Hobbit jest zbyt bajkowy jak dla mnie, rozumiem, że to lżejsza historia niż LOTR, ale wolę pierwszą trylogię.
ANH nic nie traci, jest w sumie najważniejszym, bo pierwszym filmem, chodzi mi o to, że różnica między ANH a restzą jest taka, że to jedyny film nie "skrępowany" na starcie zastaną już mitologią i ustalonymi zasadami, a wolny w tym temacie prekursor, i tyle :)
Raczej "skoro mamy laskę z główną postać, zróbmy z niej boga mocy, że niby jest jakiś pretekst żeby dalej ciągnąć SW, no i pokażemy, jacy jesteśmy postępowi, dwie pieczenie przy jednym ogniu" ;P
Nie musi być, a nawet nie jest. Właśnie dlatego jego własne skille przerosły jego zmącony umysł, zbyt wielka potęga w zbyt porywczym człowieku... Gdyby był speszyl, to byłby większym mnichem od samego Yody, bo przecież na tym w sumie polega bycie Jedi, right?
Ehh, niestety, choć postaci w R1 nawet dało się lubić, to przewidziano ich na jednorazowy występ, i przez to nikomu nie chciało się inwestować w rozwój postaci, i głębię itd.
Co do Solo, to nie napalam się na ten film, zwyczajnie nie widzę potrzeby poświęcania spin-offów znanym postaciom. Liczyłem na to, że dostaniemy spójną trylogię poboczną, z prowadzonymi od początku do końca głównymi postaciami, czymś właśnie na zasadzie Hobbita w świecie LOTR. Moim zdaniem główni bohaterowie SW mają swoją centralną linię, i to są epizody. Spin-offy mogłyby wnieść nowe, ciekawe postaci, takich bohaterów drugiego planu, którzy może i są w cieniu, ale ich wojna, nawet jeśli zakulisowa i daleka od głównych wydarzeń, jest równie ważna i ciekawa. Spin-off o polowaniu na Jedi przez egzekutorów Imperium, czemu nie?
Z ingerencją producentów jest zawsze niemiło. Nie wiemy, czy ich psucie roboty lordowi i millerowi to była zwykła małostkowa riposta za fakt, że ci reżyserzy śmiali w ogóle zamanifestować chęć niezależności, i jako taki przejaw "buntu" został dla zasady stłumiony, czy też chcieli zrobić 21 jump street w kosmosie, co by się naprawdę nie zgadzało z SW. Tego się nie dowiemy ;P
Pod względem wizualnym każda kolejna część robiła się coraz bardziej sztuczna, niestety. A szkoda, bo początek mi się podobał - zwłaszcza brak Frodo ;D
Ja tam lubię postać Rey i mi nie wadzi :P
Zatem pozwólmy i innym bywać zaskakująco zdolnymi!
Wielka szkoda, bo jest różnica pomiędzy Jyn, czy nawet K-2SO, a Chirrutem...
