nudny jak flaki z olejem ;/ niestety!!! uwielbiam trylogie Władców Pierścienia i myślałam, że i Hobbit mnie nie zawiedzie...a jednak :( film się ciągnie, efekty są "przeładowane" i "przepracowane". Jedyny pozytyw filmu jak dla mnie to obecność Gandalfa!!!
Miałem na myśli zwolnienia akcji, opisy miejsc, sytuacji, bohaterów, które są typowe dla tolkienowskiej literatury, każdy kto się z nią zetknął, wie o co chodzi. Myślisz, że Władca Pierścienie nie był zmieniany? Był i to znacznie, wiele przedłużających się scen wyleciało ze scenariusza, a pomimo to, i tak efekt ten w filmie nadal był obecny. Taka specyfika materiału źródłowego.
Widoki owszem są, co prawda jest dużo komputerowych widoków, ale nie brakuje naturalnych ujęć. Można co najwyżej czynić zarzut pod adresem ich wtórności, w stosunku do Drużyny Pierścienia, ale na pewno na ich brak nie można narzekać. Owszem jeż nie wyszedł najlepiej, ale orkowie czy gobliny bez przesady w moim przekonaniu nie zawodzą.
Popełniasz błąd, ponieważ porównujesz zaledwie pierwszą część Hobbita, do całej trylogii filmowej WP. Wiadomo, że jedna część Hobbita nie ma szans z całą trylogią WP. Do takiej oceny poczekajmy, aż Hobbit stanie się całością, filmową trylogią. Na razie zasadne jest porównanie Hobbita do Drużyny Pierścienia, na której tle, film prezentuje się bardzo dobrze i jest krokiem na przód.
Hobbit jest zupełnie inną historią, nie ma jeszcze Saurona znanego z WP, Nazguli, całej tej batalii o pierścień, to się wszystko dopiero budzi, co PJ zasygnalizował wątkiem w Dol Guldur z którego Radagast wyniósł pewien relikt z Mordoru, coś z przeszłej epoki...Czy nawet faktem pojawiania się trolli, orków , gdzie do tej pory ich nie było. Hobbit przedstawia wyprawę krasnoludów, którzy walczą przede wszystkim o utracony dom, i historia ta jest dobrze opowiedziana, wątki w których Bilbo mówi dlaczego postanowił jednak kontynuować podróż, są epickie. Ujmujące za serce, nie można powiedzieć, że jest to humor, który skądinąd w filmie jest obecny, ze względu na charakter materiału źródłowego.
Wg. mnie LOTR książka i film są dość podobne. Brakuje kilku scen ( odbudowa shire, Tom Bombaldin,, ) ale jest to i tak nie wiele. W hobbicie czułem jakbym oglądał całkiem inną historię. Ta walka transformerów w górach mglistych, to ja Bilbo zdobył pierścień, przede wszystkim wtrącenie Radagasta i Azoga którego w książce nie było. Orka który zginą x-dziesiąt lat wcześniej i to nie z ręki Throrina i chyba na dodatek nie był nawet biały.
Ale fakt, trzeba poczekać na kontynuację. Mam nadzieję że się nie zawiodę.
PS. LOTR od pierwszej minuty mnie zafascynował. Sam wstęp "świat się zmienia. Mówi mi to woda" aż ciary przechodzą ;)
Masz rację w Hobbicie są zmiany w stosunku do materiału źródłowego, podobnie jak we Władcy Pierścieni, PJ nigdy nie ukrywał, że tworzy te filmy według własnej koncepcji. Władca Pierścieni, niewątpliwe arcydzieło, miał więcej zmian niż te, które wymieniłeś. Przede wszystkim zmieniono całkowicie losy Sarumana, chodzi o ukazanie jego śmierci. Wszyscy wiemy jak w książce to było ukazane, a jak rozwiązane zostało w filmie. Znam fanów, którzy do dzisiaj nie mogą się z tą nieścisłością wobec materiału źródłowego, pogodzić. Kolejna sprawa, to pojawienie się Arweny ratującej Froda, zamiast Glorfindela, jak wiadomo Glorfindel był jednym z niewielu, których bał się Czarnoksiężnik z Angmaru, i to on w książce pomógł Frodowi, a nie Arwena. W filmie jest znacznie więcej mniej istotnych zmian. Nie chodzi o to, żeby Władcę tu punktować, ponieważ uwielbiam te filmy, chodzi to aby pokazać, że pojawienie się Azoga nie jest jakimś novum w stosunku do poprzednich poczynań reżysera.
Niestety obawiam się, że odmiana przez przypadki jest dla niej zbyt ambitnym zadaniem. Co do jej zarzutów, ona nawet nie zauważyła doskonałej roli Golluma, czy klimatycznych wejść Azoga. Nie mówiąc o kapitalnej roli Bilbo, ona tylko zauważyła Gandalfa...To wiele mówi o jakości jej opinii.
