PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=142402}

Harry Potter i Książę Półkrwi

Harry Potter and the Half-Blood Prince
2009
7,5 324 tys. ocen
7,5 10 1 323986
6,0 61 krytyków
Harry Potter i Książę Półkrwi
powrót do forum filmu Harry Potter i Książę Półkrwi

kolejna zabawa

ocenił(a) film na 7

mam pomysł na grę. Ułużmy HP 8. Każdy nich dopisyje po jednym zdaniu ąż w końcu napiszemy książke. ( podpatrzyłem gdzieś te gre) można ożywiać postacie oraz zmieniać bieg wydzrzeń z poprzednich części ja zaczne:

Harry jak zwykle wieczorami siadał przy klatce i rozmawiał z Hedwigą...

p.s
miłej zabawy :)



_Leon_

- otarła dyskretnie twarz, ścierając kilka łez, które mimowolnie popłynęły po zaczerwienionych policzkach.
- Taa..., zupełnie jak wtedy - stęknął Neville i opadł na pościel.
Harry wpatrywał się w swoich przyjaciół - w Hermionę, Neville'a i Kruma. to właśnie pojawienie tego ostatniego spowodowało, że wziął sobie słowa Dumbledore głęboko do serca. Musieli wyczuć, że dzieje się coś niedobrego - pomyślał - tak jak wtedy gdy zagrażał im Grindewald, dlatego go przysłali.
- A ty co o tym myślisz Harry? - spytała - siadając ostrożnie na brzegu łózka i wpatrując w niego brązowymi oczami - wyczułeś coś? Miałeś sen? - starała się mieć opanowany głos, ale i tak rozpoznawał, że drży.
Pokręcił przecząco głową. Nie miałem - pomyślał - i nie sadzę, żebym miał. w końcu, co mnie łączy ze Slytherinem?
- Moja babcia mówi, że powrót Slytherina, to była tylko kwestia czasu. Odkąd Sami-Wiecie-Kto powrócił, stało się jasne, że ktoś tak potężny jak sam Slytherin, tez nie mógł ot tak umrzeć... no i teraz powrócił... babcia...
- Nieville on nie mógł tak po prostu wrócić. W każdym z podań jasno się stwierdza, że sam wybrał śmierć, bo w przeciwieństwie do Vol.. do Voldermorta - schyliła głowę - wiedział, ze rozrywanie duszy, doprowadza wyłącznie do własnego unicestwienia.
- Ale w takim razie jak...?
- Ktoś musiał mu w tym pomóc - ktoś kto odnalazł Kamień. I zdaje mi się, że ta osoba liczy, że sprowadzając go z powrotem zasiądzie u jego boku...
- To niemożliwe - przemówił potężnym basem Krum - umarłe tak nie wracają z grobu, przecież, to niemożliwe, więc musiał nie umrzeć....
dotychczas pogrążony w półmroku, zdawał się drzemać - myślę, że panna Granger po raz kolejny wykazuje nad podziw trzeźwą zdolność do analizy sytuacji i ... niestety chyba ma rację.
Harry wyprostował się trochę i wpatrzył w zarys sylwetki Dumbledora
- Tak, Slytherinowi ktoś musiał pomóc, i zapewniam was, że nie jest nam przyjacielem...

_Leon_

poprawka od słów: więc musiał nie umrzeć:

"Zapewniam pana panie Krum, że nie umarł- powiedział dotychczas pogrążony..."


(- nie wiem czemu zjada mi czasem słowa)

_Leon_

jeszcze jedna poprawka

powiedział DUMBLEDORE dotychczas pogrążony....

użytkownik usunięty
_Leon_

yhym. yhym.
nie wiem czy zauważyłaś/eś, że temat ten polega raczej na WSPÓŁTWORZENIU ósmego tomu a nie pisaniu wszystkiego samemu...
i myślę, że twórcy tego tematu nie chodziło raczej o posty długie na stronę...

...

więc puke.
xxx

Racja. Na tym polegają forowe zabawy, każdy dopisuje pare zdań od siebie. Widać, że masz pomysł i talent, ale może zamieść to na jakimś blogu i po prostu podaj adres:) Kto będzie chciał, ten przeczyta.

Zgadzam się. Ta 8 część miała być, przynajmniej mi się tak zdawało, zwariowana, inna, śmieszna. Po prostu nasza :] Nie taka, jak napisała ją J.K. Rowling. I najlepiej było, jak przekręcaliśmy wydarzenia, ożywialiśmy i zmienialiśmy co się zdarzyło w poprzednich tomach.
No ale cóż - to tylko moje zdanie.

Pozdrawiam.

audrey_

dobra - sorry
p
l;
'
'
'''
''
za króza krótki <br/> tki <br/>

ocenił(a) film na 9
_Leon_

Slytherin przebywał właśnie w ruinach jakiegoś zamku, intensywnie czegoś szukając...

no_bo_co

(chcieliście tandety proszę bardzo)

puh - usłyszał za sobą pyknięcie - ktoś wyraźnie się teleportował.
Slytherin obejrzał się i ale nikogo nie dojrzał.
- Halo? - spytał - jest tu kto? - nagle poczuł jakieś nerwowe szarpanie nogawki spodni. Spuścił...wzrok i dojrzał...
- A cóż do jasnej... - zawołał widząc jakiegoś małego skundlonego niewyrostka ciągnącego go za spodnie.
- Witam szanownego mistrza Slytherina, sir! - pisnął malec.
- że co? - zdziwienie Slytherina sięgnęło zenitu - co to ma być...
- Jestem domowy skrzat, sir! Na usługi wszelakie, sir!
- A na co mi taki zawszony kurdupel, jak ty! - ryknął Slytherin i całym impetem nogi, strzepnął małego. Ten potoczył się pisząc i wychylając swego pana na przemian. - Jasny szlag - warknął do siebie - jak więcej jest tego typu tałatajstwa, to chyba nie warto było wracać...
Puh - znów syknęło - Slytherin odwrócił momentalnie głowę, wyszarpnął starożytną różdżkę i krzyknął - Avada Kadav... - chcąc rozwalić kolejnego skrzata, ale nagle zamarł. BO nie skrzat się aportował. Wysoki siwobrody starzec, pokłonił się przed Slytherinem i przemówił. A głos miał zimny i głęboki jak studnia zimą. I było w nim coś niezwykłego, coś co kazało podporządkować mu się bez mrugnięcia okiem. Tak - tylko, że Slytherin był równie potężny.
- Witam Slytherinie, czekałem na ciebie...
- Kim jesteś? - zapytał szczerze zdziwiony.
- Jestem Saruman... jeden z Istarich...i przybyłem by pomóc ci opanować ten świat...

