Takie były stare gwiezdne wojny i właśnie o to chodzi. Takie mają być też nowe części. Jeśli komuś się nie podoba to NIE JEST FANEM GWIEZDNYCH WOJEN bo one ZAWSZE TAKIE BYŁY. Nie róbcie z Gwiezdnych Wojen jakiegoś dramatu albo wielce filozoficznego filmu. Macie wygórowane wymagania. To jest prosta wartka przygodówka tak jak stare części. Do widzenia.
"Takie były stare gwiezdne wojny i właśnie o to chodzi."
Nie, gwiezdne wojny były znacznie lepsze. Nie były słabą młócką zrobioną pod dzieci.
"Takie mają być też nowe części. Jeśli komuś się nie podoba to NIE JEST FANEM GWIEZDNYCH WOJEN bo one ZAWSZE TAKIE BYŁY."
Gówno prawda.Poprzednia dekada. rozwój ksiażek i komiksów Star Wars pokazywał coś zupełnie odwrotnego: mroczne i poważne Star Wars.
I jak się nie podoba to właśnie JEST FANEM GWIEZDNYCH WOJEN. Film wybitnie robiony pod ludzi nie znających uniwersum i niedzielnych fanów.
"Nie róbcie z Gwiezdnych Wojen jakiegoś dramatu albo wielce filozoficznego filmu."
Ale stare Gwiezdne wojny właśnie takie były. Wysadzanie całych planet, Luke walczący z własnym ojcem, szkolenie u Yody. Gwiezdne wojny to nie Transformers, gdzie liczy się tylko naparzanie. Zresztą w całym uniwersum później mroczne i poważne SW były rozwijane (chociażby seria NEJ, Republic czy Mroczne czasy).
"Macie wygórowane wymagania."
Nie, to ty zadowalasz się byle czym.
"To jest prosta wartka przygodówka tak jak stare części."
Nieprawda. Po pierwsze sceny akcji marne. Po drugie świat kompletnie bez klimatu. Po trzecie masę dziur fabularnych i nie wyjasnienie z połowy rzeczy o których wspominają (nawet nie wiadomo o co chodzi w tym całym konflikcie.
Kompletnie nie znasz Star Wars. Poczytaj książki, komiksy, a nie widziałeś kilka razy filmy i uważasz się za największego fana
Co racja to racja.
Jak widać większość tego nie widzi bo ciemnota rządzi Filmwebem.
Tak samo jak ciemnota i PiS rządzą Polską.
To idź sobie czytaj mroczne i poważne książki. Grupą docelową FILMÓW Star Wars zawsze była młodzież, nawet dzieci. Jak chcesz oglądać ludobójstwa, gwałty i cholera wie co jeszcze to naprawdę się zgubiłeś. Daj sobie spokój może z Gwiezdnymi Wojnami, bo najwyraźniej sam nie wiesz czego chcesz. Wysadzanie planet? Jest. Luke walczący z ojcem? Phi, tutaj Kylo Ren zabija swojego ojca! Masz egzekucję niewinnych wieśniaków, podczas gdy w ROTJ przez ok. godzinę oglądałeś Ewoki. A jak szukasz w SW głębi, dramatu, to właśnie to dostałeś pod postacią Kylo Rena.
jak mam czytać mroczne ksiązki, skoro przez produkcje tego filmu, wszystkie serie urwali w trakcie i już nic nie wydają.
"Grupą docelową FILMÓW Star Wars zawsze była młodzież, nawet dzieci."
I co z tego? To nie znaczy, że SW mają być płytką naparzanką.
"Jak chcesz oglądać ludobójstwa, gwałty i cholera wie co jeszcze to naprawdę się zgubiłeś. D"
Ty sie chyba pogubiłeś, bo sam nie wiesz o czym piszesz. Czegoś takiego w EU nigdy nie było.
"A jak szukasz w SW głębi, dramatu, to właśnie to dostałeś pod postacią Kylo Rena."
Wcale nie ma dramatu. Nie dość, że to żałosna postać, która zachowuje się jak postać z kreskówki, to jeszcze nic o nim nie wiemy. gdzie tu dramat?
"Wysadzanie planet? Jest. Luke walczący z ojcem? Phi, tutaj Kylo Ren zabija swojego ojca! Masz egzekucję niewinnych wieśniaków"
Ta, wysadzają planety, których wcześniej nigdy nie widzieliśmy i nawet nie wiemy czemu to zrobili. Co z tego, że Kylo Ren zabija ojca? Nie mając żadnego kontekstu to nie jest żaden dramat.
Egzekucja wieśniaków-ta, po prostu zabijają paru statystów. gdzie tu dramat? W RotJ pokazali uśmiercenie jednego w ewoków tak, że do dziś to pamiętam, bo było to taki smutne. Tu niby wyrzynają wszystkich wokół, ale nie ma w tym emocji.
