Muszę przyznać, że dawno nie byłem na tak zabawnej komedii. Szkoda tylko, że minęło się to z założeniami autorów. Jakoś widok łyżew wbitych w głowę bardziej skłonił mnie do zastanowienia się czy nie powrócić do szkółki łyżwiarskiej niż wzbudził we mnie strach. Należałoby tutaj dodać, że jestem pełen podziwu dla Michaela Mayersa za jego wytrzymałość, któż bowiem przeżyłby liczne upadki i pobicia między innymi gaśnicą, zrzucenie z pierwszego piętra, przebicie włócznią i przygniecenie ciężarówką. Dopiero odrąbanie mu głowy skutecznie go unieszkodliwiło. Jednak oryginał był o niebo lepszy.
M.