Rogue One powstało później, niż TFA, i mam naidzieję, że to ostra zje*ba wpłynęła na to, że dali reżyserowi zrobić film bardziej po swojemu, sami na to by nie poszli. Serio, spin-off o postaciach, o których nikt nigdy później nie wspomniał nie mógł się skończyć happy endem dla nich, skoro "wyparowali" w fabule OT. Jak sobie wyobrażasz, zrobili swoje, potem jak gdyby nigdy nic wrócili do cywila, i zaczęli pracę w Starwarsowym starbucksie? No nie ;P Musieli zginąć, bo ich istnienie nie wykraczało poza ramy zdobycia planów. Zrobili swoje, a uniwersum ich dobiło w momencie dokonania swojej roli w Star Wars.
Serio, nacisk na odwagę i rozmach powinien przeważyć na stronę epizodów. To śmieszne, że dużo mniej istotna produkcja wypada dużo lepiej, niż rdzeń Star Wars, czyli saga filmowa epizodów.
X-men to moja ulubiona komiksowa seria, i przykre jest to, że tam nikt nie pilnuje logiki, co film to jakieś błędy. Strzelają sobie w stopę za każdym razem, na własne żądanie. Szczyt bezsensu w kreowaniu teoretycznie wspólnego świata. Hajsy hajsami, ale wypada zapracować na nie uczciwie, a nie zebrać to, co się sprzedało, i sprzedać raz jeszcze. DCCU to jest żart jakiś, chcieli szybko się nachapać, dogonić MCU, a wyszło jak wyszło. X-Men to wzór tego, jak ważny jest sens i co się dzieje, gdy go braknie, DCCU to pokaz tego, że filmy komiksowe nie powinny być narąbane tandetą i pseudo-depresją komiksową, więc trzeba uczyć się na błędach innych.
Motywacji już zapewne nie poznamy i właściwie nie ma ona żadnego znaczenia, bo liczy się efekt końcowy - tak samo będzie z nową trylogią, od początku mam wrażenie, że najpierw było badanie gruntu, "przedstawienie się" fanom, a czas na nowości przyjdzie z czasem. Wyobrażasz sobie kupno marki za 4 mld zielonych i rzucanie się na ślepo na główkę? Toż to biznesowa głupota totalna, a ręczę Ci, że jakby poszli w kompletnie nowym kierunku byłoby dużo więcej hejterów, niż obecnie i nie jest wykluczone, że byłbyś jednym z nich, skoro nie podobają Ci się nawet obecne "nowinki" :P (bo wydaje mi się, że nie "walczysz" o nowatorskość ogólnie - jak wybrzmiewają niektóre Twoje wypowiedzi - ale o to, by było konkretnie jak sobie wymarzyłeś - to całkowicie zrozumiałe i normalne, no ale nie można zadowolić wszystkich). Jest jednak studio, które właśnie tak się miota w poszukiwaniu swojego stylu - w Disneyu najwyraźniej jednak nie pracują tacy amatorzy, jak producenci szarpiący się z DCCU.
Skoro sobie nie wyobrażasz, że bohaterowie mogli przeżyć to co miałeś na myśli w pierwszym zdaniu odnośnie zmiany podejścia Disneya, który inaczej by na to nie poszedł, hę? :PP
Właściwie nie musieliby iść do cywila, by nie pojawiać się u boku Lei, skoro do tej pory epizody opowiadały o generałach rebelii, księżniczkach i przywódcach ruchu oporu, a bohaterowie R1 byli szeregowymi żołnierzami, czy tam szpiegami - tym bardziej nie powinni rzucać się w oczy. Jedynym trudnym do wyjaśnienia brakiem byłaby nieobecność ojca Jyn, bo on był znaczącą figurą. Pozostali zaś mogli być śmiało pominięci jak Bothanie, którzy wykradli plany 2 DŚ - zakładasz, że oni również wszyscy zginęli i nie ma absolutnie innej opcji?
Gwoli ścisłości - mnie jednak trochę bardziej podobało się TFA, gdyż kreacja postaci w R1 była słabsza (i kilka wrzuconych na siłę), a dla mnie to bardzo ważne, nie zaś nowe plenery, czy kosmici.
Niech się uczą właśnie od Disneya, na szczęście to nie oni wykupili Lucasfilm...
Oczywiście, że chodzi o nowatorskość, ale z głową.
Kreowanie świata stoi w miejscu, a właściwie to cofnęła się, nie żyjemy w latach 70-ych, fabularnie ten świat też oglądamy 30 lat później, a cały ten archaizm to jakaś żenada. Ta stylizacja na retro, co to ma w ogóle być? A no podlizówa pod tych sparciałych starych fanów, którzy widzieli jeszcze OT w kinie, więc zagrali im bezczelnie na sentmentach. Już kiedyś wspominałem pewnemu człowiekowi na fw, że dla starego widza to "sentyment", dla producentów zimnie wykalkulowany efekt. To nie wolontariat, hajs hajs i jeszcze raz hajs, i mnie wkurza taki bezczelny wabik. Najbardziej wizjonerskie uniwersum wróciło do epoki kamienia łupanego.
Co mamy z nowości? Festiwal poprawości. Tak, mam na myśli bogini feministek, koleżkę, który nie będzie kłuł w oczy aktywistów od bzdetów typu #oscarssowhite i inne, no i villain, który przecież nie może mieć jaj w spodniach, skoro całe obecne pokolenie odbiorców nie wykształciło ich, siedząc i pykając w minecrafta, pomykając w rureczkach, jarając efajka. No i oczywiście żaden koleś w niczym nie mógł w tym filmie być lepszy od laski z nikąd, która wczytała sobie moc i wiedzę jak trinity z matrixa. Zamknęła oczy i jeb potęga xP
To mi się nie podoba. Cały ten TFA to zrzyna z OT, kreatura pozszywana z jej fragmentów, a z nowości dostajemy wazelinę pod grupę trzęsącą hollywood, która lansuje taki szajs.
Ekipa z R1 była słabo nakreślona, z góry przewidziana na jednorazowy występ, ale właśnie każdy by kminił, jak to jest, że ludzie, którzy dokonali rzeczy równie ważnej co Skywalker, albo i większej w kwestii znisczenia DeathStar, nie pojawili się w OT? Tak technicznie ważni bohaterowie, choćby nudni jak Baze czy Chirrut, nie mogli ot tak zrobić swoje, i pyk zniknąć. Były tylko dwie drogi do wyboru:
1. Giną, i nie ma zgrzytu z OT
2. Nie giną, ale pojawiają się w OT. Nie pojawili się, nie ma o nich niemal słowa, więc tylko opcja 1. jest logiczna.
Disney nie ryzykował tak mocno spin-offem, jakby zaryzykował epizodem. Skok na głęboką wodę? Wiemy, co się wydarzyło w VI, kanon wykasowano, więc mieli ogromne pole manewru. Pewne wątki zakończone, bohaterowie wciąż żywi, cała galaktyka pusta i gotowa na nowo do wypełnienia. Wystarczyło zgrabnie rozwinąć bohaterów z OT, zachować egzotykę i rozmach jakie wprowadziło PT, i było by git. A tak, to spieprzyli postaci, egzotyka to teraz pomiot piekielny i należy go omijać, postęp to słowo z nowej księgi zakazanej, a wspomnienie o PT to herezja i dożywotnia banicja.
Problem jest taki, że pierwszy film z trylogii definiuje całą trylogię. To właśnie pierwszy epizod wprowadza postaci, rzeczywistość zastaną i fabułę, które później będą rozwijane. Skoro TFA jest bezpiecznym badziewiem, manifestacją celebracji aboslutnej dla OT co by nie wkur*wić ponownie co bardziej betonowych fanów, to reszta trylogii też taka będzie. Bez względu na to, kto się za to by brał, to jego materiałem do pracy zostają te same postacie, te same wątki i ta sama kreacja świata, jaką mu zostawił poprzednik abrams. Z gó*wna bata nie ukręcisz, niestety.
A jaką masz propozycję fabularną, która powinna spodobać się większości widzów, a nie tylko garstce wybrańców, biorąc pod uwagę, że wśród nich jedynie mały procent jest zaznajomiony z EU? Trzeba było pożegnać starych bohaterów tak czy inaczej. Rozumiem, że po prostu chciałbyś rozpierduchę, wielu Jedi kontra zastępy Sithów? Tylko skąd ich znaleźć? Bez zdrady Bena byłoby kilkunastu użytkowników JSM na jednego CSM, który musiałby się znowu czaić i spiskować jak w prequelach? Drugi raz taki podstęp tak "łatwo" by nie przeszedł - zwłaszcza bez dziesięciu wieków przygotowań. Rzucać ogólniki jest łatwo: szczypta rozmachu, dwie łyżeczki humoru oraz jedna nowatorstwa itd. Jednak zwróć uwagę, że co osoba (a już na pewno co fan Gwiezdnych Wojen ;p), to inna opinia odnośnie oczekiwanych nowości - przynajmniej jak ja kiedyś czytałem różne propozycje to niekoniecznie byłbym zachwycony ich realizacją :p
Natomiast podstawowym składnikiem, bez którego nie ma udanego filmu, jest kreacja intrygujących postaci, inaczej powstaną takie potworki jak na przykład Jupiter Intronizacja (masz tam swoją nowatorskość, efekty, rozmach, a nie da się tego oglądać).
Ale Ci strasznie ta stylizacja przeszkadza, jakbyś koniecznie chciał się odciąć od poprzedników - tylko czemu tylko od OT, a nie PT? ...cały czas trwa (zimna) wojna, więc bardziej prawdopodobne jest, by otoczenie wizualnie było bliżej okresowi początku wojny, a nie z czasów pokoju, nie? A nowe statki będziesz miał w kolejnym epizodzie. Aha, moim zdaniem dużo większym podlizywaniem się fanom był właśnie R1, który bez kontekstu ANH dużo traci. Mnie się podobał, bo to moje ulubione uniwersum, ale już wśród moich znajomych, którzy nie są fanami SW - a praktycznie wszyscy oni polubili TFA (uważają je po prostu zwyczajnie za dobry film sam w sobie) - R1 nie był aż tak ciepło przyjęty, bo nie ruszały ich wszelakie smaczki, za to marudzili na rozwiązania typu: musisz wykonać zadanie w punkcie A, by przejść do B, w postaci przesunięcia dźwigni, ustawienia anteny, odnalezienia pliku itp. oraz na bohaterów, do których nie zdążyli się przywiązać.
Ogólnie to mógłbym Cię tu nawet poprzeć, gdyby to były jedyne powody zatrudnienia danego aktora/aktorki (dlatego krytykuję całkowicie zbędne postaci Azjatów w R1 - nie dlatego, że nie są biali, lecz dlatego, że niczego nie wnosili poza ewentualnymi korzyściami promocyjnymi w Chinach), tyle że moim zdaniem wszyscy w TFA spisali się bardzo dobrze, więc w tym momencie nie interesuje mnie kto z nich jest czarny, ani kto kobietą! Jedynym kryterium powinien być talent, niedopuszczalne zaś obsadzenie w roli na siłę. Ale działa to i w drugą stronę, czyli nie uznaję czepiania się kogoś, kto się sprawdził, tylko dlatego, że jest innego koloru skóry albo innej płci! Tak Cię to boli, że kobieta tam wymiata? Czy jakby zamiast Rey był np. Roman to już by Ci główny bohater nie przeszkadzał? Albo kierujemy się zdrowym rozsądkiem, albo kogoś faworyzujemy - skoro domagasz się tego rozsądku to skąd ta dyskryminacja z Twojej strony? Można narzekać na fakt, że szczuplutka Jolie potrafi powalić dwa razy cięższych facetów w "Salt", ale - do cholery - nie w świecie gdzie istnieje i działa Moc, na którą wrażliwa może być zarówno młoda kobieta, jak i mały skaczący Muppet!! Luke również na początku oceniał po wzroście ;p Więc sorry, ale ja nie widzę żadnych argumentów przeciw kobiecie w głównej roli.
Chyba mi nie wmówisz, że po seansie IV wielce rozmyślałeś gdzie są ci wspomniani szpiedzy, którzy wykradli plany DS...mnie jakoś nie spędzało to snu z oczu - mogli mieć po prostu kolejne wywiadowcze zadanie. W jakiej niby roli mieliby się pojawić? Jako atakujący GŚ w X-wingach? Poza dowództwem i obsługą hangarów chyba nikogo innego tam nie było. Tylko, że szpiedzy to nie byli piloci!
Zgrzytem jest jeśli coś się nie zgadza (np Leia pamiętająca matkę), a nie gdy są jakieś niedopowiedzenia!
Pierwsza część definiuje całą trylogię? Więc jak wytłumaczysz mi zachwyty niektórych nad "Zemstą Sithów" (sam z resztą bardzo ją lubię, mimo że czasem chyba mogę sprawiać inne wrażenie punktując jej błędy, których zdają się nie widzieć krytycy TFA) skoro prawie nikt nie przyznaje się do "Mrocznego widma"? Nie jesteś jedną z tych osób zauważających skok jakościowy po słabszych dwóch częściach (mimo że do OT wciąż brakuje to i tak jest dobrze)?
Może rzeczywiście dalsze epizody nie są dla Ciebie, bo zamknąłeś się w stylistyce prequeli?
Odnośnie propozycji na ciąg dalszy to możemy pogadać na privie. Po prostu nie zmieściłbym tego wszystkiego tutaj, więc odniosę się do reszty posta.
Tak, przeszkadza mi stylizacja, bo przecież jakość designerska nie musi kłócić się z brudem, kurzem i rozwałką, jaka jest normalna w czasach wojny i po wojnie. Chodzi o to, że przecież każda trylogia używa takich metod, na jakie ją stać w czasach, kiedy jest kręcona. Gdyby w latach 70 mieli takie możliwości jak dzisiaj, to stara trylogia była by zupełnie bardziej futurystyczna. Mieli pudłowatą technologię, bo przeciętny George z USA też taką miał ;P
R1 ma tą wadę, że dalej kurczowo trzyma jedynego okresu w SW, który jest legit, czyli czasów OT. Sequele wyglądają jak OT, interequele-spin-offy to już OT, więc.... Co by nie było, klimat tego filmu jest daleki od naiwnego kina nowej przygody, nie było turbo cudownych zbiegów okoliczności, a bohaterom nie wystarczyło do sukcesu po prostu przyjść na świat, i świecić zarąbistością, jak to niektórzy w TFA...
Nie myślałem specjalnie nad tym, co się stało z ekipą od kradzieży planów, chociaż zastanowiłem się nad tym. Kiedy nic konkretnego nie padło na ich temat, z góry założyłem, że nie żyją. Po raz pierwszy widziałem OT na kasecie w wieku kilku lat, więc w ogóle nie zwracałem uwagi na szczegóły, a Vadera to bałem się jak niczego wcześniej XD Ale potem, kiedy wróciłem do SW, i odświeżyłem sobie wszystkie części oglądając już uważnie, stwierdziłem to, co powyżej. To już było za starego kanonu, to już było i za nowego, a potem okazało się, że nakręcą o tym film. Każdy, kto śledził forum wie, że wszyscy fani już znali ten "spojler" zanim w ogóle widzieli film. Każdy to założył z góry, i się nie mylił.
W czasach, kiedy każdy film w holiłudzie musi dostać okejkę i namaszczenie ze strony wszystkich mniejszości z ekologami włącznie, chyba trzeba być mega naiwnym, by nie dodać 2 do 2. Spoko, że to kobieta jest główną postacią, bo to jest nowość z puli, która jest zacna, rzecz w tym, że zamiast być normalnie prowadzoną postacią ( od zera do bohatera ) rozpier*dala system w groteskowy wręcz sposób. To się tutaj nie zgadza. Użycie postaci do wręcz jakiejś femi-eksplozji.
Oczywiście, że pierwsza część definiuje trylogię. Bierzesz za przykład film, który od drugiej części dzieli dekada, a tutaj ostatnia scena TFA jest bezpośrednim wejściem do LJ, więc sorry, ale jaki wstęp, takie rozwinięcie i zakończenie ;)
Możliwe, że nie są dla mnie, bo nie lubię kręcenia się w kółko, nie lubię postaci, których istnienie burzy sens całości ( Rey, Kylo ), nie lubię cofania się zamiast rozwoju ( pudło, pudło i jeszcze raz stylistyczne pudło ). Lucas leciał na hajs, ale przynajmniej za każdym razem zarabiał go za coś nowego, Kennedy odgrzała kotleta i za to mają być gromkie brawa!?
Podobieństwo stylistyki do poprzednich (chronologicznie) filmów jest jak najbardziej logiczne, a Ty reagujesz na nie strasznie alergicznie - aż tak nie znosisz OT? - jakbyś ogłaszał, że chcesz bardziej pogodnej kontynuacji Blade Runnera, żeby było to "coś nowego" zamiast powtórki klimatu "jedynki" (w najnowszym Terminatorze dokonała się podobna "dobra zmiana" - ja tam wolałem utrzymanie klimatu T1, które powiodło się w T2)...albo efektów specjalnych jedynie dla nich samych. Czy efekciarstwo to Twoim zdaniem cecha definiująca SW?
Czepiasz się czasów OT jakbyś przespał ostatnie półtorej dekady - toż to odmiana w porównaniu do pławienia się w okresie prequeli w ciągu ostatnich lat ;p
"(...)z góry założyłem, że nie żyją. "
Popraw mnie jeśli się mylę, ale czy w skasowanym kanonie plany GŚ nie zostały zdobyte przez Katarna, którego nie było w ANH, mimo że pozostawał w dobrym zdrowiu, a jednak nie było tłumu oburzonych - a Ciebie wśród nich z widłami i pochodnią na czele ;> - brakiem jego pojawienia się w IV epizodzie? :PP
"Każdy to założył z góry, i się nie mylił."
Ale też były właśnie takie głosy, że to Disney, że przecież nie ma szans na takie odważne posunięcie - coś mi to przypomina :P
Zgadzam się co do głupoty nadmiernej poprawności politycznej przeczącej zdrowemu rozsądkowi, ale takie samo zdanie mam wobec przeginania w drugą stronę, a zarzuty, które wysuwasz wobec Rey, nie mają nic w spólnego z jej płcią, więc dodawanie jako kolejnego "grzechu TFA" wszelką promocję feminizmu jest kompletnie bez sensu. Nie podoba Ci się główna bohaterka, bo w innych filmach bywają kobiety na siłę? Co z tego, skoro akurat w SW bycie kobietą-Jedi nie zgrzyta?
" jaki wstęp, takie rozwinięcie i zakończenie"
Przypominam tylko, że każdy epizod ma innego reżysera.
"nie lubię kręcenia się w kółko, nie lubię postaci, których istnienie burzy sens całości "
Kręcenie się w kółko przeczy burzeniu sensu całości, zarzucasz filmowi przeciwstawne błędy ;p
Przypominam, że chronologicznie minęło 30 lat między OT a TFA, to tyle co u nas między ROTJ a TFA, i jakoś nie widzę, żeby ludzie poginali po ulicy z kaseciakami, telefonami komórkowymi w walizkach, a internet nie jest przekazywaną sobie legendą, której nikt na oczy nie widział. Przez 30 lat też się u nas działo, zmieniały się granice, upadały reżimy, była wciąż zimna wojna, a Ameryka na dobre zadomowiła się na bliskim wschodzie jako "rozjemna i siewca demokracji". I co? I jakoś świat poszedł do przodu. Chcesz mi powiedzieć, że galaktyka, która jest słońcem przy kropli wody jaką jest nasza Ziemia, nie była w stanie pójść do przodu technologicznie? Nic a nic..? Jeśli TFA byłoby bezpośrednią kontynuacją ROTJ, a nie dzieliły ich trzy dekady, to jeszcze spoko, ale nie w sytuacji, kiedy odstęp między nimi mówi sam za siebie.
Po cholerę podcinać sobie skrzydła? Mogą tworzyć cuda na ekranie, walą pudłem prosto w oczy. No bez jaj. Co do terminatora, 1 jest genialna klimatem, 2 klimatem i efektami, i choć widać przepaść w jakość efektów między 1 a 2, Dzień Sądu nic nie stracił. Stronę techniczną podciągnięto, i co, świat się zawalił? Film nagle stracił urok? Nie. Jest uznawany za najlepszą część. To, co kręcono po 2 już mi się nie podobało, bo 3 to odgrzany kotlet, 4 mogła być ciekawa, tylko obsada kulała, a 5 to nieporozumienie z Connorem na czele. Kto widział ten wie.
Nie przespałem, wyobraź sobie, że były w tym czasie książki, gry i komiksy czyli EU, które zarówno opowiadało o starej republice tysiące lat wstecz, były czasy prequeli, OT, i nawet to co w przód ( Seria Dziedzictwo zdaje się ). Szok, że kiedy powstawała główna linia SW czyli filmowa, wiele dodatków z EU mówiło właśnie o niej... Kiedy na ekranach kin było OT, marvel wydawał przygody Luke'a, bo nic innego nie było. Teraz Marvel wydaje historie Poe Damerona czyli zgodnie z trylogią, jakiej inne historie z OT typu Vader, więc w czym rzecz? Nie było filmowego EU, więc na czym miała się skupić trylogia prequeli, jak nie na czasach sprzed OT...?? Spin-offy mogą opowiadać o czym chcą, nie, trzeba walić dalej temat OT. Po co coś innego. Gwiazda śmierci jedna po drugiej. JAk nie w TFA, to w spin-offach. Żeby przypadkiem nie było czegoś nowego.
