PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=343217}

Hobbit: Niezwykła podróż

The Hobbit: An Unexpected Journey
2012
7,6 425 tys. ocen
7,6 10 1 425040
6,7 74 krytyków
Hobbit: Niezwykła podróż
powrót do forum filmu Hobbit: Niezwykła podróż

Książka a film

użytkownik usunięty

- Thorin, Tharin i Thror nie uciekali przez główną bramę, lecz przez owe tajemne wejście, żadnych elfów wtedy pod Samotną górą nie było.
- Tharin zmarł jako więzień Dol Guldor (które zostało zniszczone na rozkaz Białej Rady przed akcją "Hobbita", a Czarnoksiężnik do niego nie powrócił),
- Czarnoksiężnik oczywiście został pokonany przez ludzi, ale prędzej z południa niż z północy (pokonali go Gondorczycy pod wodza Earnura, a nie pokonani w tym czasie Arnorczycy), sam Czarnoksiężnik nie zginął.
- Thror wszedł do Morii sam, gdzie zginął z rąk Azoga. Następca Tharina, Nain również został przez niego zabity, a sam przywódca orków zginął z od topora Daina Żelaznej Stopy. Thorin w tym czasie bronił się wraz z innymi krasnoludami przed bramami Morii.
- Straty krasnoludów w bitwie pod Nandhuirion sięgały 2/3, a nie jak mówi film 99%.
- Skad ten Radgast w filmie?
- U Elronda nie było ani Galadrieli ani Sarumana. Pomiędzy Rivendell a jaskinią trolli drużyny nie atakowali orkowie.

Te elementy zdecydowały o tym, że "Hobbita" w "Hobbicie" jest mniej więcej 50%, co znacznie pogarsza mi, jako wiernemu czytelnikowi dzieł Tolkiena, wrażenia pofilmowe. Mógł być film na 10/10, a jest tylko 8/10.

ocenił(a) film na 9

Tak dużo wiesz a już w 1 pkt. się pomyliłeś :) Thorin w trakcie ataku Smauga był bo za twierdzą krasnoludów, więc nie uciekał przez główną bramę tylko widział wszystko z daleka.
Zmiany były konieczne aby bardziej ukazać magię Hobbita.
Dodaj sobie jeszcze że Peter miał ponad 150 str. notatek Tolkiena na temat Hobbita i odpowiedz na wątki nie dziejące się w książce nabierają nieco charakteru co nie ?
Tyle ode mnie, nq.

użytkownik usunięty
retyk1

Tyle, że te odpowiedzi są fałszywe, a w sytuacji, gdy wystarczyło przeczytać dodatki do "Powrotu króla" i 1 rozdział "Niedokończonych opowieści" to trochę razi.

ocenił(a) film na 7

skąd wiesz, że fałszywe skoro notatki Tolkiena czytał tylko PJ i jego ludzie ? Niedokończone i dodatki do WP z pewnością czytał- stąd postać Azoga
myślę, że PJ jest jednak większym znawcom Tolkiena od ciebie bo fascynuje się tym od wielu lat i tworząc filmy spełnia swoje marzenia z dzieciństwa
chyba najważniejsze- to jest ADAPTACJA !!! może zmieniać ile mu się podoba, aż uzyska jego zdaniem zadowalający efekt... a ja jednak zdaje sie na jego zdanie bo poza głupawym poczuciem humoru i ostatnia mową Thorina z Nieoczekiwanej Przygody dotąd mnie nie zawiódł

użytkownik usunięty
Marq_94

Jako, że nie mozna edytować postów piszę nowy. Pisze o tym, co jest zawarte w oficjalnych wydaniach dzieł Tolkiena. Taka wiedza jest dostępna dla statystycznego czytelnika, jeśli ów czytelnik chce się do niej dostać.

Poza tym wątki zawarte w książkach od "Silmariliona" przez "Hobbita" oraz "Nedokończone opowieści" aż do "Władcy pierścieni" składają się na całość, w której usunięcie lub zmiana jednego elementu przekrzywia lub niszczy całą konstrukcję.

ocenił(a) film na 7

racja, z tym że "Silamlirion" raczej nie powstanie jako film (jeśli nawet to jako serial...podobnie Niedokończone... i jeśli jakiś element z tamtych produkcji będzie się "gryzł" z PJ'owskim wyobrażeniem myęlę, że nie będzie z tego powodu jakieś tragedii)

I rozumiem cię, ale ja mówię o niepublikowanych 200 stronach notatek Tolkiena, gdzie mogły znajdować się inne wersje wydarzeń, które bardziej przypadły do gustu PJ'owi. Ja traktuje te 200 stron jak swoisty brudnopis\notatnik z wielorakimi scenariuszami.

zresztą niewydaje mi się aby zmiana Glorfinela na Arwene w WP, powołanie do życia Lurtza czy śmierć Haldira w Helmowym Jarze znacząco zniszczyły konstrukcje (jeśli w ogóle)- były ciekawymi urozmaiceniami
podobnie jak w Hobbicie postać Tauriel czy Azoga (bo czy to takie ważne kto go zabije ? być może właśnie Dain w Bitwie Pięciu Armii, być może Thorin, a być może Beorn) - te zmiany naprawdę nieznacznie przekrzywiają wizje Tolkiena i wcale nie na gorsze...

