Ktoś kto zdołał ze mną porozmawiać w ciągu tych ostatnich dwóch lat na temat TFA, ten wiedział jak bardzo jestem uprzedzona wobec tego epizodu... Zniszczono w nim sens mojej ukochanej sagi. Zniszczono Jedi i Republikę - twory dopiero co narodzone po wojnie domowej w galaktyce, z Hana Solo zrobiono frajera mającego kryzys wieku średniego, wprowadzono znikąd Mary Sue by podważyć sens istnienia Wybrańca oraz Snoke'a by pokazać, że Sidious to słabeusz itd... To w sumie ciekawe.
Bo ja miałam przypuszczenia jak bardzo epizod 8 może być kiepski po czymś takim. Oczywiście fani jak wnioskuję po komentarzach w internecie zauważyli dopiero teraz po drugim filmie z Sequeli jak bardzo Disney ma nas w gdzieś. Podobnie jak same Gwiezdne Wojny serwując drugi już raz (R1 się wyjątkowo udał: szacunek dla Edwardsa za ryzykowne rzeczy podejmowane w tym korpo) tandetę, która istnieje dla $$$$. :( Z filmami o Hanie Solo czy Obi-Wanie nie jest inaczej.
Co do samego epizodu 8.... Każdy mógł mieć tym razem nadzieję, że skoro siódemka była "zbyt bezpieczna" i "otwórcza", to znaczy, że teraz wreszcie zobaczymy SW jakie powinny być na nowo. Że to odtrutka po "zuyh" Prequelach, pojednanie z fanami i że teraz wreszcie Disney rozwinie skrzydła pokazując świeże pomysły. Sama nie chciałam podpisywać wyroku śmierci na Sequele, miałam iskrę "nadziei", że nawet jeśli nie uznam to za "mój kanon SW" (tj. dobre filmy pod względem SW), to że chociaż przy ósemce będę mieć doczynienia z DOBRYM FILMEM ogólnie...
Cóż. Niestety nie. TLJ jest filmem koszmarnym nawet sam w sobie, choć zawodzi na zupełnie innych polach od poprzednika (próbuj Kennedy dalej rozszyfrować o co nam chodzi, może w końcu się uda xD). Teoretycznie nie ma skopiowanego scenariusza 1:1 z ESB... Ale i tak dalej mamy mnóstwo zaczerpniętych motywów z poprzedników, tylko tym razem wymiksowanych ze sobą. Dalej nie ma w sumie nic nowego. Ciągle wojenka partyzancka, teraz do tego mocno ograniczona, bo ciężko ją nawet nazwać konfliktem międzygalaktycznym jak to było przy Wojnach Klonów czy Wojnach Rebelianckich... Dwie pierdołowate organizacje rzucają się na potyczki... Tyle! Mam wrażenie że galaktyka jest tak maleńka jakby była wielkości Radomia. Scena z Rey i Snoke'm niemalże identyczna jak z Luke'em i Palpatine'em w ROTJ. Motyw zdrajcy w grupie (Lando a postać grana przez Del Toro), Planeta ala Monte Carlo pokazana chyba tylko po to "by wreszcie było coś na bogato", by odciąć się od tej wszędobylskiej biedy, brudu i rdzy, i by "fanów lubujacych się w wyglądzie świata PT" pojednać... Ale to nie działa. :(
Można zatem stwierdzić, że twór Johnsona w aspekcie czysto rzemieślniczym jest gorszy nawet od tworu Abramsa, co przed seansem w kinie wydawało się niemożliwe. (O wiele gorszy montaż i praca kamery niż w poprzedniku, poszatkowane wątki, muzyka to odtworzenie TFA, które samo już w tym aspekcie kulało...) Ostatecznie jednak TLJ (na dzień dzisiejszy po pierwszym seansie) podoba mi się nieco bardziej. O gwiazdkę wyżej... Ale to przez inne aspekty. Filmowo TLJ jest koszmarkiem. Scenariusz jest zły i często nie trzyma się sensu. Zamiast wytłumaczyć niewyjaśnione wątki z poprzednika (znalezienie miecza Anakina, skąd pochodzi Snoke? Co z Nową Republiką?) ten na dodatek dodaje parę swoich. Nie wykorzystano nawet krztyny potencjału jaka mogła tkwić w Snoke'u... Jeśli ktoś spodziewa się jakiegoś niewyobrażalnego zła z jego strony to się spektakularnie zawiedzie. Sidiousowi on nawet by butów czyścić nie mógł. A jak z nim skończono? Śmiech na sali! W takim razie po co się w ogóle on pojawił w tej sadze? Ktoś liczący na jakieś cud-miód backstory (Plagueis) również odczuje zawód. To samo z Phasmą... Reklamowana wszędzie, a w obydwóch filmach całkowicie olana. Porażka jakiejkolwiek logiki między samą 7 a 8, a co dopiero z resztą części. Tak jakby sam Johnson nie zgadzał się z wizją Abramsa i obrał kierunek zniszczenia tego co on wymyślił... I to w głupi sposób.
