Na samym początku zaznaczę, że ogólnie film jest w miarę. Oceniam 7/10 tylko ze względu na genialną scenę z Gollumem. A czemu uważam, że "Hobbit" to dziwoląg? Bo pełno w nim skrajności. Z jednej strony mamy "słodziutkie" jeżyki i króliczki a z drugiej odcinanie głów i rzucanie nimi. PJ nie za bardzo wiedział co chce zrobic: czy baśń, czy coś poważniejszego, w stylu LOTRa. Może chciał znaleźc złoty środek, ale ten "środek" miałby byc mieszaniną baśniowości i powagi stonowaną przez cały film. To tak jak w matematyce - minus i plus nie daje zero, ale minus. Więc to jest ogromny minus "Hobbita". Nie jest zrobiony ze smakiem, tak jak LOTR. "Hobbit" jest też za bardzo przekolorowany i przesłodzony. Historia sama w sobie ma baśniowy charakter i nie trzeba było tego "podkręcac" w komputerze. Wszędzie mamy oczoje**e wschody i zachody słońca i pełno złocistych odcieni. Może by to tak nie raziło, gdyby twórcy nie chcieli tego jakoś połączyc z LOTRem. Ale mamy pierwsze sceny ze starym Bilbo i Frodo. Zresztą i tak jest tam błąd, bo w "Drużynie.." na początku Bilbo jak pisze książkę woła Frodo i nie wie, gdzie on jest, a tymczasem w "Hobbicie" jest świadkiem, jak ten wybiega na spotkanie z Gandalfem. Swoją drogą początek w Shire w FOTR o wiele bardziej przypomina klimat książkowego "Hobbita". No ale wracając też do połączenia z LOTRem - czemu wargowie wyglądają inaczej? Fakt, design fajny, ale powinni byc konsekwentni. Poza tym trochę za bardzo przypominają mi tego wilka z "300". I skoro jesteśmy przy "300" to właśnie wiele scen przypomina mi ten film. Np. sceny retrospekcji - kolorystyka (pomarańczowa poświata i komiksowośc) w bitwie pod Morią, Azog podobny do tego dryblasa, nawet sposób w jaki tryskała krew z jego odciętej ręki przywodziła na myśl sceny z "300". Ogólnie film jest MEGA sztuczny. Erebor wygląda tragicznie, Rivendell lepiej wyglądało w LOTRze i do tego komputerowy Azog i gobliny, KOSZMARNE CGI-zwierzęta Radagasta i wiele, wiele innych. Jedynie Azog ma ten plus, że ogólnie jest świetną, ciekawą postacią, więc tu na plus filmowi, mile się tu zaskoczyłem. Ale żeby była "równowaga" mamy pieprz***tego Radagasta. To jak przywraca do życia jeżyka (debilne to, kompletnie nie pasuje do Śródziemia), czy scena z patyczakiem są żałosne. Do tego jeszcze dochodzą łamiące wszelkie prawa rządzące Wszechświatem, sceny z niezniszczalnymi krasnoludami. Powinnie zgianąc z miliard razy, ale wszyscy dożyli do końca. Nawet Thorin, który przyjął na machę potężny cios maczugą, który nawet go nie zadrapał. I jak dla mnie film ten (poza paroma scenami) jest pozbawiony klimatu, a także dramaturgii (np. scena, gdy Thorin idzie na Azoga). Nawet muzyka, mimo że sama w sobie świetna, nie jest tak dobrze dopasowana do scen (np. motyw Nazguli w przed chwilą wspomnianej scenie). Jednak ta genialna scena zagadek tak mi się spodobała, że ostatecznie oceniam na 7/10.
Gdzie masz durne popisy Legolasa w Dwóch Wieżach? Jedynie zjazd na tarczy, który jest słaby. Filmowy Gimli według mnie jest świetny i bije chyba wszystkie krasnoludy z Hobbita, a napewno większość. Brak Eomera jest dobrze rozwiązany.
