Wątek wojenny potraktowany pół serio. Ludzie giną ale z drugiej strony co tam. Po co Luké pozostawia w EP.7 układankę drogi do siebie, dając szansę zmiany jego położenia a w EP.8 ma to gdzieś?
Generał Hux jest kretynem. Który obnaża potęgę N P.
Postać DJ to kosmiczny Jack Sparrow z rozdwojeniem jaźni.
No i postać Snoka zupełnie różna od EP.7. Nieudolni pretorianie, wyjęci z matrixa lub innego filmu kung fu 2 kategorii, którzy walczą za zmarłego już mistrza.
Yoda ktęcący bekę, jakby wszystko było ok. Republika w rozsypce, courosant zniszczony a on bawi się piorunem. Ehh. Jak Disney nie traktuje fanów GW to też my nie powinniśmy ich traktować na serio i napełmiać ich kieszenie.
Coruscant.
The First Order zniszczył system Hosnian, pięć planet i żadna z nich nie była Coruscant.
Ale prawda, z Luke'a zrobili egoistę, który ma gdzieś Galaktykę. Skąd się wzięła ta mapa, nie wiadomo.
Generał Hux nie jest kretynem, ale z człowieka szanowanego tutaj zrobione z niego popychadło, którym można rzucać o podłogę i ściany.
DJ jest dziwny i mam wrażenie, że sporo scen z jego udziałem wycieli.
Snoke okazuje się być durniem, który o subtelnej sztuce manipulacji i grania na ambicjach chyba nigdy nie słyszał. Wcześniej był raczej opanowany, a tutaj się śmieje i popełnia głupie błędy.
Dla mnie najgorsza jest Leia, który niczym baron Munchausen samą siebie z przestrzeni kosmicznej wrzuca z powrotem na statek oraz fakt, że przez dobre 3/4 filmu Ruch Oporu i The First Order biorą udział w najbardziej niedorzecznym pościgu jaki ostatnio widziałem. First Order z tymi wszystkimi działami i myśliwcami naprawdę nie byli w stanie przebić się przez te osłony?
Strasznie dziwna i nierówna ta część. Gra aktorska ratuje ten film i dla mnie to takie bardzo słabe 8/10.
No cóż, wszystko jest efektem tego, że Abrams i Johnson to tak skrajni reżyserowie, że oba ich filmy to niby części trylogii ,a tak naprawdę każdy z nich zrobił swoje filmy tak bardzo po swojemu, że one do siebie mało pasują jako spójna kontynuacja. Bohaterowie niby Ci sami, a jednak zupełnie inni. Przez parę godzin jakie dzieli akcja stali przeszli sporą metamorfozę. Snoke jest tego najlepszym przykładem. W TFA tylko się mądrował i groził i nawet nie wiadomo było czy jest wrażliwy na moc, a tutaj od pierwszych chwil rzuca wszystkimi o ściany. Sorry, ale chyba ktoś nie do końca wiedział kim jest ten Snoke i jakie są jego możliwości.
Luke akurat mi się podobał, ale właśnie, po co komu zostawiał mapę? Po co kodował ją w R2D2 który całe TFA był wyłączony. Mapa do Luke'a to była główna oś fabuły TFA, a tutaj się okazuje, że Luke nawet nie chciał żeby go znaleziono. I tutaj znowu Johnson pokazuje, że ma gdzieś to co było wczesniej i robi film po swojemu.
DJ mi się podobał, jak i cały wątek Canto Bight, ale za słabo go przedstawili, żeby na szybko zaakceptować jego zmienność charakteru.
Scena z Leią - tu się zgadzam, straszny shit.
Możliwe, że się mylę ale w którymś wywiadzie Johnson powiedział, że teraz kiedy Rey znalazł Luke'a trzeba zastanowić się dlaczego Skywalker się ukrył. Czy to oznacza, że kręcąc "Przebudzenie Mocy" twórcy nie mieli gotowego pomysłu na całą trylogię, sami nie wiedzieli co będzie w kolejnych epizodach? Bo tak to brzmi.
Kasyno i prawda o tym, kto dostarcza broń były naprawdę dobre.
Co do Lei. Co oni teraz chcą zrobić - biedna Carrie Fisher nie żyje, a producenci zarzekają się że Leia nie będzie postacią wygenerowaną komputerowo. Strasznego bałaganu narobiła ta część.
Obawiam się, że nie, oni nie mieli pomysłu co się będzie działo w tej trylogii. Mieli pewnie ogólną myśl, bez najmniejszego szczegółu. Nie ma niestety jednej osoby która by nad tym wszystkim panowała (tak jak Lucas), scenariusze piszą różni ludzie. I dlatego wychodzi tak, że jedna część zaczyna przeczyć drugiej, a to co było najważniejsze w pierwszej nie znaczenia w drugiej.
Po obejrzeniu TLJ uważam, że ta trylogia byłaby rewelacyjna, gdyby cała powierzyć Johnsonowi. A tak, za chwilę będzie powrót Abramsa - czyli powrót bezsensownych, wyrwanych z kontekstu pomysłów, niedokończonych wątków i zapewne odkręcania tego co johnson zrobił w tym filmie.
Nie widziałem wcześniejszych filmów Johnsona, ale po tym mam wrażenie że on Gwiezdne wojny widział i to wszystkie części, ale zbytnio nie przemyślał tego, co napisał.
Abramsa zrobił film, który był jednym krokiem naprzód, ale cały czas oglądał się na "Nową nadzieję", dlatego dla mnie "Przebudzenie Mocy" jest spójne, ale za mało oryginalne. Natomiast Johnson na pewno wielokrotnie zaskakuje, ale to nie zawsze są dobre zaskoczenia.
To jest chyba taka przykra tendencja dotykająca kolejnych części filmów - "Zemsta Salazara" też miała fabularne dziury i stała w sprzeczności do pozostałych filmów "Piratów z Karaibów", to samo "Transformers: Ostatni rycerz".
Za postacie takie jak Kylo Ren, Rey, admirał Holdo; za grę aktorską bo wszyscy spisali się dobrze a nawet bardzo dobrze; za wartką akcję (akcja może być wartka, co nie znaczy że scenariusz jest udany); za efekty specjalne; za humor (chociaż nie zawsze żarty były udane); za muzykę. To ogólnie jeszcze jest bardzo dobry film, ale na tle epizodów 4-6 wypada bardzo słabo.
Poważnie 8 dla TLJ ?? Przecież jest to połączenie imperium kontratakuje i mroczne widmo oraz Powrót jedi w jedną całość . I drugi najgorszy film zaraz po TFA
Jaka wartka akcja? Przecież to jeden z najnudniejszych blockbusterów w historii. Nawet efekty wyglądają jakby brakowało budżetu... O debilnym scenariuszu, beznadziejnych postaciach oraz całej reszcie to nawet nie ma co wspominać.