Witam, zauważyłem, że większość fanów Tolkiena pyta o to jakie wątki z książki chcielibyście zobaczyć w filmie najbardziej. Ja natomiast chcę się dowiedzieć co według Was nie pasuje do filmowego Śródziemia znanego z trylogii LOTR. Tak jak, np. Tom Bombadil w "Drużynie Pierścienia" ( kolorowe ubranie, ekscentryczne zachowanie itp. ).
Kiedy ja czytałem książkę drażniły mnie "ludzkie" imiona trzech trollów. Mam nadzieję, że twórcy filmu to pominą. A Wam co "przeszkadzało" podczas lektury.
Nie czytałem książki (żadnej, obejrzałem tylko wszystkie reżyserki WP, dużo czytałem WP wiki, przez co sporo wiem i z Sillmarilliona oraz przeszedłem chyba 80% gier które wyszły o tym uniwersum), ale po obejrzeniu trailera i przeczytaniu niektórych postów, wydaje mi się, że może mnie drażnić jak bardzo różnią się Krasnoludy w Hobbicie z tymi z WP np. Gimlim.
No tak, z jednej strony faktycznie może to drażnić, ale z drugiej twórcy mieli za zadanie przedstawić trzynaście postaci ( w książce krasnoludy wyglądały identycznie ), które muszą różnić się wyglądem żeby nie wyglądały jak banda Gimlich z LOTRa. BTW nad postacią Kiliego mogli trochę bardziej popracować, bo na trailerze wygląda jak Aragorn : )
Czytałem kilka razy Hobbita i jednak sądzę, że krasnoludy wg Tolkiena nie są identyczne co więcej autor opisywał ich wygląd (no może kaptury miały podobne, ale generalnie to nie była zgraja klonów). Jeżeli chodzi o różnice pomiędzy LOTR a Hobbitem, należałoby pamiętać że Hobbit był przeznaczony raczej dla młodszego grona odbiorców. Powieść jest zdecydowanie mniej mroczna od trylogii, że już o Dzieciach Hurina nawet nie wspomnę.
Ale dzieci Hurina to nawet nie jest projekt Tolkiena były tylko wspomniane w Sillmaryllionie a cała reszta to jego syn Christopher cała historia jego.
Właśnie niekoniecznie, projekt był raczej ojca i to rzec by można, jeden z najwcześniejszych projektów, ale jak wiadomo nigdy go nie dokończył. Możliwe że przez swoją skłonność do ciągłego poprawiania tego co napisał. W każdym razie prawdą jest, że to Christopher pozbierał do kupy pozostawione notatki, dokonał selekcji, zredagował i dokończył opowieść i rzecz jasna chwała jemu za to. Dodam jeszcze, że o ile dobrze pamiętam to sporo o dzieciach Hurina wspomniane (to może nawet za mało powiedziane) jest w Niedokończonych Opowieściach, ale zapewne je przeczytałeś, więc co będę smęcił:)
Czyli rozumiem, że jesteś fanem Władcy, dużo wiesz na temat Śródziemia, interesujesz się tematem itd., ale to co najważniejsze (i najlepsze!) czyli książek, palcem nie ruszyłeś?
No dobrze rozumiesz, bo czytać nie lubię, bardzo mało czytam :). I tak już zostanie (co innego przeczytać na wiki 10 stron, a książkę 500 w książce znajdę także, często niepotrzebne opisy przyrody itp., a tam same interesujące rzeczy o uniwersum).
Przepraszam... ale 'niepotrzebne opisy przyrody'?
Skąd możesz wiedzieć, jak wygląda to 'uniwersum' jeśli za niepotrzebne uważasz opisy przyrody? Czysto 'praktyczna' wiedza to nie wszystko. To tak, jakbyś włączył LotR na TV, ale tylko słuchał dialogów, za zamknął oczy. Niepełny obraz świata(czy filmu)...
Często są niepotrzebne, nie wszystkie i jak napisałem "itp." czyli tego jest więcej ;).
To może byłoby lepiej, jakby całą powieść stanowił dialog? +ew opisy akcji, bitew, ale i te nie za często, bo tekst ciągły szybko się nudzi...
No i co poza tym jest Twoim zdaniem 'niepotrzebne'?
Może już to skończmy bo to nie temat o tym, ja wam nie urągam, tylko cieszę się, że sobie czytacie, ja nie będę, ale jestem całym sercem z wami i jestem fanem WP ;).
Haha, ja coraz częściej zauważam, że najwięksi znawcy Tolkiena to zwykle Ci którzy naczytali się na wikipedii i itp. stronach a samego Władcę Pierścieni znają jedynie z ekranizacji Tolkiena i ewentualnie jakichś filmów dokumentalnych.