"Powrót Króla" najgorszy? Według mnie na równi z Drużyną. Czyli idealny. No, może z drobnymi, w niczym nie przeszkadzającymi wadami :P. Wędrówka Powiernika nie jest rozwleczona. A w Mordorze nie ma żadnego sprintu, jest za to świetnie pokanany cięzar jaki musi nieść Frodo. I jego zmęczenie razem z Samem. Z Armią Umarłych się mogę zgodzić. Podczas oblężenia Minas Tirith mamy również noc. Frodo wypędzający Sama to całkiem chwytająca za serce scena. Chodziło CI chyba o Denethora... Bo śmierć Theodena jest bardzo dobrze pokazana.
A, i trochę słabe jest wyliczanie zabitych orków przez Gimliego i Legolasa.
Jest jeszcze dziwny skok na konia po dostrzeżeniu Wargów
Gimli, moim zdaniem, zachowuje się, jakby był trochę przygłupi - ogólnie, Jackson chciał uczynić z Krasnoluda i Elfa postacie humorystyczne - no, ok, u Tolkiena są Oni trochę drętwi ale Jackson przesadził w drugą stronę ;;)
moim zdaniem, Mordoru jest za mało, Sam zbyt krótko rozpacza po " śmierci " Froda, nie widzimy, jak odbiera Mu Pierścień, nie widzimy, jak ciężka jest dla Niego rola Powiernika - Mordor ratuje trochę wersja rozszerzona
Co do Minas Tirith; o ile pamiętam, to wraz z końcem dnia, gdy Gandalf i Pippin przybywają do Białego Miasta, nastają ciemności - Pippin widzi zachód słońca podczas obserwacji przybywających posiłków do obrony miasta, a Frodo i Sam widzą jego ostatnie promienie na koronie posągu króla - ciemności te trwały aż do momentu, gdy Rohan przybywa z odsieczą - w dzień jest szaro i buro, nie ma słońca, Jackson, niestety, zmaścił tu sprawę, marnując klimat.
Tak, chodziło mi o Demethora ;)
Gimli nie zachowuje się jak głupi. Przynajmniej ja tak nie pomyślałem, a oglądałem tą trylogie nieskończoną ilość razy. Razem z Legolasem tworzą bardzo fajny, wprowadzający trochę humoru duet. ;) Pozatym jest bardziej wyrazisty niż większosc krasnali z Hobbita. Skok Legolasa jest w porządku, i nie razi w żaden sposób. Mordoru jest wystarczająco. A sceny tam są genialne, razem z tymi pod Czarną Bramą.
O nie. Cała ta jego "działalność" na olifancie była, nie dość, że marnie pod względem komputerowym zrobiona, to jeszcze żywcem z bitwy na Hoth z Gwiezdnych zgapiona, a Legolas się tam zachowywał jak w wesołym miasteczku na karuzeli i strzelnicy :/
Nie wiem, ja tam od elfów wymagam jakiejś powsciągliwości, godności a nie szołmeństwa ;)
Ależ nie twierdzę, że to błąd, tylko masz ukierunkowany odbiór, przez co film mniej Ci się spodobał. Wiem jak to jest, nastawic się na coś i dostac cos kompletnie z innej beczki.
Oczywiście masz rację, jest cała masa nawiązań do LOTRa, w końcu to jedna kraina a bohaterownie są długowieczni. Ale to inne czasy, inna książka.
Ja w pierwszym odruchu tez chciałam tak podejśc do tego, ze LOTR i w ogóle, ale pomna rozczarowań przy innych ekranizacjach / adaptacjach dałam sobie z tym spokój i warto było ;) nawet specjalnie nie odświeżałam lektury przed filmem, żeby się nie wkurzac przeinaczeniami ;)
YY jak to wyszedł bez szwanku po buławie Azoga i sponiewieraniu przez warga? Przecież prawie umiera, gdyby nie Gandalf :P
Taak, to z Azogiem nieco naciągane. Zamiast odciąć mu łeb, to się przyglądał ;P
YY, to znaczy miałam na myśli, ze po tym, jak oberwał w szczękę tym buzdyganem, to powinien conajmniej miec rozwalone poł twarzy, a Thorin ma raptem kilka draśnięć. To juz raczej powinien dostać w klatę, wtedy założyłabym, że pod spodem Thorin ma mithril i go to specjalnie nie wzruszyło...
No ale nie mógłby chodzić z rozwaloną szczęką przez kolejne dwa filmy ; P Zamiast rozwalonej szczeki, "umiera". Nie jest zle ;P
Nie, no jasne, ze nie chodziłby z rozwaloną twarzą, Dlatego moja sugestia, że mógłby oberwac nieco niżej, a nie akurat w szczękę.
