Pisałem bardzo długi opis moich odczuć po filmie, niestety odszedłem od komputera i niestety całość zniknęła. Streszczę się tym razem ; )
W skrócie - tak właśnie powinien wyglądać James Bond w dzisiejszych czasach. Bez tej całej otoczki, która buduje film (specjalna piosenka na którą wszyscy czekają (a znika po 2 tygodniach z list przebojów), bez dziewczyn Bonda (które są bite na łeb przez drugo planowe aktorki), bez nudnych pompatycznych historii i pseudo śmiesznych żartów i irytujących postaci pisanych w ten sam sposób po raz setny.
Gray Man obejrzałem ciągiem, nawet nie wziąłem telefonu do ręki! I tutaj kolejna konkluzja. Mam wrażenie, że większość osób oglądało ten film właśnie na smartfonach dlatego nie zrobił na nich wrażenia. Na dobrej klasy tv i nienajgorszym sprzęcie audio film zachwyca. Do tego te followupy typu tekst Gościa, który grał Escobara o tym, że najpopularniejszym imieniem w Ekwadorze jest Juan Pablo - ja się uśmiechnąłem pod nosem.
Jest dużo uwag do tego, że film jest prosty, bohaterowie jak z kreskówek - ale tak mam wrażenie miało być, szkoda tylko że nie pojawił się w filmie żaden emerytowany Bond. Urzekające ujęcia, szybkie bryki, piękna kobieta z dużym gnatem - no kurde klasa.
Gratuluję Ryanowi roli bo pokazał, że był idealnym kandydatem do obsadzenia 007 i to nie tylko dla pięknej części widowni. Czekam na ciąg dalszy.