"Wcale nie ma dramatu. Nie dość, że to żałosna postać, która zachowuje się jak postać z kreskówki, to jeszcze nic o nim nie wiemy. gdzie tu dramat?" - nic o nie wiemy ? Kylo Ren naprawdę nazywa się Ben, jest synem Hana Solo, był szkolony przez Luka lecz został zwiedziony przez Snoka (który przekabacił go na ciemną stronę mocy) i zrujnował całą akademię Luka mordując wszystkich jego uczniów, Ben został rycerzem Ren i postanowił że będzie taki jak jego Dziadek (Vader), co zresztą chce wmówić mu Snoke, problem w tym że Kylo nie może być taki jak Vader, tak naprawdę to jest zagubiony chłopiec który nie wie w jaką stronę ma podążyć żeby stać się tym samym Twardzielem co na początku filmu, widać to np: w scenie na moście przed zabiciem własnego Ojca i potrafił cały ten wewnętrzny konflikt między jasną a ciemną stroną mocy pokazać twarzą, to nie jest taki typowy Villiain który pojawia się znikąd i stwierdza "jestem zły i ch*j, nie wnikajcie w to", to naprawdę niejednoznaczna i ciekawa postać ale żeby to dostrzec trzeba mu poświęcić trochę uwagi, trzeba sobie nad nim pomyśleć i przede wszystkim zrozumieć
"Ta, wysadzają planety, których wcześniej nigdy nie widzieliśmy i nawet nie wiemy czemu to zrobili." - ta a jak Gwiazda Śmierci zniszczyła Alderaan to pewnie się tym przejąłeś
"Co z tego, że Kylo Ren zabija ojca? Nie mając żadnego kontekstu to nie jest żaden dramat." - bez kontekstu ? naprawdę zaczynam się zastanawiać czy to tak na serio czy sobie tylko trollujesz dla zabawy, Kylo zabija swojego Ojca bo był jego jedynym "łącznikiem" z jasną stroną mocy i jedyną przeszkodą która nie mogła mu pozwolić stać taki jak Vader.
"Egzekucja wieśniaków-ta, po prostu zabijają paru statystów. gdzie tu dramat?" - aha jeżeli dla ciebie mordowanie niewinnych to zabijanie statystów to naprawdę wątpię w wiarygodność twojej wypowiedzi, a dlaczego w filmach wojennych (zwłaszcza w polskich) pokazują egzekucję cywili ? przecież to też jest zabijanie statystów, po co takie rzeczy pokazywać ?
Naprawdę nie masz zdolności samodzielnego myślenia i domyślania się wszystkiego ? Wszystko trzeba ci podać na tacy byś to zrozumiał ? Naprawdę nie wiem czy mam ci współczuć czy się z ciebie śmiać
Egzekucja? Jeszcze 10 lat temu w Zemście Sithów widzieliśmy Jedi padających na ziemię od strzału blastera, odciętą głowę Dooku, a tutaj na ową egzekucję zbliżenia nie ma żadnego, także na śmierć bohatera granego przez von Sydowa. Oto jak zmieniły się standardy, odcięte kończyny czy pokazywanie śmierci to dla Disneya już dzisiaj zbyt brutalne sceny. Wysadzanie planet w VII nie jest w żaden sposób uzasadnione, Vader chciał wysadzenia tylko tej planety, na której była kryjówka Rebelii, jako karę dla ludności, że nie wydała mu lokalizacji bazy. Kylo Ren jest strasznie słaby psychicznie, Snoke już dawno powinien się go pozbyć, chyba że jest jeszcze bardziej zaślepiony władzą niż Sidious, ale ile razy można ogrywać ten sam motyw. Kylo Ren zabija swego ojca w dość słabej, niezbyt satysfakcjonującej widzów scenie, a Vader i Luke widowiskowo walczą, tak to właśnie powinno wyglądać. Star Wars dziecinnieje, bo bohaterami zostaje everyman Finn i Rey, żeńska kopia Luka. Nie będą to postaci kultowe jak Han Solo.
" tak to właśnie powinno wyglądać. "
Jakby tak to właśnie wyglądało, to byłaby litania narzekań w drugą stronę typu: "wyglądało to jak marna kopia walki Vadera i Luke'a". Po Twojej wypowiedzi również to widać (patrz: zdanie wyżej o ogrywaniu tego samego motywu z zaślepieniem władzą).
"Kylo Ren jest strasznie słaby psychicznie"
Jak wyżej, czyli jeśli byłby potężny i straszny to znów narzekania typu: "kiepska podróba Vadera". Jest słaby psychicznie i jest też nową postacią w tym filmowym uniwersum, a także oryginalnym, jak na dzisiejsze czasy, czarnym charakterem.
