PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=343217}

Hobbit: Niezwykła podróż

The Hobbit: An Unexpected Journey
2012
7,6 425 tys. ocen
7,6 10 1 425040
6,7 74 krytyków
Hobbit: Niezwykła podróż
powrót do forum filmu Hobbit: Niezwykła podróż

Byłem pewien ze od tamtej pory dużo się zmieniło. Po obejrzeniu hobbita już tego taki pewien nie jestem. Dlaczego efekty i charakteryzacja niektórych postaci uwsteczniła się poniżej poziomu Władcy pierścieni? Gdzie gobliny morii z Drużyny pierścienia. Gdzie się podziała charakteryzacja Wargów z przed blisko dziesięciu lat? Pamiętacie bitwę ze ,,zwiadowcami" w okolicach Rochanu. Co miały znaczyć te komputerowe pieski z Hoibbita przy tamtych hienach?

ocenił(a) film na 7
pmrawik

A Szczęki w latach 70. Czy nagrano od tamtej pory lepszy dreszczowiec? Nie kojarzę. Z resztą kwestia gustu bo jak teraz przypominam sobie trochę Warga z Dwóch Wierz to tak wygląda trochę jak upośledzony przerośnięty lis z dużymi kłami:)

ocenił(a) film na 8
cyklosarin

Dokładnie 1975 roku. Ale fakt filmów takich się już nie robi a szkoda .

pmrawik

Kwestia gustu. Orkowie bardziej podobali mi się we WP, ale wargowie w Hobbicie. Kwestia przyzwyczajenia się do pewnej estetyki.

Efekty są lepsze, wystarczy spojrzeć na trolli, na postacie CGI - są lepiej zrobione.

Ale wizualnie film jest inny od WP (jest mniej charakteryzacji, więcej efektów komputerowych) więc wielu odrzuca tę zmianę.

W sumie post typowy - ktoś przyzwyczajony do estetyki LOTR nie może zaakceptować odmienności Hobbita i produkuje przesadzoną i jednak niezgodną z prawdą opinię - że efekty w Hobbicie są gorsze.

Nie pierwszy i nie ostatni taki wątek.

ocenił(a) film na 7
zentaur

Jak dla mnie Hobbit to dejavu LOTR (w tym efekty) tylko druzyna jest lekko nizsza, ma wieksze nosy i jest liczniejsza:) Ja akceptuje te odmiennosc i szczerze czekam na druga czesci...i co moze zadziwic to ja kibicuje smokowi...strasznie ostatnimi czasy scenarzysci je traktuja;) - wiem ze moj post nie byl zbytnio w temacie ale tak tylko chcialam:) serdecznie pozdrawiam

pmrawik

No właśnie. Tamto to były hieny. tutaj mamy prawdziwych wargów czyli coś w rodzaju widmowe wilki.

ocenił(a) film na 5
pmrawik

RoHanu. Przez samo "H".
A z zarzutami się częściowo zgodzę - tzn. komputerowe efekty były bez porównania do tych z Jurassic Park, ale MI bardziej odpowiadały te z Władcy. Pieski imitujące wargów w Hobbicie nieodparcie kojarzyły mi się z wilkołakami ze zmierzchu - tylko czekałam, kiedy któryś się zamieni w Taylora Lautnera...

Carmina

Ty w ogóle widziałaś ten film że oceniłas na 5

ocenił(a) film na 5
kamilxxx09

A i owszem, widziałam. Nawet trzy razy. I książkę też czytałam, znacznie więcej razy. Jeśli masz zamiar rozmawiać, to proszę o MERYTORYCZNE argumenty, a nie twoje zwykłe pyskówki, bo na pyskówki nie odpowiadam.

Carmina

Skoro widziałaś 3 razy to znaczy że raczej powinien ci się podobać.

kamilxxx09

Ale się nie podobał, więc w czym problem?

hr_dooku

Po co się wtrącasz?

ocenił(a) film na 5
kamilxxx09

Nie specjalnie.
Pierwszy raz poszłam na 3D [oczywiście z napisami!]. Efekty owszem, ale film mnie nie zachwycił. Do pójścia drugi raz przekonał mnie jeden z filmwebowycjh dyskutantów, zentaur. Że może za drugim razem odkryję w nim coś więcej. Niestety, nie odkryłam. drugi seans był3D/48. Za trzecim razem poszłam "z musu" jako "opiekun" grupy dzieciaków 2D z dubbingiem. I to mnie rozłożyło na łopatki. Ale wiem, ze to nie wina filmu tylko beznadziejnego dubbingu. Oceniając jednak dwa pierwsze seanse - nie zachwyciło mnie. Poprawne jako robota filmowa, słabiutkie jako adaptacja... Więc ogólna moja ocena to 5/10.

Carmina

Peter zrobił więcej niż DP ze scenariuszem bo musiał liczyc na swoje pomysły. W Dp miał wszystko z książki jak na tacy.

ocenił(a) film na 5
kamilxxx09

Tylko,że ja jestem miłośniczką Tolkiena, a nie PJ... A Śródziemie jest światem stworzonym przez Tolkiena, nie przez PJ. Więc bez emocji, ani dobrych, ani złych. Po prostu średnio. Jeśli zaś reżyser uważał książkę Hobbit za zbyt ubogi materiał to po co w ogóle brał się za jej filmowanie?! Nie mógł np. zrobić jednego trzygodzinnego filmu Hobbit, zgodnie z tym, co napisał Tolkien, drugiego filmu na podstawie Dzieci Hurina i trzeciego Opowieść o Berenie i Luthien? Oczywiście tytuły przykładowe, nie czepiam się. Jest bardzo wiele historii o Śródziemiu, nie musiał "wisieć" na Hobbicie, który jest [i taki był w zamierzeniu!] prostą, nieskomplikowaną, jednowątkową historią o przygodach grupy krasnoludów, hobbita i czarodzieja.

