PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671049}

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
6,8 149 483
oceny
6,8 10 1 149483
6,8 43
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Ten film jest taj cholernie, cholernie bardzo zły... Myślałem, że jeśli odpocznę od TLJ przez parę miesięcy, film będzie mieć kolejną szansę. Obejrzałem film ponownie, i na świeżo po wczorajszym seansie w TV ( na dvd szkoda hajsu ), po prostu jeden wniosek - seans to była mordęga dla fana...


Po pierwsze, ten film ma pełno dłużyzn. Ciągnie się jak flaki z olejem. Można zrobić i trzygodzinną produkcję, która trzyma w napięciu jak LOTR, ale do tego trzeba mieć talent.

Pierwszy tak szaro-bury film spod znaku SW. Żadna produkcja nie była tak okrojona z potencjału, jaki tkwi w tej serii. Sądziłem, że nie da się przebić TFA pod względem szaroburej klocowatości, ale nawet ten twór jaki popełnił Abrams miał więcej jakiejś finezji wizualnej i egzotyki ( samo zestawienie cech "finezja", "egzotyka" i tytułu "The Force Awakens" w jednym zdaniu jest już karkołomne XDD ) ale TLJ udowodnił, że można być gorszym nawet od TFA. Ogromny wyczyn. Szkoda, że to jedyne "osiągnięcie" ep. VIII.


Wszystko dzieje się właściwie w kosmosie. Mamy pościg-dłużyznę, który usypia jak cholera. Z plenerów mamy nudną i jałową, zaszczaną wysepkę Luke'a z rustykalną mini-wiochą. Takiego minimalizmu jeszcze nie było. Zrobili sobie SW w terenie w sam raz dla filmu o jaskiniowcach. Chyba im się plany poj*ebały z produkcją o Flintstonach.


Pokazują nam fatalną sekwencję w Canto-Bight. Można było zrobić coś na zasadzie gwiezdno-wojennej interpretacji i zabawy w klimacie "Casino Royale", a tak to kasyno stało się tylko powierzchownie i stereotypowo ukazanie przeglądu tej "złej kasty kapitalistów". Na koniec dostajemy tęczowy dyrdymał o ratowaniu zwierzątek. Zastanawia mnie też lęk twórców przed egzotycznymi planetami w SW. Co jak co, ale bogaczy stać chyba na zabawę w luksusowym kasynie osadzonym w jakimś bajecznym plenerze. Ale trzeba by użyć tego strasznego CGI, więc osadzimy dla piz*dowatego bezpieczeństwa całe to Kasyno gdzieś po środku planety - łąki. Taki świat, taki potencjał, a wszędzie ta jeb*ana zwykła trawa. Podziękujmy za to pajacom, które pultały się o to, że w SW używano cyfrowych efektów specjalnych. To teraz macie SW na poziomie średniowiecza. Pacany.


Muzyka. Jeszcze bardziej przezroczysta i blada niż w TFA. Nic, zero genialnych nut. Sorry.


Postacie:

Luke to stary przegryw z depresją. Nic tylko chodzi w kółko i smęci że to, że tamto, ku*rwa tylko czekałem aż zamknie się w tej swojej dziupli i nakryje kołdrą. A samo to że planował zamachnąć się kosą na siosrzeńca przekreśla go jako Jedi. Tyle lat budowania postaci po to, aby osr*ać ją w ostatnim jej filmie. Hologramowe zabawy z mocą tego nie odkręcą, to tylko pokłosie jego błędów.


Rose to apogeum wszelkich żenujących cech ideowców. Jest personifikacją pojęcia bycia "rebel" wedle definicji mięciutkiego i cieplutkiego Di$ney'a. Za każdym razem kiedy tylko otwarła japę miałem wrażenie, że z ekranu wylewa się jeden wielki tęczowy rzyg truistycznych farmazonów.

Rey jak Rey - niby centralna postać, a najmniej interesująca widza.

Finn trochę lepiej niż w TFA, choć dalej jest w sumie nieporywający. Można było spożytkować jego militarne szkolenie, i wdrożyć temat komandosów Republiki. Tam Finn mógłby się odnaleźć. A tak, to się kręci trochę tu, trochę tam, ani z niego regularny żołnierz, ani rebeliant z powołania, ani Jedi. Takie "nic" na rozdrożu.