Również nie mam wielkich oczekiwań, w ogóle wobec spin-offów nie miałem wygórowanych, zwłaszcza przy tak ryzykownych tematach (w R1 jednak wyszli z tego obronną ręką, pokazując, że jednak mieli na niego jakiś pomysł, który pogłębił znaczenie ANH), bo zastąpienie Forda wydaje się niemożliwe, ale przynajmniej wybrano aktora z potencjałem, a nie tego parodystę, którego tak wielu fanów się domagało :O nie wiem co poza głównymi epizodami mogłoby się sprawdzić, ale też nie chciałbym zbytniego odbiegania od stylistyki SW. Może film o życiu na farmie wilgoci w formie "Przystanku Alaska" albo komedia rom. jak wujek Luke'a poznał jego ciocię? Nie, dziękuję ;p
Jasna sprawa, najlepiej dla dzieła, gdy strzela się do jednej bramki, zamiast mieć dwie odmienne wizje. To, która jest lepsza, nie wiemy, ale wątpię by zdecydowano się na tak drastyczne - jednak szkodzące wizerunkowo - działania z błahych powodów,
Hobbit nie był zły, ale myślę, że lepiej potraktować go jako zaproszenie dla dzieci do świata LOTR, które mogły się jeszcze wystraszyć oryginalnego Władcę Pierścieni, który jest jednak dużo mroczniejszy ;P
Rey jest spoko i lubię ją, po prostu przekoksowali ją niepotrzebnie, bohater też powinien ponosić porażki, które szlifują charakter. Liczę na Riana, że będzie wiedział co zrobić ;)
Spin-offy, które z definicji prowadzą osobną historię w tym samym świecie, które zamiast ukazać bogactwo tego świata, i udowodnić, że te uniwersum na Skywalkerach się nie kończy, skupia się na bohaterach z... epizodów..!? Trochę bezsensu, no ale cóż, Disney chyba jednak woli sprawdzone postaci. Ja liczyłem na trylogię poświęconą choćby Quinlanovi Vosowi, który z grupą innych Jedi unika polowania ze strony łowców Imperium, albo historia poświęcona samemu Imperium, gdzie mielibyśmy kuchnię reżimu i walki o wpływy, czy nawet zwykłą ekipę rebeliantów, która przez trzy części miała by swoje przygody, rozwój postaci, walkę z Imperium, i w ostatniej pożegnali by się z życiem i widzami jako ci, którzy właśnie wykradli plany imperium dotyczące DS. Wtedy widz na koniec zrozumiał by, dlaczego dostał trylogię, pozornie o pierwszych-lepszych rebeliantach. Ekipa z R1 przestała by być płaska, w międzyczasie mogła by dostać więcej członków, bądź ktoś by zginął, można by rozwinąć w trylogii wątek wywiadu Imperium, a na koniec epicki finał na Scarriff, gdzie wszyscy oddają życie za sprawę. Ale nie, będzie western z Hanem, oby zmiana reżysera miała naprawdę słuszne uzasadnienie, a nie widzi-mi-się Kennedy ;P
Rey najpierw wbrew swojej woli musiała opuścić planetę, a potem została złapana przez Kylo ;> Rian ma dobry punkt wyjścia, mając do dyspozycji charyzmatyczną i dającą się lubić bohaterkę.
Vos to tak mało znana postać jakby była całkowicie nowa - ej, myślałem, że masz dość czasów rebelii. W R1 większość bohaterów również pojawiła się po raz pierwszy, ale jestem ciekaw co wymyślą po ewentualnym filmie o Kenobim. Osobiście wolałbym kolejne epizody kontynuujące główną linię fabularną zamiast losowego skakania po tematach i one shoty. Na genezę Plagueisa lub "zasady dwóch" nie liczyłbym zbyt szybko, ale gdy zapełnią trochę lukę po skasowanym EU to kto wie.
Liczę, że Rian zrobi robotę, i wyważy ją. Szkoda przedobrzyć z pierwszą ekranową główną Jedi ;p
Dzięki temu właśnie, że Vos jest mało znany, dla fanów byłby smaczkiem, najlepszym połączeniem animowanego EU z żywymi filmami, a dla szerszej widowni zupełnie nową postacią, co w obydwu przypadkach byłoby dobre. Dlaczego? Otóż, kiedy mamy niezarysowaną kartkę, możemy poprowadzić ją dowolnie, nie psując jej dotychczasowego wizerunku. Owszem, osobiście przejadły mi się czasy rebelii, ale powiedzmy, że z czysto logistycznego powodu mądrze jest wypełnić lukę między obydwoma trylogiami, ale postaciami pobocznymi, by rozszerzyć uniwersum. Kto by nie chciał zobaczyć polowania na Jedi? Połączyło by się relikt przeszłości Starej Republiki, z nową erą reżimu Imperium. Gładkie przejście fabularne z PT w OT, bez wciskania na siłę Hana czy innych w fabułę, która udowodni, że ta galaktyka pełna jest bohaterów i wielkich historii, nawet jeśli nie dotyczy bezpośrednio rodu Skywalkerów.