(macie co chcecie)

ocenił(a) film na 10
_Leon_

- Saruman? - powiedział zdziwiony Slytherin - Nie słyszałem nigdy o tobie...
- Bo jestem z innej bajki, kretynie - zniecierpliwił się Saruman
- Ok, więc jak chcesz mi pomóc? - zapytał Slytherin
- Nie mogę ci powiedzieć, bo... bo jeszcze nie ma wszystkich.
- Kogo?
- Gandalfa, Naruto, jakiegoś dzieciaka z klasy 402 i Kubusia Puchatka - odrzekł Saruman
- Aha - powiedział Slytherin i nagle rzucił zaklęcie Avada Kedavra na Sarumana. Strumień zielonego światła poleciał w stronę Sarumana ale tylko odbiło się od niego
- Na mnie to nie działa - powiedział Saruman - i wiesz co? Nie bede ci pomagał skoro chciales mnie zabic. papa. - i wyleciał przez okno.

_Leon_

Emma: Najpierw może naucz się właściwie interpretować, to co piszą do ciebie inni. Nie chodzi o tantede czy arcydzieło, tylko o to, że to jest gra na FORUM gdzie pisze każdy. Po parę zdań. Ostatnio tylko ty dodajesz odpowiedzi długie jak cholera i nie dajesz innym możliwości dodania czegoś od siebie.

Wkurzona_Lunatic

Emmo, nie chodzi o to, że chcemy od ciebie coś kompletnie idiotycznego i bez sensu. Zacytuję ci co napisał(a) Miki, założyciel(ka) tematu:
"mam pomysł na grę. Ułużmy HP 8. Każdy nich dopisyje po jednym zdaniu ąż w końcu napiszemy książke."
Może nie po jednym, okej, bo pisaliśmy czasami dłużej, ale maksimum kilka zdań, a nie post, który zawiera prawie cały rozdział, o ile można to tak nazwać.

audrey_

to wolny kraj, będą pisała ile chce - jasne. A jeżeli nie to... no..

i nie zwracajcie się do mnie jak do jakieś pustej panny - dobrze wiem o co chodzi...

_Leon_

ach te kłótnie...

Slytherina zatkało. Stałby tam jesze pewnie bardzo długo, gdyby nie przybycie Kubusia Puchatka.
-Co ty tutaj robisz mały misiaku? Wynocha stąd. Ale juz!!- krzykął Slitherin.
-Gdzie jest Saruman??- zapytał się Kubuś.
-A niewiem, gdzieś poleciał, bo chciałem go zabić.
-Jak tak mogłeś to przecież twój brat...

aziamich

Bardzo go to zdziwiło, tym bardziej iż Kubuś Puchatek mówiąc to, zaczął wpychać mu do ust plasteline. O mało nie udusił Slytherine'a, który...

nosferatu_chan

cały posiniał na twarzy. Naszczęście w tej chwili przybył Gandalf ze szlochającym Sarumanem.
-Co mu zrobiłeś!?- zapytał się Gandalf Slytherina- Nie dość, że ryczy, że go brat zostawił, to jeszcze podobno dziewczyna go żuciła. Jak tak mogł...
Gandalf ucichł. Zobaczył, że Puchatek właśnie zaczął oblepiać nos Slytherina różową plasteliną....

aziamich

- Puchatku, spadaj do swojej bajki, Slytherin jest tu ważny! - wrzasnął w końcu rozwścieczony Gandalf.
- No wreszcie ktoś to powiedział głośno! Zresztą - uśmiechnął się i wzruszył ramionami - i tak mi się ta bajka nie podoba. Ciao! - krzyknął na pożegnanie i...

audrey_

Puff! Zniknął. Slytherin, wreszcie pozbawiony plasteliny, uśmiechnął się podle, stając naprzeciwko czarodzieji. W jego ręce widniała różdżka, która złowrogo ciskała czerwonymi iskrami.
- To ja może sobie pójdę... - powiedział Sauron i zaczął powoli wycofywać się z sali.

Wkurzona_Lunatic

- Stój! - wrzasnął rozwścieczony Slytherin, czerwieniąc się ze złości i ciskając w stronę Saurona groźne spojrzenia. - Bo jak cię walnę Avadą, to.. to.. - umilkł i zastanowił się. - umrzesz.
- Czego chcesz? - zapytał przestraszony Sauron.
- Myślałem, że to ty będziesz zadawać pytania...
- Tak, ale musisz podnieść rękę.
Ręka Saurona wystrzeliła do góry, niczym armata.
- Więc, pierwsze pytanie...

audrey_

- Nie ty, ośle - mruknął Gandalf, patrząc z politowaniem na Saurona - on ma podnieść - Parzcież powiedziałeś, że jak chce pytać ma podnieść rękę... - Sauron się zmieszał i powili opuścił rękę - ... jak dzieci - mruknął Gandalf i Puff - zniknął w kłębie szarej mgiełki. Teraz rękę podniósł Slytherin.
- No wiec o co chcesz mnie zapytać - powiedział Sauron, wkładając w głos cała powagę na jaka go było stać w tej chwili.
- chciałem zapytać, gdzie tu jest kibelek, bo coś mnie ciśnie... yhmm.... niestrawność... yhm....sam rozumiesz...

_Leon_

- Toaleta jest w korytarzu po prawej stronie. - powiedział z ulgą. Po raz pierwszy bał się o swoje życie. Niby był nieśmiertelny, ale Slytherin miał w sobie coś... coś mroczniejszego niż to, co widział do tej pory. Gdyby zostali sojusznikami nikt by się im nie sprzeciwił... Sauron uśmiechnął się do siebie i począł układać sprytny plan.

Wkurzona_Lunatic

- Idź, idź... - mruknął cicho, patrząc za posłusznie maszerującym do latryny Slyterinem - i prędko nie wracaj...
Cy Sauron miał nadprzyrodzoną moc, czy tez niestrawność okazała się naprawdę dokuczliwa, niemniej po dwóch godzinach nieobecności Slytehrina, Sauron zaczął się niepokoić.
- Gdzie on jest... - myślał - jasna cholera, tylko, żeby mi jakiegoś numeru nie wyciął... obrócił się na pięcie i już miał zajrzeć do WC, gdy coś przenikliwie pisnęło...
- Co do...? - Sauron obejrzał się odruchowo. Znów piśnięcie. Dopiero za trzecim razem zrumienił w czym rzecz. Sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął lusterko dwukierunkowe. W nim zobaczył...

_Leon_

* nie zrumienił - zrozumiał
k
k
k
kk

kk
kk

_Leon_

...zobaczył Froda.
-Właśnie odwiedził mnie Saruman. Mówił coś o władzy nad światem. Mogę pomóc Tobie, ale muszę coś z tego mieć. Wrócę z Sarumanem i pogadamy. Uśmiechnął się pazernie i pomachał przed lusterkiem łańcuszkiem, na którego końcu wisiał pierścień...Jedyny pierścień.
Po niecałym kwadransie Frodo i Sarum zmaterializowali się w kominku. Wyszli z zielonego płomienia...
-Upsss...Przepraszam- powiedział Saruman zawstydzony...to ta niestrawność...
- Usiedli przy okrągłym stole...

Arthur88

tylko jeszcze rycerzy brakuje... - mruknął Frodo, sadowiąc się na wysokim krześle, i machając beztrosko krótkimi nogami.
- Mówiłeś coś...? - zapytał Saruman
- co... nic, nic...głośno myślę... - odwrócił głowę i obdarzył białego Czarodzieja tyle promiennym, co fałszywym uśmiechem.
- Skoro tak twierdzisz - Saruman wzruszył ramionami i poprawił skraj szaty.
- Zaczynajmy więc - uciął Sauron, i rozsiadł się na wysokim obitym czerwonym jedwabiem tronie, a widząc, że Saruman machinalnie poprawia kołnierz przy kurcie Froda,i za nic ma jego wstęp podniósł głos- jak możecie mi pomóc, mówicie, bo czasu jest nie wiele! - Saruman momentalnie się wyprostował. Wbił wzrok w Saruona. Frodo też zamarł, schował nawet pierścień, którym dotychczas się bawił.
- Pytasz jak możemy ci pomóc... - powiedział powoli i wstał... czy to nie jest oczywiste...
- Co niby ma być oczywiste... - głos Saurona sięgał górnych rejestrów - zjawiacie się tu nie wiadomo skąd, i to w dodatku z jednym z dwóch luster dwukierunkowych. Ten karzeł - wskazał na Froda - stawia mi ultimatum. Pytam zatem w czym rzecz...
- Rzecz w tym... - Saruman przemówił i podszedł do okna... - że ty nie pasujesz tu tak samo jak my...
- CO?! - z gardła Saurona wyrwał się ryk - CO?!
- Dobrze wiesz o czym mówie, to nie nasz świat i ty jesteś tu przez przypadek, tak samo jak my...
- Nawet jeżeli tak, to nie zamierzam tego zmieni...
- Zamierzasz... gwarantuje ci że zamierzasz, i nawet jeśli jeszcze nie teraz to w wkrótce...
Sauron wstał - jego majestatyczna sylwetka urosła tak, że w komnacie pociemniało - Grozisz mi... grozisz MI! - ryknął.
- Ja - ależ skąd - W głosie Sarumana brzmiała nuta rozbawienia - ja przybywam ci pomóc - skinął na Froda. Ten wstał i podszedł do białego czarodzieja - i to ty będziesz mi coś winny, kiedy cię uratuje...
- Ty... mnie? - nie bądź śmieszny... przed czym miałbyś mnie ratować, przecież w tym świecie jestem potężny, może najpotężniejszy...
- Tak ci się wydaje? - Saruman spojrzał na niego z szczerym zdziwieniem - to nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz.... w każdym razie jeszcze nie wiesz... - Saruman rozłożył ręce i wokół jego szaty pojawiła się świetlista łuna - przeciw piekłu jakie rozpęta się w tym świecie żaden z nas nie ma dość siły - gwałtowanie opuścił ręce i puh! - wszyscy troje zniknęli w zielonej mgiełce.
W tym samym czasie z korytarz dobiegł chlupot i trzask zamykanych drzwi. Po chwili w sali pojawił się Slytherin, mocując się z zamkiem spodni.
- to było coś... - mruknął do siebie poprawiając spodnie... w życiu się tak nie namęczyłem, jasna cholera, to chyba przez te nowoczesne jedzenie... - zapiął gatki i podniósł oczy.
- Sauron? - zapytał patrząc na puste krzesło odsunięcie przy stole - gdzie żeś ty u diabła poszedł?...

_Leon_

ROZDZIAŁ III
Harry spotkał się z całą paczką, która kiedyś narobiła niezłego bałaganu za czasów szkolnych. Ron, Hermiona, Dumbledore, Harry, Ginny, Neville, McGonagall <czy jakoś tak> siedzieli teraz przy długim stole w głównej sali Hogwartu. Grali w papier, kamień, nożyce... chcieli wybrać tego kto zacznie obrady. Przegrał Neville. Nigdy nie miał umiejętności...przywódczych więc gdy przyszła kolej by zapodał jakiś pomysł, zbladł i osunął się na podłogę...Cała reszta też padła na ziemię. Nikt nie wytrzymał ze śmiechu.
Dumbledore powstał z trudem. Rzekł:
-Jest jedna stara przepowiednia. Zapomniałem jednak co w niej było...Wcinam zdecydowanie za dużo masła, a poza tym ta cała akcja z myślodsiewnią... to mi dziury na bani robi...Musimy dowiedzieć się o co w tym wszystkim biega.
Wszyscy wstali i udali się...

Arthur88

... do Sali Obrad, gdzie obecni byli już Frodo, Saruman, Sauron oraz Slytherin.
Dumbledore, podskakując i lekko się zataczając pod wpływem teleportacji zakołował się i wpadł w ramiona Slytherina.
Wszyscy gwałtownie umilkli.
Dumbledore'a, wpatrującego się w mężczyznę, ogarnęła pustka.
"O czym my mieliśmy...?" - zapytał bełkotliwie w myślach sam siebie, patrząc w czarne oczy Slytherina.
Tymczasem Slytherin przyglądał się czule Albusowi.
- Al...? - zapytał nieomal z niedowierzaniem.
- Salazarze...? - wyszeptał Dumbledore.
Po czym zamknęli się w niemal żelaznym uścisku...
- O co tutaj biega?! - wykrzyknął zdezorientowany Neville, łapiąc się za głowę i przerywając przerażającą ciszę...

audrey_

Nikt nie wiedział o co chodzi. Kto jest z kim i przeciwko komu? Tyle pytań, a zero odpowiedzi. Największe zło świata chciało się zjednoczyć, ale widocznie uzyskało pomoc najważniejszych postaci z dobrej strony. Harry stwierdził, że tym razem tego nie przeżyje. Usiadł na środku podłogi i zaczął płakać, czym wzbudził zainteresowanie innych. Nikt nie spodziewał się, że nagle w tej chwili do Sali Obrad wpadnie...

ocenił(a) film na 10
Wampiratka

...Voldemort. 'Salazar, stary druhu' - powiedział Voldemort - 'czemu się nie odzywałeś?, nie wiedziałem że jesteś w kraju!'
' A no wybacz mi, kolego ale byłem bardzo zajęty... ale skąd ty wiedziałeś, że tu jesteśmy?'
"Ach Dumbi dał mi cynk" powiedział Voldemort i uścisnął dłoń Dumbledora.
Harry nie wiedział czy mu się to śni czy to sobie wyobraża ale wiedział, że zaraz zemdleje. Usłyszał jeszcze płaczącego Nevilla i zemdlał.

Lord_Voldemort

Harry obudził się i stwierdził, że w tam gdzie leży jest bradzo ciemno. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że zapomniał otworzyć oczu...
Jednak gdy je otworzył, zauważył, że dalej znajduje się w ciemnym pomieszceniu. Poczekał aż jego wzrok przywyknie do ciemności. W końcu mógł się rozejrzeć po pomieszceniu, które się okazało bardzo duże. Leżał na dużum łożu w kolorze złoto zielonych. Zabrał różdżkę i zaświecił nią światło w pokoju. Zauważył w tedy....

aziamich

..Voldemorta pochylającego się nad nim czule z zimnym okładem.
- Już ci lepiej, mój ty mały czarodzieju? - po czym uszczypnął go pieszczotliwie w policzek.
- Czy ja śnię? - zapytał kompletnie zbity z tropu Harry.
- A więc nie pamiętasz, co wyrabiałeś na imprezie? - Voldemort pokręcił głową. - Zawsze miałeś słabą głowę, nie to co ja! - zaśmiał się.
- Ja.. ja coś zrobiłem? - spytał przerażony Harry.
- Tak, opiłeś się kremowym piwem, a później tańczyłeś na stole, a co więcej...

audrey_

nago. Obawiam się, że parę osób porobiło ci zdjęcia, ale nie martw się, na pewno nie trafią do gazet. - dopowiedział Voldemort z podłym uśmiechem.

Wampiratka

- Za to trafią na youtube. - dopowiedział ciszej, mając nadzieję, że to nie dotrze do słuchu Harry'ego. Jednak Potter usłyszał.
Wstał, przewracając łóżko i sprawiając, że aż sam Voldemort się wzdrygnął.
- Co ja teraz zrobię?! - krzyknął zrozpaczony...

audrey_

Voldek zarechotał przewrotnie, potem z gracją machnął różdżką i przewrócone łóżko ustawiło się na właściwym miejscu.
- Harry... Harry...Harry...Harry... nic się nie zmieniłeś chłopcze - znów uśmiechnął się paskudnie - zawsze ta sama śpiewka - JA! - JA! - a cóż ty, kogo możesz obchodzić, ty i twoje problemy...
Ale Potter go nie słuchał - krążył po pomieszczeniu nerwowo starając się wymyślić jakieś wytłumaczenie tak nieprzyzwoitego zachowania. Pocierał bliznę i krążył coraz szybciej.
- No próżno się trudzisz... Mój drogi - powiedział Voldek głosem ociekającym jadem - w oczach innych czarodziejów jesteś skreślony, ale... - tu parsknął spazmatycznym śmiechem - może wyrwiesz jakąś mugolkę na nagie pośladki... . - Tego było za wiele - Harry zatrzymał się jak wryty, jednym ruchem wyszarpnął różdżkę i wycelował ją w pierś Voldemorta.
- Co powiedziałeś? - w głosie brzmiała mu zimna furia - CO POWIEDZIAŁEŚ?!
Czarny Pan zbladł i wpatrywał się w koniec różdżki Harrego, z której co rusz ześlizgiwały się czerwone i złote iskierki...Nie wiadomo jak by się cła ta sytuacja zakończyła gdyby..
ŁUP... - Ktoś energicznym kopniakiem wysadził drzwi do pokoju i wparował do środka. Jasny snob światła popłynął z korytarza.
- ...Sie naprawi... - Zagrzmiał olbrzymi mężczyzna, z czuprynom gęstych włosów. Harry odwrócił się i...
- Hagrid? - pytanie samo spłynęło mu z ust - Co ty tu...
- Cholibka - jęknął półolbrzym - Harry zapomniałeś o starym druhu... nie odwiedzasz go ... pewno się wstydzisz...
- Nie... ależ skąd... ja po prostu...
- Słyszałem... oj słyszałem - przemówił - Niech skonam, jeśli ktoś nie słyszał o tej balandze... i no..ee... tych tego zdjęciach.... - opuścił głowę z zażenowaniem...
- Wiesz już? - Harry zapomniał o Voldku, który korzystając z chwilowej nieuwagi Pottera wymknął się do Dumbiego na podwieczorek.
- A jakże... - kto nie wi....ale o tym to mniejsza... bo tu cholibka ważniejsza jest tak se myślę sprawa...
- Serce Harrego znów zaczęło bić - A wiec nie wszytko stracone - pomyślał - przynajmniej na razie, poi Ginny się nie dowie...
- Ty w ogóle to mnie słuchasz - warknął Hagrid.
- A... tak tak... co to za sprawa...
- No właśnie - Hagrid przełknął ślinę i podrapał się po kudłatej głowie - chodzi ten tego o Longbottoma. - Jak za dotknięciem różdżki to pomieszczenia wtoczył się Neviile, dziwne skulony. W dodatku chyba płakał..
- Neville? - Co z tobą?..
- NO właśnie... - Powiedział Hagrid i pogładził chłopaka po głowie, tka, że ten stęknął jeszcze głośniej i pacnął na podłogę... - Ma ten tego kłopot, bo chyba będzie rodził...
- CO?! - z piersi Harrego wyrwał się krzyk niedowierzania.. - Że CO?!
- NO jak to by ten... rodzić będzie, to znaczy - Hargid się zamyślił - nigdy se muchów nie oglądałeś, on tak bzyk bzyk no i potem se rodzą nie...
Neville jęknął i wyszeptał
- Harry ratuj, wody mi odeszły... - Harremu znów zamarło serca, a w gardle zaczęła a rosnąć stalowa kula. - Jasny szlag pomyślał, zawsze uważałem go za ..no .. delikatnego...ale ciąża- to mi się musi śnić...
- Ten tego... - wysapał Hagrid - co ja pójdę po panią Pomrey, może na to jaki co da... - i zniknął na podziw szybko jak na swoje gabaryty.
- Harry! - ratuj - to się rusza.
- Ale... ale co ja mam - widać już główkę - zapytał z nadzieją...
- A ja wiem... nigdy jeszcze nie rodziłem....
- Tym bardziej ja - pomyślał Harry i zemdlał. Nieville krzyknął, ale w tym samym momencie pojawił się Dumbledore i Slytheirn, którzy zostawili Voldka sam na sam z masłem orzechowym.
- Coś nas ominęło> - zapytał Salazar dłubiąc wykałaczką w zębach.
- Spójrz! - krzyknął Dumbi i wskazał wijącego się w bólach Nieville'a - on? rodzi... - jasny szlag... - potem spojrzał na Harrego i tez zemdlał.
- Pomocy, POMOCY!!! - Ryczał Neville, bo fala skurczów zaczęła spychać dziecko w dół macicy. - Zabierzcie to diabelstwo ze mnie... POMOCY! - Slythierin zachował o dziwo zimną krew. Zakasał rękawy, wyjął starożytną różdżkę i z głosem pełnym opanowania wyszeptał formułę.
- EIN ZWEI DREI KIND AUS! - wycelował różdżką na krocze Neville'a i ryknął - RAUS!!!!...
Dziecko wystrzeliło jak z procy, a Neville

ocenił(a) film na 8
_Leon_

głośno przeklnął. Po czym wrzasnął: Jeszcze drugie!!!
Slytherin pobiegł do kuchni po flaszkę. Na trzeźwo by tego nie zniósł.
Więc Hagrid wrzasnął, chwiejąc się:
- JEN ZWUD DREJ KINDER AUĆ!
Po tym z brzucha Nevilla wylazł obcy. Neville upadł bez życia.
Ósmy pasażer nostromo wyleciał przez okno. Harry wyznał Hagridowi, że jest skończonym debilem i że trzeba złapać obcego zanim urośnie.

Altair9

Zastanawiali się, czy może on stanowić jeszcze większe zagrożenie niż Salazar, Voldek, Dumbie, Sauron, Saruman i Frodo razem wzięci. Czyżby on był początkiem całej inwazji na Ziemię? Harry znów poczuł się Wybrańcem. Tyle, że znów nie wiedział co zrobić. Zwykle inni podpowiadali mu pomysły, a teraz nie miał przy sobie ani Rona, ani Hermiony... Po raz kolejny usiadł na podłodze i się rozpłakał.

ocenił(a) film na 8
Wampiratka

ROZDZIAŁ IV
ZAGROŻENIE
W Hogwarcie Neville został spalony na stosie według jego prastarej wieśniackiej tradycji. Jednak Slytherin przypadkowo upuścił flaszkę na stos i podpalił Zakazany las. Harry i Hagrid tymczasem szukali dziecka Nevilla. Trop prowadził do...

ocenił(a) film na 8
Altair9

...miejsca mokrego,ciasnego i ciemnego. Hagrid zaproponował Dziurawy Kocioł. Odpowiadał opisowi, więc udali się tam. Hagrid rozwalił drzwi i powiedział"sie naprawi"do potwora pożerającego szczątki ludzi. Hagrid przysalutował mu z parasola, ale gówno to dało, tylko parasol się zniszczył. Wziął więc drzwi i zrobił se z nich tarczę.Obcy rozwalił rozwalone drzwi i odrąbał Hagridowi kawał brody, następnie nos i mózg. Pasażer zajął się spożywaniem ciała, a Harry się popłakał. Obcy rzucił się na niego, wytrącając mu różdżkę.Harry podniósł się i zaczął jej szukać. Użył swojej sztuczki i krzyknął"LUMOS"..i zaświecił się brzuch potwora. Puścił na Harrego ogromnego pawia i...

Altair9

nagle zrobiło się ciemno. I zimno. Świat zawirował a różnokolorowe kształty migały niczym w kalejdoskopie. Harry poczuł, że długo tego nie wytrzyma i...
nagle wszytko się zatrzymało. Bał się otworzyć oczy, bał się chwili gdy, stanie z monstrum twarzą w twarz. Przełknął ślinę i uchylił powieki. Ziemia znów zawirowała a Harry poczuł jak wokół serca zaciska mu się żelazna rękawica, ciemność ustąpiła, ale to, co zobaczył przekraczało jego pojęcie strachu. Dziurawy Kocioł gdzieś znikł, a on trafił na...
- King's Cross - powiedział znajomy starczy głos - przynajmniej tak uważałeś ostatnio...ale od tego czasu wiele się tu zmieniło...
- Profesor? - w głowie miał chaos - myśli plątały się i mieszały - wydarzenia ostatnich dni zdawały się nie mieć sensu - widział przecież Dumbledore'a, rozmawiał z nim, więc dlaczego znów jest tu... - Profesor podał mu rękę - była zdrowa...
- Znów nic nie rozumiem... - skąd ja się tu wziąłem, dlaczego pan, przecież kamień wskrzeszający...co tu się w ogóle dzieje...
Dumbledore odetchnął ciężko i usiadł na ławce, która pojawiła się nie wiadomo skąd. Miał na sobie ciemny płaszcz i wysoką niebieską tiarę. Wyglądał starzej, tak zdecydowanie starzej i jakoś inaczej... a może to półmrok powodawał że starcze zmarszczki były wyraźniejsze...Zaprosił go ręką by usiadł i jeszcze raz odetchnął.
- Mój chłopcze... mój drogi chłopcze..., cóż mogę ci powiedzieć...
- Dlaczego pan tu jest... przecież widziałem pana tam...wśró żywych i co ja tu właściwie robię ... o co w tym wszytkim chodzi...?
Dumbledore uśmiechnął się.
- Sam nie wiem do końca, naprawdę... i to najsmutniejsze ze wszytkeigo...
- Ale...
- Ale domyślałm się wiele, tak, tak domyślam, mój drogi chłopcze - zamyślił się przez chiwlę, a potem powiedział głosem, w którym brzmiała jakaś nuta obcości...
- Czas to potężna rzecz, tak zaiste potężna - nie można nim manipulować, nie można naginać jego praw do własnych potrzeb, Harry...
- Ale jaki to ma...
- Ma, i to większy niż myślisz, .. Umarli nie ożywają, taka jest kolej rzeczy... nie wracają ci, którzy już raz decydowali się przestapić próg wieczności...
- W takim razie dlaczego pana widziałem?
- Widziłeś tylko mój cień... wizję, tak przynajmniej mi się zdaje... cos jakby odbicie mojej osoby, obraz który utrwaliłeś w swoim sercu...
- Ale pan żył , jestem tego pewien...
- Po części, można to tak nazwać, ale żyłem tam dopóki ty byłeś w tym świecie, a teraz... umarli nie wracają, odchodzą na zawsze... takie jest prawo...
- TO znaczy, że ja... że umarłem? - twarz Harrego zbielała momentalnie
- Nie sądzę mój chłopcze... a jak wiesz moje sądy rzadko mijają się z prawdą...
- To dlaczego... co ja tu robię...?
- Kamień wskrzeszenia ma wielką moc tak... i im więcej o tym myślę tym głębiej zaczynam rozumieć strach jaki budził wśród pokoleń tych którzy byli świadomi i żądza jaką rozpalał w sercach pożądających władzy... - znów się zamyślił - zostałeś uwięziony Harry, zostałeś wtrącany tu - Ty żywy wśród odeszłych, by ten który umarł mógł znowu powrócić...
- Slytheirn?! - wyrwało mu się z piersi...
- Tak, z pewnością to on... ten który ma dość władzy, by móc panować na Kamieniem...
- Ale ja muszę wrócić, muszę... tam są moi przyjaciel, Giny!...nie mogę ich zostawić - przecież nadchodzi kolejna wojna...
- Niestety masz rację... wojna nadchodzi... a z nią kres świata który znamy, kres tego to uważaliśmy za swoje, nadchodzi nowy porządek...
- Co zatem?!
Dumbledore uśmiechnął się i wstał.
- Tak się składa mój chłopcze- - że ma pewien pomysł, i sądzę- i wybacz mi brak skromności -że skoro jest mój to możemy z nim wiązać pewne nadzieję...
- Co zatem?...

ocenił(a) film na 10
_Leon_

- A wiec - powiedzial Dumbledore - Mysle ze Slytherin najbardziej boi sie tego ze ktos zrobi sobie z niego zart. Cos takiego zeby sie czul zawstydzony.
- Co pan ma na mysli? - zapytal Harry
- Moze byc to na przyklad pozbawienie go ubran w towarzystwie. Wtedy by sie zawstydzil ale najwazniejsze zeby zrobil sie czerwony. Pewnie wiesz ze Slytherin podobnie jak nasz przyjaciel Voldek jest bardzo blady, ale gdy tylko zrobi sie lekko czerwony znika z tego swiata.
-Ok - powiedzial Harry - mozemy sprobowac . Accio ubrania Slytherina!
Nic sie nie wydarzylo.
- Och nie, chlopcze - rzekl Dumbledore - to nie wystarczy. musimy to zrobic osobiscie
- Co pan ma na mysli?
- Musimy sie dowiedziec gdzie jest Slytherin i zdjac mu ubranie a wtedy - pstryknal palcami - zniknie.
- No to w droge - powiedzial Harry.

Lord_Voldemort

- Harry, jesteś głupi? Przecież, on jest w innej czasoprzestrzeni! Najpierw musimy znaleźć jakiś portal pomiędzy światami. - powiedział Dumbledore, marszcząc czoło - A to już nie jest takie łatwe.
- Hmm... Ale skoro jesteśmy w otoczeniu umarłych, może spróbujemy ich znaleźć i zapytać się, czy nie wiedzą co mamy robić? - zaproponował Harry.
- To nie jest taki zły pomysł... Ale ostrzegam! Tutaj świat jest nierzeczywisty i ogromny. Tylko siła twojej wyobraźni pozwoli spotkać tych, których pragniesz zobaczyć. - Harry zamknął oczy i skupił się na swoich myślach. Nie było ich zbyt dużo. Ginny, Ron, bolesne dzieciństwo... Ale najsilniej odcisnął się mu na psychice stary znajomy, Lord Voldemort.
- Harry, nie! Jeśli nie przestaniesz o nim myśleć, przywołasz go tutaj! Nie ważne, gdzie jest. On zawsze jest niebezpieczny!

Wampiratka

Niestety - Dumbi powiedział to za późno. Nagle błysnęło jasne światło a z owalnego portalu pod ciemniejącym
sufitem wypadł...
- Voldemort! - ryknął były dyrektor z zadziwiającą werwą...
- Ale, co teraz - spytał Harry tonem dziecka, które przez sekundą zmajstrowało coś złego - to chyba niedobrze

tak?
- Jasna cholera - wrzasnął Dumledore - jasne, że niedobrze - WIEJEMY! - chwycił Harrego za rękę i nim Voldek
zdołał podnieść się z podłogi już biegli ku ginącym w odległym mroku peronem.
- Panie profesorze - krzyknął Harry z trudem łapiąc oddech - ale dokąd my biegniemy...? przecież stad nie ma
ucieczki...
- Mój drogi chłopcze - odkrzyknął dyrektor i chwycił się rękę pod bok, bo dopadła go kolka - jak się jest tak starym

to
trzeba zawsze dokładnie przemyśleć sprawę...
- Ale co ot ma do rzecz!
- Ma plan B - skręcili za róg i ....
- Co do...? - zawołał zdziwiony Potter - A cóż to znowu?!
- Nie ma czasu wskakuj na niego Harry byle szybko Voldekk może być tuż za rogiem.
Bez zastawienia wskoczyli na coś przypominającego starą zszarzała derkę.
- Nadal nie wiem jak może nam pomóc ten stary koc! - wybuchnął Harry sadowiąc się na rogu, tuż obok
profesora.
- To nie żaden koc, Harry to latający dywan, nigdy nie słyszałeś o nich, przecież dwa lata temu narobiły kupę
zamieszania w Ministerstwie. - Harry przypomniał sobie słowa pana Wesleya o imporcie nielegalnych dywanów,


ale w życiu nie widział takiego.
- Ale ten jest jakiś... no taki cienki i chyba nas nie uniesie...
- Nie marudź, tylko pomóż mi rzucić zaklęcie - obaj wyciągnęli różdżki - powtarzaj za mną! - ryknął Dumbldore
bo za rogu słychać było przekleństwa i korki Voldka...
- Fuga vestis! - krzyknął dyrektor i opasał różdżką koło w powietrzu. To samo uczynił Harry i o dziwo...
- On leci! - krzyknął uradowany młodzieniec - ten łach naprawdę się unosi!
- To oczywiste sam go utkałem...
- CO?!
- A tak - powiedział Dumblodore i pogładził swoją brodę - teraz Harry zrozumiał, dlaczego wyglądał inaczej -
jego niegdyś wspaniała broda była teraz zaledwie strzępkiem kilku włosów - musiałem mieć jakieś awaryjne
rozwiązanie, w końcu nie na darmo tyle czasu poświęciłem rozmyślaniom...
- Pańska broda...
- Ach to... nic takiego - mała cena za szansę ratowania świata, a teraz... - ale nie dokończył, bo za rogu wypad
Voldemort. Zatrzymał się jak wyryty i przez chwilę stał znieruchomiały ze zdziwienia, a potem.
- AVADA KADAVRA!!! - zielony promień pomknął w kierunku chłopca i dyrektora, ale Dumbi zdążył
wymanewrować i zaklęcie chybiło o cal. Unosili się coraz wyżej i w końcu niewybaczalne zaklęcia stały się tylko
zielonymi gwiazdkami.
- A teraz Harry... - powiedział Dumblodre, sadowiąc się wygodniej - musimy lecieć do Hogawartu...
- Dywan skręcił ostro i nagle trach - przerwał coś na kształt czarnej osłony ściśle otaczającej King's Cross, a

oni
wnosili się w kierunku czystego nieba, w świecie żywych...

_Leon_

Promienia słońca powoli zaczynały robić się oślepiające. Musieli zamkąć oczy, tym samym uniemożliwiając sobie sterowanie dywanem. Harry nie wiedział dokąd zmierzają, ale w pewnym momencie powietrze całkowicie się zmieniło. Było zimne, ale mimo to chłopiec zaczerpnął cały chałst. W końcu był wśród żywych. Euforia niestety skończyła się zaraz po otoworzeniu oczu. W ciągu ułamka sekundy zdołał zobaczyć tylko wielką, szarą ścianę.
- Skacz! - krzyknął Dumbledore, ale Harry był zbyt otępiały, by to zrozumieć i zareagować. Został sam na dywanie, który zderzył się z budynkiem Ministerstwa Magii. Z niego natychmiast wybiegł człowiek w szacie czarodzieja, zapewne urzędnik.
- Za niszczenie budynku Ministerstwa grozi wysoka kara! - krzyczał, wymachując palcem - Pozatym znowu musiałeś wszystko zepsuć! Wypuściłeś ze świata zmarłych Salazara i Voldemorta! Jak my sobie teraz...
- Chyba znowu mamy problem. - westchnął stary dyrektor Hogwartu i zaczął cucić Harry'ego.