Poe szarżuje bez potrzeby, przez co wciąga Ruch Oporu w sekwencję w której tracą.... 90% swoich sił. Ciągłe takie podkreślanie w dialogach, jaki to on jest "porywczy" i w ogóle nie zrobi z niego samca alfa i wirachy.-bad boya. Poe to z kolei kwint-esencja kierowania się testosteronem a nie rozumem. Stereotypowo ukazany "dobry macho", którego trzeba jednak pilnować jak dziecka. Good job, Poe.


Hux to szmata do podłogi. Czasami nie wiesz, czy krzywi ryj bo jest "złolem" ,czy go krzywi ze strachu i nieporadności.


Yoda ześwirował w zaświatach do reszty. Yoda palił głupa na Dagobach tylko przez chwilę, kiedy trolował Luke'a w chwli kiedy się poznali. Później spoważniał i pokazał swoją prawdziwą twarz - twarz mistrza Jedi. A tu ukazali go jak wesołego po*jeba z zaświatów.


Angaż Abramsa na reżysera IX nie napawa optymizmem. Była Cholera, więc dali nam Dżumę. Dżuma nie dała rady, więc wraca Cholera.


Rian ty wesoły psuju, tobie kury szczać prowadzać, a nie kręcić filmy.

ocenił(a) film na 3
sznapsiarz

P.S. zapomniałem wspomnieć o najżałośniejszej scenie trylogii - holowaniu mocą na statek Lei, którą wywaliło w próżnię w kosmosie XDD


A i jeszcze na deser - całą ta "intryga" z ewakuacją, gdzie nie wiadomo po co, kitrali w du*pie plan ucieczki przed głupim Poe Dameronem, i brak autopilota albo droida-pilota, który by ciągnął statek-matkę kiedy kapsuły ratunkowe uciekały na Crait. Ale wtedy nie było by dramy z pożenganiem i śmiercią bohaterskiej pani Holdo...

ocenił(a) film na 2
sznapsiarz

Mi nie chce się już pisać, jaki to zły film. Nie umiem w nim znaleźć nic pozytywnego. Nawet niezła gra Hamilla i Drivera nie pozwala zapomnieć o tym, jak źle napisane są to postaci.

Bez przesadzenia - jeden z najgorszych filmów, jakie w życiu widziałem, razem z "50 twarzami Greya", "Smoleńskiem" czy "Skyline" (ten miał chociaż niezłe efekty specjalne).

ocenił(a) film na 3
Ryloth

W przypadku TFA jeszcze dobrze ( w miarę ) się oglądało do momentu ucieczki z Jakku. Początek - abramsowe flary, dialogi między Poe A Renem na siłę stylizowane na lekkie gierki słowne w stylu Indiany Jonesa, no ale dobra niech będzie, później zrzyna z Tatooine czyli Jakku z Rey... ale jeszcze to jakość "wyglądało". Pościg na Jakku jako sekwencja wygląda spoko, ale kiedy wiesz, że to jedynie manifestacja geniuszu Rey w wszystkim czego się dotknie, to już efekt spada. Druga połowa filmu od chwili spotkania Solo to już równia pochyła, gdzie kuriozum pogania kuriozum, tworząc wielką rozpędzoną kulę śnieżną.


The Last Jedi to już inna bajka. A raczej koszmar. Tutaj już po pierwszym kwadransie głowa boli od idiotyzmów, Od sceny, kiedy Leia wywalona w próżnię jednak przeżyła, i jeszcze włącza holowanie mocą na statek ( no kurvva XD ) iod kiedy Hux robi za ścierę do podłogi jest już tylko gorzej...


Jedyne pocieszenie w tym bagnie to to, że chciwy Di$ney skumał, że kręcenie trylogii przez tego wesołego psuja Johnsona będzie po prostu... nierentowne wizerunkowo. O to, że poszli po rozum do głowy i zwyczajnie skumali że nie są w stanie mądrze prowadzić marki, o to nie ma co liczyć. Po prostu wzięli jak zawsze kalkulatory do łap i na chłodno wyliczyli sobie, że nazwisko Rian Johnson na napisach końcowych nie gwarantuje sukcesu.