"Jeszcze 10 lat temu w Zemście Sithów widzieliśmy Jedi padających na ziemię od strzału blastera, odciętą głowę Dooku, "
Miło patrzeć, że ktoś coś dobrego pisze o Nowej Trylogii. Dopóki nie wyszedł epizod VII to Nowa Trylogia była w centrum nienawiści fanów SW :D
Film to film i nie ma co przeżywać tego jak mrówka okres. Były mroczniejsze sceny - były. Byli starzy znajomi - byli. Byli nowi bohaterowie - a jakże, z Kylo Renem na czele. Była rozrywka jak w starych SW - była. Tak więc prawidłowo.
Fabularnych kopii z Nowej nadziei jest już i tak wystarczająco, by ludzie narzekali na wtórność. Powielanie nie jest niczym dobrym, ale jest lepsze niż zmienianie na gorsze, bo w Przebudzeniu Mocy ani pojedynek na miecze się nie udał, ani konfrontacja ojciec-syn. Wolałbym chyba ową marną kopię niż walkę polegającą na uciekaniu czy podłożenie się Hana.
Co do Kylo Rena to akurat zabawne, że chce naśladować Vadera, który dwa razy zdradził, najpierw Jedi, a potem, co prawda wiele lat później - Sidiousa. Czyżby Kylo nie wiedział, że jego idol zabijał po obu stronach konfliktu, tak Jedi, jak i Sithów? Snoke też o tym nie wie, zlecając potencjalnemu zdrajcy kolejne misje? Oryginalnego bohatera nie jest znowu tak trudno stworzyć, tylko trzeba dopasować go do konwencji. Niepewny swych umiejętności i swej lojalności czarny charakter? Może to nietypowe, wyszukane, ale mnie jako widzowi trudno to przełknąć, słabo współgra to z Gwiezdnymi wojnami, gdzie użytkownik mocy to jednoosobowa armia mogącą wyrżnąć cały oddział droidów i same umiejętności przeczą niepewności, wahaniom Kylo.
Bardzo lubię Nową Trylogię, intryga polityczna w Ataku Klonów i Zemście Sithów to było coś innego niż przygoda w starej, nadała poczucia globalności walce o władzę nad Galaktyką.
Co do ostatniego to jak najbardziej racja, film się udał, zarobił zgodnie z oczekiwaniami, większości bardzo się podobał, więc nie ma co przesadzać, że fabuła tego filmu zmieniła czyjeś życie. Dobra rozrywka też była, a to chyba najważniejsze.
"Co do Kylo Rena to akurat zabawne, że chce naśladować Vadera, który dwa razy zdradził, najpierw Jedi, a potem, co prawda wiele lat później - Sidiousa. Czyżby Kylo nie wiedział, że jego idol zabijał po obu stronach konfliktu, tak Jedi, jak i Sithów? Snoke też o tym nie wie, zlecając potencjalnemu zdrajcy kolejne misje?"
Spotkałem się już z takimi opiniami, ale jakoś nie mogę zrozumieć w czym problem.
Mogło być tak:
1. Snoke wiedział o powrocie Vadera na dobrą drogę, ale zataił ten fakt przed Renem.
2. Ren wie o powrocie dziadka na Jasną Stronę, ale uważa to za słabość i błąd dziadka, którego on nie chce popełnić. Nikt nie jest idealny, nawet idole popełniają błędy.
W obu tych przypadkach nic nie stoi na przeszkodzie by Ren wielbił Dartha Vadera, którym Anakin był przez większość życia, a nawrócił się na moment tuż przed śmiercią.
"Niepewny swych umiejętności i swej lojalności czarny charakter? Może to nietypowe, wyszukane, ale mnie jako widzowi trudno to przełknąć, słabo współgra to z Gwiezdnymi wojnami, gdzie użytkownik mocy to jednoosobowa armia mogącą wyrżnąć cały oddział droidów i same umiejętności przeczą niepewności, wahaniom Kylo."
To nie tak. Czarny charakter jest pewny, że ma ogromny potencjał, że ma ogromne umiejętności, ale tak naprawdę wychodzi na to, że jest początkującym przeciętniakiem. Gdyby był pełnoprawnym Sithem potrafiłby swoje emocje (gniew, nienawiść) wykorzystać by zniszczyć przeciwnika, podczas gdy jego emocje głównie mu w walce przeszkadzają. Mimo to jednak w jego mniemaniu jest on silny mocą i robi co może by dorównać legendzie Dartha Vadera.
ZAWSZE TAKIE BYŁY????????
Czyli jakie?
Nielogiczne?
Wtórne (kopiuj-wklej)?
Dziecinne?
Bajkowe (Książe Kaspian vs Księżniczka Rey) ?