ocenił(a) film na 5
Marq_94

Co do twoich uwag do Władcy - owszem, żadna z tych zmian nie naruszała konstrukcji całości. były owszem, pójściem na łatwiznę, ale nie zmieniały wymowy całości.
Natomiast co do zmian w Hobbicie... No, błagam, w jakich notatkach Tolkiena zmartwychwstał Azog!? On od ponad stu lat nie żył podczas wyprawy krasnoludów! A powołanie go do życia ponownie [PJ był po tych grzybkach Radagasta?] kompletnie zmienia sens wyprawy! Jak dowiedziałam się, że w drugiej części ma być ROMANS między Kilim [krasnoludem] a jakąś elfką to mało z krzesła nie spadłam! Romans? To już PJ nie tylko przeczy Tolkienowi [który jakoś nie romansował swoimi krasnoludami!], ale przeczy samemu sobie - bo pierw twierdzi, że rasy elfów i krasnopludów się nie lubią [i daje na to przykłady], moga się darzyć szacunkiem, ale JEDYNYM znanym w tym universum przypadkiem serdecznych uczuć między przedstawicielami tych dwu ras byli Gimli i Legolas. A tu co? Romans?! Krasnoluda?!?! Z elfką?!?!?! To jest kompletne wykrzywienie wizji Tolkiena [nie drobne zmiany!]. I zdecydowanie na gorsze.
W kwestii Silmarilona JEŚLI w ogóle powstanie [a Ch. Tolkien odmówił sprzedaży praw do Silmarilionu i Niedokończonych Opowieści, podobno] to chyba tylko w technice komputerowej - nie bardzo widzę, jak można by to "zagrać" aktorsko - i zdecydowanie jako serial.

ocenił(a) film na 7
Carmina

przypominam, że Gimli "zakochał się ' w lady Galadriel więc niczego bym nie wykluczał, a już z pewnością nie twierdził, że to wykrzywienie wizji Tolkiena, który pokazał na przykładzie gimliego i legolasa możliwość międzyrasowej przyjaźni- to ma wymiar uniwersalny
co do Azoga... nie twierdzę, że w notatkach zmartwychwstał lecz, że np. nie zginął z reki Daina 100 lat przed wyprawą... zresztą to głupie domysły bo nie ammy niestety pojęcia co było w notatkach, miejmy nadzieję, że znajdziemy coś o nich na płytach z materiałami dodatkowymi...
wiadomo, że to Bolg miał od początku być 'tym złym ' a pomysł na pojawienie się Azoga (granego zreszta przez tego samego aktora) pojawił się chyba w październiku ubiegłego roku - coś konkretnego musiało kierować PJ'em i mam nadzieje, że sie nie zawiodę na jego pomysłach
powtarzam raz jeszcze - przesunięcie śmierci Azoga o sto lat NIC NIE ZMIENIA a jedynie nadaje więcej (potrzebnej) akcjii i dramatyzmu

co do Silmarilionu i Niedokończonych to w jednym z wywiadów z twórcami hobbita ktoś powiedział, że z pewnością ostatni raz przenosimy się do Śródziemia na ekranach kinowych- więc jeli coś ma powstać do właśnie jako serial i z pewnościa nie w najbliższym czasie... kto wie jak będzie wyglądała kinematografia za 20 lat, może postęp pozwioli zagrać prawdziwym aktorom , jedynie lekko ulepszonym komputerowo

ocenił(a) film na 5
Marq_94

Galadriela Gimlego zauroczyła, owszem. Ale nie w kontekście "romansowym". Jeśli nie widzisz różnicy, między PLATONICZNĄ fascynacją najpiękniejszą z pięknych a ROMANSEM, to ja nic na to nie poradzę...
PJ wielokrotnie podreślał, zarówno we Władcy, jak i w samym pierwszym odcinku "dramatu w trzech aktach" pt. Hobbit, że elfy i krasnoludy się nienawidzą, że są wrogo do siebie nastawieni itd. Do romansu, podkreślam ROMANSU między dwojgiem przedstawicieli tych ras ma się to nijak. Czyli PJ sam sobie przeczy. I na dodatek niepotrzebnie w ogóle wkleja wątek "romansowy". W Hobbicie nie było żadnego kretyńskiego romansu, między żadnym krasnoludem a kimkolwiek.
Otóż Tolkien był [w przeciwieństwei do PJ] człowiekiem bardzo mądrym i nie lubił sam sobie przeczyć. On, jako twórca tego universum WIEDZIAŁ, że Dain zabił Azoga, by potem przyjść na pomoc krewnemu w glorii zabójcy białego orka. To było Tolkienowi potrzebne. PJ-owi nie - jego problem, tylko po co usiłuje nam [widzom] wmawiać, że to J.R.R. chciał takich zmian dokonać? Abstrahując już od tego, że Bolg byłby równie zbędny, zwłaszcza, gdyby PJ uparł się robić z niego głównego "złego" na ponad pół filmu!
W kwestii co kierowało PJ już się wypowiedziałam - pewnie grzybki Radagasta...
A ja powtarzam jeszcze raz - przesunięcie śmierci Azoga o sto pięćdziesiąt lat ZMIENIA WSZYSTKO, bo narusza i przeinacza sens całej wyprawy krasnoludów.

ocenił(a) film na 7
Carmina

ale się spinasz :D
odróżniam, odróżniam ... szkoda, że nie zauważyłaś cudzysłowia :| ... inna sprawa, że dla mnie mały romansik w filmie nic nie zmieni (w WP był Arweny z Aragornem i Eowiny z Faramirem to i tu kierowany hollywodzkimi przyzwyczajeniami PJ pewnie jakiś prędzej, czy później stworzy)
nie czepiaj się tak stricte fabuły, bo Hobbit jednak był dla dzieci, a film jest jednak nie tylko dla fanów Tolkiena (szczególnie ...hmm... "ortodoksyjnych" )
moim zdaniem "ZŁY" był NIEZBĘDNY, jako kontrast dla tej sielkskiej i w porównaniu do WP mało emocjonującej wyprawy, niewyobrażam sobie oglądania przez 180 minut jednego wątku (bo podejrzewam, że Biała Radę też byś usunęła-przecież tak bardzo odbiega od wyobrażeń Tolkiena...straszne -.- )
ci ludzi to profesjonaliści i pewne poczynione przez nich koki były przez wiele godzin dyskutowane i niezbędne, zatrudnili znawców tolkiena, którzy czuwali aby nie zepsuć zbytnio magii Tolkiena- i wykonali swoją robotę

ta gloria Daina, śmierć Azoga w innym momencie, romans między dwojgiem przedstawicieli odmiennych, nienawidzących się ras (zauważ, że ma to funkcję moralizatorsko edukacyjną i jest cenione we współczesnych filmach) to NIC NIE ZMIENIAJĄCE niuanse

nie bardzo wiem czego Ty oczekiwałaś po tym filmie... DOKŁADNEGO odwzorowania fabuły Hobbita ? chyba nie po adaptacji PJ'a... i chwała mu za to