ocenił(a) film na 2
sznapsiarz

Problem jest taki, jaki napisałeś: "Angaż Abramsa na reżysera IX nie napawa optymizmem. Była Cholera, więc dali nam Dżumę. Dżuma nie dała rady, więc wraca Cholera. " - Obaj zawiedli i wymiana reżysera nic nie da. Będzie tylko jeszcze bardziej niespójnie. Co gorsza, w tej trylogii nie ma nawet takich rzeczy, które "naprawiają" złe filmy z kiepską fabułą, jak: ciekawe postaci (BvS i Wonder Woman, SS i Harley Quinn), muzyka (znowu BvS), efekty z rozmachem (Ostatni rycerz) i tego typu rzeczy. Niby mówienie o tym, że nakręciłoby się to lepiej jest z reguły głupotą, ale w tym wypadku to serio, zrobiłbym to dużo lepiej...

ocenił(a) film na 3
Ryloth

Myślę, że ktokolwiek - byle ogarnięty - zrobił by to lepiej...

Żałuję, że Nolan nie nakręcił tej trylogii. Zrobił by pewnie mocny wstęp, niesamowite rozwinięcie i genialne zakończenie. Na bank miał by pomysł na głównego badassa, a nie jakąś placzliwą pałę... Tylko, że Di$ney nie lubi reżyserów z wizją, nie daj Boże niezależnych!

Matthew Vaughn też byłby ciekawym wyborem. X-Men first class wyszło mu świetnie tak jak Kingsman, więc ze Star Wars też by sobie poradził. A już Villeneuve czy Bloomakmp to na spokojnie by to rozegrali, czują klimat jak mało kto.


A tak to mamy za sterami potulnych wyrobników zamiast wizjonerów...

ocenił(a) film na 3
Ryloth

"Mi nie chce się już pisać, jaki to zły film. Nie umiem w nim znaleźć nic pozytywnego. Nawet niezła gra Hamilla i Drivera nie pozwala zapomnieć o tym, jak źle napisane są to postaci"

Bo o tym filmie no nie da się inaczej pisać... Wręcz nawet nie trzeba, jego średnia z ocen wystarczy żeby pomyśleć że to naprawdę jest pierwszy tak bardzo zły film w świecie star wars, do TFA się nie zgadzaliśmy chociażby i teraz już niestety po kolejnych seansach te filmy u mnie tracą... Bo są tak miałkie i bez emocji że po kolejnych seansach chociażby chciałoby się dać filmowi szansę to się nie da, bo zawiera takie głupoty i brak logiki w fabule że bardzo łatwo to zauważyć...

Aktorsko TLJ wygląda jakby wszyscy byli pod wpływem jakiś narkotyków, postacie są drętwe, niby próbują wykazać emocje ale jeszcze bardziej odstraszają widzów. Rey to już w ogóle jest totalną histeryczką, o ile w TFA dała się lubić tu obrzydza kompletnie widza...

ocenił(a) film na 5
sznapsiarz

Zgadzam się.

ocenił(a) film na 7
sznapsiarz

Ja zastanawiam się kim jest w sztabie Disneya Rian Johnson skoro powierzono mu zarówno reżyserię jak i samodzielne napisanie scenariusza. Sprawdzałem jego filmografie i on niczego takiego do tej pory nie stworzył co mogłoby go uplasować wyżej jako twórcę filmowego. Równie dobrze to np. ja mógłbym napisać film i go zrobić, no bo przecież tak to w tym wypadku wygląda. Wzięli gościa z grom wie skąd, pozwolili mu napisać absolutnie wszystko i tak oto powstał film. Naprawdę ktokolwiek inny mógłby to zrobić i jeszcze na dodatek typ ma stworzyć nową trylogię. No śmiech na sali naprawdę, to jest żałosne. A o tym, że Johnson Gwiezdnych Wojen nienawidzi a na postać Luke'a Skywalkera pluje, mogliśmy się przekonać oglądając to nieszczęsne barachło.