Może i części 1-3 takie były... ale niektóre osoby dalej ich nie uznają mimo, że minęło już 15 lat.
Części 4-6 ukazywały coś nowego - mistyczny klimat, Moc była czymś niezwykłym, to było coś niezwykłego.
Części 1-3 próbowały z mizernym skutkiem wypełnić luki, odpowiedzieć na pytania z poprzednich części i ukazać początek historii.
Część nr 7 to niestety porażka. Nie ratuje jej nawet Leia, Han i Chewbacca. A ostatnia scena z Lukiem była zabawna - patrzyli sie na siebie przez 2min a babka z wyciągniętą łapą z mieczem świetlnym. Na dodatek: niby CAŁA GALAKTYKA (First Order, rebelia tzn "Ruch oporu" itd) go szukała - a jak już wiedzili gdzie jest wysłali tą zdzirę, która jest NIKIM i w ogóle nie wiadomo skąd się wzięła??? Pfff.....
no własnie. Zwłaszcza, że Rey niestety jest trochę zbyt idealną postacią (we wszystkim jest doskonała i wszystko jej się udaje, nie ma tak naprawdę nic co jej zagraża)
1-3 chociaż wykorzystały technologię do tego by pokazać fantastyczne światy i kosmitów, w 7 części jest z tym mizernie.
W ogóle 7 część nie wygląda jak SW i nie ma tego klimatu
Cześć to znowu ja.
"Zwłaszcza, że Rey niestety jest trochę zbyt idealną postacią (we wszystkim jest doskonała i wszystko jej się udaje, nie ma tak naprawdę nic co jej zagraża)"
Młodemu Skywalkerowi coś zagrażało? Za co się nie brał to pach i jest ok. Wyścig, C3PO, lot pojazdem do wrogiej bazy, co z tego, że pierwszy raz za sterami w bitwie. Wlecę do statku - ojej to główna jednostka dowodzenia - więc zniszczę go, i ocaliłem innych, sam nie mając zadrapania. W dwójce będę skakał jak małpa pomiedzy pojazdami mknącymi z prędkością kij go wie jaką. Przecież jestem Jedi, mam midichloriany, jestem wielki. i tad tadel i tym podobne BZDURY.
"1-3 chociaż wykorzystały technologię do tego by pokazać fantastyczne światy i kosmitów, w 7 części jest z tym mizernie."
Obejrzyj sobie pierwszą część sprzed rewolucji cyfrowej. A jak oglądałeś to sobie ją odśwież. Zobaczysz jak mizernie wyglądały wtedy postaci obcych: lalki, kiepskie gumowe kostiumy, rury od odkurzaczy. Serio. I to jest własnie klimat starych Gwiezdnych Wojen. Filmu zrobionego z pasją... ale dla kasy. Chociaż Lucas sam nie spodziewał się takiego odzewu.
Dzięki, trochę już lepiej - mam nadzieję, że uda mi się szybko zapomnieć o tym filmie.
To Resistance wiedziała gdzie on jest, a nie wszyscy do diabła (w końcu mieli obie fragmenty mapy) i co jest takiego jest zabawnego w scenie z Rey i Luka ?
I jeszcze to natarczywe wręcz chwalenie Nowej Trylogii... pozostaje tylko się za was wstydzić...
Ja rozumiem.
Przede wszystkim "Przebudzenie mocy" jest... niezrozumiałą kontynuacją "Powrotu Jedi".
No bo o co tu chodzi?
Dlaczego Republika jest w jeszcze większej rozsypce niż Imperium po końcowym tryumfie w "POWROCIE JEDI"?
Imperator został przecież zgładzony, Darth Vader przeszedł na jasną stronę mocy, tymczasem tu wmawia mi się, że Republika chyli się ku upadkowi pod naporem jakichś niedobitków Imperium.
Co to za absurd?
I dlaczego Republika wciąż potrzebuje partyzanckiej armii Rebeliantów?
Przecież po zwycięstwie nad Imperium to ona odzyskała władzę nad Galaktyką i nie potrzebuje już Rebelii.
O co tu chodzi?
Film jest słabiutki także z innych powodów.
Nie chodzi nawet o to, że jest WTÓRNY (choć jest i to w skalach niezmierzalnych: to naprawdę kolejny film o Rebeliantach, którzy w imieniu Republiki walczą z nowym Imperium i... kolejną Gwiazdą Śmierci), ale o to, że jest zwyczajnie pozbawiony energii, MOCY. Ale przede wszystkim - fantazji.
Dziwi to tym bardziej, że napisał go znamienity scenarzysta Lawrence Kasdan ("Żar ciała"), a wyreżyserował utalentowany reżyser, J.J. ABRAMS (podpisał wcześniej znakomite "Mission: Impossible 3", tryskające energią i wywrotowe nowe "STAR TREKI" i wzruszającą "Super8"). Nie bez powodu do reżysera przylgnęło już, zasłużone niestety, przezwisko JAR JAR ABRAMS.