A książkę ruszyć to nie łaska... :-)
p.s. do nikgo się w moim tekście nie odnoszę... po prostu "głośno" myślę ;)
To fakt, a nawet nie jest najdziwniejsze to, że niektórzy potrafią godzinami ślęczeć w necie czytając newsy po rożnych stronkach, oglądając dokumenty i grając w gry czerpiąc całą swoją wiedzę z informacji wtórnych (tak, bo nawet najlepsze kompendium zawiera cząstkę subiektywizmu autora tegoż artykułu), zamiast sięgnąć do najlepszego źródła, czyli oryginału. O wiele bardziej dla mnie niezrozumiale jest to, że przecież książka jest wspaniała i czytanie jej to sama przyjemność, której niektórzy sobie sami pozbawiają. I nie będę się powtarzał dlaczego, znok_2 wszystko ładnie podsumował. Ale cóż, nikogo do czytania książek zmusić nie można. Niestety.
No niestety takie czasy, że nawet e-booki wzięcia nie mają, bo jednak i takiego przeczytać trzeba :-)
Ale nie ma co się załamywać. Książki nigdy nie zejdą na drugi plan, bo to one są najczęściej inspiracją wielu innych dzieł. To one są głównym źródłem informacji i temu nie ma co przeczyć.
A swoją drogą, wczoraj mi kolega opowiedział jak to jego koleżanka prawniczka, która nie znosiła fantastyki poszła na premierę Władcy Pierscieni tylko ze względu na grającego tam aktora w roli Boromira, którego zresztą uwielbiała.
Nie wiedziała nawet na jakiego typu film się wybiera, bo ją to nie interesowało, szła ze względu na aktora.
I dajesz wiarę? Ale ta kobieta po zobaczeniu 1 części władcy poszła prosto do kolegi, pożyczyła od niego władcę i nie śpiąc po nocach przeczytała za jednym tchem całą trylogię i po dziś dzien jest zafascynowana poziomiem literackim tego dzieła.
Ona, która wcześniej olewała twórczość tolkiena uważając, że to zwykła fantastyka i nic poza tym. A dziś jest wielką miłośniczką jego twórczości :-)
Tak więc pojawia się refleksja, że jednak warto zaglądać do książek. Bo można znać film, można znać gry i na pamieć formułki z wikipedii, ale zupełnie inny świat odkrywa się zaglądając do książki. Bo film czy jakiekolwiek inne informacje tylko w niewielkim stopniu oddają bogactwo świata stworzonego przez Tolkiena.
ZACHĘCAM DO CZYTANIA :-)))
CZYTANIE JEST BARDZIEJ TRENDY NIŻ FACEBOOK :P
W pełni podpisuję się pod apelem! :)
I muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem koleżanki kolegi, ale szczerze mówiąc historia aż tak mnie nie dziwi. To tylko kolejny dowód na potwierdzenie faktu, jak silnie działającą na wyobraźnie książką jest "Władca" i kolejny argument przemawiający za tezą, że warto ją jednak przeczytać. ;)
tomciog powiem ci tyle, że w filmie Władca Pierścieni, brakuje bardzo wielu postaci. Niektóre mają całkiem inny charakter w książce niż w filmie (np Pipin z Merrym wcale nie są gapowatymi, hobbickimi urwisami). Brakuje też niekltórych wątków, a wiele jest ukazanych w całkiem inny sposób. Nawet niektóre lokacje delikatnie różnią się od tych z książki. Ja traktuję film jako rewelacyjne uzupełnienie przygody ze Śródziemiem, ale nie można go brać jako substytut książki. Gry komputerowe, poza miejscem i postaciami, nie mają prawie nic wspólnego z oryginałem.
Możesz też mieć rozległą wiedzę merytoryczną pozyskaną z forów czy też wiki (która pełna jest błędów), ale bez przeczytania książek nigdy prawdziwie nie poczujesz czym jest Śródziemie. Oglądając film, grając w grę czy oglądając grafiki zaszczepiasz sobie czyjąś ograniczoną, wizualną interpretację. Czytając książkę to ty budujesz cały świat w swojej wyobraźni. Nigdy nie zapomnę Lorien, które "wyrosło" w mojej wyobraźni kiedy po raz pierwszy czytałem Władcę Pierścieni. To ukazane przez Jacksona nie dorasta do pięt moim srebrnym mallornom ze złotymi liśćmi, o których nie było nawet mowy w filmie. Nawet teraz kiedy po raz kolejny czytam WP wszystko wyobrażam sobie po swojemu. Może dlatego, że książkę pierwszy raz czytałem długo przed tym zanim Jackson zabrał się za film.