Akurat bitwa o Helmowy Jar nie była opisana w ten sposób,że przez kolejne 10 stron akcja podążała za jednym bohaterem i wiadomo było kogo i za pomocą czego ubił. To był coś w stylu niewielkiego dodatku, to,że Tolkien nie wspomina w książce w jakim stylu został zabity ork, czy cięto go na odlew czy był to pokaz szermierczych zdolności, nie znaczy,że to od razu przeinaczenie. To tak jakby zarzucać,że trawa w Shire jest za zielona, bo w książce nic o tym nie ma.
Tutaj nie chodzi o prawa i zasady jakimi rządzi się świat. Thorin widocznie nie został uderzony w ten sposób, że miał zginąć, nie dostaliśmy jego rentgena ani opinii lekarza więc takie rozwiązanie należy przyjąć. Mógł umrzeć, ale również mógł przeżyć, to nie był obosieczny topór wbity w głowę, ale buława wymierzona w korpus.
Co więcej : dlaczego nie dobił Azoga? Może chciał go upokorzyć? może myślał,że wda się zakażenie i umrze w męczarniach? może był zmęczony walką na tyle,że nie mógł kontynuować pościgu i dalszej szarży? a może po prostu Jackson stwierdził,że przeholował i pokazał za dużo przemocy i chciał ugłaskać co niektórych młodszych widzów, z racji tego,że to film w konwencji baśni?
Mówiąc o przeinaczeniach to ja akurat bardziej mam na myśli sceny w stylu Dol Guldur - gdzie pojawia się Sauron i duch Nazgula na przykład. Albo narada Białej Rady, która miała miejsce duuuzo wcześniej w opowieści. Albo sam Azog, który został ubity i to przez kogoś innego. Nie chodziło mi o rozbudowywanie scen z książki, co chyba masz na mysli odwołując się do Helmowego Jaru, bo ja nawiązałam tylko do Legolasowego zjazdu po schodach, w stylu mało tolkienowskim. Albo o zieloność trawy.
Buława, albo raczej buzdygan, wymierzony był w głowę a nie w korpus i o to własnie się czepiam cały czas ;)
Ojej, dlaczego nie dobił Azoga - proste, bo nie myłoby rozwinięcia wątku. Ale moglo to zostac jakos bardziej dopracowane.
Joecrou, to juz chyba kwestia indywidualnego odbioru, przecież nie będziemy się przekomarzać przez trzy strony forum ;))))
Niee, bo to widać i słychać :P Dostaje w klate, po czym buzdygan zsuwa sie mocno na szczęke.. ;p
Ale jednak na szczękę :DDD
Uwierz mi, że nie chciałbyś nawet lekko dostac czymś takim pod szczękę.... ;)
Zwłaszcza od takiego monstrum.
To nie było przeinaczenie, ale dodatek, bo tego nie było w Hobbicie. Prawdopodobnie był to pomysł reżysera, chociaż nie wiem czy nie jest to motyw z jakiegoś dodatku bądź innej książki Tolkiena
No właśnie o zjazd chodzi, równie dobrze mógłbyś narzekać na coś czego nie ma w książce, a jest w filmie np. na tą trawę. Nie rozumiesz tego przykładu?
Przyjrzyj się jeszcze raz, dostał w pierś
Ty to tak tłumaczysz, a jest dużo teorii na ten temat, większość wymieniłem
Skoro chcesz się spierac o słowa, to owszem, jest dużo dodatków ale są tez i i przeinaczenia. Jak wątek z Azogiem, który jest jednoczesnie dodatkiem ale przeinaczonym. Jak wątek z Rivendell. Ucieczka chyłkiem z Rivendell. W ogóle ta cała nienawiść Thorina do elfów. Sam Thorin. Biała Rada. To, ze Gandalfa nie ma z krasnoludami w czasie przeprawy przez góry.
Owszem, przykład z trawa rozumiem, ale nie rozumiem, dlaczego akurat mi go przytaczasz. Nie narzekałam na przeinaczone detale o wadze tejże trawy, jak to, ze krasnoludy mają inna broń niz w ksiażce, że Bilbo gubi guziki inaczej niz w książce, ze znajduje pierscien inaczej niż w książce czy wysyłanie motylka po Orły. Nie przeszkadzają mi także wschody i zachody slońca, jak pokaźnej ilości ludzi na tym forum.