ocenił(a) film na 3
Karolexification

W przemyśle filmowym ręka rękę myje, jeśli jest z góry zadeklarowana współpraca na zasadzie obopólnej korzyści. Jedni liżą du*pę drugim, kadzą sobie wzajemnie - pod warunkiem, że wszyscy są dopuszczeni do koryta, i grzecznie wykonują odgórne polecenia. Lucas miał ich gdzieś i zrobił trylogię po swojemu, i wierchuszka się wkurzyła, że nie została dopuszczona do złotego wodopoju. Więc zgnoili gościa, który miał swoje uniwersum i pomysł na jego rozwój. Teraz dopiera się nie wizjonerów, lecz pionki. Abramsa można prowadzić na smyczy, i będzie odgrzewał kotlety wedle rozkazu. Johnson to z kolei psuj, który uprawia tzw. "wesołą twórczość", co w środowisku artystycznym oznacza tyle, co dopuścić beztalencie do sztalugi i dać mu farby, niech się wyżyje i poczuje artystą... Ale, jak na początku wspomniałem, ręka rękę myje, to Kennedy po całym wylewie wodospadu pocisku za prowadzenie LucasFIlms donikąd, dostanie... OScara XDDDD Wystarczyło tylko być częścią grupy wzajemnej holiłudzkiej adoracji, i robić takie ruchy-ściemy, żeby gunwo przykrywać aksamitem i palić głupa, że jest git.

Johnson nie jest żadnym wizjonerem, on jedynie ukradł wątki nie z jednego, lecz dwóch epizodów starej trylogii.

1. Potężny okręt dowodzenia wroga,
2. Samotna wyprawa głównej postaci na szkolenie, gdzieś na jakimś wypier*dolewie,
3. Stary Jedi na wygnaniu jako jedyny żywy dowód istnienia Zakonu Jedi (swoją drogą, Jedi tacy niby duperuber kozacy mocy, a widać wedle nowych "praw fizyki" uniwersum SW jedyne co potrafią, to jedynie ginąć i robić za legendę XD )
4. Szkolenie indywidualne w mocy ( bo przecież innych Jedi nie ma, zginęli [znowu...] )
5. Bohater wkracza do mrocznej dziupli Ciemnej Strony Mocy poznać swoje osobiste strachy i demony,
6. Druga ekipa bohaterów trafia do jakiegoś miasta, poznaje tam gościa, który ich zdradza ( Bespin. Lando, ktoś coś mówił..? )
7. Bitwa na białej planecie z maszynami kroczącymi ( teraz dla "niepoznaki", leci taka ściema, że to sekwencja kończąca, a nie otwierająca film. No rzeczywiście, nikt nie zauważył podobieństwa, mistrzowie iluzji ku*rwa ich mać...)

Może coś jeszcze było z TESB, ale w tej chwili nie pamiętam.

8. Czerwona gwardia ochroniarzy głównego złola na tronie,
9. Główny złol na tronie, który pogardliwie wygłasza swoje mroczno-władcze farmazony XD
10. Główny złol na tronie ginie z ręki ucznia, którego zdrady się nie spodziewał...

To z kolei podpunkty z Return of The Jedi.

Johnson sobie wcisnął zatem nie jeden a dwa filmy do swojego raka epizodu VIII. I teraz klękają fanbojowe narody....



Syf kiła i mogiła. Dy*manie marki wśród gromkich aplauzów ludzi z klapkami na oczach. Ale mają małe wymagania, wystarczyło dać im Hana "znowu jestę młodzieniaszkię bez zobowiązań" Solo, dać im pustynną planetę, złego rycerza z rodowodem Skywalker, kolejnego "słitaśnego" astro-droida, koniecznie Star-destroyery, koniecznie Tie-Fightery i jeszcze "konieczniej" X-Wingi, miecze świetlne znowu wyglądają jak efekty specjalne robione w garażu, toporne walki, no i oprawa wizualna tak szara, tak bura, tak topornie klocowata i rustykalna jak to tylko było możliwe. A, no i Chewie i
S O K Ó Ł M I L L E N I U M (orgazm...)

Od siebie, Johnson tylko dorzucił najnudniejszą, najgorszą ciągnącą się jak flaki z olejem sekwencję "pościgu" w kosmosie, wrzucił najgoszą postać SW EVER przy której Jar-Jar Binks to istny Hamlet, czyli Rose Tico, i jeszcze groteskowy, najdurniejszy manewr który - nie wiem jak to opisać - śmiać się czy płakać, czyli SuperMan Leia Z kryptona, która przeżyła rozwałkę mostka, po czym wrzuca holowanie mocą na statek XDDDDDDDDDDDDDD

