Wyobraźcie sobie, że jesteście nowymi uczniami Hogwartu, właśnie czeka was ceremonia przydzielania do domów. Jak myślicie, do którego domu przydzieli was Tiara?
Zacznę od siebie. Tiara miałaby zgryz, ale ostatecznie wybrałaby Gryffindor...chociaż kto wie;)
Hmm wszystko sprawdziłem i niestety myślę że na 85% - Hufflepuff i na 15% Gryffindor
: ( aż się płakać chcę JA CHCĘ DO GRYFFINDORU !
Slytherin. Innej opcji nie przyjmuję.
Moje piękne marzenie potwierdziły się na stronie pottermore ;)
Miałam identycznie. Chyba bym się obraziła, gdyby przydzielono mnie do jakiegoś Hufflepuffu. Slytherin jest najlepszą opcją. Choć przedstawiono go dość karykaturalnie, nad czym ubolewam.
Zdecydowanie się z Tobą zgadzam. Żaden inny dom nie wchodzi w rachubę.
Też bym pozmieniała to i owo, a w szczególności zakończenie HP.
Trochę smutni są ci ludzie którzy trafiają do Hufflepuffu a później próbują sobie to wytłumaczyć mówiąc, że to jednak bardzo fajny dom.
Nie będę robić żadnego testu chce być w Hufflepuffie i koniec. Puchoni wszystkich narodów łączcie się, dziś idziemy na piwo a pozostałe domy mogą nam, a nieważne co mogą...
Mnie przydzieliło do Slytherinu... Choć zaznaczyłam,że chciałabym trafić do Ravenclaw :P
Zdecydowanie do Slytherinu. Siedzą we mnie ambicje godne prawdziwej ślizgonki. A poza tym mam już krawat :P
Krawat jest tylko widocznym skutkiem mojej absolutnej fazy na Slitherin, który zawsze wydawał mi się najciekawszym, najbardziej tajemniczym domem. A może to tylko efekt tego, że jakoś zawsze lubiłam czarne charaktery? :P
Mnie zajęło kilka miesięcy zanim zdałam sobie sprawę z tego, że przeważają u mnie cechy Ślizgonki, przed tym przeszłam fazy dopasowywania się do różnych domów, co było całkiem miłe, bo każdy z nich ma wiele zalet, ale dopiero przy Slytherinie poczułam, że to jest właśnie to. Slytherin nie sprawił, że stałam się zła, ale że nabrałam większej pewności i wiary w siebie.A czarne charaktery lubiłam zawsze, ale to nie znaczy, że mi imponują, po prostu są skomplikowane i interesujące (ich droga do stania się takimi, rodzinne zależności itp.). PS.Ja też mam widoki na posiadanie czegoś z logo Slytherinu, moja koleżanka jedzie do studia w Londynie i może mi coś przywiezie...inaczej ma mi się na oczy nie pokazywać;)
No i właśnie o to chodzi. Chociaż przyznam szczerze, że (nie obrażając nikogo) pozostałe domy wydały mi się trochę takie... "ciepłokluchowate", nie posiadające w sobie tego czegoś. Nawet (a może przedewszystkim) gryffonom czegoś brakowało... a do tego ten ich pęd ku samobójstwie :P (żartuję, że fakt pozostaje faktem, że to właśnie gryffonii i byli gryffoni zawsze pakowali się w największe tarapaty. Na puchonów jakoś nigdy nie zwróciłam większej uwagi (swoją drogą nie moja wina, że autorka bezczelnie ich dyskryminowała, za wyjątkiem czwartej części, chociaż jeden Cedrik na całą serię, to wciąż mało). Krukoni zaś... niby byli kreowani na mądrych, a tym czasem Cho mnie swoją inteligencją nie powaliła, a Luna... no cóż Luna sympatyczna z niej postać, ale stanowczo zbyt dojechana.