Zjazd Legolasa mi sie zwyczajnie gryzł z tolkienowskim klimatem, to było typowo hollywoodzkie :(
A co do Azoga tez rozumiem, ze bylo zapewne mnóstwo powodów, aby Thorin go nie zabił, lącznie z tym, ze nie byłoby dalszej vendetty, ale według mnie scena ta powinna byc nieco bardziej "realna" w sensie takim, ze Azog powinien byc bardziej ranny po tym pojedynku, aby Thorin faktycznie miał powody sadzić, iż Ork zmarł od ran.
Co do Thorina i udzerzenia - moze i dostał w pierś (choc nie wiem, gdzie wy to wszyscy widzicie), ale potem impet poszedł pod brodę, az mu glowa odskoczyła. Przyjrzałam się.
Wątek Azoga to już czysta fantazja reżysera, z tym się zgodzę.
Co jest niby przeinaczone w Rivendell? jest dokładnie takie samo jak w LOTR. Twórcy postanowili,że krasnoludy uciekną, bo wątpliwe czy Biała Rada przychyliłaby się do akceptacji ich wyprawy więc było to jak najbardziej logiczne i mogło mieć miejsce, względem książki nie jest to ujma. O dodatki musisz z kim innym gadać, ja tylko czytałem Hobbita więc nie wiem ile pomysłów jest odautorskich Jacksona, a ile wziął z książek.
Thorin nienawidził elfów, bo ich Król mu nie pomógł podczas ataku Smauga. Podobna sytuacja była z Gimlim w LOTRze i jego stosunkiem do Legolasa, mimo iż się nie znali wcześniej.
Musisz wiedzieć,że książka to jednak za mało informacji aby stworzyć film, trzeba było dodać wiele scen, uzbrojenia, strojów itd, bo tego po prostu nie było w książce. Ogólna myśl czyli wyprawa do Ereboru jest oraz inne wątki, ale to jedynie zarys do tego co może zrobić reżyser. Książki nie da się w 100% oddać na ekranie, takie zabiegi są konieczne
Czemu akurat hollywodzki?
Nie czepiajmy się pojedynczych scen w fantastyce, gdyby to był film na faktach można by się spierać i sprzeczać, tu jest pewna doza fikcji i niektóre zasady trzeba przyjąć aby się dobrze bawić, a nie zadawać pytania: Ale dlaczego w tym lesie nagle zaczęło padać? Dlaczego Smaug przyleciał akurat do Ereboru?
Głowa odskoczyła, bo go wyrzuciło w powietrze, a nie od ciosu w czoło
Doskonale wiem, że wątek Azoga to fantazja, nawiązywałeś do dodatków, to go masz. Zresztą nie do końca fantazja, bo Azog był i to nawet w tej bitwie. A reszta została zmieniona.
Rivendell. Posłużyłam się hasłem. Nie chodzi mi o to, jak wygląda Rivendell tylko o kolejne zmiany w akcji (sam mnie do tego sprowokowałeś mowiąc o braku przeinaczeń) w stosunku do książki Hobbit, a nie o LOTRA, do czego Ty się odnosisz. Wszystkie te rzeczy, które wymieniłam w poprzedniej wypowiedzi, to zmiany w stosunku do książki Hobbit, bo o tym głównie dyskutowano wcześniej przy tym wątku. I nie chodzi mi bynajmniej o to, ze one mi przeszkadzają, po prostu je wymieniłam. I tyle. Bo odnoszę wrażenie, że zaczynasz mi wmawiać rzeczy, których nie jestem orędownikiem. A wyobraż sobie, że można widzieć różnice, wady, będąc nawet zwolennikiem.
Nie wiem, po co mi to wszystko tłmaczysz o prawach i fantazjach reżyserów, tego, ze treść książek w adaptacjach filmowych trzeba zmieniac i rozbudowywać (to się właśnie nazywa adaptacja - dostosowanie), bo akurat to wszystko wiem i akurat większośc pomysłów Jacsona mi się podoba i szczęśliwa jestem, że na jednym filmie się nie skończyło.