ocenił(a) film na 7
sznapsiarz

Te pomniejsze głupotki, które zostały do filmu wtrącone mnie aż tak nie rażą. Rose też mi nie przeszkadza. Gość miał własną wizję Star Wars, która się nie pokryła z moimi oczekiwaniami. Ubolewam nad:
-nijakością Skywalkera, na jego porzucenie Mocy, na wyrzucenie miecza świetlnego za plecy, na jego niemoc i nagłą, niewytłumaczalną mimo wszystko niechęć względem Jedi i wszystkiego
-fabułą, która nie została popchnięta nic a nic, stoimy w miejscu nic się nie dzieje kompletnie, rozwój postaci, a raczej jego brak, natomiast mnie nie dotyka
-śmiercią Snoke'a xD- w kinie jak już spadł na ziemię to złapałem się za głowę
-cameo Yody palącym święte drzewo i księgi Jedi (mimo że te były już w Sokole)
-Holdo, nienawidzę tej postaci, denerwuje mnie jej parszywy pysk
-nad tą beznadziejną "walką" finałową między Renem a Luke'm
-nad tym że Luke okazał się być hologramem xDD i nad tym, że mimo tak mocno forsowano go w VII części to tutaj nie odegrał absolutnie żadnej roli, chyba że miał on pokazać: NO JA SIE ZMYWAM, MACIE REY, ONA DA WAM NADZIEJĘ
-nad wątkiem z drugim hakerem, który RAPTEM znajduję się w celi Finna i Rose i potrafi wszystko, no turbodurnota
-Maz Kanata z pieprzonym dronem, to była dużo żałośniejsza scena niż Leia dryfująca w kosmosie; swoją drogą nie wywołała ta scena u mnie spazmów zażenowania, przyjąłem to jako wielkie działanie Mocy drzemiącej w postaci
-to że ten Porg który naciskał na miecz Luke'a nie przeciął tego co stał obok nim Rey wzięła go do ręki

Byłoby tego pewnie jeszcze sporo więcej, ale już daje sobie siana. Za często myślę o tym filmie i tak.

ocenił(a) film na 7
Karolexification

Naturalnie zapomniałem wspomnieć o tym, że brakuje mi tego cholernego dynamizmu w walkach na miecze świetlne w tych nowych filmach rodem z prequel sagi. Tutaj wszystko jest takie powolne i skrojone. Nie ma tej szermierki niczym z walki Obi-Wana z Anakinem. Brakuje mi tego najbardziej.

ocenił(a) film na 3
Karolexification

Niestety, te głupotki są baaaaardzo ważne. Już tłumaczę dlaczego:


Skoro jest z góry narzucona doktryna małpowania Starej Trylogii, to nie tylko zwroty akcji, ale i postacie, ich rola w fabule, ich charakter itd. musiały być kalką OT. Skoro w OT mieliśmy rozwalony zakon, którego jedynym żywym reliktem były dwa dziadki bez siły, to i tutaj musiało to nastąpić. Johnson nie odkrył ameryki, nie wniósł SW na nowy poziom, jedynie zmiksował dwa epizody. Tylko tyle, względem Abramsa dla porównania, który zerżnął przede wszystkim z Nowej Nadziei.


Skoro zwroty akcji MUSIAŁY być takie same jak w OT, to i kontekst bohaterów również musiał ich umieścić w takim, a nie innym położeniu. Z tego powodu właśnie to Rey robi za młodą i gorącą krew jak Luke niegdyś, a sam Luke Skywalker musiał być personifikacją klęski zakonu Jedi, jaka była przecież taka sama jak w OT. Zły uczeń z krwią Skywalkerów w żyłach wziął i się zbuntował, rozwalił szkółkę i kolegów, a na koniec z wielkim fochem na rycerzy, ślubuje wierność złemu grzybowi na tronie arcy-zła CSM. Skoro sequele małpują OT, to i miejsce bohaterów, ich siła lub bezsilność też musiała być przekopiowana. Skoro W OT Ben Kenobi pełnił rolę mentora, dziadka na wygnaniu, zbyt starego i zmęczonego żeby samodzielnie wojować, to i tutaj musiał ktoś przejąć taką rolę. Skoro Yoda był starym świrem w TESB, to i tutaj musiał być takim zwariowanym dziadkiem.

Nie ma znaczenia fakt, że Ben przynajmniej zachował wiarę w ideały Jedi i chciał zrobić choć tyle ile mógł, nie ma znaczenia fakt, że Yoda świrował i palił głupa tylko na początku aby strollować Luke'a. To wszystko nie ma znaczenia, ponieważ Kennedy w asyście przydu*pasów pokroju Abramsa i Johnsona uznała, że tą dramaturgią trzeba pójść jeszcze dalej i zrobili w efekcie kuriozalną, słabą i naciąganą dramę.