Katarn to zdaje się postać z gier, ja znałem go tylko z wspominek koleżków z podwórka, ale jakoś mnie nie interesowała ta postać. W Jedi Academy ani KOTORy nigdy nie łupiałem bo zwyczajnie gry mnie nie jarają, więc o Katarnie dokładnie poczytałem dopiero kiedy wyleciało EU. Przez lata do chwili powstania gry funkcjonowało założenie, że ta ekipa leży gdzieś sztywna, zrobili swoje i koniec. Ktoś wymyślił grę, ludzie to kupili, jakoś to przeszło. Szturmowiec zdaje się, który potem przyczynia się do rozwałki DS to już było nawiązanie do TFA, albo inaczej, nawiązanie tworu abramsa do gry. Zbiegły szturmowiec który staje się Jedi... Zobaczymy, na ile disney podpier*doli z gry do filmu w kwestii koleżki Finna.
Trzy tytuły SW będące autorskimi seriami Disney'a TFA - laska-bóg mocy, R1 laska najmądrzejsza na świecie, Battlefront 2 który dostaje wreszcie fabułę, laska z jajnikami z żelaza. Nie, wcale nie jest poprawnie. Tylko każdy autorski tytuł jakoś się dziwnie zbiega w pewnym punkcie....
Jaki wstęp, takie rozwinięcie i zakończenie. Otóż to. Co z tego, że inny reżyser? Zmiany będą pewnie kosmetyczne. Kennedy i abrams wciąż "czuwają" nad sequelami, a nawet gdyby Scorsese reżyserował film, to i tak musi działać z postaciami i fabułą, jakie dostaje po TFA abramsa.
Przeciwstawne błędy? Własnie wszystko się klei. W PT upadek SKywalkera, w OT Skywalker odkupuje winy dzięki synowi z pustyni, a teraz w sequelach mamy upadek Skywalkera/Solo, a świat ratuje zapewne córka z pustyni.
Masz tu w podpunktach, co jest kreceniem się w kółko z jednoczesnym burzeniem sensu całości.
1. Gwiazda Śmierci po raz 3. Ile ich jeszcze trzeba, by dotarło do nich, że ta broń to jednorazowy szajs, póki parę jednostek rebelii nie przyleci i nie rozwali "niezniszczalnej broni" ? Kto rządzi FO, skoro wydaje pozwolenie na takie coś? Kręcenie się w kółko i burzenie logiki.
2. Bohater z pustyni. Mieliśmy Anakina-wybrańca z pustyni, jego syna z pustyni, to teraz Rey musi być z pustyni. A, i jeszcze postać wymyślona ledwo co na potrzeby sequela nagle sama zaczyna się bawić w wybrańca. Kręcenie się w kółko i burzenie logiki.
3. Jakże "zły" upadły Jedi-Skywalker/Solo. Był Anakin, to teraz Ben. W dodatku Ben to ostania postać, jaka powinna się pchać w CSM, nie masz wrażenia, że choćby i sam Luke udał się do boga i go znokautował, to i tak nie dałby rady powstrzymac bachora, bo zwyczajnie jak widać prawa fizyki tak działają w SW, że choćby nie wiem co, to i tak jakiś Skywalker zjedzie na CSM? To po co były te zabawy z obalaniem imperatora, powrót na JSM, przyznanie się do błędów, katharsis itd. ? Kręcenie się w kółko i burzenie logiki.
4. Ostatni Jedi to dziad nie wierzący w skuteczność Jedi, obowiązkowo na wygnaniu. Luke poskładał Vadera, oparł się Imperatorowi, rozwalił DS, ale nie upilnował siostrzeńca? Czy wszyscy Jedi otrzymują procedurę "w razie porażki spieprzaj w krzaki i udawaj, że nic nie widzisz"? Był Ben, był Yoda, teraz Luke, co dalej? Wnuk Kylo przejdzie na CSM, bo chce naśladować dziadka, który chciał naśladować dziadka, a stara Rey będzie na wygnaniu, i kolejny "wybraniec" z taśmociągu, istne złote dziecie trylogii przybędzie i uratuje wszystkim du*py? Kręcenie się w kółko i burzenie logiki.
5. Oprawa. Jak mówiłem, mineło 30 lat, ale chyba tylko u nas, bo u nich, choć to galaktyka teoretycznie miliony razy bardziej od nas rozwinięta, dostała najwidoczniej bana na futuryzm. Bo nie i tyle. XXI wiek, najbardziej do tej pory wizjonerska marka filmowa na świecie cofa się, zamiast iść do przodu. Wróciło pudło z lat 70-ych, które wtedy było koniecznością i autentyczną nowością, dziś jest hipsterską fanaberią. Kręcenie się w kółko i burzenie logiki.
Właśnie kręcenie się w kółko jest burzeniem logiki, ponieważ nagle okazuje się, że istnieje jakiś żelazny przepis na SW z góry wyznaczonymi do odhaczenia punktami, zmieniają się detale typu płeć bohatera, a pozostałe zmiany piep*rzą sens poprzedniej trylogii.
Także tego ;P
Może disney ciągnie jakieś nowe serie komiksowe, gry itd, ale te trzy są najgłośniejsze, i zamiast tworzyć to na zasadzie 50-50, to póki co najważniejsze serie lecą wg pewnych wymogów, by było poprawnie bezpiecznie. Han Solo to kolejny spin-off, nie wiem w ogóle komu potrzebny, ale czy Han to nowa postać, czy nie? Ploty o spin-offie o Kenobim... Nowa postać, czy nie? No właśnie.
Chcesz postępu? No to dostałeś ulepszoną Gwiazdę Śmierci, która niszczy planety w innych układach - sam się o to prosiłeś! :P a czego Ty oczekujesz? Zmian w każdej dziedzinie życia? Może na przykład ich holonet śmiga z 10000 razy szybciej niż w czasach OT? ;> Weź sobie obejrzyj przewidywania sprzed lat jak będzie wyglądała Ziemia w XXI wieku i ile z zapowiedzi się sprawdziło :P wciąż przemieszczamy się samochodami w ten sam sposób, po ziemi, zamiast lewitując - zwiększyły się jedynie ich osiągi - równie dobrze statki kosmiczne w TFA też mogą być szybsze niż 3 dekady wcześniej, a działka laserowe potężniejsze, czego nie widać na zewnątrz...chociaż tamto uniwersum jest już na takim poziomie technologicznym, że dalsze skoki nie mogą być aż tak bardzo widoczne... Może w wielu dziedzinach osiągnięto swoiste apogeum? Btw pamiętam, że kiedyś dużo osób marudziło na wszelakie KOTORy, że przez KILKA TYSIĘCY lat tak niewiele tam się zmieniło, a Ty tu wyjeżdżasz z trzema dekadami, heh. Zastanawia mnie czy np. w czasach starożytnego Rzymu aż tak bardzo byś zauważył różnicę po tak krótkim okresie :D
Oczywiście, że rozrzut EU był duży, ale jego budowa trwała od początku lat 90., a Ty byś chciał by od razu jednocześnie wydali 5 książek pogłębiających historię filmów, 3 z czasów Wojen Klonów i ze 2 sprzed tysiąca lat, każda wprowadzająca serię nowych bohaterów, tak? Jak wychodziły I-III to na topie było rozwijanie czasów okołoprequelowych i uważam to za normalne.
Hmmm, chcesz powiedzieć, że nie uważasz serii Dziedzictwo za zniszczenie sensu filmów I-VI? ;>
A jednak w starym porządku szpiedzy przeżyli, a nie pojawili się w ANH ;P
Co to zmienia, że bohaterki są kobietami? Złe jest wciskanie poprawności politycznej na siłę - mamy tu zgodę. Tylko że tutaj nie widzę zgrzytu, bo Rey ma po swojej stronie Moc, a Jyn nie okazała się Johnem McClane'm w spódnicy ani nawet Katniss, jak już niektórzy zdążyli obwieścić po zwiastunach.
To z tego, że nowy reżyser może wnieść coś wyjątkowego - co miało miejsce chociażby przy "Imperium..." - wtedy Lucas też "czuwał" nad całością.
Burzenie logiki, burzenie logiki... Mylisz logikę świata przedstawionego (dobrze, by była zachowana) z logiką zachowania poszczególnych bohaterów, którzy nie bywają nieomylni - jakby nikt nie popełniał błędów to nie było by o czym kręcić filmów, a już na pewno nie doszło by do powstania Darth Vadera - weź to pod uwagę ;p
Za to w starym EU sam Luke przeszedł na CSM, zaś jego potomek kroczył na granicy, jednocześnie pogardzając swoimi przodkami, a Ty mi mówisz, że TFA coś burzy...
Rozumiem, że Tobie podoba się pomysł z DS 3..? Jesteś pierwszym człowiekiem na świecie, któremu podoba się poroniony pomysł produkowania DS3, która jest na jednego hita XD No ale jak chcesz, dla mnie to badziew, i owszem, oczekuję nowości od najbardziej wizjonerskiego do tej pory uniwersum. Do tej pory były dwie trylogie, każda chciała robić na maksa co mogła na ile jej pozwalały czasy, kiedy ją kręcono. Po raz pierwszy w SW mamy trylogię, która zmaiast przekraczać granice, cofa się! Tak, trzeba być mega de*bilem, by po raz trzeci włazić do rzeki, która ewidentnie kończy się porażką! Głupota ze strony fabuły, odgrzewanie po raz trzeci kotleta, już DS 2 było na siłę, Starkiller wyznacza nowe reguły powtarzania motywów do porzygu. Co ty chcesz w ogóle ugrać? Ty już na wstępie przegrałeś. Mówimy o SW, ja bronię tezy o postępie, Ty wolisz konserwatywne trzymanie się bezpiecznej nudy. Sorry, ale jest jak jest ;>
Nie no, rzeczywiście, że za dużo żądam. Bo jak śmiem oczekiwać, że Disney po pięciu latach posiadania marki odważy się odejść do boskiej OT ! Jak śmie w ogóle rozszerzyć uniwersum! A fe! OT OT OT i jeszcze raz OT ! OD razu wypier*dolmy do kosza jeszcze PT, kręćmy w kółko trylogię gdzie w pierwszym epizodzie będzie heros z pustyni, wielka złą kula na jednego strzała, zły koleś w masce i jeszcze bardziej zły grzyb na tronie. UWaga, spojer niewiarygodny, w srodkowej części trylogii znów maszyny kroczące!! O nie, teraz będzie ban za ten post, bo normalnie zdradziłem coś, czego nikt się nie spodziewa! JAkim cudem po zrzynie z ANH może nastąpić zrzyna z TESB...? Tak, wychodzi na to, że disney się uczepił jednego wzorca SW zaczerpniętego z OT, teraz zostaje tylko oglądać covery w wykonaniu innych reżyserów ;P
Wywalają kanon po to, bo zastąpić go na nowo historią o wykradzeniu planów, gdzie miało by się wszystko zgadzać kropka w kropkę? Nie grałem w tytuły z Katarnem, kiedy poczytałem o postaci, jej genezie itd to mi się odechciało, Eu też waliło dziwne motywy, a gdyby disney powtórzył historię ze starego kanonu, to tylko wbiłby gwóźdź do swojej trumny. Żadna łaska, że chociaż jeden zwrot akcji wyszedł w tej korporacji. Bezpieczeństwo i nuda i mielenie bez przerwy tego samego to teraz ścieżka jaką będzie podążać SW.
Stary kanon rozwijał się w każdej epoce, nie celebrował z namaszczeniem tlyko jedego okresu. Dziedzictwo miało durne założenie, rzecz w tym, że nie trzymali się ogranych bohaterów. Luke przeszedł na CSM by ją infiltrować od środka, i to jeszcze da się jakoś czytać, choć motyw z klonami palpatine'a razi każdego, kto zna historię. Dark Empire to nierówna seria, miejscami ciekawa, miejscami reakcja czytelnika to facepalm. Chcesz mi porównywać tytuł komiksu, z EU które jak widać można kasować jak się chce, do pelnoprawnej "kontynuacji" sagi? Porównujesz komiks do produkcji za 200 000 000 dolarów???? Mało tego, skoro już dawno fani uznali to za głupotę, to co zrobił dinsey, poprawił głupotę, czy sam walnął babola? Disney nie potrafi uczyć się na błędach innych? Musi w to jeszcze inwestować dwieście milionów? A wy tu kupujecie..!? Ludzie błagam XD KOTORY to gry, które są zdaje się jednym z najlepszych tytułów EU w ogóle. Więc nie wiem o co ci biea tutaj. Stary kanon był tak wielki, że miał wielkie chwile i perły w ofercie, jak i wtopy i tylko głupiec by tego nie zauważył. Błędów się nie wypieram, bo nei ja za nie odpowiadam, i też je piętnuję, ale patrząc na to, ile odwagi i pomysłowości mieli tamci twórcy, a ci, których za jaj trzyma Kennedy i zabrania rozwinąć skrzydła, by przypadkiem nie wyjsć poza ramy jej ciasnej wizji, jej wyrachowane, zimno wykalkulowane oczekiwania, tłuszcza chce OT, to dostaje OT, przefarbowane na TFA. Żal patrzeć ja takie uniwersum zdycha zżerając własny ogon ku uciesze "fanów".
Co do kobiet to chodzi o to, że okazuje się, że według disneya teraz zadna nowa męska postać nie może zaistnieć jako centralna. Każdy nowy, wielki tytuł autorski, to w kwestii bohaterów zawsze laska z kolorową grupą wsparcia, o to chodzi. Nie, wcale strach przed manifami typu whiteoscars wcale nie miała wpływu na to. Nie, w zachodnich krajach gdzie poprawnośc urasta do rangi paranoi wcale nie miałą na to wpływu. Nic a nic.
To, że ludzie są nieomylni to nic nowego. Ale za ten pomysł za Vaderem odpowiada ten, kto wymyślił, że Anakin o Vader to nie dwie, a jedna postać. Jeśli chcesz mi to pokazać za przykład głupoty ludzkeij, przypominam, ze to motyw z nietykalnej OT. To, że jeden Skywalker upadł, to teraz mamy obserwować ten motyw z co drugim pokoleniu? Nieograniczone możliwości fabularne, a ograniczają się do czegoś na zasadzie covera ? Śmiech na sali. Oczywiście, że to burzenie logiki świata. Co, nikt z bohateów nie widzi, że to zwykłą powtórka z rozrywki? Ani Hanowi, ani Lei nie zaświtało z głowie, widząc Gwiazdę Śmierci 3, kozaka mocy z pustyni, astro-droida z turbo ważnymi danymi którego wszyscy ścigają, i złego kolesia z masce po ciemnej stronie mocy służącemu złemu grzybowi na tronie, że już gdzieś to widzieli..? To jest nielogiczne, kiedy następuje zapętlenie, które sprawia wrażenie, że istnieje jakieś prawo fizyki uniemożliwiające by los potoczył się inaczej, niż poza koksa mocy z Tatoine nr.1 albo nr.2, Imperium buduje już trzecią Gwiazdę śmierci i wszyscy znów są mega zaskoczeni tym faktem, a Imperium jest mega zaskoczone, kiedy gwiazda śmierci pada po jednym ataku paru myslwców, no błagam.....
A ić Pan nie wmawiaj mi czegoś, czego nie pisałem ;p Od początku (nie zmieniałem po drodze zdania pod wpływem opinii innych: hejterów, fanów, dziennikarzy, czy profesjonalnych recenzentów - najpierw wystawiłem ocenę, a potem zapoznałem się z reakcją społeczności - to tak odnośnie bycia niektórych pod wpływem mitycznego hajpu ;p) przy dyskusjach o plusach i minusach za największe wady uważałem Starkillera i Huxa (chociaż bardzo lubię samego aktora, to na razie moim zdaniem jego najmniej udana kreacja), ale chociaż tutaj były całkowicie inaczej rozłożone akcenty, więc na szczęście rozpirzanie DS vol.III nie było głównym napędem fabularnym, jak w IV i VI, a jedynie tłem dla innych wydarzeń.
A co Ty chcesz ugrać? Przesz nikt od Disneya nie czyta tego wątku :P a tak w ogóle to moim zdaniem patrzysz bardzo wybiórczo jedynie na jeden aspekt - nowatorstwo, nowości, nowe rasy, planety - a ja odnoszę się do ogólnego wrażenia jakie zrobiło na mnie TFA. Załóżmy, że Rey jest z jakiejś nowej planety (jakiego to jeszcze terenu nie mieliśmy w SW?), mamy pełno nieznanych kosmitów oraz nowoczesne droidy, a każdy statek jest nowym projektem - o ile oczek podnosi to ocenę filmu Twoim zdaniem?
Akurat za początek powinieneś przyjąć premierę TFA, więc to raptem 1,5 roku. Dlaczego ciągle piszesz o OT z pogardą? Trochę dziwne, zważywszy, że to jednak fundament i esencja uniwersum.
Grałem kiedyś w te gry, ale zawsze traktowałem je z przymrużeniem oka, bo rządzą się swoimi prawami - wtedy nawet nie wiedziałem, że należą do oficjalnego kanonu - potrzebujesz na przykład tabuny ciemnych Jedi jako przeciwników, więc wymyśla się różne głupoty z "produkowaniem" takowych itp. Ale nie to jest sensem moich wypowiedzi, tylko stwierdzenie, że uważasz za oczywistość coś, co nie miało miejsca w starym kanonie, a jakoś nie było uważane za sprzeczność. Tak samo: myślisz, że wszyscy Bothanie, którzy przejęli plany DS II zginęli, bo nie ma ich w VI? Śmiałe założenie.
"mielenie bez przerwy tego samego to teraz ścieżka jaką będzie podążać SW. "
jeśli jesteś tak tego pewien na bank, to co za masochistyczna siła trzyma Cię wciąż przy tym uniwersum? Stare filmy/animacje/książki zostały - po co się męczyć z kobietami w rolach głównych? ;p
Stary kanon rozwijał się w każdej epoce, ale etapami - najpierw postROTJ, dopiero po latach - gdy wyszły prequele - ruszyły książki z czasów Starej Republiki, a po KOTORach nawet dziejące się tysiące lat wcześniej, to nie odbyło się w przeciągu roku, ani nawet dekady.
Jakbyś nie zauważył to nie ja czepiam się KOTORów, tylko wszechobecni malkontenci, którzy twierdzili, że 4 tysiące lat powinno dużo bardziej zmienić galaktykę (zwłaszcza patrząc na historię ludzkości), dlatego wrzuciłem Cię bezczelnie do jednego wora razem z nimi, bo Tobie 30 lat tak wadzi :p
Czasem odnoszę wrażenie, że tak bardzo brzydzisz się wszystkim, co przypomina OT, że wolałbyś kolejny epizod tak odbiegający od klasycznej trylogii jak film w uniwersum Obcego bez Obcego (może historia jak bohaterowie części 3. trafili do więzienia?) lub Terminatora bez T-800, a Predatora bez Kosmicznego Łowcy.
Hmmm, a co ma do rzeczy to, że postać jest nowa? Przecież nie musieli kręcić filmu o Hanie Solo, ani nie muszą o Kenobim. Ty wciąż uparcie czepiasz się ewentualnych (prawdopodobnych) powodów, podczas gdy ja oceniam efekty - póki będzie mi się podobało, co reprezentują sobą żeńskie bohaterki (w R1 z ludzkich bohaterów - wykluczam ofc również Vadera - Jyn była najlepszą postacią obok Cassiana i Krenica), to najmniejszego wpływu na moją ocenę nie będą miały powody obsadzenia ich w rolach wiodących. To tak jakby dzieło oceniać przez pryzmat autora - nie podoba mi się ten obraz, bo malarz - jego twórca - lubi disko polo/odbił mi kiedyś dziewczynę/potrącił psa samochodem/za dużo przeklina. Tylko co ma piernik do wiatraka? Mnie interesuje efekt końcowy, a nie proces twórczy!
Jedyne, co chciałem tym pokazać, to fakt, że nawet kultowy Vader popełniał błędy, jakbyś chciał narzucać, iż to coś wyjątkowego, gdy bohater fikcyjny robi błędy. Jeżu, już oceniasz całość, chociaż wdziałeś dopiero wstęp - jeśli okaże się, że Kylo jest podwójnym agentem to całe te dywagacje o upadku w co drugim pokoleniu będą nieaktualne.
Popełnianie błędów nie jest nielogiczne z punktu widzenia fabuły! Czy ludzie w świecie rzeczywistym nie widzieli okropności pierwszej wojny światowej, skoro zafundowali sobie powtórkę z rozrywki i wywołali jeszcze gorszą dwie dekady później?? Jakbyś nie wiedział, że tak było naprawdę, to byś wyśmiał taką możliwość, bo to przecież nielogiczne i zburzyłoby logikę świata, nieprawdaż?
SW to film, ale akurat wspominając o nowatorskiej stronie nie zapominam o reszcie. To jeden z punktów, jeśli chcesz, to poszerzymy teraz opinię o inne aspekty.