Carmina

Prawa autorskie. Jackson wykorzystuje to, co wolno mu sfilmować.

ocenił(a) film na 5
Xoxoxox

Pewnie tak. Tylko czy w tej sytuacji nie mógłby zrobić nawet bardziej szczegółowo dwóch filmów i darować sobie swoje pomysły? W pierwszej części było około 40 - 50 minut "inwencji własnej" Jacksona. Czyli w trzech filmach [jeśli w każdym to powtórzy] doda "od siebie" akurat jeden trzygodzinny gniot. Może dwu i półgodzinny.
Abstrahując, że może mógłby się dogadać ze spadkobiercą J.R.R. w kwestii praw autorskich...

Carmina

Ale przecież z takiej opowiastki można zrobic trylogię na miarę Lotra.

ocenił(a) film na 5
kamilxxx09

No, nie bardzo. LOtR jest wielką, wielowątkową opowieścią, o mrocznych czasach, strasznej wojnie i końcu pewnego świata - świata elfów i magii. Są w nim miłość, krew, gniew, zemsta, bunt, ucziwość, zdrada... Wszystkie możliwe emocje, pogłębione i skumulowane. Natomiast Hobbit, to, jak już pisałam, prosta, pogodna, jednowątkowa własciwie historia grupy krasnoludów idących po złoto i zabicie smoka. Bajka. Śliczna, w tym samym universum co Władca, ale tam jeszcze nie ma cienia wojny, jeszcze pierścień śpi. Zło jest na razie bezsilne, więc hobbici bawią się w Shire, ludzie zajmują swoimi sprawami, nie ma konieczności opowiadania się po którejś ze stron, bo nie ma konfliktu. Mamy przygodę, która zawiera morał - że daleki świat jest owszem, ciekawy, ale może tez być pełen niebezpieczeństw. Moim zdaniem dwa filmy - byłyby idealne. W jednym zbyt wiele spraw trzeba by pominąć, ale przy trzech już PJ dodaje od siebie tyle, że zakłóca to pomysł Tolkiena. Jak ktoś już na forum obliczył [nie ja, ale nie pamiętam kto i w którym wątku] - w pierwszej części PJ dołożył od siebie około 50 minut. Jeśli do każdej części dołoży tyle samo [albo podobnie] to ma akurat trzeci film, z którym Tolkien nie miał nic wspólnego i który ne ma nic wspólnego z twórczością Tolkiena.

Carmina

Pozyjemy zobaczymy. Będa jeszcze dwie cześci. A co do Lotra- w 1 czesci nie ma co najmniej 2 rozdziałów z książki, więc co do fabuły z Hobbitem przegrywa a w 2 cześci połowa wątków z książki jest zmieniona.

ocenił(a) film na 5
kamilxxx09

Nigdy i nigdzie nie napisałam , że LOtR jest doskonałą ekranizacją...

Carmina

Spoko

ocenił(a) film na 10
Carmina

Zamiast czytać Hobbita np. 10 razy mogłaś przeczytać pięć a czas na pozostałe pięć części poświęcić na Niedokończone opowieści czy coś w tym stylu, tam zobaczysz że odbyło się spotkanie białej rady(sto lat wcześniej i w innym składzie ale jednak), że "Sprawy dla których Gandalf ich opuścił w mrocznej puszczy to sprawy Dol Guldur etc.

ocenił(a) film na 5
argondalfi123

Nigdy i nigdzie nie podw3ażała W OGÓLE faktu odbycia się Białej Rady. Twierdzę tylko, że wg. Tolkiena nie odbyła się ona ani w tym miejscu, ani czasie, ani składzie osobowym. Poza tym Niedokończone Opowieści też czytałam, acz mniej razy [jakoś mniej mi przypadły do serca]. Ale zdawało mi się, że PJ filmuje HOBBITA. Hobbita, a nie Niedokończone Opowieści? No, chyba się myliłam... :)

ocenił(a) film na 10
Carmina

W niedokończonych opowieściach jest dużo takich "Behind the scenes" i masz tam opisane co działo się w międzyczasie ,Masz napisane czemu Gandalf ich opuścił, a biała rada był ważna jeśli chodzi o sprawy Dol Guldur ,a wątpie by robili retrospekcje, ALe masz racje ze składem osobowym, a miejsce cóż mi Rivendell pasuje

ocenił(a) film na 5
argondalfi123

1. Mówimy o filmie HOBBIT, a nie Niedokończone Opowieści.
2. Jakaś Rada mogła się nawet odbyć w Rivendel.
3. Ale na pewno nie ta, nie w ten sposób itd.
4. Cała Rada [jak przedstawił to PJ] jest bez sensu - Saruman nie wiadomo po co, Radagast naćpany czy upalony w drzazgi, Galli romansująca z Gandalfem i Elrond sprawdzający pod stołem smsy...