Bo Lucas stworzył takie warunki świata przedstawionego w OT, bo z tak cienkim budżetem jakim dysponował w 77 roku, tylko na takie coś było go stać. Chciał zakon Jedi, ale nie miał na to hajsu. Więc wymyślił myk z wybiciem zakonu Jedi. ANH na początku nazywało się jedynie STAR WARS, bo pierwotnie miał to być one-shot, nie gigantyczna super-saga popkultury. Poza tym, świat przedstawiony w OT nie miał takiego zaplecza w postaci zbudowania uniwersum przez 4 dekady. To dziś mamy pełen przekrój genialnych postaci. Fabuł w postaci gier komiksów i książek. To dziś mamy możliwość spojrzeć z perspektywy na SW, i zobaczyć ogrom świata.

Jeśli pojawiły się jakieś wątki w OT, to tylko dlatego, że miało takie prawo, ponieważ nie były ograniczone światem zastanym, jakiego de facto wówczas przecież jeszcze nie było. Jeśli były jakieś zarzuty co do postaci Bena czy Yody, to uświadamiam, że tylko tak można było pokazać Bena, jak ukazano go w ANH. Skoro film zrobił furorę, a Luke miał się pojawić w sequelu, to musiał dalej się uczyć w fabule filmu. Skoro miał się uczyć w fabule tego filmu, to i trzeba było dać mu jakiegoś innego nauczyciela, skoro Ben zmarł w ANH. Więc wymyślono Yodę na potrzeby tej przeszkody fabularnej. Skoro okazało się, że żyje jeszcze jeden mistrz Jedi, jemu też trzeba było wymyślić jakiś powód, aby przeżył masakrę zakonu, i dlaczego nie ujawnił się fizycznie już w ANH.


Zatem wszystkie zwroty fabularne z OT były wymogiem:

1. Ograniczeń budżetowych,
2. Konstruowaniem świeżego wówczas uniwersum, którego prawa były jeszcze "płynne", bo dopiero się kształtowały,
3. Nie wiadomo jak wyglądał świat fabularnie przed OT. Do chwili premiery epizodu I równie dobrze można było oczekiwać, że Jedi to wędrowcy, że nie mają świątyni, że nie ma i nie było zakonu Sith ( który został przecież wspomniany po raz pierwszy właśnie w Mrocznym Widmie!! )
4. Ograniczeń technologicznych lat 70 i 80-ych...


Dzisiaj Di$ney ma za to takie pomoce, jak:

1. Potężne zaplecze w postaci EU, które jest istną kopalnią genialnych postaci i pomysłów,
2. Uwagę świata fimowego i fanowskiego, ponieważ dziś - w przeciwieństwie do roku 1977 - dziś SW to nie random film, to potężna marka, więc ludzie zawsze będą się interesować tym uniwersum, więc filmy zawsze zarobią....
3. Ogromny skok technologiczny w postaci CGI, co pozwala pokazać na ekranie WSZYSTKO,
4. Stać ich na zatrudnienie genialnych artystów koncepcyjnych, którzy wymyślą ciekawsze lokacje, stroje i rasy niż te biedne wizualnie sequele....
5. Świat jest również bardziej zarysowany, dzięki istnieniu prequeli które niesamowicie rozwinęły uniwersum!


Mając te wszystkie asy w rękawie, polityka Di$ney'a sprowadza się jednak do bezpiecznego mielenia tych samych wątków i bohaterów do porzygu...! Do kopiowania ogranych motywów, do klonowania niemal 1:1 nawet kosztem rozwoju postaci, jaki się odbył na postaci Hana Solo i Luke'a Skywalkera. Skoro Han był takim młodym cwaniakiem w skórzanej kurtce bez zobowiązań, takim lekkoduchem, to i w TFA trzeba było takim go zaprezentować. Szkoda tylko, że w ANH miał na to prawo, a w TFA już nie. Ale ch*uj tam, tłuszcza chciała Hana to dostała Hana. W imię pokazania go niby w klimacie OT, to odbyło się to kosztem rozwoju postaci.