Największą bolączką tego filmu jest... Luke Skywalker. Nie mam oczywiście nic do Mark'a Hamilla - zagrał fenomenalnie. Aczkolwiek... Źle jest z samą postacią. Moje obawy wobec losu Luke'a po TFA dotyczyły właśnie tego, by nie był jakimś szajbusem, który zrezygnowany ucieka w pi*du przed światem... Liczyłam że będzie poruszony wątek pierwszej świątyni Jedi, odkrywane jakieś tajemnice Mocy... A tu nic. Kompletnie nic! Co jest zatem? Pierwsza scena... A Luke wyrzuca miecz, swój dawny miecz, pamiątkę po ojcu, tym samym o którego duszę walczył. Okropne! I do tego spełniło się najgorsze. Luke to gorszy przegryw od Hana z TFA... Tak. :( A wet to nie trzyma się sensu. Przecież jak się poddał, to po jaką cholerę zostawiałby tą mapę? Po TFA jesteśmy w stanie sądzić, że on się ukrywa... Ewentualnie coś mistycznego odgrywa. I czeka na ucznia, który znajdzie mapę. A jednak... chciał tam umrzeć... Jeśli tak... To dlaczego nie strzelił samobója z blastera? Motyw z Renem przerażający! Oni nie tylko zrobili z Luke'a frajera... Ale wręcz antytezę tego kim był w OT. Czy ten uroczy blond chłopaczek o złotym sercu chcący nawracać ojca, ten sam, który potrafił zmierzyć się z Palpatine'm... Że temu samemu przyjdzie do głowy zabicie siostrzeńca tylko dlatego... Że jakiś Snoke mu w głowie kręci? To jest... Straszne!!! Wątek jego śmierci również mi wybitnie nie pasuje. Rozumiem, że producenci przywrócili i tak niechętnych już aktorów do ról z młodości po to by ich postaci się pozbyć? To już nie lepiej by było nakręcić trylogię SW bez Luke'a, Hana i Lei? Dziejacą się np. 100 standardowych lat po ROTJ? A może tysiąc lat przed TPM?
Sama fabuła jak wspomniałam... Mocno poszatkowana. Dzieje się mnóstwo, więc można się w tym wręcz pogubić... Mnie to nie angażuje. Postać Rose zbędna. Urocza dziewczyna rzucająca lukrowane frazesy, od których dialogi Anakina i Padme są o wiele mniej irytujące.