ocenił(a) film na 10
Carmina

Gdyby nakręcili Hobbita całkowicie zgodnie z książką to byłby strasznie niedokładny ponieważ wiele wydarzeń zostało przez Tolkiena spisane bardzo pospiesznie.
PJ najwyraźniej stwierdził że robienie filmu który działby się dokładnie wtedy co Hobbit i opowiadający o wydarzeniach istotnych dla historii hobbita.
Jeśli faktycznie przeczytałaś Niedokończone opowieści to wiesz że sfilmowanie ich graniczy z cudem.
Przyznaje się bez bicia że nie pamiętam gdzie odbyło się tamto z 1850 r. pamiętam za to kto do niej należał i kiedy się odbyła, ale było to istotne wydarzenie ale nie na tyle żeby robić mu pojedynczą retrospekcje.

ocenił(a) film na 5
argondalfi123

Z tego co wiem syn Tolkiena nie sprzedał praw do ekranizacji ani Niedokończonych ani Silmarilionu. Moim zdaniem - słusznie, bo nie bardzo mam pomysł, jakby to można było przełożyć na język obrazu? Jakieś elementy, fragmenty? Np. Dzieci Hurina, czy Opowieść o Berenie i Luthien jeszcze można, ale większość?
Nie wiem co PJ myślał czy co stwierdzał - po prostu jeśli uznał Hobbita za nie dośc atrakcyjnego do filmowania - mógł sobie darować, a nie dokładać inwencję własną, stojącą wręcz w sprzeczności z tym, co napisał autor [vide chociażby Azog - u Tolkiena nie żywy już od chyba ponad stu lat, tu grasuje i chce zjeść Thorina...].

ocenił(a) film na 10
Carmina

Z Azogiem muszę przyznać ci rację.
Raczej nie chodzi o to że hobbit był za mało atrakcyjny.
Po prostu robienie kolejnego filmu byłoby zbędne, nikt (kto nie przeczytał książki) nie wiedział by : skąd w morcznej puszczy pająki, czemu gandalf opuściłi ch przednią itp. itd

ocenił(a) film na 5
argondalfi123

I w sumie dla wielu osób, które nie czytały książki to dalej są kompletnie niezrozumiałe elementy. Wiem, bo konsultowałam, znaczy rozmawiałam z kilkoma osobami, które książki nie czytały i nie bardzo kojarzyły co się działo w domku Radagasta [poza rozkładającym na łopatki jeżem Sebastianem!], co to za Rada i skąd się wzięła [kto zebrał tych ludzi, dlaczego akurat te osoby brały w niej udział] Co to za biała kukła itd. A jeszcze na moment wracając do Rady - czy tez tego, co niby Radą być miało. Spodziewałam się raczej czegos jak z Drużyny Pierścienia, jakoś bardziej oficjalnego. A tutaj? Jakaś laska Bóg wie skąd, jakichś trzech dziadków, z których jeden jest naćpany, drugi ma wszystko gdzieś a trzeci podrywa rzeczoną laskę, jakiś koleś zaproszony chyba tylko dlatego, że miał wolną chatę...

Carmina

"Jakaś laska Bóg wie skąd, jakichś trzech dziadków, z których jeden jest naćpany, drugi ma wszystko gdzieś a trzeci podrywa rzeczoną laskę, jakiś koleś zaproszony chyba tylko dlatego, że miał wolną chatę..."

Wybacz, ale to co wyprodukowałaś powyżej to już jest żenujący poziom.

A to, że Twoi znajomi nie zrozumieli prostej fabuły (nawet z dodatkami) nie świadczy źle o filmie... Bynajmniej.

I tak sobie myślę, że faktycznie dla Ciebie trzeba by nakręcić prostszego Hobbita, bazującego tylko na książce dla 10 latków skoro nie potrafisz zrozumieć, że film rządzi się swoimi prawami i reżyser ma obowiązek NIE TRZYMAĆ się kurczowo książki. Inaczej wychodzą gnioty a nie dobre filmy.

ocenił(a) film na 5
amavelka

amavelko, to co zacytowałaś było świadomym przerysowaniem. Sozumiesz ironii to ja na to nic nie poradzę...
Film jest, moim zdaniem, po prostu średni i tyle.
DOBRY reżyser potrafi nakręcić dobry film na podstawie ksiązki. Ale musi być dobry. A zmiany, które są niezbędne przy zmianie języka literackiego na język filmu nie powinny naruszać sensu i wymowy książki. PJ tego najwyraźniej nie potrafi - ergo: nie jest dobrym reżyserem....

Carmina

Włączę się do dyskusji, a jednocześnie będę ją kontynuował, bo tez o tym rozmawialiśmy przecież. Zmiany, które wprowadził PJ ani nie zaburzają sensu książki ani nie zmienianą znacząco przebiegu historii. W książce krasnoludy zostały zaatakowane przez wargów. W filmie wargom przewodzi Azog. Czy to znacząco zmienia przebieg historii, czy to zaburza główną oś wydarzeń, czyli drogę jaką muszą przebyć krasnoludy z Bilbem - nie.

Radagast był wzmiankowany w Hobbicie więc o żadnej zmianie nie można mówić, raczej o rozszerzeniu historii.

Biała Rada odbywała się w czasie kiedy miały miejsca wydarzenia w Hobbicie o czym pisał Tolkien. Nie jest to zmiana a znowu poszerzenie historii.