Skoro W OT Jedi byli rozbici i słabi, zdradzeni, to i tutaj w sequelach musiało tak być. Więc skoro naturalnie to Luke miał być mistrzem zakonu, to niestety, ale w imię powtórki z rozrywki, zastosowano ten sam manewr co z Hanem, i rolę rycerzy Jedi znów powielono z OT. Tylko że tym razem z udziałem samego Luke'a. Kosztem Luke'a.


Więc jak widzisz, te wszystkie elementy są nierozerwalnie powiązane ze sobą. Nie ma "głupotek" bez zepsucia Luke'a i na odwrót. Zepsucie Luke'a było podyktowane wymogiem kopiowania owych, wyżej wymienionych wątków.

To samo dotyczy walk na miecze. Skoro w OT były toporne i bez rozmachu w porównaniu z prequelami, to tu też musiały takie być.


ocenił(a) film na 7
sznapsiarz

Ja wiem że masz rację, ale ciężko mi to przyjąć do wiadomości.
CHCIAŁEM zobaczyć zwartego i gotowego Luke'a oraz sensowne wyjaśnienie czemu się skrył
CHCIAŁEM wirtuozyjnych walk na miecze świetlne
CHCIAŁEM sensownego konfliktu między Jasną a Ciemną Stroną
CHCIAŁEM zobaczyć Luke'a w akcji przez większość filmu a nie przez cholerne pięć minut gdzie uciekał przed mieczem Rena i na koniec okazał się być hologramem
Nie obchodzi mnie Rey, ani Finn, ani Poe, ani nikt z tego nowego uniwersum, chyba jedynie Kylo Ren i Snoke dawali mi nadzieję, ale jeden jest dość ślamazarny, a drugi już nie żyje. Nie wierzę, że wspomną o nim choćby słówko w IX. Swoją drogą, wybiorę się do kina, lecz tylko po to, by zobaczyć jak ta saga jeszcze niżej może upaść. Nie zapominajmy, że mimo iż Rian nie uczestniczył czynnie w pisaniu scenariusza to skonstruował do nadchodzącego filmu historię, więc na jej podstawie będzie się on opierał. Do cholery! Czy to Disney ma prawa do SW czy Johnnson?
Kennedy musi się z nim kochać, nie widzę innego wytłumaczenia.
Lubię zarówno oryginalną sagę jak i prequele, poza Mrocznym Widmem, ponieważ uważam że to koszmar jeszcze gorszy niż Ostatni Jedi. I o ile Przebudzenie Mocy autentycznie mi sie podobało, poza drobnymi głupotkami, o ile Łotr 1 wywarł na mnie spore wrażenie, o tyle Ostatni Jedi po prostu jest zły. Już na wiele miesięcy przed premierą tego filmu obawiałem się co do przydzielenia prac nad nim jednej osobie. Nie wiadomo co z tego mogłoby wyjść.
Abrams zawsze będzie lepszym rozwiązaniem niż twórca Porgów, czwórcyców na Ahn-Tu i kryształowych lisów (do ropuch się nie czepiam, bo nawet mnie śmieszyły).
Solo jest spoko, ale... ehh... no tylko spoko.

ocenił(a) film na 3
Karolexification

Ja też tego chciałem. Liczyłem na godny koniec historii Skywalkerów. Niestety, TFA to nie jest dobry film, bo to on stanowi wstęp do katastrofy, i Abrams nosi na sobie taką samą odpowiedzialność co Johnson. Rian tylko pociągnął dalej nieudolny fresk jaki kalecznie zarysował Dzej Dzej...

Co nie zmienia faktu, że Johnson ops*rał nie tylko sagę jako całość, ale nawet wątki zaczęte... w TFA XD Kiedy trylogia zaczyna sobie zaprzeczać, próbując jedną nogą iść w lewo, drugą w prawo a łeb wyciąga do przodu to musi się to po prostu rozp*ierdolić, nie ma innej opcji.

ocenił(a) film na 4
sznapsiarz

Zgadzam się.

ocenił(a) film na 3
sznapsiarz

Oglądałem go we wtorek w HBO i chociaż ten film na początku lubiłem. Uważałem go za film lepszy od TFA czy Łotr 1 tak teraz uważam ten film za parodie. Nie da się tego filmu oglądać od sceny jak Luke wyrzuca swój miecz... Sceny z Rose to parodia gdzie czuć myszkę miki :(

ocenił(a) film na 3
ZgredekGroot

Będąc w kinie TLJ podobało mi się do momentu wylotu Lei w kosmos. Scena z Lukiem wywalającym miecz była dla mnie durna i niesmaczna. Ale od chwili supermanowania po prostu nie wiedziałem, gdzie oczy podziać z zażenowania.