Darowałbym sobie spin-offy o znanych głównych bohaterach, bo to takie już dopowiadanie na siłę. Mocą EU jest bogactwo poza main-streamowe, więc po co wrzucać w ekranowe EU mające niemal taki potencjał jak epizody postaci już znane? Oni mają swoje historie, dajmy innym błysnąć i rozwinąć świat SW. Osobiście chciałbym coś o starej republice, o czasach kiedy sithowie byli zakonem, wojny mandaloriańskie, no coś jednak z innej epoki XD
Wydaje mi się, że do pełnienia właśnie takiej funkcji łącznika OT z PT (mającym polowaniem na Jedi w tle) został wyznaczony serial "Rebels".
"Darowałbym sobie spin-offy o znanych głównych bohaterach(...)"
...dlatego właśnie wolałbym kolejne epizody, gdzie pojawiają się nowe postaci o dużym potencjale (jak Rey, Kylo itp.).
Ja zaś chciałbym zobaczyć na dużym ekranie losy Zayna Carricka :D ...ale tak na prawdę epoka nie ma dla mnie żadnego znaczenia, o ile będzie "czuć", że to SW, a nie jechanie tylko na marce - gdzie jedynym powiązaniem z gwiezdnowojennym światem byłby tytuł.
Samo założenie, by zbudować pomost między PT a OT jest z punktu widzenia kreacji świata jak najbardziej logiczny, niestety, mam zarzuty wobec wykonania. To bajeczka tak infantylna, tak nieciekawa wizualnie ( bohaterowie wyglądają jak komputerowa imitacja plasteliny ), w dodatku te głupoty w stylu mieczo-kopterów, że głowa boli XD
Potrzeba realnej, brutalnej historii o polowaniu na czarownice, na ściganiu niedobitków, na szczucie psami gończymi dawnych bohaterów, dzisiaj wrogów publicznych #1. Tego mi brakuje. Bohaterów z PT, na oczach których świat znany z PT przekształca się w ten zrypany, brudny i mroczny, zimny świat OT pod panowaniem Imperium. To by było coś zacnego widzieć, jak rycerze Jedi zmuszeni są ukrywać się, łapać się nie do końca legalnych zajęć, prowadzić walkę na tropy z wywiadem Imperium, niektórzy z nich walczyli by z łowcami nagród, którzy ścigają ich na polecienie władz, inni byli by celem egzekutorów Imperialnych szkolonych przez Vadera, inni sami stawali by się łowcami nagród, by przetrwać w galaktyce. Why not ;)
Epizody są najważniejsze, prowadzą przecież wątek Skywalkerów, więc one mają pierwszeństwo, jednak jeśli ktoś bierze się za spin-offy, nie znaczy wcale, że ma prawo się opie*rdzielać przy wymyślaniu autorskich historii, a zarząd z Kennedy na czele musi zrozumieć, że SW to jednak nie tylko wątki ze starej trylogii.
Hmm, Carrick to zdaje się stara republika, czasy prosperity Reubliki, a ja bardzo lubię czasy pre-Imperialne, więc przychylam się do wniosku! Zobaczyć cały zakon Sith w akcji czy armię mandalorian - to było coś!
Taaa, trzeba wziąć poprawkę, że jednak jest to dla młodszego widza. Co do jakości - to jest jeden z moich głównych argumentów przeciw serialowi aktorskiemu w świecie SW, po prostu na satysfakcjonujący efekt potrzeba by było za dużo pieniędzy, w animacji jeszcze można na to przymknąć oko.
Tylko pytanie czy coś takiego sprawdziłoby się jako film (a nie książka, komiks etc.) w uniwersum SW, czy udałoby się zachować tą magię poprzedników. Jestem fanem Carricka, bo jego historia - poza ciekawymi wątkami - ma właśnie zarówno pewną dozę dramatyzmu, jak i jednocześnie humoru, lekkości oraz cechy kina przygodowego.