P.S. sens wyprawy jest ten sam i pogoń Azoga nic nie zmenia, ale jak chcesz się czegoś uczepić to możesz każdego detalu
ja nie uważam, żeby film ucierpiał na dodaniu wątków i postaci jak Tauriel czy Legolas oraz omawiany Azog- wręcz przeciwnie, dzięki temu film nie jest nudny mimo rozwleczenia (no może krótkimi momentami)

ocenił(a) film na 5
Marq_94

Cudzysłów zauważyłam, ale skoro Ty podałeś to jako argument za "istniejącymi wcześniej" romansami elficko - krasnoludzkimi... To wyjaśniłam, że to po porstu NIE BYŁ romans. I tyle.
Arwena i Aragorn byli parą, więc PJ niczego nie zmienił [ukazał kilka dodatkowych scen w Rivendel, ale ponieważ w książce miłośc Undomiel i Obieżyświata jest ukazana głównie w ich myślach, wspomnieniach itp. trudno byłoby to pokazać inaczej, uznaję więc zasadność], Eowina i Faramir to tez motyw przeniesiony żywcem z Tolkiena - więc nie drażni. We Władcy te wątki BYŁY, w Hobbicie nie - i tyle. A jeśli PJ musi na siłę wszędzie pchać "holyłudzkość" to po jakiego czorta brał się za Tolkiena? Podobnież jeśli uważa, że bez "momentów" nie ma dobrego filmu, mógł się wziąść za "Pamiętniki Fanny Hill" - tam miałby "momentów" ile chcąc.
Hobbit jest cudowny właśnie jako baśń dla dzieci i PJ kompletnie niepotrzebnie uparł się odwalić na motywach z niego epos rycerski.
Moim zdaniem Azog jest po prostu zbędny, cały ten wątek jest skopany [jak większośc tego, co PJ sam wymyśla, wszędzie tam, gdzie odchodzi od Tolkiena widac wyraźnie, że jest słabszy] i nic go ani nie broni ani nie usprawiedliwia.
Białej Rady się czepiam mniej - rozumiem cel jej ukazania, acz wykonanie tez pozostawia moim zdaniem wiele do życzenia. Radagast nacpany, Gandalf telepatycznie romansujący z Galadrielą, znudzoną towarzystwem, Saruman nie wiadomo zbytnie czego się czepia [jak zwykle, dziadyga wredny ;) ] i Elrond sprawdzający pod stołem sms-y... Porównaj chociażby z Naradą z DP. Pokazano przybycie przedstawiciela każdej z ras, było jakieś wprowadzenie, odbyło się to dość uroczyście... To sławetne "Przynieś pierścień, Frodo..."... A tu? Kilkoro znajomych wpadło na herbatkę i pogadali o polityce.
W kwestii czy "specjaliści od Tolkiena" [kogokolwiek masz n myśli] wykonali swoją robotę - ja mam wątpliwości.
Może dlatego [cytat: "ma to funkcję moralizatorsko edukacyjną"] mi się nie podoba? Edukację szkolną ukończyłam już dośc dawno temu a moralizatorstwa nie trawię - zresztą nie znajdziesz go u Tolkiena!
Ty uważasz, że fil nie ucierpiał na pochrzanieniu pomysłu Tolkiena i pododawaniu inwencji własnej PJ - a ja uważam, że film w takim razie powinien mieć wyraźnie zawarte w tytule "Pomysły PJ na to co mógłby napisac Tolkien zamiast Hobbita, gdyby był mną.".
I nie spinam się - po prostu uważam ,że film jest średni, a jako ekranizacja najwyżej przeciętny. Acz kruszyć kopii nie zamierzam. Podobał ci się - fajnie, kup płytę z wersją reżyserską i oglądaj nawet codziennie - nie jesteś moim mężem, więc mnie to ani żiębi ani grzeje :)

ocenił(a) film na 7
Carmina

ok zgadzam się, też szanuję twoje zdanie, tylko jeszcze jedno (no może dwa ;) )... The Hobbit to nie ekranizacja a adaptacja. I tu tkwi problem bo wiele osób o tym nie wie, stąd uzasadniona niewiedzą krytyka filmu. No i jednak w WP jak i Hobbicie znajdziemy moralizatorswo. J.R.R. Tolkien był profesorem i zarówno pisząc dla dzieci (nie tyle bajke na dobranoc co właśnie pełną przygód opowieść o przyjaźni, wyższych celach, poświęceniu itp. w celu rozwinięcia inteligencji emocjonalnej dzieciaków) jak i dojrzalszego WP dla dorosłych, zawarł w swoich utworach pierwiastki ( zaczęrpnięte z Biblii, doświadczeń własnych, oraz sytuacji politycznej w Europie) właśnie moralizatorsko-edukacyjne, poszerzając tym samym horyzonty czytelnikom i jak pisałm wcześniej rozwijać inteligencję emocjonalną.
No i Pj brałm się za LOTR'a i Hobbita bo nikt inny nie chciał uważając, że nie da się ich sfilmować, tak jak my teraz uważamy, że nie da sie sfilmować Silmalirionu...