Dużym zarzutem jest kompletny brak jakiejkolwiek walki na miecze świetlne... Że co??? Kuźwa... A tak dobrze mogło to być rozegrane... Wyobraźcie sobie, że hologramowy Luke mógł przykładowo walczyć z Renem na miecze... I dopiero jak Ren by chciał go pokonać to by się zorientował, że to sztuczka Luke'a.... Ale nie... Nie ma ani jednej walki praktycznie. Narzekałam na pojedynek z TFA, bo był kretyński... Ale tutaj nie ma go w ogóle!!! Epizod SW bez pojedynku na miecze świetlne! No niebywałe! xD
Niekonsekwencja w postaci Rena... To jest on tym dobrym czy złym do cholery? Bo gdzieś do połowy jego postać zmierza w miarę dobrym kierunku (nie wygląda na czarny charakter, więc możliwość nawrócenia się z pomocą Rey oraz wątek ich rozmów na odległość jest dość interesujący)... Ale gdzieś w połowie to się psuje... Ren dalej chce się bawić w złego dlatego jednak wnioskujemy, że jego postawa nigdy się nie zreformuje. Co do słodkich słów Rey o dobrej przyszłości Rena... To można to olać. Kto wie czy JJ. Abrams będzie zaprzątywał sobie tym Reylo głowę. Rian jakoś wiele wątków rozpoczętych przez Abramsa nie skończył, a część wręcz wyrzucił lub przemilczał...
Nie pojawił się cytat "Mam bardzo złe przeczucia co do tego." :( Burzy to teorię poetyckości SW stworzoną przez Lucasa, którą co jak co, ale Abrams jednak uszanował (za bardzo nawet).
Kompromitacją filmu była też "miniaturowa" Gwiazda Śmierci... Jezu. xD Disney ma obsesję czy jak na tym punkcie? Już w ROTJ to było wadą fabularną... A wy to wałkujecie w każdym swoim filmie. Rozumiem R1, ale reszta? Powiedzcie mi, że Han Solo czy Kenobi też będą mieli z nią styczność w swoich spin-offach? xD
Fakt, że Leia lewituje mi aż tak baaardzo nie przeszkadza... Za to przeszkadza mi kompletna kiczowatość i sztuczność tej sceny. xD
Na plus oczywiście słodkie porgusie. Były naprawdę urocze i zawsze się pojawiał mi uśmiech na twarzy jak tylko była z nimi scena. :) Poe wreszcie nie jest "jakimś tam kolesiem", ale wreszcie jego rola została rozszerzona. Buntowniczość w załodze bardzo do niego pasuje. Rey (mimo że dalej jest MS) mnie już nie irytuje. Wątek jej rodziców jako zwykłych żuli, którzy ją sprzedali za alkohol pasuje w punkt. Teorie o córce Luke'a Skywalkera/Lei/Obi-Wana czy Moc wie kogo jeszcze były dość dziwne... Wybrano najprostrzą opcję, ale i najrozsądniejszą wg mnie. Zimny prysznic dla spekulantów. ;D Finn też był spoko, choć koleżankę mogli mu darować. Podobał mi się także wątek "rozmowy na odległość" między Rey a Renem... Szkoda, że niestety dłużej nie trwał, a z czasem okazało się, że i tak nie ma sensu. Dodatkowo z dreszczem oglądało się sceny akcji w kosmosie.
Podsumowując:
Disney! Ja wiem, że tworzenie filmów to ciężka praca i zależy wam na pieniądzach... Ale błagam! Udawajcie chociaż, że zależy wam na tym co robicie z SW. Postarajcie się to robić z sercem. Bo bez "serca" żaden dobry film z waszej ręki nie powstanie.
Dziwne rozumowanie - narzekasz, że nie ma rzeczy, które były w Star Wars od zawsze i, że są rzeczy które były w SW od zawsze XD
No zmykam, bo przecież "Burzy to teorię poetyckości SW stworzoną przez Lucasa" XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
O, wcześniej tego zauważyłem, faktycznie teraz można zignorować wszystko co napisał TheSakuy- przecież ma w avatarze Kaczora Daffy'ego w stroju Batmana !
Jestem Gokussb . Mając Kaczora Daffy'ego w kostiumie Batmana , w awatarze będziesz teraz odbierany jako dzieciak a nie dorosły .
Miło mi, jestem TheSakuy. Mając Goku w kostiumie Goku, w awatarze będziesz teraz odbierany jako dzieciak a nie dorosły .