Co do moich pomysłów, żebyś miał lepsze pojęcie:
W OT rządziło Imperium, Rebelia była tylko partyzantką.
w PT była Republika vs Separatyści. Siły rozłożyły się 50/50
W mojej propozycji VII było by tak:
Odwrócenie sytuacji z OT. Teraz to Republika była by siłą. Na miejscu dawnego państwa galaktycznego odradza się Republika, na czele której stoi Kanclerz Leia Organa-Solo. Dowódcą floty jest generał Han Solo. Wsparciem dla demokratycznej władzy jest wskrzeszony przez Luke'a Skywalkera zakon Jedi. Co do Rey, w mojej propozycji jest dzieckiem imperialnych dezerterów, którzy uciekli po śmierci Palpatine'a. Z powodu braku środków do życia, sprzedali córkę gangsterowi. Rey dorastała na najniższych, patologicznych poziomach stolicy-Coruscant, działając pod przymusem w szajce złodzieli. Była ze wszystkich podopiewcznych gangstera najlepszą złodziejką, ale ze względu na wrażliwość na moc, nie na "typowy" talent, o czym sama z resztą nie wiedziała. Podczas jednej z akcji przeciwstawia się swojej szajce, ponieważ jej lider chce się posunać do morderstwa. Kraść to jedno, ale zabijać to drugie. Gangsterzy ścigając Rey wpadają na spacerującego po dolnych poziomach Luke'a i Bena. Ben Solo z kolei byłby młodym pilotem sił republiki. Jest wrażliwy na moc, co pomaga mu tak, jak jego dziadkowi przed laty w byciu nowym kandydatem na asa floty, jednak świadomie zrezygnował ze szkolenia, ponieważ żelazne zasady zakonu Jedi nie są dla niego, woli wojskową karierę. Rey skutecznie się broni, ale rycerz i pilot pomagają jej. Luke wyczuwa jej potencjał mocy, i stara się zaoferować je szkolenie. Mając do wyboru życie z wyrokiem, albo ewentualną pomoc Jedi, Rey wybiera to drugie.
Po śmierci Palpatine'a Imperium rozbiło się na wrogie Republice frakcje zepchnięte na zewnętrze rubieże. Władzę nad nimi sprawuje Rada Dziewięciu -krąg liderów każdego odłamu. Krąg stanowią dawni moffowie, teraz będący bardziej watażkami swoich frakcji i sektorów. Rozwalone, podzielone Imperium coraz bardziej spychane na rubieże zdziczało. Każda frakcja, choć wciąż Imperialna i militarna, przyjmuje bardziej indywidualny charakter, ma swoje jakby "plemienne" symbole itd. Rada dziewięciu ma jednak wciąż ambicje odzyskać dawną władzę, w tym celu musi przedrzeć się do centrum galaktyki. Partyzancka wojna umierającego Imperium zaczyna przybierać na sile, zmieniając się w poważny konflikt. Republika postanawia zbudować na swoich granicach w wewntrzych rubieżach posterunki. Wokół nich będzie trwała główna akcja wojny.