ocenił(a) film na 5
Marq_94

Owszem, Tolkien jako profesor też zawarł pewne pierwiastki, ujmijmy to "dydaktyczne". Ale po pierwsze zrobił to dużo dyskretniej niż PJ, który łopatologicznie wciska banały, uważając zapewne, że jeśli coś nie zostanie wyplute z ekranu wprost, to do średnio inteligentnego widza nie dotrze [Tolkien traktował odbiorcę, nawet dziecko, jako istotę rozumną, a po drugie Autor był człowiekiem niezwykle inteligentnym, o ogromnej wiedzy zarówno tzw. ogólnej jak i specjalistycznej [o czym świadczy chociażby stworzenie "od podstaw" kilku języków, niektórych w oparciu o już isniejące - których znał kilka, innych całkowicie fikcyjnych]. Pj nie jest profesorem, nie ma ani tej wiedzy, ani tej klasy co Tolkien, więc moralizowanie w jego wydaniu jest po prostu namolne i nudne, czego nie dało się zaobserwować u Tolkiena :)
Cóż, ja NADAL jestem zdania, że za równo LOtR jak i Hobbita, a tym bardziej Silmarilionu NIE DA SIĘ dobrze sfilmować. I "arcydzieło" PJ tylko to, moim zdaniem, potwierdza...

ocenił(a) film na 7
Carmina

Aż słabo się robi czytając takie komentarze. Zrozum że film to odrębne dzieło. Film tylko opiera się na powieści, a nie przenośi ją słowo w słowo. Jest to interpretacja reżysera. Wiekszość świetnych filmów opartych na ksiązce, w znacznym stopniu się od niej różni. Pozatym jakbyś chciala taką wierną ekranizację, to oglądałąbyś bajkę dla dzieci, z krasnalami walczącymi patykami i nozami.

ocenił(a) film na 5
Joecrou

Rozumiem, że film to nie książka.
Nie znam filmu na podstawie dobrej książki, który byłby już nie lepszy, ale chociaż równie dobry jak książka. I "arcydzieła" Pj tylko to potwierdzają....
Poza tym wolałabym wierną ekranizację bajki dla dzieci [przypomnę, niedouczku, że Hobbit JEST bajką dla dziesięcioletniego syn aTolkiena], niż takie "niewiadomoco", ani to dla dzieci [te latające odcięte głowy? I nie pisz, że teraz dzieci mają to na codzień, bo może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale są rodzice, którzy dbają o to, by ich dzieci były dziećmi, a nie Lolitkami i mini Rambo], ani dla dorosłych [ten wszechobrecny infantylizm...]. A u J.R.R. Krasnoludy nie walczyły ani patykami ani nożami, przeczytaj książkę ze zrozumieniem tekstu, to nie będziesz pisał głupot.

ocenił(a) film na 7
Carmina

Nie musisz mi mówić że książka to bajka dla dzieci, bo wiem o tym doskonale. A Twoje "niedouczku" jest co najwyżej żałosne. Może Ty byś chciała oglądać właśnie taką bajeczke, ale większość ludzi-nie. Reżyser miał ciężki orzech do zgryzienia, ale wyszedł obronną ręką. Film ma lekki klimat powieści, jednoczesnie nie jest taki dziecinny. Hmm. nie wiem czy zdajesz sobie chociaż sprawę( zapewe nie) z tego że Tolkien po napisaniu WP miał przepisać Hobbita, aby klimatem nieco zblizyć te powieści. I to poniekąd wlaśnie zrobił Jackson.
"A u J.R.R. Krasnoludy nie walczyły ani patykami ani nożami, przeczytaj książkę ze zrozumieniem tekstu, to nie będziesz pisał głupot." No to śmieszna jesteś. Pominę Twoje niskiego poziomu zdanie o przeczytaniu ze zrozumieniem tekstu, i zaproponuje Ci przeczytanie książki, tym razem dokładniejsze. Owszem, w Hobbicie oprócz Thorina krasnoludy walczą patykami, nożami i kamieniami.

ocenił(a) film na 5
Joecrou

GDYBY Tolkien przepisał Hobbita w innej, poważniejszej formie - nie byłoby o czym dyskutować. Ale Tolkien tego w końcu nie zrobił - przeszkodziła mu śmierć? Zmienił plany? Uznał, że Dobrzej jest jak jest? Nie wiemy. Wiemy, że to był i jest jego świat, stworzony w jego genialnym umyśle. Natomiast PJ nie ma ani tego poziomu wiedzy, ani tej klasy, ani tej eleganckiej lekkości narracji, jaką był obdarzony J.R.R. Więc po prostu nie powinien był pan wielki super reżyser poprawiać lepszych od siebie - proste? I choć Twoim zdaniem - wyszedł obronną ręką, moim zdaniem - schrzanił prawie wszystko co mógł. I tyle. Dalsza dyskusja nie ma sensu, więc więcej postów ode mnie nie będzie i bądź łaskaw również nie odpowiadać na inne moje wypowiedzi. Z góry dziękuję.

ocenił(a) film na 7
Carmina

Nie było mu dane. Ale jakby mógł to by to zrobił. Zrozum że Tolkien dopiero podczas pisania Hobbita wpadł na pomysł napisania kontynuacji. A co do filmu. Możesz nie wiadomo jak idealizować tą króciutką powieść pisaną dla młodszych, ale w filmie wyprawa krasnoludów, ich motywacje są lepiej przectawione, tak samo jak postać Thorina, który jest postacią bardziej rozbudowaną niż w powieści. Oczywiście żeby nie było, książke bardzo lubię.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 5
Joecrou

"jakby mógł to by to zrobił" - być może. Ale pytanie, czy zmieniłby Hobbita w tę stronę, w którą według swojego "widzimisię" poszedł Jackson? Nie wiemy. A, niestety, niestety, choć Tolkien był geniuszem, PJ nim po prostu nie jest. Jest niezłym reżyserem, ale do geniuszu mu daleko... W filmie wyprawa krasnoludów i ich motywacje są nie lepiej przedstawione, a po prostu zmienione w stosunku do książki, na której się [podobno] pan reżyser opierał [chyba drzemiąc nad pisanym przez siebie scenariuszem...]...
O ile uwielbiam Śródziemie Tolkiena, o tyle nie szalejąę za tworem PJ, który do Śródziemia ma się jak film "Tajemnica Westerplatte" do PRAWDZIWYCH wydarzeń z '39...