To nie jest tak, że nie cierpię OT. Oglądam je za każdym razem, kiedy jest okazja, to przecież pierwsze SW jakie powstały, mam do nich ogromny sentyment, szacunek, z wielką radochą i wzruszeniem jak to każdy fan oglądam sceny, kiedy Luke patrzy w kierunku słońc Tatooine, kiedy widzę mega klimatyczną hutę Tibana na Bespinie, czy kiedy Yoda zjednoczy się z mocą. To jest piękne, to jest kultowe, to jest epickie. Tu nie ma nawet czego wyśmiewać czy podważać. Mylisz pewne kwestie. Mylisz moje podejście do TFA z podejściem do OT. Wszyscy przecież jesteśmy świadomi faktu, że żaden film nie powstaje w próżni. Bohaterowie to w rzeczywistości aktorzy, kostiumami zajmują się kostiumolodzy, a efektami spece od efektów. Każdy wkłada swoje serce w swój kawałek całości. Każdy twórca filmowy chcąc osiągnąć maksimum efektu korzysta z najlepszych technologi i możliwości, jakie dają mu czasy, w jakich pracuje. Przecież wiesz doskonale, że OT wygląda dzisiaj archaicznie dlatego, że powstało w latach 70-ych. To jest logiczne. Wtedy to był szczyt możliwości. OT ma prawo wyglądać dzisiaj topornie z obiektywnego punktu widzenia. ( Serio, nawet mając świadomość faktu, że to był ówczesny szczyt techniki, nie da się nie mieć wrażenia, że zarówno fryzury "na beatlesa", klocowate maszyny, czy buczące żarówki w ścianach to inna epoka. ). Czy twórcy pracujący nad OT poszli na plan filmowy z założeniem, by zrobić film, który już w dniu premiery będzie wyglądał jak retro? Nie. Chcieli osiągnąć szczyt. Osiągnęli to. Parę dekad później powstało PT. Czy twórcy poszli na plan z założeniem, by nakręcić produkcję, która już w dniu premiery będzie wyglądać jak retro? Też nie. W tym czasie powstało CGI, z którego skorzystali. Z dzisiejszego punktu widzenia niedoskonałe. Wóczas jednak to był szczyt w efektach specjalnych. Gdyby Lucas mógł korzystać z efektów cyfrowych, i miał taki budżet jak przy PT, tworząc OT też by z tego korzystał. Nie korzystał, bo zwyczajnie technologia mu nie pozwalała. Proste. Co z kolei mamy przy sequelach? Po raz pierwszy z historii SW film nie stara się przekraczać granic, tylko cofać się. CGI do dzisiaj bardzo się rozwinęło. I co? I strach przed użyciem cyfrowych efektów. Strach przed nowatorskością i egzotyką. Stosuje efekty i estetykę dawno minionej epoki. Dzisiejsze smartfony wyglądają na bardziej zaawansowaną technologię niż konsole na pokładzie niszczyciela FO. Po raz pierwszy mając pełną paletę możliwości, twórcy boją się, albo nie chcą korzystać z pełni oferty dzisiejszej technologii. Większy wpływ na film miał strach przed pociskiem, że jak znów śmieli korzystać z CGI, niż odwaga by stworzyć obraz, jaki nie śnił się nikomu do tej pory. Oceniając każdą trylogię, zawsze biorę pod uwagę czasy i finanse, najważniejsze okoliczności, w jakich powstał film. Każda kolejna trylogia miała większe możliwości finansowe i techniczne, ale każdą z nich łączyła odwaga. Tutaj jej zabrakło.
Co ma do rzeczy fakt, że postać jest nowa? Tak naprawdę wszystko. Han Solo ani Obi-Wan nie jest dziełem Disney'a. Kasując EU, powstała próżnia. Wszelkie postaci, które nie znalazły się w filmie albo w Clone Wars, już się nie liczy. Przynajmniej do momentu, kiedy Disney pozwoli jej powrócić do kanonu po lekkim liftingu, jak w przypadku Thrawna. Nie przeszkadza mi fakt, że w SW są silne kobiety. Nawet więcej, podoba mi się to. Problem leży w tym, że męskie postaci, które naprawdę się liczą i są kozakami w uniwersum SW, i dalej pojawiają się w obecnym kanonie, to tak naprawdę bohaterowie jeszcze ze starego kanonu. Kogo mamy z nowego kanonu? Nikogo. Teraz dream-team to zawsze kobieta w centrum, która ma większe jaja od kolegów, którzy to z kolei lecą tylko jako support dla niej. Tak, zeby miała od czasu do czasu zamienić z kimś słowo. Tak było w przypadku najważniejszego tytułu nowego kanonu, czyli kontynuacji SW w kinach jakim jest TFA, tak jest w pierwszej filmowej produkcji EU czyli Rogue 1, tak się szykuje w najlepszej ofercie konsolowej czyli Battlefront. Dzielna kobita plus kilku koleżków z meksyku, afryki albo chin. Biali faceci to teraz obowiązkowo villaini, bo jak mogą być protagonistami? Oceniając kobiety w SW, oceniam też mężczyzn, ale patrzę przede wszystkim na wkład Disney'a w całość, a nie to, co Disney dostał w spadku po Lucasie. Pod względem bohaterów, wkład Disney'a nie jest zbyt powalający.
Zgadza się, mieliśmy I WŚ, II WŚ, i jakoś pomiędzy pierwszą a drugą ludzie nic się nie nauczyli. Dopiero po drugiej coś do nich dotarło. DOpiero wtedy świat zmieniła rewolucja obyczajowa, powołano NATO i UE, zimna wojna się skończyła itd. Ludzie są durni, ale przypominam, że SW też miało swoje konflikty.
Chronologicznie najpierw były Clone Wars. Przyjmijmy to za odpowiednik I WŚ. Potem wojna domowa, z faszystowskim Imperium, przyjmijmy, że to takie star warsowe II WŚ.
Chyba coś w końcu powinno dotrzeć do tych mądrych głów, które potrafią podróżować po galaktyce z prędkością światła, że coś jest jakby nie halo? Skoro ówcześni kolonizatorzy i handlarze niewolnikami - Francja, i dawni naziści - Niemcy, dzisiaj przodują w Unii, jako najbardziej demokratyczne i pacyfistyczne narody, to znaczy, że chyba nie trzeba brnąć w błędy po wsze czasy? To, że Merkel narobiła syfu z imigrantami to inna kwestia. To brak wyważenia w polityce liberalnej, ale dzisiaj prędzej znajdziesz polaka, który powie coś niepoprawnego politycznie, niż niemca.
Sam fakt nowego konfliktu w SW nie powinien dziwić, skoro zdecydowano się kręcić nowe SW. Problem jest w wiarygodności jego podłoża. Nowa Republika jest tak ślepa i tak naiwna, ze naprawdę wierzyła, że FO będzie przestrzegać traktatu, i wojny nie będzie? To tak, jakby ugadać się z rakiem, i liczyć, że cię nie zabije. No błagam, głupota maksymalna. Rey powiela z kolei elementy archetypiczne po Luke'u. Skoro ona ma być nową-nową nadzieją ( kolejną jak widać z taśmociągu ), to przynajmniej by dali jej origin, który by nie przypominać tak mocno historii Luke'a. Kylo jak na razie to paniczyk, który popełnił wszystkie błędy wiedząc, że robi źle. Ale robi to, bo tak. Bo chce fejmu. Słaba i wręcz uwłaczająca wiodącemu villainowi nowej trylogii. Snoke jest mistrzem, ale to zakulisowa postać. Z resztą, zrzyna po Palpatinie. Rey amatorka poskładała Kylo, który ma co najmniej 2 dekady szkolenia za sobą. Zanim powiesz, że Kylo był ranny, pamiętaj, że Kylo już wcześniej zmierzył się z Rey na moc przy przesłuchaniu. Kto kogo pocisnął, kto kogo wyrolował? To Kylo uciekł popłakany z sali przesłuchań, nie Rey. Ze wszystkich nowych postaci tylko Poe jest naprawdę bez zarzutu, za to pokrzywdzony przez abramsa, który zrobił z niego epizodyczną postać. Co do Death Star 3, ona już tylko przelała czarę goryczy.
Jeśli uważasz, że to, co powiedziałem nie zgadza się, trudno, ale po raz pierwszy w sadze SW pojawił się film, który zapracował sobie na opinię zrzyny. Obejrzyj sobie maraton OT + TFA, to może wtedy odniesiesz wrażenie, że TFA to tylko bis po koncercie XDD
Jednak odniosłem wrażenie, że pogardzasz IV-VI. Może zmyliły mnie Twoje szyderstwa (jakbyś był uczulony na OT), bo zazwyczaj nie szydzi się z czegoś, co darzy się szacunkiem :p Mimo że sam często używam jako kontrargumentów niektórych braków PT (powodem jest większość hejterów TFA, którym zdarza się stawiać je za wzór, do którego trzeba dążyć, a chociaż lubię zarówno PT, jak i OT, to dużo dużo bardziej wolę oryginalną trylogię i to jak w niej są rozłożone akcenty i preferowałbym właśnie taki kierunek - i nie, nie mam tu na myśli, że chcę kopię) to nie przypominam sobie bym z nich szydził.
Może CGI bardzo się rozwinęło, ale nie da się ukryć, że najszybciej starzeją się właśnie efekty komputerowe, nawet jeśli w czasie premiery wydawały się genialne i nie do pobicia. A za design których postaci najbardziej dostało się twórcom TFA? Właśnie Maz (nie jestem fanem) i Snoke'a (na razie wydaje mi się ciekawy wizualnie) oraz tych potworków Hana, czyli CGI! Najlepsze użycie efektów komputerowych powinno nie rzucać się w oczy, być retuszem elementów, których nie da się zrobić praktycznymi sposobami, uzupełniać je, a nie zalewać. Ty się czepiasz TFA, że czegoś nie zrobili, ale nie widzisz tego, co udało im się osiągnąć, bo - pomijając sprawy subiektywne w odbiorze - wykonanie jest na najwyższym poziomie. Nie podoba Ci się to, co wykonali, czyli same założenia, lecz zauważ jak im się udało to, co założyli. Nie powiesz mi chyba, że spartolili sprawę z wykonaniem makiet, wymyśleniem BB8, czy ujęciami w kosmosie lub wizualnym przedstawieniem pojedynku na miecze świetlne (zadbano nie tylko o ciekawą kolorystykę, ale i o takie szczegóły jak topiące się płatki śniegu w momencie zetknięcia z klingą lightsabera, a także miecz Kylo - skoro ma inną klingę - wydaje inny dźwięk).
Podoba Ci się obecność silnych postaci kobiecych w nowym kanonie? Nie zarejestrowałem do tej pory ani jednego Twojego zachwytu nad nimi, więc odniosłem przeciwne wrażenie. Na razie tych bohaterów jest tak niewielu, że takie podsumowania są trochę na wyrost. W sumie czarny charakter bardzo często jest ciekawszy i - zwłaszcza w SW ;p - wielu kibicuje nie "tym dobrym", ale przeciwnikowi, więc oni będą się cieszyć, że mają białego mężczyznę do identyfikowania się z nim ;p Myślałem, że gry Cię niezbyt interesują - dla mnie są one na drugim planie, ale tylko wspomnę, że już w starym kanonie również miały kobietę w roli głównej :p
...i żyli długo i szczęśliwie. Dobra, dobra, na serio myślisz, że nasz świat osiągnął taki poziom społecznej świadomości, iż nie ma co obawiać się o jego przyszłość? Przecież brak wojny światowej nie oznacza braku konfliktów zbrojnych toczących się w różnych rejonach globu. Ba, niektórzy nawet twierdzą, że już trwa w najlepsze wojna pomiędzy cywilizacjami, która doprowadzi w końcu do otwartego konfliktu świata muzułmańskiego z "niewiernymi". Spójrzmy prawdzie w oczy: gdyby nie szachowanie się mocarstw przy użyciu broni atomowej żadna nauka wyniesiona z dwóch wojen światowych na nic by się nie zdała (zwłaszcza, że nieraz pokój i tak wisiał na włosku).
Dla mnie galaktyczna wojna domowa jest odpowiednikiem I w.ś. (bo Wojny Klonów doprowadziły do przejęcia władzy przez Palpiego, nie zaś do jego upadku), a nie przypominam sobie, by po 1918 roku zgładzono wszystkich Niemców i ich sojuszników. Z nimi również się układano, twierdząc, że Wielka wojna miała zakończyć wszelkie wojny.
"Kylo jak na razie to paniczyk, który popełnił wszystkie błędy wiedząc, że robi źle. Ale robi to, bo tak. Bo chce fejmu."
Zacytuj mi jakiś fragment potwierdzający chociaż jedno słowo z dwóch ostatnich zdań...
Każdy mistrz CSM mógłby być przez Ciebie okrzyknięty nowym Palpatinem! :-/ Nawet inny wygląd (co to za rasa w ogóle?) Ci w tym nie przeszkadza. Niewiele o nim wiemy, ale na razie mam wrażenie, że ma całkowicie inną osobowość niż dobry stary Palpi, który "był zły i uwielbiał to". Snoke wydaje się bardziej zrównoważony i mniej psychopatyczny. Jakbyś zrobił listę podobieństw oraz różnic to za pierwsze byś znalazł większość oczywistych i niezbędnych dla każdego villaina, który jest mastermindem operacji. Wymień mi proszę te cechy wspólne, które mają tylko Imperator i Snoke, a których nie posiadają ich odpowiednicy z innych uniwersów (oczywiście Moc się nie liczy, bo to wiadome :p).
Pogardzam nastawieniem, wg którego uczcić OT można jedynie kopiując go. Nie podoba mi się fakt, że ktoś w Disneyu uznał, że istnieje wyłącznie jeden jedyny przepis na SW. Ilu jest fanów nawet na tym forum, którzy zamiast nowości i rozwoju uniwersum wolą bezpieczne powtórki? Takie mają być gwiezdne wojny? Każda część musi być kropka w kropkę jak OT? To jest tak głupie, że aż szkoda patrzeć na tych, co karkołomnie próbują usprawiedliwiać ten babol VII, nie rozumiejąc, że właśnie siła SW tkwi w wizjonerstwie, nie w kręceniu się w kółko. Ten pierwszy jak i każdy kolejny film przecierał szlaki w nowoczesnym sci-fi/fantasy, a teraz stawia buta tam, gdzie postawił odcisk już lata temu. Po raz pierwszy nie ma rozwoju, jest "sentymentalne" pierdalamento, które mnie obraża jako fana. Potwór pozszywany z fragmentów OT, przyjęty z gromkim aplazuem właśnie dlatego, że NIE wnosi tyle, ile powinien, tylko jest nudny i bezpieczny!
TFA to jest tak wielka powtórka z rozrywki, że nawet jeśli twórcy będą chcieli potem podziałać bardziej autorsko, to po 1. nie pozwoli im się, bo padł strach na Disneya, że każde odstępstwo od żelaznego powielania OT to niepotrzebne wg nich ryzyko, po 2. druga i trzecia część trylogii wciąż będzie się kręcić wokół bohaterów nakreślonych przez abramsa, i sytuacji zastanej w galaktyce. Tu tkwi problem. OT było autorskie. PT było autorskie. ST jest odtwórcze. Błąd kolosalny. Jak na SW to jest poniżej jakiegokolwiek poziomu. Kasując EU sami sobie stworzyli niemal nieograniczone możliwości. Carta Blanca. I co? I róbmy cover OT. Ręce opadają.
Co do akcentów, ja wolę PT pod tym względem, że ma bardziej zawiłą intrygę, zakon Jedi przestał być tylko legendą, której namacalnym dowodem istnienia są dwaj starcy na zau*piu galaktyki, wreszcie widać i czuć tę egzotykę i zaawansowanie technologiczne tej odległej galaktyki. To, co było jedynie wspomnieniem w OT, w PT stało się bohaterem i obrazem. To jak słuchać o historii vs. widzieć ją na własne oczy. Artyści koncepcyjni osiągnęli mistrzostwo w PT, wynieśli pod tym względem SW na nowy poziom artystyczny.
Oczywiście możemy dyskutować, czy wolimy okres w którym toczy się wojna klonów, czy wojna domowa. To kwestia tego, czy ktoś woli Jedi jako zakon, czy outsiderów w beznadziejnej sytuacji. Czy wolimy Republikę czy Rebelię. Różnorodnych separatystów, czy zimne militarne Imperium. To już indywidualna kwestia, nie ma sensu dzielić tego na lepsze i gorsze, mi się bardziej podoba epoka starej Republiki, po prostu wygrywa egzotyką, niejasnymi sojuszami, i mnogością bohaterów. Co kto lubi.
Co do porównania SW do wojen światowych, jednak obstawiam, że wojny klonów to I WŚ, a wojna domowa to II WŚ. W I WŚ podłożem konfliktu była chęć zdominowania świata pod względem ekonomicznym, kto przejmie kolonie i rynki zbytu, podobnie właśnie jak w wojnach klonów. ( oczywiście głównym powodem wojny była zemsta palpatine'a jednak skusił separatystów wizją dominacji gospodarczej, wolnej od republiki ). Elity zapragnęły być jeszcze bogatsze, chęć zysku wygrywa z rozsądkiem, wprowadzono nowe narzędzia wojny ( w SW uruchomiono produkcję żołnierzy-klonów, w I WŚ z kolei skok technologiczny czy broń masowa jak gaz musztardowy ).
Wojna domowa to czas, kiedy ludzie walczą z militarną potęgą, jaką stanowi totalnitarne państwo galaktyczne. To bezpośrednie odniesienie do III rzeszy. W dodatku dochodzi aspekt rasistowski ( wiadomo, że naziści byli rasistami, Palpatine również, dlatego w Imperium niemal nie było oficerów-nieludzi. Ich mundury również były stylizowane w oparciu na rzeszy, a Imperator to tyran owładnięty własną ideologią jak pewien fuhrer z Austrii ). Imperium jest starwarsową interpretacją III Rzeszy, więc i wojna domowa również odnosi się do II WŚ. Choć wojny klonów powstały technicznie później niż OT, oparte zostały na wojnie poprzedzającej II WŚ. Dlatego mamy w star wars interpretację zarówno I WŚ, jak i II WŚ. Dwa największe konflikty filmowe to dwa największe konflikty w naszym prawdziwym świecie.
Skoro doszło do tak wielkich przemian u nas, to i świat SW powinien w jakiś sposób przejść przemianę. Przecież podstawą mądrości jest umiejętność nauki na błędach. Naprawdę, skoro u nas ktoś nauczył się na błędach ( nie wsystkich, ale jednak ) to i w SW zarówno sytuacja polityczna jak konflikt powinien przybrać nieco inny charakter. Osobiście proponował bym odniesienie do terroryzmu, jako inspiracji, ponieważ jeszcze nie było tego w SW, a po drugie, sequelowa również dzięki temu nabrała by indywidualnego charakteru, jaki posiadają PT i OT. PT --> I WŚ, OT--> II WŚ, ST--> czasy obecne i walka z ISIS. Zamiast tego, dostajemy ponowną interpretację bliżej II WŚ niż czasom współczesnym.
Tak, podoba mi się obecnośc silnych kobiet w SW, jednak patrzę na to, co mi oferuje Disney. A co mi oferuje? Co jest w jego autorskiej ofercie? Czym są "trzy grosze", które sam dorzuca od siebie? Festiwalem poprawności. Czekam na nowego białego protagonistę w roli głównej. Nie dlatego, że nie lubię Rey czy Jyn, tylko dlatego, by przekonać się, czy Disney nie boi się oskarżeń ze strony feministek. Rey to spoko postać, ale zrobiono jej krzywdę robiąc z niej groteskę. Mam wrażenie, że ta łamiąca prawa logiki i fizyki Neo, Trinity i Moc w jednym tak naprawdę miała w jendym filmie odbić sobie fakt, że w poprzednich dwóch trylogiach to facio był postacią główną. Spoko, ze jest odmiana. Spoko, ze to kobieta. Nie spoko, że to wyszło jak jakaś rywalizacja czyja moc jest mojsza. Ta chodząca bogini mocy przegina z tymi swoimi uber skillami, potrafi wszystko, nawet to, czego nie potrafi ;P To jest niepoważne i niewiarygodne, i z fajnej postaci Rey stała się w jakiś sposób ofiarą niedopieszczonych feministek, które żądały silnej postaci kobiecej w SW. Silna - tak. Przeginająca tak mocno, ze nawet Disney woli ryzykowac zgrzytem logicznym, niż nie podlizać się feministkom - już nie. Rozróżniajmy silną postać kobiecą od groteskowej bomby mocy-wazeliny pod feministki. Co z tego, że postać podważa postać wybrańca - Anakina? Co z tego, że podważa sens całego wieloletniego szkolenia Jedi, skoro przyswaja skille jak Trinity z Matrixa? To nieważne. Ważniejsze, że feministki i LGBT przyznały nagrodę i dały okejkę ze bóstwo mocy Rey i czarnego finna. Jakby podlizówa pod feministki i czanry kolor skóry bohatera był w ogóle kryterium wartym oceny.
Kylo to paniczyk. Popełnia błędy brnąc w coś, czego dziadek się uwolnił, chcąc jednocześnie naśladować dziadka. Logika nie jest mocną stroną Kylo Rena. Przykład? Rozmowa z Lor-San Tekką, gdzie ewidentnie zlewa fakt, skąd się wziął. Rozmowa z maską Vadera, gdzie mówi jej wprost, że będzie kończył "dzieło" dziadka. Jednocześnie jęczy, że ciągnie go na JSM. Pcha się w coś, w czym nawet nie czuje się pewnie... jak pozer, który chce sobie i innym coś udowodnić, byle by wreszcie poczuć choć trochę adrenaliny w swoim zblazowanym mózgu. Po co nosi maskę, skoro nawet nie był tostem jak Anakin? Żeby wyglądać "mhrocznie". No proszę Cię, to przecież zachowanie jak gimbazy, która przekłuwa sobie nos i nosi czarne ciuchy i glany "by wyrazić siebie". Niech się wyraża jak chce, tylko że Kylo już w gimbie nie jest, i istnieją lepsze na to sposoby, niż robienie wszystkiego tylko włansie nie tego, co trzeba, w z zamian robienie wszystkiego, czego robić nie powinien. Gimba do potęgi pierdyliardowej.