A powiedz mi, dlaczego nie mogłam się przyczepić do pojedynczych scen? Mam do tego prawo, napisałam, co mi się nie spodobało. Legolas w HJ też był przykładem, jakim się posłużyłam, zeby obronić Hobbita, a Ty się do niego straszliwie przyczepiłeś, nie wiem doprawdy, dlaczego. Na marginesie - dlaczego hollywoodzki? - bo tak mi się skojarzyło. "Skojarzenia to przekleństwo".
Nigdy nie twierdziłam, że Thorin dostał w czoło, sorry.
Chodziło mi o dodatki literackie do książek Tolkiena
Czepianie się pojedynczych scen i konfrontowanie ich z całością książki, gdzie nawet o tym się nie wspomina jest błędne, o to mi chodziło
Wiem, ale ma ono dużą powierzchnię i waląc buzdyganem raczej w nie się celuje, biorąc pod uwagę to,że dosiada się warga, którym się szarżuje
Ale ja na początku napisałam jedynie, że nie podobało mi się to, jak się skończył pojedynek Azoga z Thorinem pod Morią i po przejściu gór i w ogóle nie konfrontowałam tego z książką (bo trudno konfrontowac coś, czego w książce nie ma).
Resztę "skonfrontowałam", a raczej wymieniłam sprowokowana Twoim atakiem, ale jak juz wspomniałam, różnice mnie akurat kompletnie nie wzruszają, a powody tez juz wymieniałam.
W sumie, to, co wymieniasz to takie same zmiany, jak zmiana charakteru Faramira we WP - tyle, że w " Hobbicie " to aż tak nie boli - może dlatego, że " Hobbit " to nie " Władca Pierścieni "?
nienawiść Krasnoludów i Thorina do Elfów jest w filmie umiejętnie budowana już od początku w filmie, gdy Elfy nie udzielają pomocy Krasnoludom w walce ze smokiem, karząc je za swoją chciwość i nadmierne przywiązanie do bogactwa - stąd, zarówno podstęp Gandalfa aby zwabić kompanię do Rivendell, jak i potajemna ucieczka Krasnoludów są w filmie logicznymi konsekwencjami retrospekcji z Ereboru, Biała Rada, zaś to łącznik pomiędzy " Hobbitem " a WP, zalążek historii Saurona i Pierścienia.
Mnie wkurza że niby chcą połączyć obie trylogie, poprzez np. wątek Saurona, a nie potrafili zrobić takich samych trolli co w Drużynie : P Zresza chyba już to pisałem : P
Mnie też niektóre rzeczy denerwują wystarczy popatrzeć na szkice z wcześniejszych pomysłów twórców i muszę przyznać były lepsze. Widać, że początkowo Hobbit miał być o wiele cięższy od książki, ba może i krwawy. Nawet krasnoludy wyglądały o wiele poważniej, a Thorin z dłuższą brodą. ;)
No właśnie. Np. w kronice są różne wersje Thorina na których wygląda bardzo dobrze, z dłuższą brodą, a oni musieli zdecydować się na takiego z niezbyt krasnoludzkim zarostem. Mogli już zrobić tak, aby w prologu miał długą brodę, a podczas wyprawy taką jak w prologu właśnie... Nie wspomnę o Kilim którego specjalnie zrobiono ładnym, aby podobał się żeńskiej części publiczności... Wygląda bardziej na elfa niż krasnoluda. Dwalin, Balin, Oin, Gloin, Dori i Bifur wyglądają zdecydowanie najbardziej krasnoludzko.
Kurczę, ale ja to wymieniłam, bo zmusił mnie do tego obywatel katedra ;D
Mnie to naprawdę nie przeszkadza!
Popieram w 90% i daję wręcz 6! ;)))
PS. To że ktoś ma odchyły i czyta/ogląda coś 10-15 razy pod rząd to nie znaczy, że w efekcie film jest dobry...