ocenił(a) film na 7
Carmina

Za bardzo idealizujesz powieść. Owszem, jest świetna, ale w powieści krasnoludy idą poprostu odzyskać złoto. W filmie pragną odzyskać swój dom, a Thorin poprzez pokazanie chociażby retrospekcji bitwy pod Morią, albo upadku Ereboru jest postacią znacznie bardziej rozbudowaną i aż czuć jego determinację. No ale każdy ma swój gust. Tobie nie podoba się wizja Jacksona, bo chciałabyś oglądać na ekranie słowo w słowo to co przeczytałaś, ale to jest niemożliwe do zrobienia, i byłoby strzałem w stope dla reżysera i całej ekipy.

ocenił(a) film na 7
Carmina

wielu ludzi długo przekonywałem do przeczytania LotR'a, gdy wreszcie się udało znaczna WIĘKSZOŚĆ nie dotrwała do końca, twierdząc, że jest zwyczajnie nudny (tak wiem świętokradztwo, lecz istnieje ogromna liczba ludzi o podobnym zdaniu- a wśród nich i fanów fantasy... trzeba jednak przyznać, że styl Tolkiena był dość złożony a mnogość dat, naz własnych i natłoku informacji z początku książki mógł odrzucać... pamietam moja konsternacje po przeczytaniu 1 rozdziału Hobbita mając chyba 6 czy 7 lat i pamiętam jak błagałem ojca aby nie kazał mi tego czytać ;D chwała mu za to, że mnie jednak przekonał) ... następnie wyszedł film i moge powiedzieć śmiało, że wstrząsnął światem kinematografii powiększając kilkakrotnie ilość fanów Tolkiena i rozsławiając jego nazwisko dookoła globu przez ostatnie 10 lat (i dzięki Hobbitowi będzie to kolejne kilka lat) ...
ja przeczytałem książki (zaczynając od Hobbita, przez LotR'a, Niedokończone, Przygody Toma Bombadilla, po Silmalirion), gdy pojawiły sie pogłoski o planowanej adaptacji, za namową ojca (nie ekranizacji - to ważne) więc cały świat początkowo powstał u mnie w głowie... zaledwie kilka miesięcy po przeczytaniu Powrotu Króla, gdy wciąż miałem w głowie świeże obrazy weszła do kin Drużyna Pierścienia i... zostałem całkowicie oczarowany, zbity z nóg, powalony na posadzkę i przygnieciony tym wizualnym arcydziełem... wcale nie przeszkadzało mi, że brakowało połowy książki w tym mojego ulubionego Bombadilla czy Radagasta, bo doskonale liczyłem się z możliwością pominięcia pewnych faktów, czy ich nagięcia na potrzeby przedsięwzięcia... kolejne części mnie nie zawiodły a umocniły mnie w bprzekonaniu, że Tolkien był geniuszem XX wieku, właściwe od przygody z pierszą częścią trylogii zaczeła się moja przygoda ze światem Śródziemia, która trwa do dziś... jestem ogromnym fanem Tolkiena...ale również i PJ'a, który mnie osobiście nie zawiódł, podobnie jak ogroooomnej liczby widzów... mogę z czystym sercem powiedzieć, że jak na możliwości kina XXI wieku kinowa Trylogia z całą pewnością DORÓWNUJE poziomem LotR'owi książkowemu, a na pewno nie odstaje... czas pokaże co sądzić o hobbicie, jednak patrząc na niezłożoność jego fabuły mogę pokusić się już teraz na wysunięcie dość śmiałej tezy, iż film PRZEBIJE książkę na której bazuje !

ocenił(a) film na 5
Marq_94

Od początku: niestety fakt, że dal wielu Tolkien jest "nudny" i "rozwleczony" - ilość dat i nazw własnych powala i często zniechęca, zwłaszcza mniej "zaprawionych w bojach" czytelników. Ja czytałam Tolkiena po raz pierwszy w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, i zaczęłam od Drużyny, w tłumaczeniu [rewelacyjnym] Skibniewskiej. I właściwie od razu ten świat mnie urzekł, wciągnął i pochłonął.
Następnie [po wielu latach, w których niejednokrotnie wracałam do Śródziemia] wszedł film. I zgodzę się z Tobą, że wstrząsnął światem kinematografii. Acz polemizowałabym, czy powiększył grono fanów Tolkiena i rozsławił jego nazwisko - ogromna część widzów w ogóle nie sięgnęła po książkę, zadowalając się uproszczobną i okrojoną wersją filmową - więc Tolkien fanów nie zyskał, co najwyżej PJ.
Obejrzałam Władcę [od Drużyny, prze Dwie Wieże, po Powrót Króla], ale nie zostałam oczarowana, zbita z nóg i powalona na posadzkę tym dziełem. Co prawda nie przeszkadzało mi wycięcie Toma Bombadila, bo liczyłam się z taką możliwością [ale uważam, że to znacznie zubaża świat Tolkienowski]. Ale uważam, że film PJ nie tylko udowodnił, że Tolkien jest genialny, ale też beznadziejnie obnażył, jak wiele do Tolkiena brakuje panu reżyserowi...
I nawet jeśli 1 000 000 000 000 000 000 000 000 ludzi powie, że te filmy SĄ genialne - ja mam w tej kwestii swoje zdanie: kinowa trylogia pierwowzorowi literackiemu mogłaby buty czyścić.
A czas pokaże co sądzić o Hobbicie, ale po pierwszej części nie jestem zachwycona, a zapowiedź drugiej [romans między Kilim a jakąś elfką] mnie po prostu zniesmaczyła.Dlatego moja ocena to 5/10 [nie przesadzajmy, znam wiele gorszych filmów, niż Hobbit]. I, moim zdaniem, film PJ na pewno nie przebije książki na której [podobno] bazuje.

