wtedy czuć było zgrzyt i szwy w całej robocie, gdy wracał do stylu Chana - kaskaderskich nawalanek ze sporą doza komizmu, wtedy wznosił się na dobry poziom. Niestety, usiłowanie zastępowania Gibsona i Glovera przez Chana i Tuckera było niefortunne, byli oni o klasę niżsi od tamtych mistrzów. Zatem film pretensjonalny, bo idący śladami znakomitej serii z Gibsonem, ale mimo to film nienajgorszy, bo jednak ów Chan ma wdzięk oraz w swoim gatunku komizmu kaskaderskiego od dawna jest wzorcem. Swoją drogą, zawsze jego dzieła przypominają mi filmy czarno-białe sprzed wojny, np.z Flipem i Flapem czy Keatonem, gdzie cyrkowe umiejętności miały duże znaczenie, takie, jak komizm. Wcale nie uważam, że ten gatunek jest "niższy" od innych komedii czy filmów sensacyjnych - stanowi dobrą okazję do dobrej zabawy i podziwu sporych umiejętności, nawet jeśli przy napisach nieco odkrywa się kulisy takich produkcji.