Zgodzę się z większością. Od siebie na plus bym dodał jeszcze świetne aktorstwo. Czułem te postaci. I nie zwracaj uwagę na tych ***** którzy obrzucają cię gimnazjalistą. Własnie takich komentarzy potrzeba na FW. Konstruktywne, rzeczowe, poparte przykładami. Na pohybel Trollom, którzy innych wyzywają od trolli :D
Szczerze, tak czytam tę dyskusję, w pewnych momentach tylko tak "przelatuję", bo nie mam ochoty czytać "argumentów" pt. "A ty jesteś gimbusem i się zamknij". Nie wiem, czy w ogóle w jakichś wątkach na temat Hobbita się wypowiadałam, ale ok. Opinia autora jest interesująca, ale też i chciałabym się odnieść do niektórych rzeczy, które zostały poruszone w tym wątku.
Przede wszystkim jak na tyle narzekań i doszukaniu się tylu błędów czy niedociągnięć ocena wysoka. Za scenę z Gollumem... Hmm, przyznaję, ona była dużym plusem tego filmu, ale czy aż takim, żeby podwyższać ocenę? Tego nie byłabym pewna. Ja bym podwyższała ocenę jak już, to za nie wiem, grę aktorską konkretnego aktora np. Ale to moja opinia.
Widzę oczywiście standardową, odwieczną walkę "książka vs. film". A ja powiem tak - czy w ogóle jest sens porównywać to? Niby książka jest pierwowzorem, ale stosuje równocześnie inne środki artystyczne do przekazania treści, dlatego nigdy żaden film, który jest adaptacją (to warto zapamiętać) nie będzie w 100% zgodny z książką. End of the story. Ale jeśli już, to w tym przypadku obronię film - czytałam książkę. Podobała mi się! Podobała, ale uważam ją... Za rozbudowaną i dobrze skonstruowaną baśń, ale niedopracowaną powieść, dlatego daleko mi do bycia purystką i wychwalania Tolkiena ponad niebiosa. Nie zgodzę się też z argumentem, który można streścić w sposób: "Wszystko, co stworzył Tolkien jest świetne, super i w ogóle, nie trzeba nic dorabiać, bo to obraza majestatu i bluźnierstwo". Mm, bez urazy, ale trochę siedzę w temacie fandomu i takie opinie są poniekąd sekciarskie - bo to jest traktowanie Tolkiena jak Boga, którym nie był. Trzeba nabrać dystansu i trochę wziąć poprawkę na wiele innych czynników. Tolkien przede wszystkim nie dopracował rasy krasnoludów - część informacji jest ze sobą sprzeczna, chociaż to, że Fili w książce jest młodszy, a w dodatku do WP - starszy od Kiliego. I co z tym fantem zrobić? Trzeba zdecydować, w którą stronę idziemy i czym się kierujemy. To tylko przykład pierwszy lepszy z brzegu, w zasadzie nie powinnam tu omawiać książki, a odnieść się do pierwszego postu :)
1) Zgodzę się z faktem, że PJ chyba sam nie wiedział, do kogo ten film kieruje i nie był do końca pewny formy. Choć wstrzymam się z ostateczną oceną do czasu, kiedy wyjdzie wersja reżyserska. W każdym razie on chciał trafić w wiele targetów - w fanów WP, w tych, którzy nie znają WP, w tych, którzy w ogóle nie orientują się w świecie Tolkiena, coś dla dorosłych, dla nastolatków i dla (starszych) dzieci. Trzeba przyznać, że się starał. Ale to nie zmienia faktu, że chciał się utrzymać w klimacie między baśnią, a między WP. I tak, scenka z Frodem mogła być fajna, ale wyszła nieścisłość względem FOTR. Niby nieduża, ale... Jak już coś takiego wtrącać, to niech to ma ręce i nogi, to fakt.
2) Efekty. Wschody i zachody słońca, czy CGI. Co do tego słońca, cóż, szczerze - nawet nie zwróciłam na to uwagi. Po prostu, jak to mówią "I enjoyed my movie". I tyle. Mi to nie przeszkadza, więc podejrzewam, że to jest raczej kwestia gustu. CGI - cóż, tu mam mieszane uczucia. Z jednej strony także nie lubię, gdy jest tego za dużo, ale z drugiej strony - gdzie w takim razie można by było wywalić CGI, motion capture, czy zielone tło? Bo ja nie mam pomysłu, inaczej to by się równało temu, że cofamy się z efektami nawet nie do lat 90., a lat 80. I jakby to ująć... Nie jestem wielką fanką nadmiernych animacji komputerowych, ale to jest fakt nieunikniony w dzisiejszym tworzeniu filmów, niestety. Choć przesadą jest też dla mnie stwierdzenie, że "każdy kamyczek był obrobiony w CGI". Nie, nie i jeszcze raz nie - ja tego nie zauważyłam. Poza tym, czy krasnoludy np. są zrobione w CGI? Nie - mają wspaniale dopracowane kostiumy i charakteryzację. I chwała im za to, bo motion capture czy CGI w tym wypadku bym nie zdzierżyła. Ale też uważam, że w sumie... Chyba taka nasza natura jest - czego by nie było, zawsze będą ludzie na coś marudzić.