Nie kazdy mistrz CSM to dla mnie kolejny Palpi. Zauważ, jak nam objawia się Snoke. Jako stary kwaśny ryj z hologramu, a Kylo pokornie zdaje sprawozdanie. Scena żywcem wzięta z TESB, kiedy vader relacjonuje co i jak Imperatorowi. Snoke to stary zły grzyb jak Palpi, wziął sobie kogoś z rodu Skywalker jak Palpi, rządzi militarną organizacją o charakterze faszystowskim jak Palpi, chcąc za jej pomocą zgładzić Rebelię-Ruch Oporu jak Palpi, i oczywiście siedzi daleko poza zasięgiem działań militarnych, otaczając się kukłami jak prezes. Tzn, Palpi ;P
:)
Jeszcze odniosę się do efektów cyfowych i praktycznych, bo zapomniałem wspomnieć o tym w wcześniejszym poście.
Zgadza się, efekty praktyczne dłużej trzymają "kondycję", jednak odpowiedzmy sobie na pytanie, jaka jest rola efektów w ogóle. I przede wszystkim, jaka jest ich rola w SW.
Efekty stosuje się po to, by pokazać coś, co nie występuje naturalnie w naturze, coś, co potrzebuje ręki reżysera/speca od efektów, by zaistniało.
Twierdzisz, że CGI leci kurzem, ale tak naprawdę, to cecha, która dotyczy każdy film, który jest z innej epoki technologicznej. Chyba nie sądzisz, że tylko CGI jest podatne na upływ czasu? Efekty praktyczne dotyczy ten sam mechanizm. Dzisiaj oglądając OT nie da się nie zauważyć tego. Kukła Yody z zezem ;P poklatkowo nagrywane maszyny kroczące AT-AT czy AT-ST, czy oczywiście Rancor. Czy te efekty są złe? Nie. Są z innej epoki. Jednak ich również czas nie ominął.
Skoro każde efekty porastają kurzem, zastanówmy się, jaki czynnik je różni. Czynnik wspólny już mamy.
Co można osiągnąć efektami praktycznymi/plenerami praktycznymi ? Efekt, ale do pewnego poziomu. Na ile pozwalają urządzenia, statywy, umiejętności lalkarzy i krawców. Co można osiągnąć przez CGI ? Wszystko. Każdy plener, jaki sobie wyobrazimy. Każdą maszynę, jaką zaprojektujemy. Paleta możliwości CGI przebija ofertę efektów praktycznych. Warto wziąć pod uwagę, że przy ocenie efektów praktycznych w OT bierze udział przede wszystkim sentyment, który jest raczej umiłowaniem wrażeń doznanych w przeszłości, niż szansą dla przyszłości.
Przykładem dobrego wykorzystania efektów praktycznych jest LOTR. Film do dzisiaj robi wrażenie, wizualnie wciska w fotel, jednak musimy wspomnieć o kluczowej kwestii. LOTR choć jest medieval fantasy, wciąż dzieje się na Ziemi. To inny, baśniowy kontynet, inne kultury, jednak wciąż to jest nasz świat, tylko w innej interpretacji. Wykorzystanie naturalnych plenerów do maksimum nie przeszkadza, wręcz pomaga, ale właśnie dlatego, że w tym świecie i tak i tak występują zielone trawy i lasy, zwykłe potoki i góry, zwierzęta itd. Jaki jest sens kręcenia pleneru w CGI, zamiast na zywo, skoro ten świat jest usadowiony na Ziemi? Nie ma takiego sensu.
Czym różni się SW od LOTR ? Wszystkim. To galaktyka, nie Ziemia. Pełna egzotycznych ekosystemów, jeszcze bardziej różnorodnych ras, i wizjonerskiej technologii, które warto, a wręcz koniecznie trzeba pokazać. Da się je pokazać, i to pokazać z autentycznie wizjonerskim rozmachem, ale nie da się osiągnąć pełni możliwości, jakie ma potencjalnie SW używając w przewadze efektów praktycznych i zwykłych plenerów. Robiąc tak, sprawiamy, że świat zamiast wzbogacać się, ogranicza się jedynie do zwykłych plenerów rodem z ziemi. Anch-To, Takodana, Starkiller.... Tylko Jakku i Hosnian Prime wyglądają naprawdę "starwarsowo". Reszta to klimat bardziej z fanowskiego konkursu na fan-fik, jakie można znaleźć na youtubie. Cosplayerzy poszli do lasu i nakręcili walkę w lesie. Tak się prezentuje TFA, szczególnie końcowa walka, którą tak starasz się bronić. Gramatura płaktów śniegu na klindze nie interesuje mnie tak bardzo, jak świat przedstawiony wokół. Wytłumacz mi, jaki jest sens osadzać akcję w odległej galaktyce, skoro wygląda ona kropka w kropkę jak nasz zwykły ziemski świat...?
Co daje użycie zdecydowanej przewagi efektów praktycznych? Przedłuży żywotność filmu o kilka lat względem cyfrowych? OK, ale tylko do momentu, kiedy i one nie sparcieją. Za ileś dekad, kiedy wykopiesz sobie OT, PT i obecnie kręconą trylogię, zauważysz, że tak naprawdę w każdej z trylogii efekty już wyglądają przestarzale. Wówczas o jakości efektów nie będzie świadczyć ich "świeżość", której już nie będzie, a możliwości, jakie one osiągnęły. Będziesz miał przed oczami przestarzałe prequele, z rozmachem, egzotyką i wzjonerstwem, i będziesz miał przestarzałe sequele z brakiem rozmachu, brakiem egzotyki a w jej miejscu nudną przyziemność, i technologię pozbawioną wizjonerstwa, tylko styl retro, który już w dniu premiery wyglądał na retro...
Jeśli weźmiesz pod uwagę wszystkie aspekty efektów specjalnych, w jakich filmach one występują, jakiego kalibru one są, co mają pokazać, czy pokazują inny świat ziemski, czy totalnie wyśnioną odległą galaktykę, zauważysz, że wszystki efekty się starzeją. Koniec końców o ich jakości przesądzi nie to, czy były o kilka lat żywotniejsze skoro i tak wszystkie finalnie będą w pewnym momencie przestarzałe, lecz to, co się dało nimi osiągnąć. Kiedy wspólny mianownik nieaktualności obejmie je wszystkie, pozostanie tylko ich wkład w rozwój świata Star Wars, lub właśnie jego brak.
Tylko dlaczego utożsamiasz kopiowanie z utrzymaniem podobnego klimatu? To nie ma nic wspólnego z powtarzaniem fabuły, tylko na przykład z podobnym podejściem do roli postaci w filmie. Jakoś było multum nowych produkcji, próbujących wiernie naśladować obrazy z lat 80., a jednak TFA jest jednym z nielicznych, gdzie osiągnięto właśnie klimat (cholera, nadużywam tego słowa, ale najlepiej oddaje to, co chcę napisać ;p) zbliżony do poprzedników. Poza tym są jeszcze "zwykli" kinomani, którym w większości się podobało, a oni nie mają powodów, by oceniać na podstawie konfliktów PT v. OT.
Akurat bohaterowie są wg mnie świetni (może nawet Hux i Phasma się wyrobią? ale oni i tak są na dalszym planie) plus dojdzie jeszcze (przynajmniej) na jeden film Luke Skywalker - lubię Hamilla i chciałbym by jego pożegnanie z sagą odbyło się w nie gorszym stylu niż Forda. Punkt początkowy jest nam znany, ale nie zgadzam się, że jest teraz tylko jedna droga, którą może podążyć fabuła, zwłaszcza, że śmierć Fischer również trochę namieszała w planach.
Intryga w PT jest świetna (dużo lepsza niż można się było spodziewać przed seansem), ale już jej przedstawienie czasem niestety kulało, co nie zmienia faktu, że Palpi błyszczy w I-III i bardzo zyskał w moich oczach jako postać.
"To jak słuchać o historii vs. widzieć ją na własne oczy."
No właśnie stąd ten częsty zawód przejściem Anakina na CSM, bo było nie do końca dopracowane.
Ja lubię czasy zarówno rebelii jak i Starej Republiki: jeśli masz obejrzeć bitwę to jasne, że lepiej mieć tłum Jedi, ale by śledzić losy bohatera w filmie, któremu chce się kibicować, lepiej sprawdza się skupienie na jednej głównej postaci, a nie mnogość bohaterów - jak na przykład w "Mrocznym Widmie".
Może nie wyraziłem się do końca jasno, bo oczywiście wiadomo, że Imperium jest wzorowane (nawet w mundurach oficerów jak wspomniałeś) na nazistach, a dojście Palpatine'a do władzy na demokratycznym zwycięstwie Hitlera (nie zapominając oczywiście o innych władcach będących inspiracją dla Lucasa, jak Cezar czy Napoleon) w latach 30., więc właściwie wygląda to jak 1939-1945, ale...bez wydarzeń 1914-1918, a jedynie z marszem Adolfa do statusu Führera. Biorąc pod uwagę jedynie umiejscowienie ich w historii galaktyki SW - skoro rozmawiamy o uczeniu się na błędach w efekcie tragicznych wydarzeń z przeszłości - to Wojny klonów byłyby właśnie dojściem Palpiego do władzy (bo spójrzmy prawdzie w oczy, tam tak na prawdę nikt nie walczył o swoje interesy, bo każdy był marionetką w rękach Lorda Sithów), wojna domowa to I w. ś., a obecny konflikt to II w. ś.
Tylko że nasze przemiany nie były permanentne i co parę lat konflikt wisiał na włosku, a jedynym co powstrzymuje mocarstwa to - jak pisałem wcześniej - strach przed odwetem atomowym. Ja jednak bym nie chciał jednak słabych przeciwników ukrywających się po jaskiniach, bojących się otwartej walki z Republiką. Powinni stanowić większe zagrożenie.
Zapytam inaczej: jak byś to oceniał gdyby Rey została główną bohaterką dekadę temu, bez tego "feministycznego" kontekstu? Bo chyba chcesz wylać dziecko z kąpielą, jest za dużo poprawności politycznej ogółem, więc negujesz każdy jej ewentualny przejaw, nawet gdy nie zgrzyta. Ano właśnie, Disney jest właścicielem MCU. Pytanie za sto punktów: ile filmów z tego uniwersum (a powstało ich sporo) ma kobietę jako główną bohaterkę?
Eh, znowu te rozważania odnośnie Bena S. To, czy są logiczne, dowiemy się dopiero później, a nie lubię wyciągania przedwczesnych wniosków, nie mając odpowiedniej ilości informacji (rany, skąd żeś wytrzasnął pragnienie adrenaliny? nie było żadnej sceny, która by potwierdzała, że chociażby ma z tego frajdę, wręcz przeciwnie - wygląda to często jak smutny obowiązek). Powiedzmy, że na razie Kylo to taki "villain Schrödingera" :PP
Heh, przecież takich scen jest bez liku we wszelakich uniwersach: prawa ręka czarnego charakteru na audiencji u swojego pana...To chyba naturalne, że mistrz jest dużo starszy od ucznia, za to masz nowość: antagonista dopiero w postaci larwalnej ;p ...a czym miał rządzić jak nie pozostałościami po Imperium? Wolałbyś jakieś Bractwo Ciemności wzięte z księżyca (jak naziści w takiej komedii ;p), w którym byłyby setki Sithów nie wiadomo skąd? Hmmm, Jagiełło również dowodził wojskami ze wzgórza, a nie w bitewnym tłoku - okazało się to dobrym posunięciem, więc Snoke widać pielęgnuje dobre wzorce ;p a o jakich kukłach mówisz?
No i masz rację co do efektów. Częściowo. Mam na myśli fakt ich starzenia się i to, że praktyczne trochę spowalniają ten proces (weźmy chociażby niektóre filmy hollywoodzkie z lat 50., które przenosiły nas w starożytność z setkami statystów - bez komputerów z wiadomych względów - nadal nieźle znoszą upływ czasu). Teraz dochodzimy do sedna sprawy: skoro wszystkie efekty i tak się starzeją, to co ostaje się po latach? Elementarne składowe filmu, jak klimat, aktorstwo, nienachalny humor, ciekawe postaci i chemia między nimi (najbardziej mi tego brak w prequelach)! Sam rozmach może zostać wkrótce przebity np. przez rodzone w bólach kolejne dziecko Camerona, ale czy to będzie znaczyło, że bardziej mi się spodoba? Wątpię. Mimo że w IMAXie miałem dużą frajdę na pierwszej części.
Odwrotnie. Mam wrażenie, że właśnie twórcom wydaje się, że uzyskać efekt klimatu OT można jedynie łapiąc się jej rozwiązań fabularnych. Czasy Imperium, albo inaczej post-Imperium to na razie do momentu premiery filmu, po kasacji EU były czystą kartą. Klimat można budować w różny sposób, bardzo przypominający starą trylogię na zasadzie kopiowania jak to było w przypadku OT, bądź inny, łączący uniwersum jako spuściznę fabularną obydwu dotychczasowych trylogii, wrzucając jednocześnie nowe rozwiązania, unikając karkołomnych, typu kolejna gwiazda śmierci.
Odnośnie Luke'a, liczę, że zaliczy nawet lepsze pożegnanie z sagą niż Han. Po prostu brakowało i rozwoju Solo, nie podobał mi się pomysł, że postać z takim bagażem doświadczeń i znaczeniem dla Rebelii/Republiki na starość wraca do bujania się po galaktyce, jakby nie miało się rodziny, ani doświadczeń wojennych ani powinności wobec budowania świata na nowo po upadku Imperatora. Powrót do punktu wyjścia pozostawił mi wielki niedosyt.
Intryga była doskonała, jednak Lucas przyłożył ogromną wagę do rozwoju uniwersum samego w sobie, a aktorom i relacjom ich postaci poświęcił za mało uwagi, to jest jego błąd. Więc świat przedstawiony jest genialny, obsada go jednak nie poznała, a szkoda, to jest wada prequeli, której nikt uczciwie oceniający ( a przynajmniej starający się ) nie powinien się wypierać. Aktorstwo jest lepsze w TFA i OT, jednak sama konstrukcja postaci w TFA mi się nie podoba ( mam na myśli pomysł na kolejnego wybrańca z taśmociągu, tchórza dezertera, podróbę palpatine'a i pierwszą złą postać kobiecą na ekranie, której nie pozwolono zaistnieć na dobrą sprawę).
To wg mnie jest tak: Pomysł na postaci i aktorstwo równie dobre w OT, a prequelach pomysł na postaci dobry, aktorstwo gorsze, w TFA kiepski pomysł na postaci, ale aktorswo dobre. Tylko OT w obydwu kategoriach wychodzi dobrze.
Właśnie wojny klonów to I WŚ, ponieważ separatyści walczyli o swoje wpływy jak mocarstwa w Europie ( a przynajmniej tak im się wydawało, nie wiedzieli, że są marionetkami Sidiousa w chęci objęcia władzy absolutnej - i to jest właśnie jeden z plusów świadczących o geniuszu intrygi Palpatine'a ). Po I WŚ Hitler doszedł wo władzy absolutnej tak, jak Palpatine. Później rozpętała się II WŚ ( wojna domowa w SW ), która miłą charakter walki z faszyzmem-Imperium, jej finał zbiegł się ze śmiercią tyrana Hitlera-Palpatine'a.
Jakbym oceniał Rey, która nie została skrzywdzona rozbuchanymi ambicjami scenarzystów, bez "poprawnego" wkładu? Bardzo dobrze. Zmienił bym nieco origin, żeby nie leciał podobieńśtem do Luke'a, i byłoby git. Odpowiedź za sto puntków - MCU mimo, że od Disney'a, to inna bajka. To uniwersum bazujące na gotowym już materiale, najpierw byli komiksowi Iron-Man czy Hulk czy Black Widow, a później film. TFA powstało dopiero na papierze scenarzystów, a jej bohaterowie zawitali w uniwersum ledwo w 2015 roku. TFA to wkład własny Disney'a w SW, MCU to adaptacja gotowego materiału. Jeśli chcesz wypomnieć MCU taką wadę, to akurat nie Disney za to odpowiada, tylko ewentualnie Marvel, bo to oni dostarczają w pełni gotowy i rozrysowany tekst źródłowy i bohateró do tego świata. Disney tylko przenosi to na ekran zmieniając ew. szczegóły zmieniając narrację z komiksowej na filmową. ;)
Mistrza można przedstawić różnie. Po 1. może brać udział czynnie, nie zakulisowo, możne być z innej rasy, a nawet jeśli Snoke jest obcym, to z rasy baaaardzo humanolidalnej, wręcz wygląda jak Palpatine 2.0 Mówiąc o kukłach miałem na myśli wszystkich tych, którzy wykonują wolę pana, który z kolei sam bezpiecznie grzeje du*pę gdzieś daleko, gdzie nie da się skaleczyć. Wolałbym innego rodzaju lidera, niż takiego, który ryzukuje życiem, ale nie swoim, a innych. Taki był już Palpatine, powtóka z PAlpatine'a nie jest potrzebna. Palpi raz się pobił z Yodą i Windu, SNokowi ktoś sprzedał porządnego cepa w zęby, i tyle. Lepiej siedzieć na tronie i emanować zueeeem ;P
Co do efektów specjalnych, akurat mnie mocno kłuje w oczy karton produkcji lat 50-ych, ale wiem, że po prostu takie były. Stosowali najlepsze rozwiązania, na jakie wówczas było ich stać. Końcowy argument z Twojego posta akurat w ogóle nie odnosi się do efektów i budowania uniwersum jako przestrzeni, wymieniłeś postaci, humor, które są oddzielnym bytem w filmie, nie mając nic wspólnego z efektami i rozmachem ;)
Ale nie wystarczy skopiować zarysu fabuły, by odtworzyć klimat! Próbowano przy wielu filmach, a rzadko się to udawało. Weźmy jako przykład brytyjską wersję duńskiego filmu "Pusher" albo amerykańską wersję brytyjskiego (żeby pokazać, że nie ma nic do rzeczy fakt czy to Brytyjczycy przerabiają, czy ich dzieło jest przerabiane) serialu "Broadchurch" (bo w stanach mają problemy z wyspiarskim - ponoć zwłaszcza ze szkockim głównego bohatera - akcentem ;D), gdzie w obu przypadkach nawet niektórzy aktorzy powtórzyli swoje role, fabuła była prawie identyczna, a tu KLOPS. Coś się nie zazębiło i efekt nawet nie zbliżał się do pierwowzoru. Więc moim skromnym zdaniem to bzdura, że wystarczy trochę skopiować, a już będzie bardzo podobny efekt bez wysiłku! Ale zgadzam się, że 3 DS to był zły pomysł.
Moim zdaniem Han to opcja na pierwszą linię frontu (co jest jednak domeną młodości), a nie na wodza, ani tym bardziej budowniczego nowego porządku po pokonaniu Imperatora. To po prostu do niego nie pasuje, a zwyczajowe robienie z bohaterów ludzi wszechstronnie uzdolnionych w każdej dziedzinie (bo już Leia jako przywódca jak najbardziej pasuje, w przeciwieństwie do męża) jest przegięciem.
Czy chociaż raz padło coś o wybrańcu? Równie dobrze można by krytykować, że Anakin jest kolejnym po Luke'u, gdyby nie fakt, że jedynie przy tym pierwszym pojawiło się takie określenie. Zawsze musi być jakiś główny bohater, nie ma w tym nic dziwnego. Oczywiście wiadomo, że OT jest nie do pobicia, nie twierdzę, że jest inaczej. To esencja SW.
Po I w. ś. Adolf był nikim, zanim doszedł do swojej pozycji miał po drodze spektakularne porażki, a Wojny klonów były przyspieszeniem sukcesów Palpiego (nikogo niczego nie nauczyły, skoro oddano władzę despocie, zwiększając terror, zamiast próbować go powstrzymać), a zakończenie konfliktu zwieńczeniem pracy całego życia Sitha.
MCU to wariacja na temat istniejących historii, które swoją drogą też mają po kilka wersji. Po osiągnięciu bezprecedensowego sukcesu kinowego mogli sobie nawet pozwolić na przeniesienie na ekran opowiadania o gadającym szopie!! :D Myślisz, że film z kobitą w roli głównej jest bardziej karkołomnym zadaniem? Ja tam nie chcę nikomu tego wypominać, ale jeśli mam winić Marvela, a nie Disneya, to dlaczego Ty winisz Disneya, a nie Lucasfilm, który zachował autonomię? ;>
Taki był Palpatine, Voldemord, Sauron i prawie każdy szanujący się mastermind ;)
"Wolałbym innego rodzaju lidera, niż takiego, który ryzukuje życiem, ale nie swoim, a innych."
CSM raczej nie skłania do poświęcania się za podwładnych :D
Za to sceny z setkami statystów wyglądają lepiej niż z generowanym komputerowo tłumem, a przynajmniej mu nie ustępują.
Zgadza się, wiem, że te elementy nie mają nic wspólnego z efektami, jedynie odniosłem się do naszych wcześniejszych rozmów, gdzie dyskutowaliśmy co dla nas ma większą wagę w odbiorze filmu i mniej więcej to wymieniałem jako moje priorytetowe składowe w kontrze do "Twojego" rozmachu, który moim zdaniem z czasem może blaknąć.