Myślę, że gdybyś przedstawiła swoje rozumowanie i swoją definicję dobrego reżysera w jakiejś szkole filmowej, powszechną reakcją byłoby .. delikatnie ujmując zdziwienie :)

ocenił(a) film na 5
zentaur

Otóż cały wątek Azoga zmienia treść i wymowę wydarzeń. Chociażby marginalizując postać przez mnie bardzo lubianą - Daina Żelazną Stopę
Radagasta nie było w Hobbicie - był wspomniany we Władcy. Inną kwestią jest SPOSÓB rozszerzenia tej historii - nie wyobrażam sobie Tolkiena opisującego ptasią kupę na włosach jednego z Istrich...
Biała Rada - może nie tyle wogóle fakt jej ukazania drażni, co sposób? Porównaj chociażby zebranie z Drużyny Pierścienia, tam wszystko było jednak oficjalniej, uroczyściej, a tu? Oczywiście przerysowałam we wcześniejszym poście, ale ogólny wydźwięk miałam taki, że to nie Biała Rada zebrała się w Rivendel w celu omówienia spraw politycznych, tylko kilkoro znajomych wpadło na niezapowiedziną kawkę do Elronda i zgadało im się o wiekiej polityce...
Nie mam żadnej definicji dobrego reżysera i nie czepiam się szkół filmowych. Może byćzaskakujące, że dobry reżyser powinien kręcić dobre filmy, ale moim zdaniem to raczej oczywiste. I nie, nie uważam PJ za złego reżysera. Nie uważam go tylko za reżysera bardzo dobrego.

Carmina

Po kolei:

1) Azog w istocie marginalizuje Daina, ale nie zmienia głównej struktury historii (czyli krasnoludów idących do Ereboru by go odzyskać i mających przygody po drodze). Odebranie Azoga Dainowi, że tak się wyrażę, ma swój sens w kontekście filmu. To nie Dain jest głównym bohaterem Hobbita, a Thorin (razem z Bilbem) i on potrzebował bardziej realnego przeciwnika niż trolle i gobliny (przy założeniu, że PJ robi film bardziej poważny niż książka). Rozumiem, że ta zmiana Ci się nie podoba. Ale NIE ZMIENIA ona zasadniczego toku akcji, natomiast wpływa korzystnie na dramaturgię wydarzeń.

2) Radagast BYŁ WSPOMNIANY w Hobbicie. Jeden raz, ale jednak. Strona 115, wydanie Amber (wizyta u Beorna). Kiedy czytałem książkę, bardzo byłem ciekaw jak wygląda ten czarodziej. I cieszę się, że PJ go nie pominął. Co więcej, znowu nie wprowadza zmian do zasadniczej struktury powieści, wprowadza tylko szerszy kontekst geopolityczny (Dol Guldur i Necromancer). I kolejna sprawa, to że nie podoba Ci się charakteryzacja Radagasta to jest zupełnie inna sprawa i nie jest argumentem uzasadniającym twierdzenie, że dodatki zaburzają strukturę filmu.

3) Biała Rada też nie zmienia głównej struktury filmu. Pokazuje tylko to, co działo się w tle, a czego Tolkien nie opisał w Hobbicie, ale opisał w innych swoich tekstach, a co mogło się dziać w tym czasie.

Nie rozumiem też tekstu o kawce w kontekście Białej Rady. Dialogi są jak najbardziej poważne, dialog Galadrieli z Gandalfem w myślach przypomina mi fragment z Lothlorien z DP. Uczestnicy rady rozmawiali o poważnych sprawach (o mieczu, o tajemniczej sile, która później okaże się Sauronem, nie było to jakieś pierdu pierdu). Co więcej, jest bardzo istotny i głęboki fragment rozmowy Galadrieli z Gandalfem o istocie codziennych, zwykłych uczynków, który bardzo fajnie pokazuje różną filozofię działania i myślenia Gandalfa i Sarumana. A fragment o Radagaście i grzybach jest często demonizowany. Nie odebrałem go jako żart, lecz jako odniesienie do ekscentryczności Radagasta (ciąg dalszy jego opisu, tym razem poprzez Sarumana) i pokazanie jak Saruman nim gardzi.

Cała scena dodaje głębi filmowi i jest jedną z ważniejszych scen w całym filmie. Pamiętam naradę Elronda w DP i uważam, że są porównywalne. A jeżeli ktoś już naprawdę uważa, że była mniej poważna i inaczej zinterpretował kwestię Sarumana, to przypominam, że w naradzie Elronda też były żarty ( z udziałem Pippina). Nie wspomnę już o tym, że w przypadku Elronda kwestia dyskutowana była jednak innego kalibru.

Dla mnie Twoje argumenty są wyraźnie naznaczone Twoja niechęcią do filmu - do której masz prawo, ale wnioski jakie czasami wyciągasz są moim zdaniem błędne i zbyt daleko idące.