A co do cech... no przecież cechy ślizgonów sama w sobie nie były wcale złe. A do tego Severus był ślizgonem... (no co ja na to poradzę, że go uwielbiam?) XD
Moje myślenie początkowo było stereotypowe: Gryfoni super, Ślizgoni be...co za psychopata chciałby być w tym domu:p, Ale Pufki i Kruki lubiłam i sądzę, że zostały bardzo niedocenione i pokazane pobieżnie. Po Księciu półkrwi moje myślenie co do Slytherinu zaczęło się zmieniać (pokazano takie postacie jak Slughorn, Andromedę Black, Regulusa Blacka, potem odkryto rolę Sevka, zmianę Draco) i okazało się, że Ślizgoni mają wspaniałe cechy, wcale nie muszą być niemili, fałszywi, nie muszą wcale krzywdzić innych ludzi.Po prostu cechy Ślizgonów mają największe prawdopodobieństwo doprowadzić do wypaczeń (np.nadmierne ambicje, nadmierna koncentracja na sobie, przestawanie się liczyć z innymi ludźmi itd.).Podoba mi się powiedzenie Phineasa Nigellusa (jakoś tak to się pisze) "Jesteśmy odważni, ale nie głupi"-dokładnie, tak jak napisałaś, my się nie pchamy na misje samobójcze:) PS.Mnie Cho też inteligencją nie powaliła.
Co do nie docenia (wręcz dyskryminacji) to się zgadzam. No cóż trudno. Widać tak miało być. Tak samo zgadzam się zgadzam się do tego, że cechy preferowane przez Slitherina mogły prowadzić do wypaczeń, może nawet chorób psychicznych (chociaż taki Voldzio, to już przed Hogwartem zdrowy nie był). Do tego można dodać, że w śród gryfonów znalazły się sadystyczne dupki. (Bo James Potter i Syriusz Black w latach szkolnych byli sadystycznymi, napuszonymi, zarozumiałymi dupkami i nikt mi nie wmówi, że było inaczej) Hum... cuż swoją drogą kiedyś spotkałam się z opinią, że
Krukoni po szkole pracują w ministerstwie,
Gryfoni gryzą glebę,
Slizgoni siedzą w więzieniu,
a puchoni cóż... :)
....a Pufki, że upośledzone, przynajmniej ja się z czymś takim spotkałam.Co do Jamesa i Syriusza to się zgadzam, oprócz sadyzmu, ale reszta to prawda, wyśmiewali się z kogoś dla zabawy, typowi szkolni dręczyciele.Syriusz jest jedną z moich ulubionych postaci, ale jako nastolatka też go nie lubiłam, poza tym okropnie traktował Stworka.Weźmy samego Harrego, którego zresztą uwielbiam, ale ideałem też nie był, można powiedzieć że Tom Riddle i Harry Potter byli swoimi lustrzanymi odbiciami a jakoś mało kto zauważa wady Harrego a nikt nie widzi zalet Toma, tylko egzaltowane nastki że był mega przystojny.A determinacja, a to że kiedy go poznajemy jest nikim, zaczął od zera,nikt mu niczego w życiu nie dał, na nikogo jako dziecko nie mógł liczyć,ale cieżko pracował na swój szkolny sukces, cenił sobie wiedzę, wiele wymagał od innych, ale jeszcze więcej od siebie, nie znosił niekompetencji?Niestety równie ciężko zapracował sobie na swój upadek, ale to już inna historia.Absolutnie nie chce go gloryfikować, ale chcę pokazać, ze cechy, które doprowadziły go do degradacji, same w sobie były bardzo pozytywnymi cechami, niestety osoba która je miała wypaczyła je.