Teraz jak sobie przypomniałem film w TV, to nawet ta pierwsza sekwencja straciła u mnie, bo zwyczajnie dotarło do mnie, że to zwykła szarża i popisówa macho Damerona, która zapoczątkowała lawinę katastrofy dla floty RO. Dla mnie Poe powinien tak naprawdę stanąć przed trybunałem i beknąć za swoje winy.

ocenił(a) film na 3
sznapsiarz

Dokładnie, też miałem tak w kinie, potem miałem wrażenie że oglądam komedie... Niestety po powtórkach filmu myślałem że film zyska a było gorzej.

No pierwzza sekwencja jest średnia... Ogólnie cały film powinien być nakręcony jeszcze raz

ocenił(a) film na 3
ZgredekGroot

To co zrobili z postacią Luka na finisz jego kariery Jedi i życia w ogóle też jest potraktowaniem symbolu popkultury koniec końców jak...śmiecia.

Każdy z trójki Han-Leia-Luke w tej trylogii gdzieś sobie odejdzie z tego świata w osamotnieniu, nie dostali nawet minuty wspólnego czasu ekranowego. Ani jednej. W ciągu trzech docelowo filmów. Przecież to jest żenada.

ocenił(a) film na 3
sznapsiarz

"Angaż Abramsa na reżysera IX nie napawa optymizmem. Była Cholera, więc dali nam Dżumę. Dżuma nie dała rady, więc wraca Cholera."

To w sumie można zapisać w notatniku i do innych filmów też można dopasować

ocenił(a) film na 7
sznapsiarz

argument o szaro burej stylistyce jest z dupy. to juz kwestia gustu. dla mnie Łotr prezentuje się swietnie. ponury mroczna stylistyka + zupełnie nowe planety to najlepszy klimat dla sw. wolę to niż pstrokate gówniane CGI ze strażników galaktyki vol 2 (planeta ego) czy thora 3 (sakaar). w avengers 3 było tak brzydkie (wakanda) ze po stokroć wolę te lasy z TFA.

ocenił(a) film na 3
Cross_23

No avengers 3 to katastrofa

ocenił(a) film na 7
ZgredekGroot

w ogóle Thanos wygląda okropnie. w kadrach razem z Gamorą po prostu wali cgi po oczach. Snoke juz 100xlepiej. jak żywy. Nienawidzę tego filmu jednak praktyczne efekty doceniam.

ocenił(a) film na 3
Cross_23

Jeszcze Thanosa przeżyje chociaż czuć mocny kij... Tak tej "wymrocznonienia" fabuły żeby się popisać że marvel umie robić poważne filmy strasznie mnie wkurza bo tak naprawdę ta fabuła jest kijowa i bez przemyślenia, prawie wszyscy giną... Mało tego cukierkowo mają ożyć w A4... Żenada. To już TFA lepsze choć i nie do końca

ocenił(a) film na 3
Cross_23

Twój argument jest z dupy. Porównaj sobie barwność prequeli a nawet OT z tym epizodem. Nudne przyziemne plenery i szare gowno na każdym kadrze filmowej taśmy. Najbiedniej wyglądające planety w całej serii. Nawet Canto Bight umieścili na jakiejś chojowej planecie-łące. Takie plenery to ja widzę jak jadę pociągiem gdzieś między jedną a drugą wiochą. Potencjał Star Wars wykracza poza szaroburą bide stylistyczną. Jedyny barwny fragment to sala Snoke'a. Weź się trochę doucz na tematy w których próbujesz się odzywać. Teoria koloru, wpływ kolorów na odbiór, przelukaj koncept arty do sequele - nawrót równie gowniany fabularnie TFA wyglądał wizualnie lepiej. TLJ wygląda jakby został nagrany za 20 a nie 2000 milionów. Nie ma w tej chwili lepszej technologii aby pokazać coś nierealnego niż CGI. Ta technika cały czas się rozwija a prequele kręcono 15-20 lat temu. Myśl więc zanim coś chlapniesz tendencyjnego

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones