(czasy dawienne) z odwiecznego cyklu kwestia pochodzenia jest istotna, oj tak, kolejna kontra, tym razem do powagi ówczesnej sceny studenckiej, karczmianej, pomarszczonej i zawianej, jacko-placko kaczmarszczyźniano-pogrzebowo obowiązkowo gremialnie ziewanej, czyli, mówiąc brutalnie, warszawskiej - nie wspominając o czynnym aparacie państwa - wiecznie żywa! ale, ale, ale, ale, karawana idzie dalej, w linii prostej, po nadmorskiej miedzy międzytorskiej - od totartu, profuzyjnych działań maniakalnych w ramach tak zwanej metafizyki społeczno-rozrywkowej, przez aptekę, porykiwania szarpidrutów, video arty yacha paszkiewicza i tak dalej, i tak dalej (w sumie wszystko jest w opisie) aż do współczesności - zainteresowanych współczesnością z kolei odsyłam do dźwigi widzących z okna, z gdyni a nie skądś tam belmondziarzy (czasy obecne)