Teraz wchodzi do akcji trzecia grupa ( w obydwu trylogiach mieliśmy do tej pory dwie strony konfliktu, teraz proponuję trzy, by było ciekawiej ). Zakon Ren. Zupełnie inny zakon Ren. Bez Snoke'a, za to z nowym Kylo Renem. Kylo Ren to wojownik. Widział na własne oczy zarówno wojny klonów, jak i wojnę domową z Imperium. Prawdopodobnie pochodzi z długowiecznej rasy. Z pewnością żył na zewnętrznych rubieżach. Mimo wrażliwości na moc, nie został wykryty przez Jedi a ni sithów. Kylo Ren to jedna z ofiar każdego konfliktu. Stracił dom, rodzinę, widział wojnę na żywo. Zna jej prawdziwną naturę, nie chwalebne, ugładzone i ugrzecznione raporty. Jego rodzinną planetę zamieniono w piekło, ponieważ oskarżono ją o kolaborację z Separatystami, jakiej w rzeczywistości nie było. Później przyszła tyrania Imperium. Bez względu na to, pod jakimi szyldami kryli się oprawcy, jego lud cierpiał. Kylo stracił wiarę w jaki kolwiek z dawnych rządów. Świadomy mocy, nienawistny wobec Jedi i Sithó, którzy wciąż rywalizują między sobą, prowokując konfliktu uznał, że nie ma jasnej czy ciemnej strony. Jest tylko jedna - moc. Każdy inny podział jest wg niego sztuczny i służy jedynie do własnych celów JEdi czy Sithów. Chcąc ucząc się mocy, poznać jej historię i naturę, zbiera artefakty obydwu zakonów. Kylo chcąc obalić dotychczasowy porzadek polegający na wiecznej wojnie między JSM a CSM, między Republiką a Imperium, chce zniszczyć obydwie strony. Przez lata ukrywając się w cieniu, zbiera grupę podobych do niego wrażliwych na moc ludzi, których życie złamało tak jak jego samego. Fanatycznie oddani sprawie, szkoląc się na własną rękę, napędzani nienawiścią i wiarą w swoją misję, są gotowi zabijać i samemu oddawać życie, uznając siebie za zło konieczne, które ostatecznie oczyści galaktykę z - wg nich - "prawdziwego" zła. Zaczynają serię ataków terrorystycznych na Republikę i Imperium, za każdym razem pozorując ataki tak, by ofiarom wydawało się, że zaatakowała ich na przemian wroga formacja. Doprowadzają do otwartej wojny między nimi, licząc na to, że w pewnym momencie nawzajem osłabią się do tego stopnia, aż sami się ujawnią, i zaatakują w otwarty sposób, dobijając Republikę i Imperium. Na początku zakon działał by sam, później zwerbowali by armię najemników typu mandalorian, obiecując im w zamian za ich usługi w wojne wszelkie łupy, jakie wpadną w ich ręce z pokonanych sił Republiki i Imperium.
Oprawa wizualna - planety pojawiające się w PT i OT, plus cały szereg nowych egzotycznych światów, z TFA Jakku, bo zwyczajnie jest ciekawe. Statki - zaawansowane jak w PT, ale odrapane i zardzewiałe jak w OT. Dla smaczku kilka wraków w kosmosie z czasów zarówno PT jak i OT. Wtedy będzie się czuło, że to naprawdę spójne uniwersum łącząc to co najlepsze z oferty PT i OT, dorzucając wiele nowych ikonicznych rozwiązań. Bez kolejnej gwiazdy śmierci. Bez kolejnego wybrańca z pustyni, okraszonego przesadną poprawnością. BEz drugiego Palpatinea - to Kylo był by prawdziwym liderem zakonu. Bez archaizmu i klocowatości, za to z rdzą i zajechaniem, dla wojennego klimatu.
Oczywiście to tylko moja propozycja dla VII, taki fanfik dla porównania co można byłoby zrobić, a co zrobiono ;)
"Thrawn dużo by dał filmom - parę scen z nim w Rebeliantach było lepsze niż to wszystko co pokazali Kylo, Snoke, Hux i cała reszta "złych" statystów."
Heh, i mieliby nawet od razu ciekawego aktora do odegrania roli, czyli Larsa Mikkelsena :D
To starszy brat Madsa podkłada głos Thrawnowi? Nieźle! Chętnie bym i jego zobaczył w aktorskiej postaci w którymś z epizodów.
Co ciekawe - ale może to tylko ja :D - model postaci Thrawna z 'Rebeliantów' przypomina mi samego aktora (tylko odpowiednio pokolorowanego, rzecz jasna).
Na pewno charyzma aktora predysponuje go do tej roli, a jest ważniejsza niż sam wygląd.
Nie przeczę :) Można natomiast wyobrazić sobie po serialu jak wyglądałby aktor na dużym ekranie. Krótko mówiąc: zajebiście :)))