To nie jest Żaden kostium . Nie znasz sie na Dragon ballu więc sie nie wypowiadaj
A co to jest? Bo dla mnie to jest kostium. Dlaczego kłamiesz, że to nie jest kostium?
zobacz ten materiał
https://www.youtube.com/watch?v=whuB3mMZP_E . A może zrozumiesz że sie mylisz , od momentu 0;51 .
To video to fake, byłem tam i wydarzenia przedstawione w filmie nie miały miejsca.
bo to dzieło fanowskie i nie było w anime dbs . I nie wcinaj sie że sie znasz na tym . Więc to nie żaden fake
oj dzieciaku przeginasz ty jesteś jako dzieciak odbierany nie ja . I nie pisze już do ciebie
Właśnie czekałem na twój komentarz do sprawy. Zacznę może nietypowo bo od zapowiadanego spin-offu o Hanie Solo. Nie
wybieram się do kina. Nie dlatego że ''Ostatni Jedi'' to wypaczenie Gwiezdnych Wojen, tą decyzje podjąłem przed jego premierą.
Otóż powód jest prosty - brak Harrisona Forda. ''Mam wrażenie że galaktyka jest tak maleńka jakby była wielkości Radomia.'' -
a nie tak dawno słyszałem zarzuty pod adresem George'a Lucasa że gdy on miał Gwiezdne Wojny, to ten ich świat był tak bardzo
spłaszczony. Co do odcięcia się od wszędobylskiej biedy, brudu i rdzy to trafiłaś w punkt. Disney jak czuje się dobrze w takim
klimacie, ono woli luksus. Btw. Prostytucja też bywa luksusowa. ''Źle jest z samą postacią. Moje obawy wobec losu Luke'a po TFA
dotyczyły właśnie tego, by nie był jakimś szajbusem.'' - wiesz starość robi swoje a poza tym picie soku z sutków stworka, życie na
odludziu, brak kobiety pośród Porgów robią swoje :D :D :D
Ja bym dodał, żeby Disney chociaż stwarzał pozory że zależy mu na fanach
ps. Aczkolwiek zaskoczyło mnie że jesteś mniej surowa w ocenie filmu ode mnie
Ja prawdopodobnie wybiorę się dopiero na spin-off o Obi Wanie Kenobim. Ale tylko wtedy gdy zagra tam McGregor. Spin-off o Hanie Solo właśnie odrzuca mnie brakiem Harrisona Forda... :( A epizod 9? No cóż... Dwie części Sequeli okropne to i ta musi taka być. xD
J J Abrams obiecał, że 9 połączy dotychczasowe trylogie w jedną, spójną całość i ma dotyczyć CAŁEJ rodziny Skywalkerów, więc liczę w końcu na powrót ducha Anakina. Poza tym, przy tym filmidle i umiejętnościach Johnsona, Abrams jawi się jako reżyser-wizjoner xD
Abrams dobrze się sprawdza w kinie producenckim. Jego filmy ogląda się przyjemnie. Problem z tym, że gościu nie ma własnej wizji. A ta do SW jest potrzebna najbardziej.
No właśnie brak wizji. Ja się zastanawiam czy nie bezpieczniej a zarazem lepiej dla nas widzów, fanów by było gdyby w ogóle nie wracały stare postacie i gdyby akcja była osadzona jeszcze dalej w przód lub jeszcze dalej w tył. Przykład gra Star Wars: Knights of the Old Republic
W ogóle to też jest dla mnie pewien fenomen że gra (ta gra) ma lepszą fabule niż film (ten film)
KOTOR to klasyk wśród SW. Nie miałam co prawda z nią styczności, ale słyszałam że ponoć jest świetna. ;)
Ja również, ale tylko jeśli pojawi się w nim Ewan McGregor. A no i na Boba Fetta też pójdę
Przecież jej argumenty to jakaś paplanina na temat części czysto technicznej, o której nie ma zielonego pojęcia i na to, że nie ma jakiegoś cytatu co był w każdej części.