Dla mnie TFA nie miało klimatu. JJ ma specyficzny styl reżyserowania, i bardziej mi leciało czymś pokroju spin-offa Star-Trek, niż SW. To reżyser podejmuje decyzję o tym, jak mają wyglądać postaci, artyści koncepcyjni robią tysiące prac, ale to on wybiera te, które mają trafić do filmu. JJ nie ma w ogóle gustu jeśli o to chodzi. Ze statków dobrze wyglądał jedynie ten rozwalony na Jakku na moment przed wybuchem kiedy biegli do Millenium Falcona, z kostiumów tylko Rey jest naprawdę spoko ( Kylo ma brzydką maskę, hełm wygląda jak połączenie niemieckiego nocnika z hełmem vadera, wizjer ma kształt biszkopta, a tez srebrne wzory wyglądają jak twarz po ostrej ospie z bliznami. ) To samo z Jakku - AT-AT mogło wyglądać milion razy lepiej, są koncepty w sieci. Ten koleś nie ma gustu i to wali po oczach. Zero wyczucia w temacie. Muzyka też cienka. Wizualnie i muzycznie TFA to bubel. Plus jeszcze te flary i dziwna kolorystyka, jaką wciskał chociażby w sztucznym oświetleniu na pokładach statków. Nie czuję w ogóle klimatu SW w tym filmie. To jak wariacja , fan-film, nie wiem jak inaczej to nazwać, ale wkład własny abramsa woła o pomstę do nieba. Cała reszta, jakiej nie "wniósł" abrams to z kolei zrzyna z ANH. Zgadza się, że nie da się po prostu skopiować motywów, i liczyć że będzie to grało, ale tak właśnie chyba Disney myślał. Co wniósł sam abrams, czego nie było w OT? Kylo Rena, o którym już znasz moją opinię?
Tchórza finna? Może dla ciebie TFA ma klimat, dla mnie to abramsowy teledysk z pajacami ;P
Han to nie materiał na lidera? Wiesz, mówimy o kolesiu, który przeżył wojnę, był generałem, ożenił się, i dojrzał przez 30 lat. Han w TFA to już starszy człowiek. Postać powinna ewoluować. Równie dobrze możesz powiedzieć, że Luke to farmer wilgoci z pustyni, co mu tam do mistrza zakonu Jedi ;) No wiesz, jesli ktoś w jakiś sposób wybija się ponad przeciętność, i dzięki temu staje się jedną z głównych postaci sagi, to robienie z niego robola nastawionego jedynie na strzelanie do celu umniejsza postaci, i sprowadza bohatera do parteru, Nikt nie każe mu jeszcze tańczyć i żonglować, ale wojskowe talenty w polu i strategii jak najbardziej.
Same jej skille robią z niej mary-sue. To uniwersum ma już wybrańca, a skoro kocur zrodzony z samej mocy musiał latami szkolić się by coś umieć, to naprawdę, śmieszne jest to, że laska w ciągu minuty ładuje umiejętności z powietrza, i jeszcze składa Kylo zarówno szermierczo jak i mentalnie. Nikt nie musiał jej przykleić do czoła etykietki "Wybraniec", same jej umiejętności zwyczajnie robią z niej nie wiadomo co. I po co? Wiadomo, że każda trylogia ma swojego bohatera, ale żeby być bohaterem, trzeba sobie na to zapracować. Jednym filmem abrams podważył sens tysięcy lat dziedzictwa Jedi, skoro wystarczy zamknąć oczy, i buforować skille.
Sorry, ale dwa największe konflikty naszych czasów to odpowiedż w SW jako wojny klonów i wojna domowa, na co liczyłeś, że palpi też będzie zerem? Nie mógł być, skoro jego intryga miała się spełnić tak, jak spełniła. Wojna to nie biografia jednego tyrana, a konflikt na masową skalę, i co jak co, nie powiesz mi że TFA to II WŚ. NAwet abrmas mówił, że zastanawiał sie co by zrobiło imperium po galaktycznej wojnie, i że będzie jak przy nazistach którzy uciekli do ameryki południowej, więc skoro sam rezyser wzorował się i obrał za punkt odniesienia czasy PO II WŚ, to co jeszcze ci trzeba?
Co ma szop do Rey? Co ma gotowa historia pisana od pół wieku na kartach komiksu do całkowicie nieskrępowanego otwarcia dla TFA, dla którego skasowano cało EU tylko po to, by dać reboot ANH? Marvel Uniwerse korzysta w gotowych postaci, SW dopiero je tworzy. To tak, jakbyś porównywał scenariusz na podstawie książki z pełni autorskim scenariuszem, to dwie zupełnie różne kategorie. To samo z postaciami - MCU jest adaptacją, więc jest zmuszone korzystać z stworzonych już postaci, a więc ich cech od płci po charakter i moce kończąc, a SW samo sobie je pisze, więc...
Voldemort taki był przez czas osłabienia, to samo Sauron. Kiedy odzyskali ciało, lub zanim je stracili, kosili sami aż miło. A Snoke? Wielki, zły.... hologram. Ma swoich pajaców od brudnej roboty, wciska im ten sam kit co palpi wciskał dekady temu, i zamknięte koło się kręci.
OK, kiedy chcesz rozmawiać o postaciach czy humorze, to pisz o nich w akapitach im poświęconym, bo ciężko bronić kiepskiego przedstawienia wizualnego uniwersum o braku jego rozwoju odwołując się do żarcików BB-8. Wizjonerstwo to osobna kategoria w SW, postaci swoje, humor swoje, a planety statki i egzotyka swoje. Pod tym względem TFA to dno i metry mułu, jedynie Jakku się broni, reszta to kpina o charakterze fan-filmu z youtube'a
No jak narazie ja jestem bardzo rozczarowany ścieżką SW pod rzadami Disneya, oby coś się zmieniło w temacie ;)
Dla mnie miało ;D więc niezależnie od tego, co myśleli, to moim zdaniem im się w miarę udało. To właśnie odnowione Star Treki zbliżyły się do SW, a nie na odwrót. Hmmm, nawet ten wielki rozwalony niszczyciel nie zrobił wrażenia?
Ale nie w sensie wojskowym. Han nie jest stworzony do działania w dużej zhierarchizowanej grupie, będąc ograniczonym przepisami i procedurami - to domena Lei, on by się męczył. W czasach rebelii, gdzie wszystko było prostsze i mniej sformalizowane, to co innego. Luke miał Moc, to w ogóle inna bajka ;)
No ale przecież to były jedynie przebłyski, niezaplanowane i niekontrolowane, gdzie tam jej jeszcze do opanowania Mocy i naginania jej do swojej woli. Się czepiliście tego Wybrańca, teraz każdy chce go wszędzie widzieć ;p
Dobra, bo się pogubiliśmy. Zatem rozróżniam podobieństwa w przebiegu konfliktu - wojna domowa = II w. ś. (czyli tak jak mówisz, zgadzam się całkowicie) od naszego tematu; bo zapomniałeś od czego zaczęliśmy, mianowicie porównywaliśmy czego już się nauczyli współcześni i JEDYNIE w tym kontekście widzę tam wojny klonów jako dojście P. do władzy (niczego się nie nauczono, oddając mu władzę), a wojnę domową jako II w.ś.!
No to, że wywalenie tyle kasy na film o gadającym drzewie i szopie (ja tam nie wiem na ile to jest zgodne z komiksem), o których nie słyszało 99% kinomanów, było dość ryzykowne, a jednak nadal nie szarpnęli się na produkcję z kobitą w głównej roli...No właśnie, nowe SW dopiero się tworzy, zobacz sobie początki MCU: Hulka, czy Iron-mana 2. Trzeba znaleźć swoją drogę, dajmy im trochę czasu. Narzekać ewentualnie będziemy potem ;D
"MCU jest adaptacją, więc jest zmuszone korzystać z stworzonych już postaci, a więc ich cech od płci po charakter i moce kończąc, a SW samo sobie je pisze, więc..."
Tyle, że postaci jest cały tłum, a tu trzeba wybrać kilka i dopasować życiorys (patrz na filmowego Spidermana ile się nakombinowali...) do warunków filmowych.
Voldi jak już wrócił to nadal głównie wysługiwał się innymi, a sam działał dopiero w ostateczności (jak Palpi w VI). Przesadzasz. Generała byś wysyłał na pierwszą linię? To dopiero byłoby dziwne.
Tak wyewoluowała nasza rozmowa: efekty się starzeją szybciej niż tamte elementy, więc moim zdaniem lepiej nie skupiać się za bardzo na nich, kosztem postaci itd.
Uh no to jak już wolisz, praca kamery, oświetlenie i stylistyka świata była dla mnie identyko jeśli chodzi o wkład własny abramsa ze star trekami. Kiedyś przeczytałem takie zdanie "star treki abramsa wyglądają jak star wars, a star wars wyszło jak star trek" i całkowicie się z tym zgadzam. Jakku było super, ale głównie wrakowisko, bo bazar i AT-AT mogły być dużo lepsze, z resztą jak widać to na koncept-artach. Tylko tutaj czuć było SW, reszta to była wesoła twórczość abramsa dla mnie jeśli chodzi o klimat SW ;P
Masz rację mówiąc, że zazwyczaj ludzie są podobni przez większość życia, ale czy sądzisz, że właściwym jest mierzenie identyczną miarą zwykłego typa z baru który jest nikim w sensie wielkości tego świata i jego bohaterów, a człowieka, który wybił się ponad przeciętność? To gigantyczna galaktyka, i choć każdy bohater jest tylko człowiekiem i ma swoje wady, to właśnie coś powinno być jeszcze, co sprawia, że staje się osobą wyjątkową, bohaterem, ewoluuje, staje się coś, co sprawia, że przestaje być pierwszym-lepszym lapsem z nikąd, a staje się bohaterem, legendą. Główne postacie OT to są tylko ludzie, ale muszą mieć w sobie coś wyjątkowego co sprawiło, że to właśnie oni tworzyli historię, a nie byli jedynie jej biernymi obserwatorami. Skoro tak, to chyba możemy pozwolić postaci rozwinąć skrzydła, dojrzeć, ewoluować? To tak, jakby każdy kto robił przypały w młodości nigdy nie mógł dojrzeć choćby na tyle, by założyć rodzinę. Sądzisz, że nasi rodzice byli święci? Nigdy nie chodzili do szkoły, nigdy się nie pobili z kimś, zawsze byli dorośli..? ;D Ewolucja dopełniła by obrazu Hana, zobaczyli byśmy go na kazdym istotnym etapie jego życia i kariery, widzielibyśmy jego burzliwą młodość, dojrzałą jesień życia, Han mógłby spojrzeć na siebie sprzed lat razem z widzem, który kiedyś sam był dzieckiem, a teraz siedzi z własnymi dziećmi na sali kinowej oglądając film star wars. To zdecydowanie bardziej nabrało by głębi, dodało postaci pełnego wymiaru, tak bardzo bronisz Kylo i jego złożoności, z kolei chcesz pozbawić mimo, że awanturniczego, to zdecydowanie bardziej "normalnego" hana, który dojrzał dzięki wojnie, możliwości ewoluowania?
Takie przebłyski, że używa technik i jakich nie słyszała, składa w walce bardziej doświadczonego szermierza, opiera się wpływowi mocy i jest zdecydowanie bardziej bieglejsza w mind-trickach, i oczywiście potrafi pilotować każdy złom, znając wszystkie śrubki na pokładzie, a śmiga nim lepiej niż sam Anakin skywalker. Rzeczywiście, ledwie przebłyski XD
Już nie ma sensu chyba ciągnąć wątku wojny, co do tego, że większość ludzi to przygłupy które nie potrafią się uczyć na błędach to problem, ale wiesz żeby chociaż zachować jakieś podstawy podstaw logiki, że Imperium i jego pomioty to zło, któremu nie wolno pozwolić przeżyć... To chyba nie wymaga nobla XDD
Znowu powiem to samo - MCU korzysta z gotowych bohaterów więc nie ma wpływu na ich płeć, a SW ma, bo samo tworzy ich na bieżąco. Nie przesadzajmy, to nie jest znowu takie karkołomne przerobić postać z komiksu na postać z filmu. Kasting, tuning kostiumu, skrócony na rzecz filmu orignin i jedziemy.
Pierdyliard nudnych zakulisowych dziadów, więc trzeba zmienić ich liczbę ba pierdyliard jeden? Trzeba trochę pokombinować, zrobić coś nowego i ciekawego, a nie klepać w koło schemat złego pierdziela na tronie ;P
Efekty to nie postaci, ani humor ani scenariusz, więc nie mieszajmy jednego z drugim. Efekty to narzędzie do kreowania świata, i w tym punkcie komentowaliśmy wizjonertswo i kreację wizualną świata SW jako przestrzeni, planet, technologii itd. Dyskutując o tym, nie próbujmy bronić kartonowych efektów humorem postaci, bo to jakby inna kategoria w filmie. Skoro wszystkie efekty widać po latach, że się posunęły w czasie, to wolę efekty które wnoszą właściwy Star Wars rozmach i egzotykę, niż bezpieczną nudę.
Jakku było fajne, no i nie uwierzysz, ale powierzchnia Starkillera również mi się podobała, tyle że dla mnie klimat to nie tylko lokacje ;)
Zgoda, ale to nie musi oznaczać, że postać ma być równocześnie dobra WE WSZYSTKIM - np. królem/tancerzem/pilotem/generałem/mechanikiem/strzel cem/kochankiem/przyjacielem/żołnierzem etc. - jak jakiś bohater "50 twarzy Greya" >_< Zaś przykładowo taki Sherlock swoją genialność na polu dedukcji przypłaca dziwactwami w innych dziedzinach. Co innego dorosnąć, a co innego przeobrazić się w ideał po latach innego życia. To tak jak kobieta, która myśli, że facet po ślubie może zmienić się o 180 stopni dokładnie wg jej widzimisię :D
No przesz zostało powiedziane, że poznała je dzięki połączeniu z umysłem Kylo, a używała ich dosyć przypadkowo. To nie było zaplanowane z jej strony! Nie można porównywać takiego użycia do świadomego panowania nad Mocą. Czepiasz się, że jest świetnym pilotem po tym co pokazał 9-letni (!) Anakin?? :O
Wiem xD ale również wiem jacy są politycy ;p Słyszałeś też zapewne o pojęciu pokoju za wszelką cenę.
Ale nikt nie zmusza MCU do wyboru jedynie takich historii, gdzie głównymi bohaterami są faceci :p
"Trzeba trochę pokombinować, zrobić coś nowego i ciekawego, a nie klepać w koło schemat złego pierdziela na tronie ;P"
Mogliby wymyślić na przykład bohatera rozdartego pomiędzy Jasną a Ciemną Stroną Mocy, który dopiero zdobywa potęgę - w końcu byłoby coś nowego i wszyscy byliby zachwyceni, nieprawdaż? ;>
Wiem, że to dwie różne sprawy, ale skoro obaj zgadzamy się, że i tak bledną po latach, to wyraziłem swoją nadzieję, że nie będą one pełniły pierwszoplanowej roli przy następnych epizodach, lecz jedynie wspierać opowiadane historie.
No to Starkiller dla mnie akurat jest błędem niewybaczalnym, a klimat to wiadomo nie tylko lokacje, ale dla mnie klimat teledysków abramsa ani lokacje nic nie wnoszą w stylu Star Wars, to raczej wariacja na bazie motywów SW.
Nikt nie mówi, że ma umieć wszystko, jakby tak było, to bym nie skrytykował Rey ;P Powinien jednak ogarniać pewne rzeczy które wcale nie są mount everestem, bo to po prostu tragikomedia oglądać Hana z kryzysem wieku średniego. XD
Mówiłem, że pomysł na żeńską główną bohaterkę jest spoko, ale ta dawka zayebystości jaką w nią wpakowano jest po prostu przegięta. Jakiś scenarzysta jednak musiał wykminić ten zwrot akcji o jakim wspomniałeś, i tym samym wplątał coś groteskowego do TFA jak groteskowe było rozwalenie stacji przez Anakina, przecież prequele też mają swoje wady i nikt się tego nie wypiera. Widzisz, kiedy mówię o wymaganiach wobec Hana - starego wyjadacza star wars, generała itd. to mówisz, że zbyt wiele wymagam, chociaż nie wymagam wcale, by łamał prawa fizyki, nawet tej starwarsowej, jak to robi Rey, za to kiedy Rey szaleje niczym bóg mocy, to uważasz, że jest git i ja się czepiam X)
Eh politycy to dno bez względu na system, mimo to oczekiwało by się od nich choćby minimum myślenia, jesli z góry założymy że ci, którzy sterują naszym krajem mają pełne prawo walić babole w najprostszych rzeczach, to dokąd my zmierzamy heh
Ostatnie zdanie dziwnym trafem celuje w pewnego cieniasa zwanego rycerzem na wyrost, o którym znasz moje zdanie, jednak mój argument dotyczył mózgu operacji, a nie wykonawcy ;)
A wiesz, efekty tworzą środowisko dla fabuły, ale dobrze by było, by i one dorzucały na maksa swoje trzy grosze, nie ma sensu się cackać z tematem i ograniczać.
Ale ja mówiłem tu jedynie o jego powierzchni, bo pomijając kwestię bycia 3. DS i jakby to była jedynie baza FO, to nie miałbym się czego doczepić.
Porównywanie Hana i Rey jest bez sensu, bo skoro ona ma Moc do pomocy, to gra w całkiem innej lidze. Jaki kryzys wieku średniego? Ani nie ugania się za młódkami, ani nie sprawił sobie nowej gabloty (tylko szukał Sokoła). Rozstanie było pokłosiem sprawy z Benem. Ostatnio oglądałem film, gdzie padło zdanie, że w USA po stracie dziecka (chyba, jeśli mnie pamięć już nie myli) 76% par się rozstaje - nie ręczę za te dane, ale chodzi mi o samą tendencję...
No ale nie zauważyłem byś z tego powodu najeżdżał ciągle na prequele, więc widzę tu małą niekonsekwencję ;p albo kupujesz konwencję z wszechpotężną Mocą, albo Cię to razi i szukasz czegoś z większą ilością s-f, a mniejszą fantasy ;p
Oczekiwać to sobie możesz, ale dobrze wiesz, że by dorwać się do stołka powie się wszystko, co wyborcy chcą usłyszeć - każdy populizm, a jeśli oni będą mieli mieć dosyć ciągnącej się wojny, to ci z takimi hasłami sięgają po władzę.
No to ja już nie wiem czy przeszkadzają Ci schematy, czy ich łamanie. Weź się zdecyduj :p
Nie mam nic przeciwko efektom, ale nie chciałbym by nawalono ich tyle, że wyglądałoby to jak gra komputerowa. Bitwy kosmiczne? Jak najbardziej. Ale już np. większość postaci w CGI byłoby przegięciem.
Powierzchnia Starkiller jest biednie ziemska jak Takodana, i Anch-To. To nie LOTR by każde miejsce w tym świecie koniecznie musiała porastać zwykła trawa, a sama funkcja planety jaką jest robienie za DS3 utopiło pomysł już totalnie.
OK, zgadza się że Rey ma moc, ale po pierwsze, nie oczekuję od Hana nie wiadomo czego o czym już tyle razy wspominałem, tylko rozsądnego rozwoju postaci a nie powrotu od punktu wyjścia, a co do Rey i prequeli, choć pomysł z Anakinem rozwalającym stację był przegięty, to jednak pamiętajmy, ze wszelkie turbo skille jakie można mu przypisać, przypisywane są wybrańcowi tego uniwersum, to jakby porównywać jezusa to zwykłego księdza ;P Rey to postać jaka zaistniała ledwie w 2015 roku, jest de facto nikim w tym świecie, bez pochodzenia, bez nazwiska ( na tą chwilę ), ale żeby hajs się zgadzał a środowiska mniejszości dały etykietkę ""legit" i zielone światło dla filmu, zrobili z niej bombę mocy co wyszło groteskowo. Zwykła bohaterka pracująca na swoje możliwości - super, bohaterka która ledwo co dowiedziała się, że moc istnieje i już chwilę potem kozaczy jak mistrz, to jest już nie dobre dla tego uniwersum ;P
Więc co do Hana mam zwykłe oczekiwania, żeby nie był po prostu dupkiem i rozwinął się, to przecież dojrzały już facet z bagażem doświadczeń, a dostałem starego przemytnika, któremu dalej się wydaje, że pomimo siwizny i garba będzie dobrze wyglądał w kurteczce ze skóry, i mimo dokonań i zobowiązań wraca do przemycania gratów dla jakiś brudasów typu kanjiklunb czy guavian death gang. Gość przeszedł długą drogę w OT, a skończył tam, gdzie zaczął, w zaszczanym klocu jako pracownik dla mafii.W imię czego? By fani znowu dostali "tego" Hana? Skoro już go dostali, i po latach odkurzą film, dalej będą zachwyceni? Ja czuję niedosyt, a kiedy opadnie kurz zachwytu z powrotu motytów z OT, co zostanie tym fanom, którzy uznali, że dobrze się stało, że Han przegrał swoje życie?
OK, wiem, że mogę oczekiwać, no ale bez przesady. Jakieś minimum, coś, cokolwiek, co odróżni "śmietankę" społeczeństwa od cyrku małp za kółkiem rozpędzonego auta. "Zostawmy imperium w spokoju, na pewno nie będą chcieli się zemścić za zabicie imperatora, za rozwalenie floty i odsunięcie ich od władzy, podaliśmy sobie rękę, to najpotężniejszy dowód ich dobrych intencji" No serio trochę myślenia, drodzy senatorowie XD
Schematy mi przeszkadzają, ale łamanie ich powinno być z rozsądkiem. Nie wystarczy po prostu złamać schematu, gdyby tak było, sam byłbym fanem Kylo, a nie jestem.
Efekty - ich natłok może sprawić wrażenie gry komputerowej, ale jednak pamiętajmy, że pełnię fantastyki tego świata nie da się osiągnąć. Postaci powinny być kostiumowe, jednak armii klonów, która liczy sobie w milionach żołnierzy ciężko jest ukazać jako przebranych ludzi. Nawet w OT choć armia imperium była liczna, w praktyce pojawiali się w małych drużynach w ciasnych pomieszczeniach, by uniknąć problemów. Nie da się ukazać rozmachu, ograniczając się do takich małych miejscówek, plus jeszcze otoczenie, które powinno zyskać egzotyki, i tu wchodzi CGI i robi robotę.