Carmina

czytam tak czytam i w koncu przestalem. wychodzi na to ze dla niektorych ludzi lepiej by bylo jakby nikt nie nakrecil hobbita. nie wazne ze 'pincet' razy wiecej jest ludzi ktorym sie podobalo.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
użytkownik usunięty
kamilxxx09

Dlaczego żałosnych?

Bo żeby cos pisac to trzeba mieć o tym pojęcie.

użytkownik usunięty
kamilxxx09

To czego nie wiem. Wytknij mi błędy, jeśli takie popełniłem.

Tu nie chodzi o błędy tylko o to, że zaniżasz Hobbitowi ocenę tylko dlatego, że miał materiały z innych książek.

Jak dla mnie ekranizacja jest dosyć wierna jeżeli pominiemy wszystkie dodane wątki. No ale, żeby jakoś rozciągnąć 300 stronicową książkę na trzy trzygodzinne filmy to jakoś trzeba było wszystko wydłużyć :P. Wg mnie Jackson lepiej by zrobił, gdyby nakręcił najpierw Hobbita, a dopiero potem Władcę Pierścieni. Nakręcił najpierw Władcę, wielkie epickie dzieło i teraz kręci Hobbita, i jakoś trzeba tak nakręcić, żeby zadowolić zarówno miłośników ekranizacji Władcy Pierścieni jak i miłośników książki Hobbit. Jak dla mnie Peterowi się udało, ale zastanawia mnie co potem? Będzie coraz trudniej, tego jestem pewien.

ocenił(a) film na 7
szmyrgiel

Problem jest taki, że wątków dodanych pominąć się nie da. Trzymają się jak przysłowiowy diabeł sołtysa i puścić nie chcą. Zarówno naćpany zielskiem i grzybami Radagast, jak i Azog oraz jego sado - maso grabki krzywią na nas z ekranu złośliwie swoje facjaty, jednocześnie radośnie dokonując spontanicznego aktu defekacji na oryginalną, prostą acz czarującą historię, podczas gdy legion audiowizualnych onanistów stoi naokoło tego wszystkiego klaszcząc i wrzeszcząc obscenicznie: "jeszcze dwa, jeszcze dwa!". Christopher Tolkien spogląda na to wszystko ze swego tronu, nie kryjąc łez. Oby pieniądze zarobione na prawach naprostowały mu sny pełne przystojnych krasnoludów o krasnych licach i odstających uszach.
A tymczasem na wschód od Mordoru nowe zło podnosi głowę. Nic tylko czekać, aż pierwszy trailer siódmej części Gwiezdnych Wojen grzmotnie o sieć i znowu przyjdzie słyszeć jęk i lamenty fanów, których uniwersum ku uciesze gawiedzi w wieku wszelakim zostanie masowo zaludnione przez dziesięciolatków, Gunganów, Sithów z świetlnym przyrodzeniem i toną "hałt biczes". Bo przecież wszyscy lubią "hałt biczes".

PaladinRage

Wszystkie dodatki działają na korzyść filmu - zwiększając dramaturgię i poszerzając kontekst polityczny. Twoje słownictwo choć barwne nie dodaje specjalnie argumentów w Twoim wywodzie.

ocenił(a) film na 7
zentaur

Kolego Zentaurze, albo oduczysz się traktowania z poważną miną i słowem wypowiedzi w dużej mierze pisanych dla hecy, albo będziesz musiał zapisać się na jakąś akupunkturą czy masaże ciepłymi kamieniami, bo od tego całego napięcia różnej maści przypadłości się wywodzą. Swoje zdanie na ten temat wyłożyłem w sposób jasny, w miarę możliwości mniej barwny w innych tematach, a tu widzę usiłujesz zrobić "nowe otwarcie".
Powtórzę się: to co dla Ciebie jest dramatyczne, dla mnie bywało kiczowate i pełne niepotrzebnego patosu, kontekst polityczny (jeśli można o takim mówić w przypadku prywatnej wyprawy krasnoludów i prywatnej zemsty Azoga, z wmieszaną prywatną działalnością kilku wpływowych Śródziemian) jest delikatnie rzecz ujmując chaotyczny, niezgrabny, miejscami nawet kreuje w uniwersum filmowym sprzeczności.

PaladinRage

Nie da się ukryć, że film śmierdzi trochę komercją, ale z drugiej strony należy zwrócić uwagę na sytuację reżysera- "Jak przypodobać się widowni?". Chciał, aby film spodobał się zarówno fanom filmu LotR oraz fanom książki Hobbit. Gdyby stworzył wierną ekranizację dla wielu film był by zbyt infantylny, krótki i za mało epicki, a kompletne odejście od książki było by niekorzystnie dla tych drugich. Przyznam szczerze, że uwielbiam trylogię Jacksona, do książki Hobbit też żywię sentyment. Jak dla mnie reżyser w tym filmie wyszedł z obronną ręką, mimo iż nie wszystkie pomysły były trafione np Radagast.

ocenił(a) film na 5
szmyrgiel

zarówno fanom filmu Władca, jak i fanom książki. I w efekcie film nie podoba się wielu osobom. Fani [a właściwie fanatycy] LOtR odsądzają go od czci i wiary, za brak "epickości [cokolwiek to znaczy], za żenujące poczucie humoru [słusznie] i wiele zmian w scenografii i charakteryzacji. Fani książki natomiast zarzucają dobudowanie jakichś wątków [niektórych idiotycznych], zmianianie tolkienowskiego universum [sławetne i niechlubne zmartwychwstanie Azoga] i spapranie większości scen poprzez zmianę ich wymowy. Uważam trylogię PJ za niezły film, nie Bilblię, ale nie zły, książki Tolkiena bardzo lubię, więc Hobbit filmowy mnie nie przekonał.

Carmina

"I w efekcie film nie podoba się wielu osobom"- Chyba nie koniecznie. Średnia na filmwebie, czy imdb była by w takim razie inna.

ocenił(a) film na 5
szmyrgiel

Nie mówię o ocenach - bo nawet i tutaj, na filmwebie zetknęłam się z opiniami "Średnio mi się podobał, ale daję 10/10, bo hejterzy zaniżą". Natomiast znam wiele osób, dorosłych i myślących, z których nawet część Tolkiena czytała, którzy co prawda ocen nie wystawiają, ale uważają ten film za najwyżej przeciętny...

Carmina

"Natomiast znam wiele osób, dorosłych i myślących, z których nawet część Tolkiena czytała, którzy co prawda ocen nie wystawiają, ale uważają ten film za najwyżej przeciętny..."

Znajomość Tolkiena nie zawsze daje gwarancję,że film będzie się podobał. Nawet ja, wielki fan WP, podczas pierwszej projekcji Hobbita byłem lekko zaskoczony. Film oczywiście od razu bardzo mi się podobał, ale te 10 lat wałkowania Władcy, wbijania w głowę pewnej estetyki, sprawiło, że mimo że znałem książkę (Hobbit) jakoś podświadomie oczekiwałem po filmie że będzie kopią Władcy.

Potem przyszło olśnienie - ale niby dlaczego miał to być drugi Władca skoro książka jest zupełnie inna? Obejrzałem film raz jeszcze i bingo. Zrozumiałem całą koncepcję Jacksona.

Wiele osób cały czas filtruje Hobbita poprzez estetykę Władcy Pierścieni. stąd część negatywnych opinii pochodzi tez od fanów Tolkiena. Jednak jeśli zaakceptuje się fakt, że Hobbit MA PRAWO mieć inną estetykę I MA PRAWO nie mieć tak złożonej struktury jak WP, to ocena zmienia się radykalnie.

ocenił(a) film na 5
zentaur

Zentaurze - dyskutowaliśmy już o tym nie raz.
1. Nie "zakochałam się " we Władcy PJ. Uważam go za niezły film, ale do arcydzieła mu [moim zdaniem] brakuje.
2. Nie uczyłam się Władcy na pamięć - w ciągu tych dziesięciu lat oglądałam co najmniej kilka filmów, kóre poruszyły mnie bardziej.
3. Nie oczekiwałam, że Hobbit będzie "kopią" czy duplikatem Władcy.
4. Obejrzałam Hobbita raz [w 3D] - nie spodobał mi się, oceniłam na pięć, żeby być uczciwym [sama "Misty Mountains Cold" dodała co najmniej punkt! - genialna!]. Przekonałeś mnie, w jednej z dyskusji, że może jak obejrzę drugi raz... Poszłam drugi raz [3D/48] - dalej mi się nie spodobał. [oczywiście obie wersję z napisami]. Potem poszłam trzeci raz na 2D z dubbingiem i to mnie rozłożyło! Ale mam świadomość, że dubbing nie jest winą PJ, więc ostatni seans po prostu nie wpłynął na moją ocenę.
5. Całkowicie zgadzam się, że Hobbit to Hobbit a Władca to Władca i każda z tych pozycji ma prawo do innej, odrębnej estetyki. Wszelkie porównania są bezcelowe - podobnie jakby chciało się porównać film "Tajemnica Westerplatte" z PRAWDZIWYMI wydarzeniami na Westerplatte w '39. - nie da się. Bo w jednym przypadku to zabawa w wojnę a w drugim wojna prawdziwa. W Hobbicie to wyprawa po złoto, we Władcy walka o ocalenie świata - różna waga problemów, których nie sposób porównywać.
Jednak moja ocena nie zmianiła się ani radykalnie, ani w najmniejszym stopniu. :)

Carmina

Tak, wiem, że jako jedna z nielicznych osób masz zdrowe podejście i nie chciałaś robić z Hobbita nowego Władcy Pierścieni. Powyższy komentarz był raczej moją obserwacją ogólnej tendencji by oczekiwać po Hobbicie kopii WP a nie polemiką z Twoją postawą. Wystarczy, że spojrzy się na niektóre wątki na tym forum gdzie co chwilę Hobbit bezrefleksyjnie porównywany jest do WP.

Nie będę polemizował z tym, że Ci się nie podobał film, choć nadal uważam, że 5 to nieadekwatna ocena, zważywszy jakie inne filmy w tym gatunku dostały wyższą ocenę (np Superman, Batman czy Harry Potter).

ocenił(a) film na 5
zentaur

Nie oceniałam żadnego z wymienionych przez ciebie...

Carmina

Wiadomo zawsze znajdą się jakieś trolle, gimbus itd. Ale są też bardziej sensowne i przy tym pozytywne opinie. Spora część krytyków także ocenia pozytywnie Hobbita. Nie piszę, że wszyscy widzowie i krytycy uwielbiają ten film, ale generalnie większość ocenia bardzo pozytywnie.

ocenił(a) film na 5
szmyrgiel

A ja nie twierdziłam, że "wszyscy" oceniają go źle. Nawet ja nie oceniam go negatywnie - znam wiele dużo słabszych produkcji. Natomiast piszesz o czym innym - TY piszesz o oceniających [czyli użytkownikach podobnych portali, krytykach filmowych itp] ,a ja mówię o zwykłych ludziach, którzy nie bawią się w logowanie na filmowych portalach ani nie są fachowcami od oceny filmów - po prostu obejrzeli film i rozmawiali o nim. Bardzo dużo opinii jest, delikatnie mówiąc, średnio entuzjastycznych. I nie mówię o idiotach, którzy czepią się każdego filmu. Mówię o tzw "zwyczajnych" ludzich, nie fanach Tolkiena czy PJ. Nie mówię, że wszyscy, bo spotkałam też równie dużo opinii pozytywnych jak i zdecydowanie negatywnych. Przważają jednak umiarkowane, czyli hit i arcydzieło to to nie jest...