Co za zawód.
To najsłabsze "Gwiezdne Wojny" z... całej serii i... najmniej efektowne, co jest zwyczajnie obciachowe. W istocie to technologiczny szmelc.
Nie ma tu wojny, nie ma bitwy, są co najwyżej potyczki, a i te dość niemrawe.
Szkoda tylko grającej główną rolę dziewczyny - ta usiłuje trzymać ten film za pysk, ale tego pyska nie ma.
Nie ma mocy.
Jeszcze taka oto refleksja na koniec.
Najsłabsze z dotychczasowych "MROCZNE WIDMO" (głównie z powodu Lisiomordego Jar Jar Binksa) posiadało pewne znamiona dawnego geniuszu George'a Lucasa: fantastyczny czarny charakter Darth Maul, hipnotyczna porcelanowa gejsza Padme Amidala, świetne pościgi na pustyni, a przede wszystkim fenomenalny pojedynek Qui Gon Jinna i Obi Wana z Darthem Maulem oprawiony niezapomnianą muzyką Johna Willimsa).
Widać moc jest tam, gdzie gra muzyka.
https://www.youtube.com/watch?v=Y29EWY-PInc
Racja. Nowa trylogia mimo wileu wad, miała klimat i oryginalne pomysły na fabułe i poszerzenie świata. Tu mamy ograną fabułę, a świat nie ma kompletnie klimatu.
Klimat to kwestia względna. Tak jak PT miała inny niż OT, tak samo różni się ten z "Przebudzenia...".
Skończ tak chwalić nową trylogię, co z tego że rozszerzają uniwersum i miały jakiś tam pomysł na siebie same filmy są fatalne i rujnują to czym jest Moc, jesteś żałosny !
Ale te filmy są znacznie gorsze, bo tu nawet prostej fabuły nie są w stanie przekazać
I gdzie nowa trylogia psuje ci Moc? midichloriany to tylko jakiś objaw.
Co to za powiedzenie że Przebudzenie Mocy nie potrafi przekazać prostej historii ? bo nie wyjaśnia sytuacji politycznej w galaktyce ? tutaj skupiono się przede wszystkim na postaciach i ich relacjach, poza tym kogo obchodziła sytuacja w senacie w Nowej Nadziei ?
Midichloriany obdzierają moc ze wszelkiej otoczki tajemnicy i mistycyzmu, w Starej Trylogii moc była czymś nieoczywistym i nienamacalnym, przenika wszystko co żywe i spaja całą galaktykę, w nowej trylogii próbuje nam się wmówić że za odczuwanie mocy odpowiadają jakieś komórki w naszej krwi co sprawia że moc przestaje być taka ciekawa, to tak jakby jakiś twórca komiksów postanowił wyjawić prawdziwą tożsamość Jokera, jego nazwisko i przeszłość a przecież ta tajemniczość czyni tą postać bardziej interesującą
jesteś ślepy? dałeś temu filmowi 10? ten gniot to dla ciebie arcydzieło? jeżeli tak to nie ma absolutnie sensu pisać z tobą ...
Moja ocena Przebudzenia Mocy , jest 5\10 . I nie uważam ten film za arcydzieło , tylko za parodie sw .
Moja decydująca ocena tego TFA to 1\10 . I też nie widzę sensu wdawanie sie w dyskusje ze zwolennikami tego niby sw .
Moje 3 grosze: bardzo dobrze bawiłam się na filmie. Poprzednie części widziałam i lubię, choć nie powiedziałabym że jestem fanką. PM to taki świetnie skrojony film przygodowy - zabawny, lekki, przyjemny (z mrocznymi elementami). Bardzo podobały mi się krajobrazy, klimatyczne powolne ujęcia w pierwszej części filmu, młodzi aktorzy, humor. Przepiękne zdjęcia sceny walki w ośnieżonym lesie, rozedrgane miecze świetlne. Jeśli czegoś tu brakowało, to tak jak zauważył mój mąż - rycerzy Jedi, mocy, typowej 'starwarsowej' muzyki. Kylo Ren bez maski był sporym zaskoczeniem, ale teraz odbieram postać na plus - to coś nowego, nietypowego i ciekawe jak się rozwinie. Bardzo podobało mi się że główną bohaterką jest dziewczyna (tak, kobieta to też człowiek i też może dysponować wyjątkową mocą - smutne i zabawne że w XXI wieku dla wielu mężczyzn to wciąż nie do przełknięcia), i to że w filmie zagrali 'starzy' może nie wyglądający perfekcyjnie wg hollywoodzkich standardów aktorzy.