ocenił(a) film na 5
zentaur

ad. 1. Moim zdaniem - Azog ZMIENIA może nie tyle same wydarzenia [niech Ci będzie, że "niezbędny" był realniejszy przeciwnik niż Smaug], co ich kontekst. Dain ZABIŁ Azoga mimo młodego wieku, co później "opromieniało" jego imię sławą. Kiedy pośpieszył na pomoc Thorinowi w Królestwie pod Górą - przybył ze swoją glorią ZABÓJCY WIELKIEGO ORKA. Nie był przypadkowym krasnoludem, jednym z licznego plemienia - był kimś wyjątkowym właśnie dlatego. Tymczasem w filmie [tak jak to sobie PJ wymyślił] o ile wogóle się ukaże [a podobno ma być] to kim będzie? Jednym z wielu, no dobra, jakimś tam krewnym Thorina... O ile PJ znów czegoś nie wymyśli i nie okaże się że Dain jest półelfem... [od kiedy przeczytałam o [PODOBNO] mającym się pojawić romansie między Kilim a jakąś elfką myślę o PJ raczej gorzej niż lepiej ;) ]
ad. 2. Ok, zwracam honor. Był wspomniany. Jednak moim zdaniem, podkreślam: MOIM, takie rozszerzenie tej postaci ZMIENIA wymowę całości. Co robił w Dol Guldur? Jak mógł zobaczyć Necromancera? Skąd ten idiotyczny miecz? Itd itd... Tobie się to podoba - ok. Mi nie musi - i chwała Bogu.
Sposób charakteryzacji też wpływa na strukturę filmu. To był Istari, mądry, dumny i szanowany - może nie przez innych Istarich [ze względu na miłośc do przyrody] ale na pewno nie latał z obsraną głową w zaprzęgu turbo - królików!
ad. 3. Przypomnij sobie naradę w Drużynie. Kolejne sceny. Przybycie Boromira, Gimlego i Legolasa do Rivendel [nie czepiam się kolejności, nie chce mi się w tej chwili odpalać filmu], "oficjalny" półokręg dyskutantów [inna kwestia, że pyskówki podjęli ja w naszym sejmie], żartów nie było, dopiero gdy pojawili się Merry i Pippin [zresztą NIEZAPROSZENI] pojawił się element humoru. A tu? Gladriela i Saruman pojawili się zapewne metodą teleportacji, Radagast w zaprzęgu pijanych królików, pogadali chwilę o własciwościach grzybków czy palenia zioła, zachaczyli o politykę, ale niezbyt serio, Saruman sprawę "olał", Elrond siedział chyba tylko dlatego, że jako gospodarzowi nie wypadało mu iść gdzie indziej... Może nie tyle "mniej poważna" co jakaś taka "przy okazji", bez tego oficjalnego szlifu. A rozmowa Galadrieli i Gandalfa MI nie przypominała tej z Lorien... I, oczywiście, mam świadomość, że podczas Rady w Drużynie problemy omawiane były innego kalibru.
Być może moje argumenty są podszyte niechęcią do filmu. Zgadzam się. Ale niechęć do filmu nie wzięła się znikąd - obejrzałam go trzy razy i ani razu nie przekonał mnie do siebie. Poza muzyką, "The Misty Mountains Cold" przejmuje dreszczem za każdym razem, obecnie jedna z moich ulubionych piosenek i nawet polski dubbing nie był w stanie jej "dobić", a to już coś!

Carmina

Ale olanie całej sprawy przez Sarumana jest poważną sprawą. To początek jego upadku, tak ja to interpretuję. A może już wtedy szukał pierścienia? No tutaj nie siedzieli w oficjalnym półokręgu, ale czy musieli? To nie było zebranie wszystkich reprezentantów Śródziemia tylko wąska narada. Galadriela snująca się gdzieś wokół oddawała efemeryczny klimat miejsca i charakter Elfów. I narady w wąskim gronie, osób, które się znają mają właśnie taki charakter, a nie wyglądają tak, że muszą być przykuci do krzeseł. Zwłaszcza, że jak mówiłem były tam tylko 4 osoby.

Piszesz skąd się wzięli.... No chciałaś by PJ pokazał przez 15 minut filmu jak jadą do Rivendell? :) Przecież to jest zbędne. Pamiętaj, że jest to też nawiązanie do Dwóch Wież, telepatycznej rozmowy Elronda i Galadriel i cudownego zjawienia się Elfów w Helmowym Jarze.

Co do Radagasta, on jest potężny co udowodnił w filmie. W sumie, wyszedł silniejszy niż bym przypuszczał, bo nie dal się (czarnoksiężnikowi w Dol Guldur?) a Gandalf Biały miał z nim problemy w Powrocie Króla (rozszerzona edycja). Skąd się tam wziął? Jego siedziba (Radagasta) jeśli dobrze pamiętam była niedaleko Dol Guldur.

Pamiętaj też, że we wszystkich opisach Radagasta jest wzmianka o czarodzieju, który kochał zwierzęta i żył blisko natury. Popatrzmy na etymologię jego imienia:

"Radagast Brązowy - jeden z pięciu Istarich, którzy przybyli do Śródziemia na początku Trzeciej Ery. Imię to pochodziło z języka adûnaickiego i znaczy OPIEKUN ZWIERZĄT ; przydomek Brązowy (pogardliwie zwany przez Sarumana Bury) pochodzi od jego koloru płaszcza. Jednym z jego imion było Aiwendil co znaczy PRZYJACIEL PTAKÓW. "

A więc interpretacja Jacksona jest bardzo wierna Tolkienowi. Ja uwielbiam scenę kiedy Radagast zaprasza ptaki pod swój kapelusz. Genialne! A to co jest na jego twarzy jest paradoksalnie bardzo realistyczne i jest konsekwencją życia blisko zwierząt. Tak, ktoś kto żyje pośród nich nie będzie się ubierał w szaty niczym z filmu Anna Karenina.