Carmina

I właśnie o tym pisałem. Te opinie umiarkowane jak to ujęłaś wynikają z ciągłego porównywania do WP w momencie kiedy nie ma to sensu z wiadomych względów. Ale mleko się rozlało, WP został nakręcony jako pierwszy. oczekiwania wobec Hobbita były inne.

Gdyby ludzie obejrzeli Hobbita jako pierwszego, myślę, że dominowały by pozytywne i bardzo pozytywne recenzje.

Carmina

Zresztą co ja pisze, te oceny w dużej mierze są bardzo pozytywne. Nawet jeśli przyjmiemy, że ocena trochę spadnie, to oceny 8 tutaj (powiedzmy, że spadnie do 7,5) na stopklatce 7,9 na imdb 8.3, na rottentomatoes (ocena publiczności) 84%, na theoneringnet 90% - to oceny dobre albo bardzo dobre.

W sumie więc powinienem był powiedzieć, gdyby ludzie obejrzeli Hobbita najpierw, miałby pewnie oceny WP, czyli 8,5-8,8.

Carmina

Ja nie pisałem, że Ty uważasz że film jest zły. Piszę tylko, że na pewno film nie rozczarował aż tylu ludzi jak wcześniej wspomniałeś. Ten film nie zdobywa w większości nawet umiarkowanych ocen. Gdyby tak było to średnia wahała by się gdzieś w okolicach 6 (czyli "niezły"). A średnia Hobbita wynosi aż 8,1, czyli "bardzo dobry". Cześć się rozczarowała, ale zdecydowana większość jest bardzo zadowolona filmem. Wiadomo, tak jak napisał to zentaur średnia kiedyś spadnie, ale na pewno pozostanie w kategorii bardzo dobry. A użytkownicy portalu to nie jest żadne grono wielkich znawców i krytyków. Użytkownikiem może być każdy normalny widz, który do rejestracji potrzebuje jedynie internetu i odrobiny wolnego czasu.

ocenił(a) film na 7

Ani słowa o Azogu? Poważnie? Rozpisujesz się o tym gdzie kto stał, a nie wspominasz o wielgaśnym wątku, który w zasadzie zmienia charakter całej podróży? Rozczarowałeś mnie...

Swoją drogą - przy fleszbeku z Morią doszło do mnie, że choćby Piotruś Jackowski miał podejście największego purysty, to za cholerę w filmie nie mógłby umieścić oryginalnej wersji sceny, w której ginie Thror.

użytkownik usunięty
PaladinRage

Myślałem, że to mozna wywnioskować, ale jak widać myliłem się więc odpowiem. Azog zginął z ręki daina Żelaznej Stopy podczas bitwy w dolinie Nandhuirion, więc nie ma prawa pojawić się w "Hobbicie".

Inna sprawa, że wystarczyło o śmierci Throrora powiedzeć w opowiadaniu Balina bez pokazywania scen, a nie tworzyć nieprawdziwych ujęć.

ocenił(a) film na 7

Ale wtedy nie było by to takie efektowne. A przecież na film poszły grube pieniądze, więc musi być akcja, musi być bling bling, hot biczas... No ok takowych nie ma, ale jest ulubieniec żeńskiej części publiczności: Kili, oraz są brwi Thranduila (jeśli aktor ma tak z natury, to za dekadę będzie już mógł grać towarzysza Breżniewa). No nie oszukujmy się, sporo zmian wprowadzono w taki sposób, że z Hobbita a'la Jackson wychodzi mieszanka Tolkiena z kinem akcji made in Hollywood. I w zasadzie tak należy na to patrzeć: film przygodowy inspirowany dziełami brytyjskiego językoznawcy.

użytkownik usunięty
PaladinRage

"No nie oszukujmy się, sporo zmian wprowadzono w taki sposób, że z Hobbita a'la Jackson wychodzi mieszanka Tolkiena z kinem akcji made in Hollywood. I w zasadzie tak należy na to patrzeć: film przygodowy inspirowany dziełami brytyjskiego językoznawcy."

Jesli potrzeć na ten film z tej perspektywy, to nie mozna nic filmowi zarzucić.

ocenił(a) film na 7

I to jest najszczersza prawda. Problem zaczyna się dopiero gdy ktoś jest pasjonatem książki, a nie do końca podchodzi mu amerykańskie efekciarstwo czy nadmierny patos. A jeśli taka osoba natrafi na osobę, która także jest fanem Śródziemia, ale przy okazji uwielbia efekciarstwo i patos, to prędzej czy później w ruch pójdą werbalne odpowiedniki szabel.

PaladinRage

Po pierwsze, chyba mało oglądaliście ekranizacji książek. To co PJ zrobił w Hobbicie jest bardzo wierne w stosunku do materiału źródłowego w porównaniu do innych ekranizacji. Już nie wspomnę o setkach zmian we WP (o czym już wielu nie pamięta)

Po drugie, nie widzę specjalnie patosu we wprowadzonych zmianach - Azog raczej dodaje dramaturgii, stanowi realne zagrożenie dla Thorina, Biała Rada i Radagast poszerzają kontekst geo-polityczny, bez którego Hobbit byłby jeszcze prostszą historią.

Po trzecie, te filmy opowiadają o heroicznych czynach, o wielkich wydarzeniach. Pewna doza patosu jest wpisana w tego typu baśnie - w tej formule niekoniecznie jest to cecha negatywna. Co do efekciarstwa paradoksalnie nie jest go tak dużo - najczęściej jest w scenach walki.. Taki styl kręcenia walk przez PJa. Zresztą, walki na ekranie zawsze wyjdą bardziej efektownie niż na kartach książki.

W końcu, książka Hobbit jest de facto książką przygodową, więc nie wiem skąd to zdziwienie? Dramatu psychologicznego kolega oczekiwał, w momencie kiedy książka jest baśniową przygodówką dla 10 latków?