"taki jak stare gwiezdne wojny" - i to właśnie jest ten nierozwiązywalny dylemat, bo nie da się zrobić ciekawego filmu a równocześnie trzymać się tak mocno czegoś co było rewelacyjne 30 lat temu.
za nostalgiczne klimaty - 10/10 PERFEKCJA! - ale z drugiej strony tę historyjkę zapomina się w godzinę po wyjściu z kina, nie ma dosłownie niczego na czym możnaby zaczepić myśl. i jak tu ocenić taki film...?
Kwintesencja starych Gwiezdnych Wojen ujęta w 2h :) Oczywiście pozostał niedosyt - czemu Luke nawet słowa nie powiedział a zgarnął 5 mln $ za 10 sec scenę!! Pomijając to film genialny od pierwszej sekundy.
Kwintesencja SW dla kogoś kto SW naprawdę nie zna i dla kogo SW to tylko Han, Luke, Leia. nie ma to jak oceniac film z serii której się nie zna
Mówisz, że nie znam...ciekawa koncepcja. Star Wars IV oglądałem w dniu premiery a TY? każdą cześć mam zaliczoną po kilka razy. Ale co ja tam wiem..przecież ja serii nie znam :) Pozdrawiam cieplutko!
Dla mnie ważne, że film przerósł moje oczekiwania. Tobie nie przypadł do gustu....szkoda, że z nas dwóch tylko ja miałem świetne doznania. Nie chciał bym być na twoim miejscu - było by to przykre, gdybym był zdegustowany tą cześcią.
"SW to nie tylko filmy."
Niestety nie. Ale od filmów się rozpoczęło i to pierwsze trzy części są kamieniem węgielnym. To na nich opiera się cała mitologia i fantastyczność, bombastyczność, fenomen, kosmokratyzm całej serii. Stety i niestety do jednego wora zwanego Gwiezdne Wojny trafiły zarówno perełki - ciekawie opowiedziane, przemyslane historie, świetne postaci, z którymi można się utożsamia oraz całkowite wydmuszki, które lecą tylko na popularności Gwiezdnych Wojen. To taka sama sytuacja jak była z serią Conan. Dopóki trzymano się kanonu, było super. Potem Conan stał się autoparodią samego siebie (kto czytał ten wie). I taka sam sytuacja jest z Gwiezdnymi Wojnami.
"Star Wars IV oglądałem w dniu premiery"
Zazdroszczę. Ja załapałem się na VI w kinie WZ. MIałem ze cztery lata. Ech. Łezka się w oku kręci. Ale nie można mie wszystkiego.
a ty może się znasz? Ojć pewnie jako krytyk, to tylko oglądasz dla krytyki, nie interesujesz się grami, komiksami...
Rzekłbym, że dużo lepiej od ciebie. A to drugie to jakaś nowa ścisła definicja krytyka?
hahah, czyli nie mam prawa krytykować żałosnych zółwi ninja bo nie interesuje sie komiksem?
http://www.quickmeme.com/img/19/199fc1991d79d23592e4d467d3fd605721d7f238e9ffabc6 8e558542819e9a85.jpg
oj staczasz się...
Jak sie nie interesujesz komiksami , to NIE zabieraj głosu w sprawie żółwi ninja .
krytykowanie filmów z cyklu "żółwie ninja", nie czytając komiksów.... takiej podłości nie znała wcześniej historia ludzkości :( W ogóle podziwiam Az za to, że czytasz wypowiedzi sprzed roku i odkopujesz je niczym archeolog filmwebowy swoją złotą łopatą.
PS. Przed znakami interpunkcyjnymi nie stawia się spacji.
Mniejsza o PS . Żółwie ninja to fajny film animowany,krytykując to udowadniasz jak niską masz samo ocenę .
I wiem też że jesteś jednym z przeciwników prequeli . Przeciwnicy tych filmów nie jeden raz udowodnili, że sw nie jest dla nich .
Ok, na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jestem jakimś psychofanem gwiezdnych wojen, ani zagorzałym zwolennikiem starej trylogii (4, 5, 6). Ba, nawet Gwiezdne Wojny Epizod 1 Mroczne Widmo przypadł mi do gustu. No, ale wróćmy do sedna. Część 7, miałem duże wątpliwości czy aby na pewno wybrać się na ten film. W końcu jednak znajomi i internet przekonali mnie tym, że podobno miała to być zrzynka z 4 części.