Dla mnie - z czysto estetycznego punktu widzenia - "ziemskość" jest sprawą drugorzędną, jeśli mimo tego prezentuje się bardzo fajnie wizualnie. Oczywiście nie mówimy teraz o jej funkcji, a jedynie o wyglądzie.
O rany, gdzie w przepowiedni jest powiedziane, że Wybraniec jest najpotężniejszy? Jego wyjątkowość opiera się na jego przeznaczeniu, na tym, co jest mu pisane osiągnąć (=równowaga Mocy, tylko! a może aż ;p), a nie na jego umiejętnościach! Ja wcale nie jestem pewien czy aby Luke nie przewyższa swojego ojca pod wieloma względami nie tylko odnośnie siły charakteru i niezłomności, ale i w posługiwaniu się Mocą. Narzekasz, że są same stare postaci, ale jak jest nowa z 2015 r., to używasz tej "nowości" jako argumentu na minus? Bez jaj. Nie przesadzaj z tym poczynaniem jak mistrz - gdyby Ben nie był ranny, ani nie cackał się z nią to "taki mistrz" nie pokonałby nawet ucznia CSM. Właściwie to ona nie zrobiła niczego przekraczającego normy (Luke i Anakin też ledwo usłyszeli o Mocy i od razu dokonywali czynów, o które by siebie nie podejrzewali), bo jedyne rzeczy dotąd niewidziane wyczyniał tak pogardzany i niedoceniany przez Ciebie Kylo: czytanie w myślach i zatrzymanie strzału z blastera!
W którym miejscu Han był dupkiem? Raczej wyglądał na faceta z bagażem ciężkich doświadczeń. Przegrał swoje życie? A jego wkład w obalenie Palpatine'a już się nie liczy? A ćwierć wieku małżeństwa z Leią (do czasu upadku syna)?
Nie rozśmieszaj mnie z tą śmietanką xD Oczywiście w realnym życiu politycy robią wszystko tylko i wyłącznie dla dobra narodu, a po przejęciu władzy kontynuują to, co było dobre w działaniach poprzedników, a zmieniają jedynie w dziedzinach, gdzie są błędy, więc dzięki temu z roku na rok zawsze jest coraz lepiej na każdym polu, gdzie rząd ma pole do popisu. Wcale nie ma miejsca zmiana wyłącznie dla zmiany, bo musi być "po naszemu", nieważne czy lepiej, czy gorzej. Nie piję tu do żadnej partii politycznej, bo odnosi się to do całego środowiska od lewa do prawa. Bleh.
Dokładnie to samo mogą mówić ci, którym nie podobają się prequele, a nie widzę Twojego zrozumienia dla takich argumentów ;p
A'propos rozmachu to wydaje mi się, że doczekamy go w decydujących starciach bliżej końca trylogii, więc spokojnie. Zaś co do miejscówek: wolę jednak bardziej "namacalne" lokacje, które nie zestarzeją się po latach, nawet ta Twoja znienawidzona pustynia, która moim zdaniem bardzo fajnie prezentuje się na kinowym ekranie ;p
Akurat jestem bardzo czuły na wizualną stronę kreacji świata, i dlatego sam fakt, że wszędzie w tym epizodzie rośnie trawka i krzaczki jak na mazurach nie podoba mi się, nie po po idę do kina, by oglądać coś, co mogę zobaczyć wyglądając po prostu przez okno. W świecie SW ziemskość akurat jest dla mnie wadą, taki potencjał, i taka bezpieczna nuda? Neeeh.....
Żeby dokonań przepowiedni, czyli największego wyzwania dla jakiegokolwiek użytkownika mocy, trzeba być kocurem mocy, a nie przeciętniakiem, nie bez powodu Anakin miał większy potencjał mocy od Yody, bez względu na to, czy sam pomysł ma mierzenie tego dzięki midichlorianom może się podobać czy nie. Tak, nie "tylko" równowaga mocy, tylko "aż" ;P
W którym? A kto zostawia żonę z syfem? Kto ucieka od odpowiedzialności? Kto zostawia ukochaną samą na froncie walki? Kto nie walczy od syna? Tylko to, że wpadł na Rey wciągneło go w wir wydarzeń, przez które znów musiał spojrzeć żonie w oczy. Tak to bujał się z Chewiem po kosmosie i woził graty dla mafii. Rebeliant. Generał. Mąż. Ojciec. Bohater. Te określenia przestały mieć dla niego znaczenie, podkulił ogon, spakował bagaże i pocisnął w długą. Bardzo odważne, bardzo odpowiedzialne nawet jak na byłego przemytnika. Rzeczywiście.
Śmietanka nie bez powodu znalazła się w nawiasie XD
Zgadza się, ale wiesz, kiedy kasuje się kanon, by mieć czyste otwarcie, to co stoi na przeszkodzie dać jakich logiczny powód dla istnienia FO, a nie taki, który kłóci się z podstawą zdrowego rozsądku? Tutaj abrams popełnił taki błąd, że zwątpiłem w choćby śladowe ilości oleju u niego w głowie...
Jakiś czas temu podesłałem Ci posta z proponowaną alternatywną wersją, przeczytałeś w ogóle? XP
Co do lokacji, to Jakku jest super, tylko ten bazar jakoś mi się nie podobał do końca, ale i tak to najmocniejszy punkte tego filmu jeśli chodzi o lokacje ;)
Widzisz jak może się różnić indywidualna wrażliwość w tym względzie? Różnimy się tym, że jesteś nienasycony wciąż nowych lokacji, a mnie wystarczy, że są utrzymane w gwiezdnowojennym stylu, bez typowania czy są ziemskie, czy łamiące prawa fizyki (jak np. Pandora z Avatara) etc.
Well...ten kocur wypełnił przepowiednię dopiero mając stępione pazury i będąc już wykastrowanym xD Oczywiście, że był wyjątkowy, ale nie osiągnął pełni potencjału i nie stał się potężniejszy od Imperatora, więc nawet nie był najbieglejszym użytkownikiem Mocy już w 1983 r. I nie, nie podoba mi się pomysł na mierzenie potencjału...to kurfa zbyt proste i trywialne dla mnie.
Na mój nos to rozstali się, bo nie mogli sobie poradzić ze stratą. Dlaczego sugerujesz, że to Han jednostronnie porzucił Leię (ona pewnie też rzuciła się wtedy w wir pracy)? Po narzekaniu na kobiety postanowiłeś się zrehabilitować i nagle zostałeś feministą, który wszystko zwala na faceta? Ja tam staram się nie popadać w skrajności - opanuj się :p
"(...) co stoi na przeszkodzie dać jakich logiczny powód dla istnienia FO, a nie taki, który kłóci się z podstawą zdrowego rozsądku?"
Tak jak alianci wybili cały naród niemiecki i jedynie dzięki temu, a nie traktatom, nie mieliśmy znowu powtórki z rozrywki? :p
No czytałem, ale ja nie jestem z Disneya i nie mogę Ci zatwierdzić tego scenariusza :D Nie powiem, ciekawe (mimo politycznych podobieństw do Dziedzictwa, tyle że z Kylo zamiast Kraytem ;>), ale o powodzeniu i tak zadecydowałaby realizacja, bo weźmy takiego Hana: to jak jest napisany to jedno, lecz dopiero Ford zrobił z niego kultową postać (w książkach już nie robi takiego wrażenia). Mam tylko jedną uwagę: tak działając Kylo (przypominający Amona, chcącego unicestwienia wszystkich benderów z serialu o Avatarze) jednoznacznie stawiałby się po CSM, a nie pomiędzy. Jak kiedyś już pisałem: moim nierealnym marzeniem jest ekranizacja przygód Zayna Carricka, ale byłoby to bardzo trudnym przedsięwzięciem z wielu powodów. Możliwe chyba za pińcet lat, gdy pozycja SW Disneya będzie mocniejsza wśród konsumentów niż MCU.
Mnie tam się bazar podobał. Najsłabszą z lokacji TFA jest moim zdaniem knajpa Maz, ale poza "lochami". Lochy są fajne :D i skrzynia jak u Obi-Wana.
Hmm, tylko, że ja tam nie czuję żadnego właśnie klimatu SW w tych ziemskich lokacjach. Jest obecny przy sekwencjach na Jakku jak najbardziej, ale im dalej w las ( dosłownie i w przenośni ;P ) tym gorzej...
Heh, przypominam, że plot-twist o tożsamości Vadera pochodzi z OT, więc te uwagi o kastracji nie kierować do PT tylko do ludzi, którzy pracowali nad starymi epizodami XD Luke zapoczątkował sekwencję wydarzeń, dzięki którym Vader powrócił na JSM, ale to Anakin ostatecznie kilnął Imperatora, nie Luke, choć oczywiście to dzięki synowi dokonał swojego przeznaczenia, choć na krótko przed śmiercią.
Nie, wcale nie zmieniłem poglądów, tak samo pojechałem Rey jak i Hana od chwili wejścia TFA na ekrany kin, po prostu obrywa im się za źle rozpisane biografie i skille tych postaci ;P
Nikt u mnie nie ma immunitetu za sam fakt bycia kobietą czy mężczyzną. Wiesz, nigdy wina nie leży w 100% po jednej stronie, ale z tych dwojga to jednak Leia okazała się bardziej "na miejscu". Z resztą, każda z trójki została skopana.
Han - już tłumaczyłem.
Leia - Z tego co wiem, Republika dowiedziała się o tym, że jest córką Vadera, i właśnie dlatego została wyautowana z Republiki. Kolejny po pozostawieniu FO przy życiu powód do uznania władz Republiki za bandę turbo imbecyli do potęgi pierdyliardowej. Ale i Leia nie jest święta - co to za matczyne farmazon o tym, że Ben wcale nie jest taki zły? To gnida, a ona tłumaczy go tak, jakby wcale nie miał tyle na sumieniu, i w dodatku nie zdołała go uchronić przed CSM. Tyle dokonała w OT, a bycie matką przerosło ją wzdłuż i wszerz. Mimo to, jest najmniej skopana z trójki
Luke - kolejny bohater OT, który dokonał takich rzeczy, że po wszystkim dał się wyautować i spierdzielić w bieszczady. Schował głowę w piasek, pali głupa, że nic go już nie dotyczy, para z niego zleciała, i z bohatera stał się flakiem z majtami zaciągniętymi po samą brodę. Już mieliśmy Obi-Wana, który świrował i siedział na odludziu, nawet Yodę, a teraz Luke? Nawet życiorys Lukea zerżnieto z OT bazując na Obi-Wanie. Taki bohater, że skitrał się na wyspie i tyle. Jedyne co, to odebrał miecz jak paczkę z zalando. Taki bohater.
Aliancki rozbroili niemcy, nałożyli na nich reparacje wojenne, i pokroili na pół, NRD oddając ZSRR, a RFN trzymali pod pieczą amerykanie i francuzi, więc wiesz, nie do końca trafione porównanie. Jeśli alianci stwierdzili by, że spoko, a trzymajcie sobie dalej flagi z swastyką w domach i paradujcie z czołgami w berlinie to co innego, ale rozbrojone niemcy a uzbrojone FO to chyba jednak nie to samo ;D
W mojej propozycji Kylo dążył by zarówno do zniszczenia dziedzictwa Jedi jak i Sithów, by wybić wszelkich użytkowników dzielących moc na JSM i CSM. W jego planie właśnie tak można osiągnąć równowagę.
Ach, tak, knajpa, jakże odkrywczy motyw w tym TFA, toż to nigdy się nie pojawiło XD
Lasu nie lubisz? Jak można nie lubić lasu? :PPPP
Nie wiem o co Ci chodzi z tym przytykiem do OT - jakbym uznał osłabienie Vadera za jakiś minus - tym bardziej nie widzę gdzie ja tam czepiam się PT. Chyba uczulony jesteś ;p To nie ja przecież uważam Wybrańca za wszechmocnego i najzajebistszego ;p No właśnie chodzi o to, że dokonał tego u kresu życia i sił, a nie w bezpośredniej walce, udowadniając swoją midichlorianową supremację...dlatego nie sądzę, że MUSI on być naj naj naj w każdej dziedzinie z tego powodu, że jest The One, jak twierdziłeś wcześniej.
Zapomniałem, że należy jechać po TFA z każdej strony, i feministycznej, i antyfeministycznej :P
Hmmm, wiesz jak to jest z matkami i ich stosunkiem do dzieci.
Oooo Panie. Sorry, ale póki nie wyjaśni się co Luke robił przez ostatnie lata, to za wcześnie, by marudzić. A Obiego czemu się czepiasz, skoro pobyt na pustyni był w określonym celu, a nie na wycieczce?
Tfu, mój błąd, myślałem o porządku po I w.ś., a napisałem o II w.ś. Dlatego właśnie porównywałem z tym pierwszym konfliktem, bo po Wojnach klonów nie trzeba się było układać z pokonanymi, bo wszystkim sterował od początku do końca Palpi. Ale w sumie to i po 1945 było trochę inaczej, bo całe Niemcy znalazły się w rękach zwycięzców, a Republika przecież nigdy nie obejmowała całej galaktyki, więc FO zawsze miał gdzie spierniczyć na rubieże ;p
Wiem jaki masz zamysł, ale czyniąc to, co mówisz, Kylo byłby po CSM, nie sądzisz? Czyż Darth Bane nie wybił Sithów, pozostając wciaż w konflikcie z Jedi?
Za to "bywalcy" knajpy są spoko - mówię to ja, dla którego, jak wiesz, multum ras nie jest potrzebne do szczęścia w filmie SW ;p
No można, las to mogę oglądać w LOTR, nie w SW ;P
Jakaś random laska, która powstała na potrzeby siłowej dokrętki kozaczy mocą w groteskowy sposób, podczas gdy wybraniec musiał się szkolić swoich skilli, no nie kupię tego i koniec XD
Tak, pewnie Kylo był głodny, to wszystko tłumaczy Lei
Czepiam się bazowania na Obi-Wanie, Jedi-banici, ile można?
W ANH był jeden Jedi, bo zwyczajnie hajs się nie zgadzał na więcej wojowników w filmie, i to było jedyne rozwiązanie... Podczas, gdy Disney śpi na hajsach, i w dodatku zżyna motywy, to jest słabe. Nie ważny powód jego banicji, sam fakt powielania motywu Jedi outsidera to już wtórność
Darth BAne wybił sithów, bo uznał, że zakon przetrwa wyłącznie jako dwójka uczeń i mistrz. Jego intencje są zupełnie inne, Bane chciał władzy i potęgi,i był absoltnym wyznawcą tylko CSM. Kylo dążył by do zemsty nie władzy, i do równowagi mocy, nie dominacji CSM.
Zależy jak się go pokaże - byleby pasował do klimatu (chociaż dla mnie oczywiście najbardziej starłorsowa lokacja to kosmos, na drugim miejscu pustynia, zaś na trzecim wielkie miasto :D), np. zaśnieżony las na Starkillerze był bardzo malowniczy.
Nie wkręcasz mnie udając, że nie widzisz różnicy pomiędzy ŚWIADOMYM naginaniem Mocy do swojej woli (wytrenowany Anakin), a niekontrolowanymi przebłyskami, gdzie to Moc "steruje" poczynaniami delikwenta (Luke odbijający strzały zdalniaka)?? A 9-letni Anakin kiedy niby wcześniej szkolił swoje skille?
Szydera dla mnie równa się brakom w argumentacji - taka deska ratunkowa ;p
Nie sądzę, że to był powód - przecież to powszechne w opowieściach, że główny bohater nauki pobiera od mentora, którego traci i wtedy sam (a nie z bandą Jedi u boku) musi stawić czoła złu. Wszystko już kiedyś było. Samotny Jedi - wtórność wobec OT, banda Dżedajów - wobec PT, sorry gregory.
Nie mówiliśmy o motywach, ale ok, niech będzie: Anakin (podobnie jak Jacen w EU) również miał wzniosłe (jeśli za takie uznać wybicie użytkowników CSM i JSM - swoją drogą co by to dało, skoro i tak będą się rodzić nowi? ;p), a wyszło, jak wyszło - dlatego moim zdaniem cele swoją drogą, ale i tak skończyłby na CSM.
Jak chcesz, jeszcze bym zrozumiał jeden las, ale no chwila, Anch-To, Takodana, Starkiller, po pierwsze ziemskość i nie ważne czy zaśnieżona czy nie, a po drugie, nie za dużo tego? Tylko Jakku wyglądało zacnie, a Hosnian Prime było przez ułamek sekundy, wystarczyło mrugnąć by przegapić tę lokację w filmie XD
Już mówiłem, że Anakin za sterami to była durnota, ale żadnymi "przebłyskami" tutaj Rey nie da się obronić. Sorry, ale przypominam, że saga to była do tej pory całość, wstęp, rozwinięcie i zakończenie, tylko w odwrotnej kolejności. Rey powstała na potrzeby zbędnej jak widać dokrętki, skoro tak bardzo powiela motywy. Żeby chociaż ten film był od początku do końca autonomicznym epizodem jak wszystkich 6 poprzedników, ale nie, nakręcono film-bis po OT. I po co? Zeby po pierwszej, a nawet drugiej gwieździe śmierci oglądać trzecią? Żeby zobaczyć jak stoczył się Han, wracając do punktu wyjścia? Po raz trzeci zobaczyć sierotę/półsierotę z pustyni? Kolejnego astro-droida z turbo ważnymi danymi?
Żeby chociaż Rey została jakoś logicznie umiejscowiona fabularnie... Aby usprawiedliwić jej osobę i obecność w fabule wymyślili jakieś karkołomne bzdury, które mają usprawiedliwiać jej boskie skille. Chcesz porównywać Luke'a odbijającego strzały, to weź pod uwagę nie tylko zwrot akcji, ale i same filmy. Jesteś świadom tego, że ANH nie było ANH, tylko na początku Star Wars? Film miał być one-shotem? Gdzie i kiedy miałby Luke pokazać jakiś potencjał, skoro ten film miał być pierwszym i jedynym z tej sagi w momencie kręcenia fabuły? Porównujesz akcję z eksperymentalnego filmu, który przecierał szlaki z 1977 z produkcją nakręconą w 2015, która powstała w warunkach ogromnego już kultu marki, zbudowaną pełną mitologią i uniwersum chyba największym jak do tej pory w popkulturze, z zapleczem dwustu milionów dolarów na produkcję.... Akurat by stanowić wyzwanie dla antagonisty, protagonista musi sobie na to zapracować, dostać ostro po dupie i spocić się jak burneika na siłce, a nie po prostu być Mary-Sue-Rey.
Taki zwrot akcji jest ośmieszający dla całego uniwersum skrupulatnie budowanego od lat, gdzie sukces był owocem ciężkiej pracy, a nie boskiego natchnienia w każdej sekundzie potrzeby. Rey jest zarąbista bo jest Rey. I koniec. Tyle jej trzeba by ośmieszać postać wybrańca. Powstać na potrzeby rebootowej dokrętki powstałej ledwie w 2015 roku w momencie istnienia od dekad świata Star Wars.
Szydera to zwieńczenie moich odczuć, Leia kieruje się matczynym bełkotem zamiast rozumem, Ben... cóż jego już nie będę komentował, po pierwsze znasz moje zdanie, a po drugie, prosiłeś, by dać mu spokój, nazywając go "villainem shrodingera" ;P
Powszechne, że aż zbyt powszechne. Obejrzyj sagę w chronologicznej kolejności, a zobaczysz, że wygląda to tak, jakby Jedi zostali strusiami, i ich ulubionym pomysłem w razie grubej akcji jest chowanie głowy w piasek. Luke tak bardzo wszedł w nauki OBi-Wana, że nawet w razie kryzysu bazuje na nim, spierdzielając w długą. Tak, jakby kazdy jedi miał obowiązek być banitą na emeryturze, i czekać na kolejnego z taśmociągu wybrańca, by na początku zaserwować mu przygnębiającą gadkę-szmatkę o końcu ery jedi, a później, że niby "od niechcenia" szkolić, obowiązkowo w lesisto-plenerowych warunkach. Bo przecież teraz wszędzie w tym uniwersum muszą być zwykłe nudne lasy. Lex Szyszko, odwal się od puszczy, a zajmij się SW!
Jedi byli banitami, Jedi byli zakonem u schyłku istnienia, czemu nie możemy zobaczyć narodzin i rozwoju nowego zakonu? Usłyszeliśmy, że jakiś tam był, ale znowu rozdupiony przez jakiegoś pajaca.
Niekoniecznie musiałby skończyć na CSM. Bierzesz miarą JEdi i Sithów gościa, który jest po równo wrogiem jednych i drugich.
Do niczego nie dojdziemy, bo ja oceniam jak się dana lokacja dla mnie prezentuje, a Ty jednocześnie bez przerwy analizujesz czy już widziałeś coś podobnego.
No to widać ta durnota musi się znaleźć w każdym początku trylogii :P Skoro Lucas zastosował ten trick, mając pełnię kontroli i pewność powstania kolejnych filmów w 1999 r., więc chyba taka jest budowa tego świata i nie ma tu nic do rzeczy konieczność "zabłyśnięcia" Luke'a (i bez jaj, że odbijanie strzałów zdalniaków miało by być tym efektownym sukcesem młodego Skywalkera :P Nie chodzi o to, że miał być jedyny, a o świadomość, że ewentualna porażka nie pozwoliłaby nakręcić kolejnych części, które były w planach), bo przecież wiadomo było, iż Anakin będzie i później. Apparently that's how the Force works: deal with it :P
Jakie niby durnoty mają usprawiedliwiać jej skille? Poza mistycyzmem Mocy, która nie jest wzięta w ramy midichlorianów ofc.