Co więcej, postać ta mi się podoba, bo lubię, kiedy filmowe postacie nie są jednoznaczne. I to samo mówił Jackson w jednym z wywiadów. Nie lubi "oczywistych bohaterów". I mnie również śmieszą bohaterowie typu Batman czy Superman. czy też nieskazitelny Aragorn, który wszystkim ścina głowy bez problemu (dlatego wolę mniej jednoznacznego i idealnego Thorina). Wolę więc osoby, które w najmniej spodziewanym momencie pokazują swoją siłę i moc i zaskakują widza. Taki jest Radagast, ekscentryk, niby "foolish fellow" jak mówi Saruman, a jednak kiedy trzeba potrafi pokazać swoją moc i zaskoczyć. Co robi dwa razy zresztą w filmie.

Co do romansu, jest on potrzebny dla przyciągnięcia żeńskiej widowni i urozmaicenia filmu. Tak samo było we WP. Arwen specjalnie była wprowadzona (przecież jej nie ma w książce) by wprowadzić wątek miłosny. I teraz jakoś nikt nie narzeka, że przecież Arwen nie było, że ZMIENIA TREŚĆ i tak dalej.

Azog - rozumiem opór, ale kogoś dla Thorina PJ potrzebował. Mógł to być Bolg rzeczywiście. Ale gdyby był Bolg, też byłyby narzekania...:)

ocenił(a) film na 5
zentaur

Galadriela snująca się po kątach na mnie zrobiła wrażenie nie eterycznej a znudzonej i bardziej zaineteresowanej Gandalfem, niż tym o czym mowa. Olanie sprawy przez Sarumana jest, oczywiście, początkiem jego upadku. Tylko czy koniecznie trzeba to było pokazywać? Poza tym czemu Gandalf był we Władcy zdumiany jego zdradą, skoro przesłanki miał już wówczas? Chyba, że uznajemy Gandalfa za głupca, który nic nie zauważył, bo był zajęty flirtowaniem z Galadrielą... Elfy w Helmowym Jarze nie pojawiły się "cudownie" - po prostu przytuptali. Galadriela i Elrond skoro umieli się porozumiewać na odległość mogli się dogadać telepatycznie i ich podesłać, ale nie teleportowali ich pod warownię.
Jak dla mnie Radagast jest przerysowany i przez to skopany. Scena którą ty uważasz za genialną dla mnie jest poniżej krytyki [ty się zachwycasz ptaszkami, mnie odrzuca kuweta na głowie Istari].
Też lubię postaci niejednoznaczne [znacznie wolę Boromira niż Aragorna - i nie chodzi o aktorów!], ale czy to musi być takie oczywiste? Dostajemy szurniętego dziadunia z alzheimerem, naćpanego czy upalonego innym ziołem a w "zaskakującym" finale okazuje się że to najsilniejszy i najmądrzejszy z magów! Zaskoczenie?
Jestem kobietą i lubię wątki romansowe w filmach. Ale Kili?! Z elfką?!?! Romans?!?!?! Nieeee!!!!! Chociaż pewnie powinnam się cieszyć, że nie z Galadrielą, przy "dowolności interpretacji" PJ... Co do scen z Arweną to ROZUMIEM ich dodanie - czy podoba mi się sposób ich wprowadzenia albo aktorka wybrana do roli Undomiel - to inna bajka. Miłośc Arweny i Aragorna JEST elementem w książce - tylko że obecna jest głównie w ich myślkach, wspomnieniach. Ale ja nie miałam wątpliwości, że Aragorn kocha Arwenę i z wzajemnością. Trudno byłoby to przełożyć na język filmu. A nie czytający książki widz [zawsze się upierasz, że nie ma takiego obowiązku ;) ] byłby na koniec zaskoczony, że pojawia się jakś baba i niby skąd ma być jasne, że to ukochana króla? Więc wątek Arweny nie zmienia głównych założeń książki - raczej podkreśla to, co J.R.R. napisał a nie dałoby się zobrazować.
Wystarczyłoby nie rozwlekać akcji na trzy filmy, a zrobić dwa - w pierwszym rąbanka z goblinami [i żaden wielki białas nie potrzebny], w drugim - smok.

Carmina

"Elfy w Helmowym Jarze nie pojawiły się "cudownie" - po prostu przytuptali. Galadriela i Elrond skoro umieli się porozumiewać na odległość mogli się dogadać telepatycznie i ich podesłać, ale nie teleportowali ich pod warownię. "

I tutaj też prawdopodobnie Galadriela i Saruman przytupali wcześniej do Elronda. Później dołączył Gandalf. Założenie, że skoro tego nie widzimy to z pewnością jakaś teleportacja była jest absurdalne.

Tak nie działają filmy, jeżeli coś nie jest pokazane (tupanie Galadrieli z Lothlorien) to nie znaczy, że odbyła się teleportacja. Plus, nie wiem jaki byłby sens pokazywania jej i Sarumana podróży na przykład.

Rozumiesz miłość między elfką (Arwen) a człowiekiem (Aragorn) czyli dwie rasy, ale nagle nie rozumiesz między elfką a krasnoludem? Rozumiem, że krasnoludy się nie lubiły z elfami, ale to nawet dodaje dramaturgii związkowi.