Bo zalety Voldzia są takie jakby "ukryte", po przez połączenie ich z takimi, a nie innymi dążeniami oraz socjopatyczną (ba! psychopatyczną) osobowością. Już od najmłodszych lat osobnik ten wykazywał całkowity brak wyrzutów sumienia, był zręcznym manipulatorem (wcale nie potrzebował imperiusa, żeby inni tańczyli tak jak im zagra), lubił zadawać ból, wyrządzać innym krzywdę, zbierać trofea po swoich ofiarach, a zabić dla niego to jak splunąć (kolejna cecha filmowego psychopaty), traktował ludzi przedmiotowo itp. Nic więc chyba dziwnego, że jego konsekwencja w dążeniu do celu, wielkie wymagania względem siebie i innych, nienawiść do niekompetencji itp. nie zostały przez większość dostrzeżone. Bo łączyły się one z takimi, a nie innymi celami, tworzyły z nimi niechlubną całość. Czasem więc trudno je "odfiltrować" i traktować osobno.
A, że w czasach szkolnych był przystojny... no był, był niestety.
Wady Harrego... hum zacznijmy od tego, że był ciapą i bez Hermiony i Rona nic by nie zdziałał. Był zarozumiały (To ja widziałam jak się odraza, jestem do nich lepszy, to ja powinienem być prefektem), nie znał się na dziewczynach...Hum dobra trudno mi wymienić coś więcej, ale wydaje mi się, że Harry nie miał jakieś bogatej osobowości. Kiedy sobie o tym pomyślę, mam wrażenie, że był taki trochę nijaki. I dlatego nie lubię głównych bohaterów.
Zgadzam się co do socjopatycznego Voldka, ale my fanki czarnych charakterów potrafimy te cechy odfiltrować :P Ja Harrego lubię właśnie za to, że nie jest takim typowym ideałem bohatera (typowy: jestem super mądry, wszystko wiem i potrafię, inni są na niższym poziomie rozwoju-i faktycznie tak jest; Harry: wydaje mi się, że jestem super mądry, wydaje mi sie, że wszystko wiem i potrafie- tymczasem zonk- Hermiona help!!!), tylko człowiekiem pełnym wad i to jest ludzkie, te wady często doprowadzały do tego, że się na niego wściekałam, zresztą on jakoś w Insygniach się pozbierał i nabrał trochę pokory.Koniec końców był synem swego ojca i horkruksem Riddle`a-to zostawia ślad.
Cóż, jak dla mnie najciekawszą cechą bliznowatego była wężoustość... ale niestety utracił ją razem z horklusem. :P
A dla mnie oprócz tego co napisałam i wielu innych rzeczy, ale byłoby za długo pisać, wszelkie powiązania i podobieństwa z TMR/LV (który zajmuje miejsce nr 1 na mojej liście ulubionych postaci z HP i nr 2 na mojej liscie ulubionych czarnych charakterów w literaturze i filmie- zaraz po Hannibalu Lecterze).
Ta, mnie na pewno wwali do Ravenclawu... Będę spał pod drzwiami bo te cholerne zagadki kołatki są cholernie trudne...
Robiłam sobie test i wyszło,że pasuję do Gryffindoru :D Chociaż według mnie bardziej pasuję do Hufflepuffu, ew. Ravenclawu, ja wcale nie jestem odważna.
Prawie na pewno Ravenclaw. Ew. Slytherin. Na pewno nie Gryffindor ani Hufflepuff, bo zawsze byłem typem mózgowca, a jednocześnie dość leniwy.
Ja mam niemiłe wrażenie że nigdzie nie pasowałabym...
Gryffindor - nie sądzę, jestem raczej tchórzem :
Gryffindor - odwaga, Slytherin - czysta krew, Ravenclaw - mądrość, wiedza, bystrość i spryt, Hufflepuff - dobroć. Hmmmm... Odważna nigdy nie byłam. Czysta krew? Moi rodzice są mugolami. Dobroć... Owszem, pomogę, pocieszę itd. Ale chyba najbardziej pasuje Ravenclaw. Mam całkiem sporą wiedzę, bystra jestem... Tylko ten spryt mi tu nie pasuje... Chyba Ravenclaw.