"gdzie sukces był owocem ciężkiej pracy"
Już chyba o tym gdzieś z kimś pisałem i powiem Ci tyle: ja nigdy na SW nie patrzyłem przez pryzmat pochwały ciężkiej pracy :O Nie widzę tego, to nie jest pozytywistyczna literatura. U Luke'a powodzenie rozbijało się o brak wiary, a nie żmudnych ćwiczeń, zaś u Anakina kluczem było opanowanie emocji (gniewu, pychy itp.). Gdzie Ty tam widzisz gloryfikację żmudnej orki? Chyba, że na piętnastym planie ;p Ilu fanów SW zapytanych o przesłanie powiedziałoby, że jest nim "pochwała ciężkiej pracy"? 1 na 1000? Nawet w porywach chyba przeszacowałem :P
"Leia kieruje się matczynym bełkotem zamiast rozumem(...)"
No i powracamy tu do logiki działań poszczególnych bohaterów oraz do popełnianych przez nich błędów. Sam fakt występowania takowych jest jak najbardziej logiczny z perspektywy budowy świata przedstawionego.
Najpierw przekonajmy się po co Luke tam poleciał, a potem marudźmy, że nic nie robił, ok?
Tylko czy to jest warunek konieczny kontynuacji? To, że ten epizod rozmija się z Twoimi oczekiwaniami odnośnie dalszych losów galaktyki nie oznacza automatycznie, iż przez sam ten fakt jest złym filmem. Inni ludzie mogą mieć odmienny gust i diametralnie różne oczekiwania.
Działałby z osobistych pobudek. Jeśli Jedi wypełniają wolę Mocy, to ten fakt automatycznie stawia go po stronie użytkowników CSM, którzy chcą naginać ją do swoich prywatnych celów (jak np. równowaga Mocy), jakie by nie były - przynajmniej w starym EU nie każdy Sith od razu chciał być władcą wszechświata ;> poza tym konflikty pośród Sithów były na porządku dziennym ;)
No i nie dojdziemy tutaj do porozumienia, ani lokacja sama w sobie nie robi na mnie wrażenia, ani klimat którego dla mnie tam nie ma. Ta lokacja ot nic innego jak manifest "unikamy CGI żebyście nas nie dissowali, okej?"
Nie, nie przewidywano z góry następnych części. Następne części to owoc szturmu ludzi do kin, gdzie boxoffice zrobił robotę, i Lucas w iście amerykańskim stylu podjął decyzję o kręceniu dalej, bo ludzie lubili SW i chcieli SW, a Lucas lubił hajsy i chciał hajsy ;)
Nie mówię że SW to oranie w pozytywistycznym stylu, bez jaj. Mówię o tym, że powinno to być podparte sensem, a nie śmiechu wartą chęcią ciśnięcia tematu do upadłego jak to SW ma w planach. Pier*dyliard epizodów i spin-offów w planach mówią wszystko o czysto finansowym podejściu. W tej chwili brakuje najważniejszej osoby, czującej SW, bo SW narodziło się właśnie w jej głowie - Lucasa. I choć Lucas i Disney są tak samo chętni na hajs, to różnica pomiędzy nimi polega na tym, że Lucas zarabiał hajsy za kązdym razem dzięki nowościom, rozwojowi i wizjonerstwu, a Disney tworzy covery o prawilnej otoczce OT żeby nie wkurzać najbardziej konserwatywnych fanów.
Jaki dać pretekst do kręcenia kontynuacji, która nie wnosi nić potrzebnego do sagi? Dajmy dla bezpieczeństwa formułę sprawdzonej konstrukcji. Zerżnijmy schemat z ANH, początku nienaruszalnej OT. Tym razem dajmy laskę jako główną postać ( jedyny ciekawy pomysł TFA w kwestii postaci, drugi to Jakku i na tym koniec ), ale żeby był pretekst dla jej zaistnienia, przypalmy głupa że o to natchnęła ją boska moc. Żeby feministki nie gadały że jest słaba, to zróbmy z niej koksa mocy który ratuje tyłek wszystkim dookoła, zna się na wszystkim itd. Że niby nie ogarnia, to moc za nią działa, co z tego, ze wszyscy Jedi musieli się uczyć mind-tricków czy szermierki, fu*ck logic. Moc to potencjał, ale to trening go szlifuje, a taka Rey pyk i ładuje temat jak program z matrixa.
Po co jest epizod VII? Czemu w ogóle ma taki kształt? Jeśli ktoś miał potrzebę jeszcze coś dopowiadać, w co nie uwierzę, bo wszyscy wiemy, że głównym powodem było zaspokojnenie głodu fanów, co pachniało gigantycznymi hajsami, to chociaż by zrobili kontynuację klejącą się z resztą sagi, a nie będącą wesołą twórczością abramsa polegającą na mixie skopiowanych motywów z garstką swoich trzech groszy w postaci starych bohaterów-przegrańców, z nową ekipą z Mary-Sue-Rey na czele. OK, wiem, że niektorym ten film się podoba, ale dla mnie pofruwać sokołem po ekranie i zapodać kopię fabularną to za malo. Kontynuacja powinna być samodzielną produkcją, nie wątpliwej jakości coverem.
Nie, nie kupuję bezsensu. Nigdy nielogikę nie nazwę logiką. Matczyny bełkot desperacko tłumaczący nielogikę Kylo, nie nie i jeszcze raz nie. To, ze wszystkie postaci w tym epizodzie zapomniały zabrać ze sobą rozsądek na pole walki nie usprawiedliwia ich głupoty. Festiwal bezsensu i walenia głupot, i zamienienia myślenia na bełkot. Nie, dziękuję.
Owszem, że działał by z osobistych pobudek, ale czy skończył by na CSM? Do osobistych celów chcieli stosować ją sithowie, jednak z czysto egoistycznych pobudek, nikt z nich nie działał w imię wyższej konieczności, jedynie władza ich motywowała. Kylo stanął by dosłownie po środku, przeciwko jednej i drugiej stronie. Bycie wrogiem Jedi dla Ciebie z automatu stawia go po CSM, a bycie przeciw ciemnej stronie nie stawia go w opozycji wobec sithów? ;P JEgo metody były by z pewnością drastyczne, i w pewien sposób balansował by na CSM, jednak motywacja go napędzająca trzymałą by go na dystans od niej na tyle, że nigdy nie stałby się zawodnikiem CSM. Chcieć znisczyć JSM i CSM dla mnie wcale właśnie nie stawia go po CSM. W trakcie misji mógłby dokonać weryfikacji swoich celów, i jednak sprecyzować się po JSM albo po CSM, albo jednak pozostać przy swoim i dążyć do zniszczenia koncepcji dzielących moc na jasną czy ciemną stronę.
To oczywiście teoria, która na tyle jest elastyczna, że dla każdego może mieć swój przebieg, dla Ciebie Kylo jednak zszedł by na CSM, dla mnie pozostał by jednak wrogiem jednej i drugiej strony, bo to jego rola w uniwersum ;)
Sam widzisz, że to kwestia subiektywna, a nie bezsporny fakt.
Lucas nie miał w głowie myśli, że jeśli jakimś cudem przedsięwzięcie się powiedzie, to pociągnie historię dalej? Z tego powodu zapewnił sobie prawa do zysków z zabawek i innych pozafilmowych przychodów? Coś tu się nie klei :PP Chyba nie masz na myśli GL, bo pewności to nie mieli ci, którzy dali mu kasę na produkcję i cieszyli się z niskich kosztów zatrudnienia George'a :P
No pisałeś, że "sukces był owocem ciężkiej pracy", co moim zdaniem nigdy nie miało nigdy miejsca, więc ten argument raczej jest całkowicie chybiony.
Może dajmy trochę czasu na podsumowanie całej kontynuacji, zanim zaczniemy twierdzić, że niczego nie wniosła :p Też nie jestem wielkim entuzjastą wojującego feminizmu, ale Ty masz chyba jakiś wyjątkowy uraz do nich, "Żeby feministki nie gadały że jest słaba (...)" haha.
"wszyscy Jedi musieli się uczyć mind-tricków czy szermierki, fu*ck logic."
Powiedz proszę kiedy i gdzie Luke uczył się szermierki.
Ja bardzo czekałem na kolejną trylogię, o której kiedyś wspominał GL, ale jeśli on nie ma na nią ochoty, to trudno ;-/ Przynajmniej kto inny się za to zabrał i cieszę się, że nie są to ludzie od DCU albo F4!
A w jakim dziele filmowym/literackim bohaterowie zawsze działają tylko i wyłącznie logicznie? :O
Spróbuję Ci to wyjaśnić na innym przykładzie: Jedi to policjanci, a Sithowie to przestępcy. Zjawia się samozwańczy mściciel, który zaczyna mordować złoczyńców, by zaprowadzić spokój na ulicach. Kim to go czyni? Czy mimo jego "dobrej" motywacji nie czyni go również mordercą i przestępcą? W końcu również łamie prawo. Policja oczywiście jego też szuka i chce go zamknąć. Zatem nie ma tu nic do rzeczy fakt, że jest wrogiem zarówno dla przestępców, jak i policjantów, co czyniłoby go kimś "pomiędzy", ani gliną, ani bandytą - on jest tym drugim.
Ale ogólnie rozumiem Twój koncept, nie bierz do siebie tego mojego czepiania się ;p
No niestety, fani którzy chcieli by czegoś więcej mogą chyba się nie doczekać ;/
Zapewnienie sobie praw do wpływów z ewentualnej kontynuacji to raczej czysto zapobiegawczy zabieg, jakoś nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek powiedział "nie, nigdy przenigdy nie zostawię sobie furtki do zarobku na przyszłość" ;P
Mam uraz do podejścia na zasadzie obsadzania postaci pod oczekiwania mniejszości. Nie podoba mi się to i tyle. Nie uwierzę, że to wszystko to jedynie "swoboda artystyczna", raczej kolejny zabieg bezpieczeństwa.
Luke nie miał praktyki zbyt wiele w szermierce, przez co ostro dostał po zadzie od Vadera, Sitha pokonał dopiero po roku intensywnych ćwiczeń ( a łącznie po 4 latach poznawania mocy ), i to jest o wiele logiczniejsze, niż spłynięcie boskiego natchnienia na Rey. To takie trochę "to nie ona wybrała zayebystość, to zayebystość wybrała ją!" ;P No sorry, ale już jest jeden wybraniec, a postać, której skille podważają sens szkolenia podważa sens istnienia zakonu Jedi. Po co jej Luke, skoro już zdążyła nauczyć się obsługi wszystkiego w galaktyce, zdążyła opanować sztuki umysłowe, i jeszcze poskładała głównego zbrojnego villaina trylogii?
Trylogię podsumujemy na koniec, na razie oceniam jej wstęp, niestety z wstępu zawsze jest rozwinięcie i zakończenie, a wstęp jest zbyt podobny już do tego, co było, i mam wrażenie przez to, że ta trylogia będzie jakby echem po OT, a nie samodzielnym zakończeniem sagi Skywalkerów.
W żadnym, ale dlaczego nielogika jest tutaj dominująca? Odróżniajmy pomyłki od brnięcia w całkowity bezsens.
Co do konceptu to spoko, kim by był? Kimś w rodzaju Punishera, raz byłbyś po jego stronie, innym razem uważałbyś go za bestię. Właśnie ta ścieżka po środku czyni go zarówno bohaterem jak i przestępcą, na pewno wrogiem systemu. Jego ostateczne "zdefiniowanie się" byłoby zwieńczeniem jego zemsty, ale to byłby koniec trylogii ;)
Nigdy wszyscy nie będą zadowoleni.
Ale ja nie o tym, tylko o niskiej płacy Lucasa w zamian za pełnię praw do zysków z wszelakich zabawek, gadżetów i ogólnie chyba większości ustrojstwa związanego z SW. Jakby nie miał dalszych planów, to zrobiłby tak, jak Sapkowski przy sprzedaży praw do Wiedźmina, który nie wierzył w sukces przedsięwzięcia i wolał jednorazową kasę, zamiast procent z zysków od gier, które okazały się nieporównywalnie mniejsza :D
Ja mam uraz, jeśli dzieje się to na siłę, a tutaj tego nie widzę, więc nie ma sensu przeginać w drugą stronę i deprecjonować każdą kobitę w roli głównej lub ciemnoskórego aktora jako postać drugoplanową...Co by zmieniło w Twoim odbiorze TFA jeśli Rey byłaby facetem, a reszta fabuły pozostała niezmieniona??
Ale wciąż nie było nikogo, kto by mógł nauczyć Luke'a szermierki (nawet Vader myślał, że to Kenobi go nauczył, bo nie zdawał sobie sprawy, że oni ledwo się znali :D). Młody Skywalker też nie był wybrańcem, a jednak to wyjątkowy Jedi, więc trochę dziwne to ciągłe przywoływanie Wybrańca, jakby tylko on mógł być ponadprzeciętny i wyrastać ponad statystycznego użytkownika Mocy. Nie kumam tej nagonki, dla mnie to normalne, że jedni są lepsi niż inni, uczą się szybciej lub wolniej - to nie klony Jango :P Poskładała Kylo jedynie w wyjątkowej sytuacji, dżizas ;p
Ale jeśli okaże się, że historia pójdzie w całkiem odmiennym kierunku, to akurat ten argument straci na wadze.
Taki stosunek matki do dziecka nie jest czymś niespotykanym, więc raczej nie nazwałbym tego całkowitym bezsensem.
Tylko kim jest Punisher jeśli popatrzysz z zewnątrz? Nikim innym jak mordercą! Możesz mu kibicować oglądając film lub czytając komiks o nim, ale w realnym życiu chyba nie chciałbyś, aby pojawili się jego naśladowcy, którzy na własną rękę zaprowadzają sprawiedliwość ;p
Ok, ale czemu całkowicie się zlewa połowę fanów? Rzesza ludzi zainteresowała się SW dzięki ofercie poprzednich epizodów, która została zubożona o ten element z sequelach. SW to SW, zbytnie ograniczanie się zraża ludzi, niektórych zadowalają łąki, ale co z tymi, którzy oczekują egzotyki? Disney im podziękował, i wskazał drzwi?
Niska płaca Lucasa to był wymóg, który miał być jego ryzykiem w razie klapy filmu. Połowa obsady nie rozumiała skryptu, niektórzy zrezygnowali z tego powodu ( Pacino przykładowo ), Wytwórnia postawiła mu taki warunek. Poza Lucasem nikt nie kumał jego wizji, dla producentów to było ryzyko, a jak wiadomo, producenci to ostatnia grupa w hollywood, która lubi ryzyko, co pokazało nam TFA ;) Wytwórnia tylko dlatego dała kasę na ten film w który wcale tak znowu nie wierzyła ( i tak budżet ledwo się dopiął, najdroższa scena jaką kręcono, czyli bitwa nad DeathStar, jedna z ostatnich w filmie, w praktyce była nakręcona jako pierwsza ), więc chyba tyle w temacie wielkich planów na "dzień dobry" w kręceniu lodów ;)
Nic by się nie zmieniło, nie podoba mi się motyw ładowania skilli w minutę, to jest idiotyzm, a cały film to był festiwal talentów Rey, a płeć akurat tutaj robi tyle problem, że jej źródłem wcale nie była swoboda artystyczna, tylko wytyczne, by było "wiadomo-jak"... Jakoś z Ripley z "Aliens" czy Larą Croft nie mam problemu, problemem jest naładowanie jej skillami na jakie sobie nie zasłużyła. Jeden fart w ciągu filmu - OK, ale dwie godziny ciągłej popisówy nołnejmki, nie dziękuję ;P
Oby stracił na wadze, chcę się tu mylić.
Nie jest, ale czy to znaczy, ze wszystko jest git? Jest bardzo-nie-git. Akurat Ben to ostatnia postać, jakiej ten film potrzebował po CSM. A ten bełkot Lei to zwykła próba wyparcia faktu, że jej własny syn to szmata.
Z zewnątrz? Złodupcem jak trzeba, nie słabiakiem jak Ben. Kierował by się własnym skrzywionym poczuciem sprawiedliwości, ale dzięki swojej bezwzględności uniknęło by się konfliktu na zasadzie dobry vs dobry, czy klasyczne dobry vs zły, tylko dobry vs gość który myśli, że jest dobry, ale jego dobór narzędzi robi z niego złodupca. I dzięki temu uniknęło by się schematu bez wciskania motywu "uu ale jestem mhrocznyy"
"A ten bełkot Lei to zwykła próba wyparcia faktu, że jej własny syn to szmata."
Podejrzewam, że scenarzyści nawet nie myśleli zbytnio nad tym, co piszą. To tylko zwyczajna zapychajka dialogowa, żeby Han i Leia mieli o czym gadać :D No bo jak nie o Kylo, to o czym? O kurtce Hana? Przeżytek... Gwieździe Śmierci? Why not, przecież nic innego się nie działo przez ostatnie 30 lat... same deaf stary. W międzyczasie wracamy do Kylo, to przecież go nie zhejcimy! Użalimy się nad sobą, i podzielimy opinie na 2 fronty - jeden za nadzieją, drugi przeciw (żeby było dekadencko i rozmaiciej przy okazji). Jednocześnie za namową tego pierwszego zmieniamy zdanie.
Pewnie tak ;P No bo co mieli w sumie powiedzieć? SW wróciło do punktu wyjścia..
Han - "co tam, Leia?"
Leia - "Aa stara bida..."
Poziom naiwności tych postaci i przekonanie, że tylko Skywalkerowie mają w świecie monopol na przechodzenie na CSM kończy się takimi tanimi dramatami ;D Narzekali na Anakina który narzekał na piasek, ale Ben-faja jest już legit?
A dlaczego Ty chciałbyś zlewania większości widzów, którzy uważają, że OT>PT? :P
No właśnie. Mówisz o wytwórni, a ja o Lucasie, który miał dłuższą historię w zamyśle ;)
Lepiej w ogóle zakazać obsadzania głównych ról kobietami, bo żeńska postać jest od razu okrzyknięta czymś złym? Wiesz co mi przypomina takie podejście? Odmianę #oscarsowhite, tyle że ten sam kierunek, ale o przeciwnym zwrocie. Nie lubię skrajności ani radykalizmu lub przeginania w żadną stronę...
Nie przesadzasz z tym dwugodzinnym popisem? Nie wszystko szło jej jak po maśle: nie chciała opuszczać Jakku, dała się złapać Kylo, no i na jej warcie nie zapobiegła śmierci Hana ;p
Nawet w nowym sezonie HoC jest podobny motyw matki zbrodniarza, która twierdzi, że jej syn tylko pobłądził :O To nie jest nic wyjątkowego w kinie lub tv.
Trochę odbiegliśmy od tematu z tym wątkiem, ale nie da się zaprzeczyć, że byłby "inny" od dotychczasowych przeciwników.
Nie nie, zupełnie nie o to chodzi. Dla mnie OT i PT to ten sam level jeśli chodzi o jakość. OT jest bardziej klimatyczne niż TFA, w tym filmie nie ma takiej oferty jaką mają stara trylogia i prequele. Disney unika jak ognia wszystkiego, co mogłoby wymagać cyfrowych ujęć, przez co możemy już zapomnieć o planetach jak Utapau czy Coruscant czy Geonosis, teraz będziemy raczej oglądać różne wariacje zwykłych lasów, od lasu w ciepłej porze roku po zimę, i lasów tropikalnych jak z R1. I na tym koniec. Tego żałuję bardzo.
Lucas to miał nadzieję że ktokolwiek to kupi XD On sam do ostatniej chwili na dobrą sprawę nie wiedział jak mają wyglądać SW, widziałeś z pewnością opisy wstępne scenariusza, założenia przedstawienia uniwersum ( przykładowo, Vader miał być łowcą nagród, a miecze świetle, ta "elegancka broń na cywilizowane czasy" powszechnie dostępnym narzędziem, nawet szturmowcy mieli z nich korzystać ) więc nadzieje "oby ktoś to kupił a może to pociągnę jakoś dalej" a "kupią to na pewno, mam pomysł na miliard epizodów do przodu już w tej chwili" to nie to samo ;)
Kupiliśmy SW, a teraz będziemy na tym zarabiać. Potężnie zarabiać. Wywalmy kanon, zeby zrobić miejsce na film, który będzie kropka w kropkę jak ANH, żeby nikt się nie czepiał, że to "Nie o take Star Warsy walczyłem".
Co z tego, że Rey to nie Luke, skoro jej origin jest niemal identyczny jak jego właśnie? Co z tego, że to nie mapa budowy DS a mapa wiodąca do Skywalkera jest schowana z droidzie? Co z tego, że droid ma nazwę seryjną BB-8, a nie R2-D2? Zmiana nazwy z Death Star 3 na Starkiller to zmiana kosmetyczna. Prequele używały CGI by ukazać egzotykę za co zostały zlinczowane, zróbmy bezpieczne epizody nawet za cenę bezdennej nudy. Lepiej dmuchać na zimne, żegnamy odważną kreację świata. Co z tego, że Luke założył zakon, skoro znów zakon to tylko wspominka? Co z teorii o szukaniu świątynia Jedi, skoro znów rola starego Jedi jaka teraz jemu przypada, sprowadza się ponownie do bycia banitą? Coz tego, że teraz villain nosi nazwisko Solo, skoro w jego żyłach płynie krew Skywalkerów? Czy wielką różnicę robi to, że jeden grzyb na tronie Palpatine został zastąpiony innym grzybem na tronie, Snokiem? Jaką różnicę robi nazwa z Rebelii na Ruch Oporu? To są te "zmiany", te "nowości", których Star Wars potrzebuje?