Wchodzę do kina, leci muzyka pojawia się logo gwiezdnych wojen, pojawiają się napisy rodem ze starej trylogii, nostalgia poziom nieskończoność, ocena filmu 10/10. Aaaaaaa, chwila to... to jeszcze nie koniec, no ok, lecimy dalej. Początek zacny, napięta atmosfera nutka tajemnicy, zamaskowany sith z modulowanym głosem, atmosfera nostalgii rozsadza salę kinową i nagle... nagle wyskakuje typ i zaczyna naparzać mnie mokrą szmatą po twarzy. Naprawdę stormtroopera, którego od małego hodują na bezmyślną maszynę mającą wykonywać rozkazy rusza sumienie? Skąd on w ogóle wie czym jest dobre czym zło? No dobra, ale to gwiezdne wojny pamiętaj, że stormtrooperzy mimo iż są własnie hodowani od małego na żołnierzy nie są wstanie trafić z 10 metrów w cel. Tak więc zakładam mój hełm ignorancji i lecimy dalej. Poza dosyć tandetnym humorem owego czarnoskórego stormtroopera przeszkadzało mi to, że gość, który teoretycznie nie powinien mieć żadnych emocji nagle poczuwa się do pomocy rebeliantom... Mówię sobie, wytrzymaj musieli coś wymyślać, nie jest jeszcze tak źle. Ale to jeszcze nie koniec, pan z mokrą szmatą dalej okłada cię po twarzy, i to się szybko nie kończy. Kylo Ren, który z początku zapowiadał się na fajną powtórkę z Darth Vadera, okazuje się być niestabilnie psychicznym nastolatkiem z problemami, który dewastuje pomieszczenie gdy tylko coś się nie udaje. W międzyczasie twórcy upychają nostalgiczne momenty aka standardowy Han Solo, mający na ogonie bardzo rozgniewanych ludzi, którym wisi pieniądze, walki Xwingów ale to i tak nie ratuje sytuacji, bo za chwile dostajemy totalny bulshit w postaci magicznej dziewczynki, która rankiem nie wiedząc o istnieniu Jedi ani Mocy już wieczorem potrafi ją wspaniale kontrolować! Ba, potrafi to na tyle dobrze, że jest wstanie oprzeć się Kylo Renowi, który potrafi takie cuda jak czytanie w myślach czy zatrzymywanie wystrzelonego laserowego pocisku, gdy prowadzi rozmowę i nie musi się nawet nad tym koncentrować... Nie wiem czy Yoda, Vader, Luke albo Obi Wan potrafiliby coś takiego. Sprawa przybiera jeszcze większego komizmu gdy okazuje się, że nasza super uzdolniona koleżanka jest również lepsza od Kylo Rena w walce na miecze świetlne... W tym momencie to siedziałem już w zbroi ignorancji skuty łańcuchami, bo myślałem, że nie zdzierżę i wyjdę. Tłumaczyłem sobie, że przecież Kylo jest ranny, że może ona jest jakąś super uzdolnioną tak jak był Anakin, że może to uosobienie mocy samej w sobie, albo duch Obi Wana w nią wstąpił czy coś, ale... Ale jak wytłumaczyć fakt, że Kylo dostał baty, a przynajmniej został ranny w walce z naszym czarnoskórym przyjacielem stormtrooperem? To już mogli tam Chewbace wstawić, który w akcie zemsty budzi w sobie ukryte pokłady mocy, oczywiście tej ciemnej, zabija Kylo Rena i sam staje się nowym sithem! To by było. W międzyczasie okazuje się, że połowa postaci stałą się specjalistami od mocy. Może w następnej części wszyscy rebelianci będą potrafili się nią posługiwać i polecą na Imper... przepraszam "Nowy porządek", który swoją drogą jest chyba kreowany na III rzeszę... Czemu? Przecież Imperium w Gwiezdnych Wojnach nie było tak debilnie przedstawione jako zło absolutne? To po prostu było imperium kontra rebelia. Darth Vader może i nie był wymarzonym pracodawcą, ale w trudnych czasach trzeba sobie radzić. A tutaj? Dostajemy przemieloną papkę w stylu dobry, zły, szlachetny, mądry itd itd... vs okrutny, zły, szalony itd itd... Dobrze, że nie dali temu całemu generałowi Hux'owi wiadomego wąsika i niemieckiego akcentu. Na co ja kurde poszedłem? Na igrzyska śmierci? Nie zdziwiłbym się gdyby nagle wpadła tam Katniss z łukiem świetlnym i wystrzelała paru szturmowców.
Nie mówię tutaj, że film jest tragiczny, jest wiele scen i momentów który starają się ten film podnieść z kolan. BB-8 wyszedł im świetnie, mam nadzieję, że razem z R2-D2 stworzą nieziemskie połączenie. Scena spotkania Hana Solo i Lei drewniana bardziej niż brzoza smoleńska, ale nie jest tragicznie, po prostu spodziewałem się czegoś bardziej w rodzaju kłótni jak to było w starej trylogii, a potem wielkiej miłości. Ale spapranie tak kluczowych postaci niestety kładzie ten film na poziomie III części i stąd moja ocena. Jestem naprawdę zawiedziony i nie wiem skąd ten wodotrysk wśród moich znajomych. To jest chyba ta sama reakcja co na film Zjawa, który jest nudny jak flaki z olejem a wszyscy dają mu 8+, bo tak trzeba, bo Leo... Tutaj jest tak samo, trzeba dać 10 bo gwiezdne wojny.
