takie bylo moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu opisu na okladce. coz... pozory myla. groteska i absurd, ktore ktos zdaje sie wspominal w poprzednich postach, w guzikowcach sa tak niskich lotow, ze sa wlasciwie niewykrywalne dla radaru. sprowadzaja sie do bezsensownej paplaniny pomieszanej sporadycznie z wynurzeniami "psychologiczno-filzoficznymi" w oklicznosciach rownie niedorzecznych jak same dialogi. w zadnych okolicznosciach, ani pod wplywem zadnej znanej mi substancji psychoaktywnej, nie wyda mi sie zabawne odgryzanie guzikow sztuczna szczeka trzymana miedzy posladkami, takie gagi sa po prostu zenujace. w przekonaniu, ze dwadziescia kilka zlotych wydane na guzikowcow to pieniadze sracone skutecznie utwierdzili mnie aktorzy, ktorzy dali z siebie wszystko zeby przypadkiem nie wypasc naturalnie.