Te wszystkie "zmiany" są nic nie warte, te powody do wojny i fabuły też nic nie robią, skoro wszystko sprowadza się do przeprowadzania ich akcji do ponowniego przebiegu według scenariusza Nowej Nadziei. ;P
Jeśli ktoś się zdecydował zrobić jeszcze jedną trylogię, i potraktować prequele jako wstęp, OT jak rozwinięcie, a sequele jako zakończenie, to niech to będzie zakończenie, a nie powtórzenie rozwinięcia. To jest jak utwór muzyczny, który po zwrotce i refrenie zawiesił się, i ciśnie refren bez końca. Co z tego, że to nie brzmi.
Leia Organa, Furiosa, Ellen Ripley, Sarah Connor, Lara Croft.... To pierwsze, jakie przyszły mi na myśl. Do zadnej nie mam zarzutów. Każdą lubię i cenię. Wszystkie reprezentują siłę, odwagę, mają w sobie coś, co czyni je ikonami nawet, jeśli ledwo co zawitały na ekran, jak Furiosa. To Rey jest jakimś wybrykiem. Takie cudowne "wszystko mi się udaje", to jest problem.
"No ale jak mamy kręcić SW, skoro na dobrą sprawę historia się zakończyła? Hammil jest już dziadkiem, kto ma być nową główną postacią? Walnijmy kobietę, dajmy murzyna i latynosa, z białych kolesi zróbmy tych zuyyych, żeby żadne "elgiebete" czy inne feministki się do nas nie dowaliły, i napompujmy naszą bohaterkę takim powerem, zeby te luki czy anakiny wyszły przy niej na cienkich bolków! Dzięki temu będziemy mieli ten "pretekst", by kręcić dalej SW, wiesz, że niby "Moc się przebudziła" ( kupią to! ;P ), a mniejszości nie zniszczą naszego filmu w recenzjach i opiniach, tylko dadzą nam okejkę! Przez to upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu!"
Tego nie kupuję. Dobrze, że główną postacią jest teraz kobieta o czym nieraz mówiłem, źle, że zrobiono je krzywdę robiąc z niej ofiarę oczekiwań wobec pierwszej żeńskiej Jedi w filmie. Chcieli w jednym filmie nadrobić pozostałych sześć epizodów, co na dłuższą metę jest nierozważne, przecież ona ma jeszcze dwa filmy przed sobą do zyskania potęgi i rozwoju, takie przy-expienie do levelu "ekspert" w ciągu pięciu minut po tym, jak stary przemytnkim potwierdził Ci, że jednak moc istnieje, to jakaś groteska XD Ja też nie lubię przeginania w jaką kolwiek stronę, ale pewnie mi nie uwierzysz.. Właśnie dla mnie ta pełna poprawności i bezpieczeństwa produkcja to przegięcie w tą stronę, gdzie robi się filmy tak bezpiecznie, tak "po uważaniu", by nie skaleczyć się o cokolwiek, że film traci jakikolwiek power jako epizod, i robi się bezpieczna papka pełna ogranych motywów, okraszona nowościami dyktowanymi trendami poprawności, jaka opanowała hollywood już jakiś czas temu ;P
HoC ? Nie kojarzę...?
Prequele też mają swoje zalety, ale jakbym miał wybierać plusy OT vs. PT, to stawiam na te pierwsze. To chyba jasne, że klasyczna trylogia jest bardziej klimatyczne od TFA, ale i tak tego klimatu jest zaskakująco (dla mnie rzecz jasna) dużo, co mnie się podoba. Dlatego się cieszę. Ja i tak wolę bardziej namacalne lokacje. A co powiesz o tej skalistej planecie z czerwonym pyłem z trailera TLJ?
To, że GL ciągle coś zmieniał w swojej wizji jeszcze Cię dziwi po tylu edycjach sagi? :D Jakby nie sprzedał praw, to mógłby nadal coś w nich przerabiać >_< więc nie kłóci się to z jego wcześniejszymi planami na kontynuację, które i tak wywracał do góry nogami.
Ło panie, żeby im się zwróciły te 4 mld $ to trochę muszą jeszcze filmów zrobić :p To chyba normalne, że wydając tyle kasy chcesz mieć zarobek z inwestycji, nie bądźmy naiwni. A jak już coś kręcą, to dobrze, że biorą pod uwagę fanów (przynajmniej ich większość).
Sam przyznajesz, że zostały zlinczowane za CGI, a chciałbyś dalszego brnięcia w tym (złym?) kierunku wbrew woli widzów? Odnośnie nowości - już o tym mówiliśmy: myślę, że będą się pojawiać w następnych filmach. Wojna trwa nadal, więc jej powody sięgają poprzednich epizodów ;p
Ja tam bym nie chciał, by to już było zakończenie (z resztą GL też coś na początku wspominał o 12 częściach, potem o 9, gdy pytał Hamilla czy chciałby wystąpić w kontynuacji za 25 lat, a na końcu zredukował do 6), za wielką frajdę sprawia mi chodzenie do kina na kolejne epizody ;p
No to masz zarzut, że wszystko jej się udaje, który nie ma nic wspólnego z jej płcią! Jako facet niczym by się to nie różniło, więc nadal nie rozumiem czepiania się tego, że Rey jest kobietą.
Co ona takiego zrobiła, że niby miażdży starszych Skywalkerów? Gdyby nie zbieg okoliczności to ponownie skończyłaby w klatce FO, ani Luke, ani Anakin nie wypadliby gorzej, nie wiem skąd ten pomysł.
House of Cards, wybacz skrót.
No cóż, akurat lokacje nigdy nie będą się dla mnie broniły w filmach od Disney'a, jeśli będą ciągle miały ten ziemski charakter. Gdybym chciał oglądać coś takiego, to albo poszedł bym na spacer do lasu, albo obejrzał Cast Away ;P A co do tej planety, pomysł jest ciekawy, tylko nie wiadomo co to za miejscówka, jakie jest jej znaczenie, więc nie ocenię jej tak, jak planet które już widzieliśmy. Oby Rian skończył z tą ziemskością, namacalność akurat dla mnie nie ma najmniejszego znaczenia, wszystkie "normalne" filmy masz namacalne, to jeszcze świat z innej galaktyki też ma być przyziemny? W imię czego? Od namacalności to mam discovery ;D Osobiście wyżej stawiam fantastyczność świata przedstawionego ponad namacalność. Akurat ta cecha nie jest atutem, a ograniczeniem w tworzeniu tego uniwersum.
Od przyszłości sagi nie decydowały plany Lucasa tylko zwykły sukces box-office'owy, i co ma robienie reedycji do rzeczy? One były po to, by zespoić uniwersum, łącząc obydwie trylogie ( takie szczegóły jak głos Temmuery Morrisona w TESB, chociaż ja osobiście wolę oryginalny głos Fetta, ale wiesz o co mi chodzi ), także co to ma za wpływ na temat? Początkowo SW to był one-shoot, prosta jak budowa cepa opowieść fantasy w kosmosie, oparta o najprostsze chwyty baśni i archetypów. Jeśli ktoś sądzi, ze Lucas od razu miał w głowie pełną wizję całego uniwersum łącznie z plot-twistami, historią rodu Skywalkerów czy zakonu JEdi bądź sithów czy inne, to przecienia Lucasa, choć sam bardzo go szanuję, to wiem, że nie ma sensu rozpędzać się, i dorabiać teorii tam, gdzie jej nie ma ;)
Stwierdziłem fakt, nie potwierdziłem, że to słuszne. Moim zdaniem, to zwykły bezsens i głupota. Tacy ludzie, którzy siebie nazywają fanami cisną SW za jego fantastyczność. Co za ironia, dać ludziom fantastykę przekraczającą dotychczasowe dokonania filmów Sci-fi, a ci ludzie zamiast dziękuję będą bulgotać, że ma być dalej dziadostwo i toporność, która jest pokryta dzisiaj metrowym kurzem XD Dla takich fanów najlepiej byłoby stworzyć hermetyczny sztuczny świat, w którym nic nie idzie do przodu, a star wars to jedynie stara trylogia, nigdy nawet nie odświeżona cyfrowo, bo to herezja. To jest ortodoksyjność, która zamiast pozwolić się rozwijać uniwersum, najchętniej przybiła je łańcuchami i nigdy nie pozwoliła wnieść cokolwiek, co by nie zawierało vadera, hana i sokoła. Wszystko ponad to jest dla takich ludzi "be". Szczytem tego bełkotu i festiwalu kalekich argumentów jest tekst o tym, że walki są złe, bo wojownicy mają zbyt dobrego skilla... Bo walka Obi-Wan vs Vader, to dopiero była gala MMA XD
To nie musi być koniec SW, ale rozsądne pociągnięcie wątków, a nie zrobienie z bohaterów przegrywów po to, by umiejscowić ich w tak dziwnych momentach życia byle by wkręcić ich w fabułę będącą najbardziej bezczelną zagrywką marketingową jaką jest odgrzany kotlet.
Ma wszystko wspólnego, bo gdyby nie świata poprawność polityczna, to nikt by z Rey nie zrobił boga mocy. Filmy nie kręci się w próżni, jej płeć i skille to zwykły efekt zimnej kalkulacji nastawionej na podlizówę pod mniejszości rozdające obecnie karty w kreowaniu trendów w krajach zachodnich. Z artystycznego punktu widzenia fakt, że Rey to kobieta to bardzo dobry ruch, bo tego zwyczajnie jeszcze nie było, więc to dobre i ciekawe posunięcie. JA krytykuję powody takiego doboru postaci, bo w to, że Rey jest kobietą na pewno nie wpłynęła decyzja artystyczna, a research marketingowy. To była kwestia decydująca. A za nią poleciały kolejne, o zrobieniu z niej jakąś mary-sue, bo skoro "wreszcie mamy żeńską Jedi, to walnijmy taka Jedi, by mniejszości szturmowały kina jak grażyny biedronki na przecienie!"
Cały ten film to jakiś ciąg zbiegów okoliczności XD Co robi? wszystko czego się dotknie zamienia cud. Jedna laska poskładała wszystkich zbirów samodzielnie, mhm, po czym następnie rozdupiła jak amatorów całą eskadrę myśliwcó TIE fruwając maszyną, jaką nigdy wcześniej nie tknęła paznokciem, po czym okazało się, że że jest lepszym znawcą tej krypy niż sam Han Solo, te bzdety z "miecz cię woła, zostałaś namaszczona przez Disney'a na kolejnego wybrańca z taśmociągu, żeby był jakiś pretekst by dalej kręcić tę sagę!" po takie karkołomne motywy jak z czapy wzięte cudowne nauczenie się trików jakich nie znała, no i poskładała samego mistrza zakonu Ren, psychicznie i szermierczo...
No nie, wcale nie jest jakąś one-woman army ;P
Gusta są różne, nie można jednoznacznie uznać, że dana lokacja jest bezsprzecznie najlepsza i odpowiadająca każdemu. Mamy inne oczekiwania (chociaż Coruscant bym nie pogardził ;p), więc równie dobrze mógłbym powiedzieć, że gdybym chciał tego samego, co Ty, to czekałbym na Avatara 2, 3 i 4, a może i następne :P Namacalny nie musi równać się przyziemny, chodzi mi o to, bym nie musiał wysilać wyobraźni, by uwierzyć, że to, co widzę na ekranie jest prawdziwe (taki trik jestem w stanie wybaczyć w polskim "Wiedźminie, hehe >_< oraz w "Metal Hurlant Cronicles", gdzie główną rolę grają krótkie historyjki naznaczone częstymi zwrotami akcji, a efekty są jedynie niezbędnym, ale dalekim tłem).
Znowu zbaczasz z tematu ;p bo wyszliśmy od tego czy GL miał w głowie zarys dalszej historii, a nie rozstrzygamy co się do tego przyczyniło ;p W życiu nie twierdziłem, że od razu wiedział od A do Z co chce opowiedzieć.
Tyle że taka ortodoksyjność, która przejawiała się w trakcie wychodzenia PT, tak jak i teraz fani PT zachowują się podobnie wobec TFA, więc wiesz mniej więcej co o tym myślę ;>
Życzyłbym sobie, żeby to Dżordż nakręcił dalsze epizody, ale skoro się fochnął, to dobrze, że ktoś inny się za to zabrał, szkoda by było poprzestać jedynie na starych filmach.
Wałkujemy to w kółko i w kółko: jeśli nic nie zmieniłoby podmiana Rey na Reymonda to nie ma znaczenia powód obsadzenia jej w roli głównej. Liczy się efekt.
Jaką eskadrę? Toż tam były chyba ze dwa TIE'e ;p Taki Luke też rozpierniczył myśliwiec, śledzący Sokoła, a wcześniej uciekł bandzie szturmowców, a młody Anakin wygrał wyścig, którego nie miał prawa nawet przeżyć, no i co z tego wynika?
Problem w tym, że od tego linczu na PT Disney boi się efektów specjalnych tak bardzo, że utożsamia namacalność z maksymalnie ziemskimi lokacjami.Wspominając o wytężaniu wyobraźni, celujesz w jakość wykonania, a pamiętaj, że wszystko zależy od sprzętu i talentu grafików. CGI w jednych rękach jest straszne (jakieś rekinado-badziewia z kina klasy B ), a w innych jest świetne jak w R1, chociaż o tak strach w tym filmie był, ale mniejszy niż w TFA. Dać dłuto czy pędzel Michałowi Aniołowi a Sebixowi spod żabki, nigdy nie da tego samego efektu ;) Więcej odwagi, więcej przykładania się do pracy ( i pamiętać o tym, że CGI baaaardzo się rozwinęło od lat 90-ych ), i zyskujemy namacalność przy jednoczesnym przedstawieniu egzotyki nie z tej galaktyki. Strach jest silny w Disney;u ;D
Chęć rozwinęcia pomysłu, a posiadanie pełnego obrazu to nie to samo. Wiem co mówię, sam zajmuję się twórczością, także choć to nie moja liga ( jeszcze, mam nadzieję XD ), to jednak koledzy po fachu ;D Widzisz, zgadzam się z Tobą, że Lucas chciał pociągnąć to dalej, ale sama chęć to jeszcze nie dzieło gotowe. Pamiętaj, że mówimy o tym, co było w 77 roku, na długo przed tym, jak dzisiaj w 2017 roku dyskutujemy o wielkim uniwersum, współczesnej pop-kulturowej mitologii budowanej przez lata przez tysiące twórców, artystów pisarzy itd. Wówczas Lucas nawet nie wiedział, że Vader to ojciec Luke'a, Vader miał być łowcą nagród, Anakin miał być Annikinem, towarzyszem Luke'a, a sam Skywalker miał być kobietą-obcym! Więc wiesz, dzisiaj patrzymy na całość, mamy przed oczami pełne uniwersum z zbudowaną historią, mitologią, nawet czymś w rodzaju religii ( wybraniec zrodzony z mocy ----> "niepokalane poczęcie" ), więc to, co miał na myśli Lucas w 77 a to co jest w 2017 roku, to jednak nie to samo ;)
Wniosek? Ten świat zmieniał się, jego pierwotna struktura była dyktowana "być albo nie być" w box-office, gdyby widzowie olali by SW, to nie było by uniwersum, a zakurzony filmik o którym nikt by nie pamiętał. ANH to nic innego jak filmy "pilot", który ludzie kupili, w chwili premiery to była pierwsza, i prawdopodobnie jedyna okazja na to, by Luke popisał się skillem pilota itd. Ten film to był skok na głęboką wodę, na szczęście udany, budowanie mitu, praw fizyki i relacji w tym świecie zostawiono już na następne części. Najpierw trzeba temu filmowi było w ogóle przetrwać, by móc się zbudować i skonkretyzować.
Cóż, ortodoksyjność jest zła, i to właśnie z jej powodu ludzie kupują cover ANH jakim jest TFA. Ja oczekuję na coś więcej, już spin-off był bardziej postępowy, choć fabularnie bliżej OT. Tutaj ta topornosć była oczywista, obecność kilku bohaterów z ANH logiczna, i mimo, że ten film jest mniej istotny niż epizod, to jego wkład w uniwersum jest więcej wart niż odgrzany kotlet ;)
Dobrze, że główna postać to kobieta! XD ile jeszcze trzeba to powtarzać... Mówię o tym, że jej wybór nie miał nic wspólnego z myślą artystyczną, a jedynie chłodna kalkulacja nastawiona na zysk. Problem jest w tym, że producenci chcąc się podlizać, nafaszerowali ją skillami na jakie zwyczajnie jest "za krótka". To nie Jedi, jeszcze nie. Problemem jest to, że ktoś w szefostwie Disneya uznał tę bohaterkę za furtkę do takiej podlizówy. Efekt jest taki, że mamy One-Woman-Army, albo Mary-Sue-Rey. Do wyboru ;P
Dawno widziałem TFA, ilośći Tie-Fighterów nie pamiętam dokładnie, co by nie było, to wciąż jest kamień obciążąjący wór zarzutów do jej przegiętych skilli. Anakin z TPM też przegiął, to było słabe, jednak prędzej mogę wybaczyć taką wtopę z WYBRAŃCEM w roli głównej czy jego potomkami, niż laskę nołnejmkę, która na dodatek poskładała jak cieniasa jednego z tychże potomków wybrańca ;)
Jednak trzeba przyznać, że CGI ma tendencję do szybszego starzenia się, więc najlepiej jeśli jest używane do podrasowania efektów, a nie będące ich sednem.
No właśnie, teraz mamy całość i to ją oceniamy, więc nie możesz wymazać osiągnięć Luke'a, "bo musiał zabłysnąć w pojedynczym filmie". Raz ustalone zasady obowiązują tak samo w kolejnych epizodach.
Patrząc JEDYNIE z perspektywy podlizania się fanom to wg mnie właśnie R1 był bezpieczniejszy :D
Czyli wg Ciebie jako facet byłaby cieniasem? ;> Oczywiście, że nie jest jeszcze Jedi, jej osiągnięcia nie noszą znamion powtarzalności.
Ja tam wciąż będę się upierał przy tym, że Wybraniec nie ma monopolu na bycie ponadprzeciętnym :P
CGI szybciej rzuca się w oczy - fakt, ale tutaj trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest większym priorytetem przy kreowaniu fantastycznego uniwersum - czy stuprocentowa namacalność, czy jednak wykreowanie wizji, jakie mogą zaistnieć na ekranie. Gdyby mowa tyczyła się świata fantasy, ale ziemskiego typu LOTR, to wybieram to pierwsze. Jeśli jednak w grę wchodzi świat bardziej egzotyczny, osobiście wolę drugie.
Nie wymazuję osiągnięć Luke'a, jedynie podkreślam, że dzieło pionierskie w danym uniwersum jest szczególne, przeciera szlaki, musi wziąć na klatę ciężar przetrwania marki w ogóle, by mogła dalej zaistnieć i rozwinąć się. ANH akurat inaczej wypada w tej kwestii, to był film nie posiadający mitologii i historii jaką posiada dzisiejsze SW względem SW z '77 r.
R1 był podlizówą w chwilach, kiedy Vader wbijał na parkiet, jednak jego występ fabularnie był uzasadniony, przecież to on prowadził abordaż, więc by nie było, ze wyskoczył na Tantive IV jak klaun z pudełka, dostał dwie sceny angażujące go w pościg. R1 ciężko ocenić, jest pocięte, miał być brutalny film wojenny, Kennedy wjechała z kapcia z kręcenie i Edwards poleciał na ławkę rezerwowych, a temat dokończył Gilroy, więc jaki miał być film, a jaki wyszedł, ciężko porównać.
Nie, po prostu wg mnie twórcy uznali, że z racji tego, że Rey będzie kobietą, wykorzystają tę postać do zamanifestowania, jacy to oni są "postempowi" ;P Wystarczyło zniżyć poziom jej skilli, nie tworzyć sytuacji na zasadzie super szczęśliwego farta ze wszystkim, i było by OK.
Ponadprzeciętnym nie, przecież Jedi właśnie dzięki tej cesze byli rycerzami, jednak to wybraniec ma monopol na bycie największym kozakiem wśród kozaków ;)
Zobaczymy, co wyjdzie z Hana Solo, Kennedy podziękowała Lordowi i Millerowi, bo - o zgrozo - śmieli mieć swoją wizję, nie być pod jej obcasem XD
Nawet tam można przesadzić, patrząc na Hobbita.
Zgadzam się, ale nie zmienia to faktu, że wszystko, co wydarzyło się w ANH, nadal obowiązuje w późniejszych filmach, więc już nie ma co gdybać.
Sam jestem zadowolony z występu Vadera, bo to był najbardziej trafiony ukłon ;D ale trzeba przyznać, że bez kontekstu nadchodzącej "Nowej nadziei" jako pojedynczy obraz R1 bardzo dużo by stracił.
Ja tam nie jestem przekonany czy jedno z drugim ma coś wspólnego. "-Może przeróbmy głównego bohatera na kobietę!" "-ale wtedy to musimy ją ulepszyć, bo poprzedni (męski) pierwowzór jest za słaby na żeńską postać"? Nie sądzę, żeby tak to wyglądało, chyba jesteś przewrażliwiony ;p
Vader to ulubiona postać większości wielbicieli SW, ale to nie znaczy, że trzeba się upierać, że musi być najbardziej speszyl w każdej dziedzinie :P
Heh, akurat w Łotrze mamy przykład, że ci "bezduszni korporacyjni producenci" mieli rację, sądząc po wieściach jakich zmian dokonano - skoro wyszły na dobre. Oczywiście nie twierdzę, że nie mogło być jeszcze lepiej (bardziej rozwinięci bohaterowie!!), ale i tak było ok. Nie ma się co wypowiadać po plotkach, a przed finalną wersją filmu, ale równie dobrze mogłoby się okazać, że nie dopuszczono do nakręcenia spin-offu całkowicie nie pasującego do świata SW. Who knows?