Nóż mi się w kieszeni otwiera. No to jedziemy:
Film jest jedną wielką tajemnicą. Nie możesz czepiać się większości rzeczy, bo praktycznie nic nie wiemy o postaciach. Finn pewnie jest wrażliwy na moc tylko jeszcze o tym nie wie. Nie bez powodu walczył mieczem. Tandetny humor? Postać jest zabawna, nawet go polubiłem. Taki śmieszek jak Han Solo w OT. Humor w tej części jest na na wysokim poziomie. Dla mnie najśmieszniejsza część (do tego jest "najcięższa").
"Kylo Ren, który z początku zapowiadał się na fajną powtórkę z Darth Vadera, okazuje się być niestabilnie psychicznym nastolatkiem z problemami" O to chodziło, jest wyjaśnienie dlaczego nosi maskę, bo inaczej po co miałby ją nosić. Ktoś chciał takiego badassa jak Vader? Byłyby narzekania że klon Vadera, nic nowego itp. Kylo jest akurat najlepszą postacią i jest bardzo oryginalną. Raczej to on będzie po jasnej stronie.
" dostajemy totalny bulshit w postaci magicznej dziewczynki, która rankiem nie wiedząc o istnieniu Jedi ani Mocy już wieczorem potrafi ją wspaniale kontrolować!" Nic nie wiemy o Rey, jest jakąś wybranką mocy jak Anakin. Miała prawo pokonać Kylo. Przez cały film jest najlepsza we wszystkim czego się dotknie (pilotowanie sokoła, strzelanie z blastera, używanie mocy, walka mieczem) przypadek? Będzie wyjaśnienie później skąd te boskie moce.
Kylo Ren nie chciał zabić Fnna. Mógł go pokonać bez walki po prostu go dusząc ale nie chodziło mu o to, chciał obudzić w sobie gniew (to krzyknięcie "zdrajca" takie wymuszone, na siłę). Chciał ostatecznie przejść na ciemną stronę ale zabicie Hana Solo nic nie dało, jeszcze bił się w tą ranę.(cierpienie też prowadzi na ciemną stronę) Finn leży na ziemi, Kylo go nie zabija tylko się odwraca i bije w ranę. Popisywał się w walce, nie walczył "na serio". Dał się trafić RAZ przez tę pychę i pewność siebie po czym natychmiast wytrącił mu ten miecz.
To że Kylo potrafi rzeczy o których sie Yodzie nie sniło akurat jest fajne. Nie wiemy kim jest Snoke (raczej to Plageus) i jak jest potężny. Kylo jest kozakiem juz bez ukończonego szkolenia. To mi się podoba że wyszli na "wyższy lvl". Są silniejsi mocą.
"W międzyczasie okazuje się, że połowa postaci stałą się specjalistami od mocy" Kto niby?
Imperium od początku było inspirowane III rzeszą. Nowy porządek to to co się z imperium ostało. W starej trylogii był wyraźny podział na dobro (jedi i rebelia) i zło (sithowie i imperium) nie rozumiem w czym problem.
"Scena spotkania Hana Solo i Lei drewniana bardziej niż brzoza smoleńska, ale nie jest tragicznie, po prostu spodziewałem się czegoś bardziej w rodzaju kłótni jak to było w starej trylogii, a potem wielkiej miłości"
Juz nie ma tej miłości, to co się stało z Benem ich rozdzieliło, uczucie przeminęło. Oboje są starzy i bardzo się zmienili po tej stracie. Minęło wiele lat.
Film nie jest zrzynką nowej nadziei tylko miał być takim "hołdem". Wyszło im to nawet przyzwoicie ale gwiazdę śmierci 3.0 (choć to tylko drugi plan, by coś się działo w tle) mogli sobie darować bo to przegięcie, i ten identyczny wybuch trochę psuje cały film. To że jedzie na sentymencie i nostalgii było zamierzone.
Ja osobiście nie mogę się zgodzić co do wrażliwości Finna na moc, dla mnie nie ma on mocy ale miał specjalne przeszkolenie bojowe w walce wręcz jak ten Szturmowiec który nazwał go Zdrajcą
Ale to by tłumaczyło dlaczego ruszyło go to sumienie podczas pierwszej misji. Nie jest zwykłym szturmowcem. No i nie bez powodu tym mieczem walczyl dwa razy. Może potem odkryje że ma w sobie moc.