3) Co do Azoga, to też na myśl przychodził mi film "300" :) Można się kłócić, czy postać potrzebna, czy nie. Ja mam neutralne zdanie. Z jednej strony - niby fajnie, że jakieś urozmaicenie było (w książce głównymi wrogami ścigającymi krasnoludy były tylko gobliny), ale z drugiej strony pod koniec już ten Azog męczył (miałam coś w stylu "Nie, znowu ty, idź już sobie"), dlatego też ciężko mi się jest opowiedzieć po jednej albo po drugiej stronie. Zostawiam kwestię jako neutralną. Radagast jest świrnięty, nie wygląda na typowego Istari, ale... Co o nim dokładnie powiedział Tolkien? Moim zdaniem fajny, zabawny dodatek, on pełni rolę "comic relief" w tym przypadku i nie jest to moim zdaniem nic złego. Sympatyczny jest, jest wrażliwy na przyrodę, tak jak powiedział Tolkien. I teraz sobie wyobraźmy, że jesteśmy PJ. Chcemy wstawić konkretną postać, coś o niej opowiedzieć, przedstawić ją widzowi. I mamy o niej dwa słowa. To co mamy w tym wypadku zrobić? Musimy coś dorobić. W tym wypadku PJ postawił na comic relief. Btw, to jest dylemat, który chyba zna każda osoba, która pisała fanfiction.
4) Co do praw fizyki, czy krasnoludów. Można się z jednej strony uprzeć, że to nie jest nasz świat, może się więc rządzić innymi prawami. Ale, że to jest cienki argument, to też powiem inaczej - Thorin był zadrapany i to porządnie. Poza tym, mogę się mylić, ale chyba Tolkien opisał krasnoludów jako rasę, która jest wyjątkowo odporna na wszelkie choroby, rany, żywioły, tak? Skoro tak, to nie dziw się, że krasnoludy tyle wytrzymały. Mogłabym zresztą zaspoilerować w tym momencie, ale kto zna książkę, to chyba wie, o czym mowa.
Generalnie - nie podzielam zdania autora, ale je szanuję, bo ma chociaż argumentację, w przeciwieństwie do wielu innych wypowiedzi tutaj. Moim zdaniem ten film... Jest po prostu tym, czego oczekiwałabym od każdego filmu przygodowego. Stąd moja ocena 9/10. Nie nudził mnie, mogłam się pośmiać, mogłam na chwilę wstrzymać oddech i moim zdaniem to się liczy. Nie był to film, z którym wiązałam jakiś głęboki przekaz, czy wniesienie wartości w moje życie. To nie ten gatunek, od tego są inne filmy. Ten traktuję jako rozrywkę na wysokim poziomie, choć też nie jako arcydzieło. I tyle.
PS. Czekam, aż ktoś mnie nazwie trollem _^_.
Mi film osobiście się podobał i nie mam pretensji do ludzi, którzy oceniają film 5/10 czy tak jak ty 7/10 bo lubię w ludziach to, że każdy ma swoje zdanie\ ale nie rozumiem ludzi którzy obwiniają PJ za wszystko przecież nie tylko on był odpowiedzialny za film. Ja uważam, że niektóre sceny, a nawet postacie rzeczywiście są przekombinowane np. mi nie podoba się postać Azoga Plugawego. Ale lubię w tym filmie np. piękne widoki, muzykę, postać golluma, pomysł na wykorzystanie paru momentów z książki Władcy pierścieni nie wykorzystanych w władcy. Na moje oko mimo tych paru niedociągnięć ten film zasługuje ode mnie na ocenę 10/10. :D