Mam wrażenie, że niezależnie co by PJ zrobił w Hobbicie, i tak na coś byś narzekała. Z mojej strony to koniec dyskusji, widzę w Twoich wypowiedziach tylko niechęć do filmu niepodpartą sensownymi (dla mnie) argumentami. Niestety :(

Carmina

Carmina, nie wiem czy nie możesz czy nie chcesz zrozumieć, że PJ nie chciał i nie miał obowiązku kręcić tylko Hobbita. Tak samo jak nie chciał i nie miał obowiązku kręcić tylko Władcę. Zarówno w pierwszym jak i drugim przypadku mieliśmy wydarzenia spoza książki. Innymi słowy PJ kręci Tolkienowskie Śródziemie przystosowane do realiów filmu a nie kartka po kartce z książek. Stąd prolog i Arwen we WP czy też Biała Rada w Hobbicie.

Wszystkie te zmiany pełnią określoną funkcję w filmach - albo uatrakcyjniają akcję albo dostarczają szerszego kontekstu dla wydarzeń, czyniąc opowieść bardziej wiarygodną. Taką funkcję pełni Biała Rada i naprawdę drugorzędne znaczenia ma czy odbyła się w innym składzie. Logicznym posunięciem jest przedstawienie postaci, które widz zna już z WP, wprowadzanie nowej postaci byłoby bez sensu. Data też ma drugorzędne znaczenie. Ważny jest ogólny sens i wydźwięk. Tak się kręci filmy po prostu. Nigdy nie ma stu procentowej dokładności.

Widzę, że masz kłopot z filmem, ale naprawdę Twoje argumentacja, że film musi być dokładnie taki jak książka i że PJ nie może nakreślić szerszego kontekstu dla wydarzeń, które miały miejsce mniej więcej w tym samym czasie a były opisywane przez Tolkiena w innych książkach jest dla mnie słaba i najwyraźniej naznaczona Twoją niechęcią do filmu.

Tak jak już mówiłem, kiedyś analizowałem większość zmian poczynionych we Władcy i 99 proc się dla mnie broni - tzn rozumiem dlaczego je wprowadził (pełniły określoną funkcję w filmie albo wręcz poprawiały historię). Tak samo jest w Hobbicie - wszystkie zmiany - Azog, Biała Rada, Radagast dla mnie się bronią gdyż pełnią określoną funkcję albo poprawiają historię w stosunku do oryginału.

ocenił(a) film na 5
zentaur

Mogę i rozumiem, że PJ może sobie kręcić co chce. Co nie znaczy, że mi się to co nakręcił podoba. I tu się nie zgadzamy, bo ja twierdzę, że PJ NIE KRĘCI Tolkienowskiego Śródziemia, tylko wymyśla własne w oparciu o niektóre fakty z Tolkiena.
Kłopotu z filmem nie mam, po prostu podobał mi się miernie, dodałam punkty za efekty [rewelacyjne, choć ja wolę mniej] i muzykę [genialną]. Także za kilka innych, o czym pisałam.
Azog i Radagast się nie bronią w żaden sposób - poza przeciąganiem czasu filmu. Białej Rady, niech będzie, trochę się czepiam. Twoim zdaniem Azog "uatrakcyjnia" historię - a moim kompletnie ją zmienia i przeinacza. A na marginesie: skoro PJ uznał Hobbita za tak słabego, że MUSI go poprawiać i doklejać jakieś kretyńskie wątki brane z kosmosu - po co W OGÓLE brał się za jego ekranizowanie?!

Carmina

Już pisałem wielokrotnie. Nie chodzi o to, że uważa, że jest słaby. Jako historyjka dla dzieci jest to fajna książka. Ale PJ interpretuje tę książkę za pomocą języka filmowego w taki sposób, by trafiła do szerszej publiczności, a nie tylko do uczniów pierwszej i drugiej klasy podstawówki. I słusznie. Gdybym ja reżyserował, zrobiłbym to samo. PJ ma prawo tak Hobbita interpretować zwłaszcza, że sam Tolkien po napisaniu Władcy zdawał sobie sprawę, że Hobbita trzeba poprawić.

Carmina

Jeszcze jedno.

"Azog i Radagast się nie bronią w żaden sposób "

Jak pisałem każda zmiana w Hobbicie dla mnie broni się tak jak bronią się zmiany we Władcy. Nie w kontekście wierności wobec książki, ale bronią się jeśli chodzi o logikę języka filmowego.

Biała Rada - dodaje szerszego kontekstu geopolitycznego i sprawia, że historia Hobbita nie jest jedynie błahą opowiastką o wędrówce krasnoludów po swoje złoto

Radagast - dodaje kolorytu i humoru filmowi (tak wiem, dla wielu tak postać jest problemem bo oczekiwaliby po czarodzieju kopania tyłków niegodziwym postaciom niczym ninja, batman albo superman, z kamiennym wyrazem twarzy - żałosne). Radagast wprowadza też w naturalny sposób kwestię Dol Guldur - w końcu jeśli się nie mylę rezydował w pobliżu. Co więcej, był wzmiankowany w Hobbicie

Azog - ma dodać dramaturgii i być poważnym przeciwnikiem dla Thorina (tak jak Lurtz był dla Aragorna). W Hobbicie książce mamy bowiem samych pierdołowatych przeciwników (mało inteligentne trolle i gobliny). Tylko wargowie jeszcze budzili grozę. PJ potrzebował więc kogoś jeszcze. Nie wymyślił go od podstaw, w końcu jest to postać, że Śródziemia.