Nie chcę nikogo obrażać, ale jeśli ktoś mówi, że nie lubi czytać książek bo go nudzą i nie potrafi się wczuć, to znaczy, że ma słabą wyobraźnię. Filmy to fajna rozrywka ale potrafią ogłupiać. Tak jak napisałem wcześniej to tylko czyjaś wizja ładnie podana na tacy, którą mamy podziwiać. Mało powstaje obrazów, które zmuszają widza do myślenie, a gdy tylko zostawiają jakieś niedopowiedzenia, przy których trzeba trochę pofantazjować, zaraz pojawiają się głosy, że film jest nudny nie wiadomo o co chodzi. Za bardzo przyzwyczajamy się do tego, że wszystkie rozwiązania podkłada nam się pod nos, a kiedy sami mamy je odnaleźć rozkładamy bezradnie ręce. Sprawa ma się trochę lepiej jest z grami, ale to już inny temat.
najlepszym potwierdzeniem tego co napisałem jest to, że większość ludzi wyobraża sobie Conana jako półnagiego, wielkiego mięśniaka, a jest to tylko wizja zaszczepiona nam przez filmy z Arnoldem, mająca niewiele wspólnego z książkowym oryginałem
najlepszym potwierdzeniem tego co napisałem jest to, że większość ludzi wyobraża sobie Conana jako półnagiego, wielkiego mięśniaka, a jest to tylko wizja zaszczepiona nam przez filmy z Arnoldem, mająca niewiele wspólnego z książkowym oryginałem
Czytając książkę, wyobrażasz sobie jedynie wygląd bohaterów czy miejsc, ale nie możesz zawładnąć książką swoją wyobraźnią, jak autor tematu napisał, drażniły go imiona trolli i mimo, że czyta książkę nie może ich sobie zmienić (a jak może to zarówno tak samo czytając czy oglądając film). Ja natomiast jestem fanem filmów i gier i nie mógłbym patrzeć na takie arcydzieło jak WP myśląc sobie "O nie !!! Lothlorien przecież wygląda zupełnie inaczej!!!!". Nie chciałbym mieć dwóch wyobrażeń Conanów Barbarzyńców. Bardzo dobrze, że wszyscy dzięki filmowi wyobrażają go sobie takim samym, źle jak spotkało by się 10 osób tylko czytających książkę i by się kłócili jaki jest Conan, bo każdy ma inną wizję. Więc w ogóle czy książki są takie dobre jak każdy może postrzegać je inaczej? Z jednej strony tak bo taki przedstawiacie argument z drugiej strony nie, bo jednak autor chciał nam coś pokazać - jakiś charakter bohaterów, jakiś ich wygląd, jakiś świat, a czytelnicy muszą go źle odebrać, jak każdy odbiera go inaczej! Wiem, że także na języku polskim nie można było po swojemu interpretować książek bo była jedynka ;). Trzeba było tak jak autor. Chcąc by nasz wyobraźnia władała światem, musielibyśmy napisać coś swojego, tak możemy jedynie inaczej odbierać to co nam chciał przekazać autor. Co innego właśnie gdy autorzy zostawiają nam np. w grach 10 różnych zakończeń i nasze wybory decydują o zakończeniu. W dodatku na książki potrzeba znacznie więcej czasu i nie każdy się przy nich relaksuje i odpoczywa, a kiedy potrzeba odmóżdżenia po ciężkim dniu egzaminów itp. książki absolutnie też się nie nadają. Czytam "Opowieści z Narnii" i trochę inaczej postrzegałem co nieco, co wcale także nie daje mi radości, że mam teraz dwie różne wizje tego samego :).
"Opowieści z Narnii" (książki) są świetne, a adaptacji filmowych jest jak narazie 3, więc w pozostałych 4 książkach wyobraźnia ma pole do popisu, bo żaden film nie narzuci ci tego, jak masz postrzegać postacie, wydarzenia z książki :)
Ale odnośnie "Władcy...", ja osobiście mam tak, że film jakoś bardzo nie wpływa na to jak "widzę" różne wydarzenia z książki, mimo że film obejrzałam na krótko przed przeczytaniem powieści. I jak poczytałam na różnych tolkienowskich forach, zauważyłam że nie tylko ja tak mam, więc tomciog nie zakłądaj z góry że książka diametralnie zmieni twoje postrzeganie filmu. Naprawdę zachęcam do przeczytania WP (jak i innych książek Tolkiena) albo przynajmniej do kilku pierwszych rozdziałów, od razu poczujesz magię Śródziemia, jakiej nie da ci nawet film. :)
Aj choć jestem fanem fantasy i Tolkiena nie mogę strawić władcy większość książki wydaje mi się mdła i nudna film jednak mogę oglądać w nieskończoność mi się nie znudzi a książka szybko mnie nudzi co innego z Hobbitem którego mogę czytać aż poznam go na pamięć i będę mnie biły różnice na ekranie ale takie ryzyko"zawodowe".