Wampiratka

Schwycił go za ramiona i ostrożnie potrząsnął, ale kolejne próby skończyły się piaskiem trzasnął go otwartą dłonią w oba p0oliczki. Harry zerwał się na nogi i z nieprzytomnym wzrokiem wykrzyczał:
- Ona wcale mnie nie całowała Ginny! Przysięgam! Hermiona jest moją przyjaciółką! Nic nas nie łączy! - zbladł i obsunął się na ziemię.
Dyrektor znów zamierzał się by poprawić cios, ale urzędnik go powstrzymał.
- Niech pan przestanie! - krzyknął widząc - to nic nie da! Czy pan nie widzi, że to beznadziejny przypadek? Trzeba, czym prędzej udać się do szpitala św. Munga!
- A szkody! - rzucił z ironią Dumblodore - które przed chwilą nam pan wyrzucał! Rozumiem, że ona ma trafić do Munga, a ja martwić o koszty naprawy...
Urzędnik się zmieszał i spuścił wzrok.
- To jak będzie... - w głosie dyrektora pojawił się promyk nadziei.
- Dobra, ale jakby coś to was tu w ogóle nie było, a teraz szybko do s. Munga!
- Serdecznie dziękujemy - Dumbledore skłonił się nisko i ujął Harrego za ramię. biedak majaczył i przepraszał Ginny, że wtedy, kiedy szukał Horkruksów spał w osobnym łóżku, że co nic nie znaczy, ze był z Hermiona sam na sam, w dodatku bez Rona... Dumbi skontrował sie i teleportował do szpitala. W chwilę później z budynku ministerstwa wybiegł mężczyzna z płomiennie rudymi włosami w wyświechtanej szacie.
- Do licha, Johns! Co tu się wydarzyło?! - krzyknął wskazując na dziurę w ścianie i osmalony chodnik.
- Nic takiego szefie - jeszcze jeden niezadowolony klient ministerstwa... normalka...
- Normalka?! Nie żartuj, to pogwałcenie, co najmniej dwudziestu paragrafów, Johns - co z Tobą?! Trzeba ścigać tego wandala!
- Za późno- już zdążył się aportować, ale... - uśmiechnął się przyjacielsko - zapraszam pana panie Weasley na ciasto żony - znakomita szarlotka, a tym...- wskazał na zniszczenia - zajmie się grupa remontowa...
Na twarzy pana Weasleya tez pojawił się uśmiech.
- Tak kombinujesz Johns? No, no... kto by przypuszczał, zaskakujesz mnie coraz bardziej... brawo! - klepnął pracownika po łopatce - Masz rację! Zdecydowanie! Niech stara Umbrige i jej nowa grupa remontowa się tym martwi... Zaczęli kierować się z powrotem do środka.
- I z przyjemnością spróbuje ciasta twojej Susan...

ocenił(a) film na 8
_Leon_

Harry i Dumbledore znaleźli się w św. Mungu.
-Wiesz,Harry-powiedział Dumbledore- Hagrid tu jest.Jak ta cholera obcy cię obrzygał, nastąpiła komunikacja sfer...
-ŻE CO?!
-A no to.Nie wiem, jak, ale otworzyłeś portal i wszystko nie z tej bajki tu się zlazło. Udało się skleić Hagrida, ale mózg mu niezbyt sprawnie funkcjonuje.Ciągle gada w kółko"dzieńdobry", zachowuje się jak ostatni debil i jest zielony. Ale wracając do tej komunikacji...Obcy się wykrwawił, ale predator, Godzilla i piankowy marynarzyk oblegają Londyn.A na ulicach są plagi kikimor. Cały świat przez ciebie zwariował.
-Przeze mnie? jasne,najlepiej zwalić wszystko na mnie.
-I ostatnia rzecz.Ginny została zamordowana przez Toruviel aep Sihiel.
-To mnie wkurzyłeś- Harry wyciągnął różdżkę i zaatakował Dumbla zaklęciem...

użytkownik usunięty
Altair9

...Crucio po czym zaczął się śmiać śmiechem zimnym i piskliwym jak Voldemort...

ocenił(a) film na 10

- OMG, co sie ze mna dzieje do cholery? - zapytal Harry
- To nie twoja wina chlopcze - rzekl Dumbledore
- Ale Ginny... zamordowana... to niemozliwe... i jeszcze ja sie w niego zamieniam... Musimy to wszystko skonczyc. Tak! Musimy zrobic kiche Slytherinowi, profesorze i przepraszam za tego Cruciatuska.
- Spokojnie Harry - powiedzial Dumbledore z podlogi - na mnie juz chyba czas. Tak, sprobuj pozbawic Slytherina ubran, ale juz.. sa-aam. - wygladalo na to jakby Dumbledore nie mogl zlapac oddechu - aa jesli to nie podziala to bedziesz musial znalezc horkruksy Slytherina-aa - to byl ostatni oddech Dumbledora. Juz nie mozna bylo nic zrobic. Trzeba teraz pokonac Slytherina. Ale najpierw trzeba bylo pozbyc sie ciala Dumbledora...

ocenił(a) film na 8
Lord_Voldemort

Harry zawinął ciało w dywan i ukrył na śmietniku. Teraz było gorzej, musiał znaleźć Slytherina. Myślał przez godzinę, aż w końcu wymyślił. W końcu gdzie zabił bazyliszka i czyj posąg tam był?

ROZDZIAŁ V
POWRÓT DO KOMNATY TAJEMNIC
Coś huknęło.Toruviel odwróciła się.Jakaś postać się teleportowała.
-No, a ja myślałam, że jesteś za głupi, żeby odkryć, gdzie jestem.- powiedziała do Harrego.
-Prowadź mnie do Slytherina, ty suko. Zabiję cię później.
Toruviel wskazała mu drogę do damskiego kibla. Harry zaczął iść. Z tyłu usłyszał syk cięciwy.
-Protego!-strzała się odbiła od niewidzialnej tarczy i rozpadła. Toruviel była nadzwyczaj zdziwiona.
-Miałaś mnie za idiotę?
-Tak.
-Crucio!
Toruviel zaczęła się wić z bólu.
-Gdzie jest slytherin?!
-Niie znam żad-neggo slitherina! Hogwart jest zajęty przez Wiewiórki!
-Żartujesz?-Harry powiedział wyjątkowo nieładne słowo. Przerwał zaklęcie. Elfka wyjęła nóż. A to, co się wydarzyło było niezrozumiałe, i nadzwyczaj głupie, jak cała historia...

Altair9

<nie dotyczy tematu - to tylko taki komentarzyk>


no, no widzę, że ktoś tu się zabawia w Sapkowskiego, nieładnie, oj nieładnie :)

Pozdro dla fanów AS-a

>

_Leon_

<też komentarzyk>

Mi tu Sapkowskiego do HP nie mieszać! To byłby za duży zaszczyt dla książki Rowling^^