Z punktu widzenia wierności książce te zmiany (zwłaszcza Azog) nie mają sensu. Ale mają sens w kontekście robienia filmu o takim a nie innym klimacie (czyli nie tylko dla dzieci). Dla mnie każdą można wytłumaczyć, tak jak można wytłumaczyć różne POWAŻNE zmiany we Władcy.

ocenił(a) film na 5
zentaur

Nigdy i nigdzie nie napisałam,że uważam Władcę PJ za doskonałą czy nawet świetną ekranizację...
Rozumiem twoje zdanie - tylko się z nim nie zgadzam, więc nie musisz wyważać otwartych drzwi. Twoim zdaniem postać Azoga dodaje dramaturgii - moim jest bez sensu i beznadziejna. Twoim zdaniem Radagast jest zabawny - moim żałosny. Białej Rady trochę się czepiam, ale też przyznaję, że w tym przypadku widzę i rozumiem [co nie znaczy, że popieram] sens jej pokazania.
Co do dowolności interpretacji, to pewnie gdyby PJ zaczął filmować Kopciuszka książę doszedłby do wniosku, że Kopciuch jest głupią, wredną i załganą małpą i poślubił "złą" siostrę - w końcu reżyser ma prawo do interpretacji, nie?

Carmina

Z drugiej strony gdyby FFC zaczął filmować książkowego Drakulę i w ramach przysługującego mu prawa do interpretacji doszedłby do wniosku, że główną motywacją wampira jest miłość do dawno zmarłej ukochanej i uczynił z niego postać tragiczną to myślę, że mógłby z tego wyjść całkiem niezły film.
Oh wait.

ocenił(a) film na 5
Stefanskel

Czytałes "Drakulę" Brama Stokera? Ja - owszem. I jednym [może nie głównym, ale na pewno istotnym] motywem jego działań JEST miłość do zmarłej ukochanej

ocenił(a) film na 5
Stefanskel

Inna kwestia, ż nie widziałam dobrej ekranizacji "Drakuli"...

Carmina

Rozumiem, że film może Ci się nie podobać i to szanuję. Jednak dla nas różne rzeczy pozostaną żałosne. Dla Ciebie Radagast, dla mnie - chęć wciskania Radagasta w pewną narzuconą konwencję. Ja doceniam to, że Radagast jest inny i ma swój koloryt.

Natomiast poza tym, że koncepcja PJa Ci nie podeszła, Twoje argumenty muszą być naprawdę słabe skoro uciekasz się do porównań z Kopciuszkiem. Widzisz, Kopciuszek nijak się ma do Hobbita, który też jest bajką, ale znacznie dłuższą i który jest częścią bardziej złożonego uniwersum. Bo nie przypominam sobie by autor Kopciuszka napisał Władcę Popiołów jako sequel. Nie przypominam sobie też by rozwijał cały świat, który otacza Kopciuszka. W końcu, nie przypominam sobie by chciał zmieniać samego Kopciuszka by pasował do bardziej złożonej formuły, którą wymyślił później. Mam nadzieję, że widzisz różnicę.

Pozostaniemy więc przy swoich opiniach jak sądzę.

ocenił(a) film na 5
zentaur

Także sądzę, że pozostaniemy przy swoich opiniach.
Nie wiesz, bo wiedzieć nie możesz czy bracia Grimm nie rozważali innej wersji baśni. Zapisali tą a nie inną, ale [jak w większości podań] może były różne wersje?
Natomiast Kopciuszek oczywiście nie jest żadnym porównaniem! Jest po prostu argumentem contra twojemu "reżyser ma pełną dowolność interpretacji". Otóż, jeśli mowa o konkretnym, ogólnie znanym utworze który ADAPTUJE dla innej muzy - ma zakichany obowiązek trzymac się treści jak pijany płota a nie tworzyć nową historię pełnego i szczegółowo opisanego universum i wmawiać wszystkim, że to "z jakichś [przez nikogo nie widzianych] notatek Tolkiena". Abstrahując już od tego, że część zmian wyklucza autorstwo J.R.R., który Azogowi nie kazałby zmartwychwstawać...

ocenił(a) film na 7
Carmina

Nie ma się o kłócić. Taka wizja wydarzeń mogłaby się wpasować do świata Tolkiena w 100%. W ogóle chciałbym zauważyć, że w wielu miejscach podajesz fałszywe argumenty. Po pierwsze Biała Rada to zbiór osób(TYCH osób zresztą), a nie spotkanie, spotkanie tych osób natomiast, jak najbardziej mogło odbywać się wtedy w Rivendell, szczególnie, że był ku temu powód. Swoją drogą, Hobbit, w pierwowzorze książkowym nigdy nie był umiejscowiony w sztywnych ramach czasowych... wiadomo mniej więcej kiedy to było, ale nie dokładnie. Dain w Hobbicie nie był jakoś specjalnie błyszczącą postacią, był kuzynem Thorina, miał armię, ot tyle... po co miałby być jakimś pogromcą czegokolwiek? Czepianie się efektów specjalnych pozostawiam bez komentarza.

ocenił(a) film na 6
Carmina

Dzięki za upomnienie... :) Odczucia mam podobne do Twoich. Zmierzch albo Dziewczyna w czerwonej pelerynie. Nie chodzi mi o gatunek tych stworów, jeśli w Hobbicie i LotR Wargowie dosiadali bardziej wilkopodobne rumaki niż hienopodobne to niech tak będzie... Ale niech to będzie na poziomie 2013 roku i adekwatne do tej forsy jaka została wylana na tą produkcję... i jaka jeszcze będzie wylana na kolejne części.