepiej w ogóle nie robić filmu. Dla osoby takiej jak ja, która pokochała klimat poprzednich części, trudno się to ogląda. Eddie Murphy chwilami przypominał mi poziom z komedii pt. "Głupi i głupszy" czy Grubszy (?), zupełnie nie mój humor i imo...nie charakter z Gliniarzy z Beverly. Przykre.