Owszem można z tym polemizować, jednak jego wejścia,np kiedy wpada w szał po nieudanym polowaniu swoich podwładnych, czy też w finalnej potyczce, są naprawdę dobre i klimatyczne. Warto zwrócić, że Azog porozumiewa się ojczystym językiem, a jego słowa w finalnej walce stwarzają niekiepski klimat, klimat, który utwierdza widza w przekonaniu, że jego konflikt z członkami wyprawy, to coś więcej niż tylko zwykłe polowanie. Dobrze został również zagrany "wielki goblin", ładnie jest pokazana drwina, ironia z jaką podchodzi do krasnoludów, szczególnie do jednego. Szkoda, że w/w goblin pozostaje często na uboczu podczas ogólnej oceny. Generalnie ten film ma sporo takich smaczków, widać, że ktoś to dopieszczał na ostatni guzik.
Azog nie wprowadzał żadnego klimatu... Chyba najgorszy bohater jak dla mnie, bo przedstawiony jak taki do bólu typowy czarny charakter, znany z bajek. Całe życie zaślepiony rządzą zemsty i wpadający w szał przy niepowodzeniach. I cóż za zbieg okoliczności, że akurat wtedy, gdy krasnoludy wyruszyły na wyprawę, on pojawia się z całą armią, żeby wykończyć Thorina. I ten tekst: "Ten jest mój. Resztę zabić!". Skąd ja to znam...
A czego się spodziewałaś? Pomysłowości na miarę czarodzieja? Orkowie właśnie tacy byli, to rasa przepełniona goryczą, złem, nienawiścią, szybko wpadająca w złość, popadająca w konflikty z innymi nacjami Azog był dokładnie takim złym orkiem, uosabiając wszystkie cechy prawdziwego orka. W Drużynie Pierścienia orkowie byli w zasadzie mięsem armatnim na usługach Sarumana. Nie grzeszyli taktyką działania. Azog idzie o krok dalej ponieważ potrafi współpracować choćby z goblinami, aby pojmać swoich wrogów. Motyw Azoga jest jak najbardziej zasadny, w Hobbicie przedstawiony jest konflikt ras, np krasnoludów z efami, nie dziwi więc, że pojawili się orkowie. Azog stracił rękę w walce z jednym z krasnoludów, miał więc motyw zemsty. A jego niektóre wejścia np na wzgórzu czy podczas finalnej batalii, wypowiedziane w ojczystym języku, są naprawdę klimatyczne. Pokaż mi w Drużynie Pierścienia tak wyrazistego orka...Nie ma.
Nie da się ukryć, że wypowiedzi w językach ras zawsze dodają smaczku, niezależnie czy to chodzi o orków czy elfów. Tak było we Władcy i tak jest całe szczęście w Hobbicie, z tym się zgadzam. Jednak chodzi mi o sposób przedstawienia Azoga, który nie dość, że jako animacja gryzł w oczy, to jego momenty wcale nie były wybitne, ale wręcz przewidywalne. I zupełnie wystarczyłaby mi pomysłowość na miarę reżysera 'Władcy'. Co do orków z trylogii, byli oni stworzeni do walki, ich jedyną funkcją była służba, a co za tym idzie zostali kompletnie wyprani z uczuć. Tyle że, o ilei dobrze pamiętam, nie byli jakimiś wyjątkami wśród reszty - taka była geneza powstania rasy orków w ogóle, taka była ich natura, i nie tylko we władcy, ale i w Hobbicie, tak powinni zostać przedstawieni, moim zdaniem oczywiście. Nie chce się czepiać, film ogółem wyszedł jak najbardziej pozytywnie.
Zgadza się, orkowie jako rasa byli wyprani z ambitniejszych uczuć, i taka też jest geneza tej rasy jako typowo nastawionej na najemniczą walkę, pełna zgoda, jednak uważam, że w Hobbicie nieco lepiej zostali oni przedstawieni. Oczywiście porównując pierwszą część Władcy i pierwszą część Hobbita. Chodzi mi przede wszystkim o jako takie rozumowanie podczas walki, a także ogólnie biorąc pod uwagę zachowanie. W Hobbicie mimo wszystko orkowie próbowali jakiś zasadzek, porozumień z goblinami, widać, że chcieli dorwać drużynę, w Drużynie Pierścienia zabrakło mi troszeczkę takiej zadziorności, charakteru, w poczynaniach orków. Sceny ukazujące powstawanie orków z pod znaku białej ręki zapowiadały smakowite momenty, później niestety gdzieś to opadło. Niby nie wiele, ale zawsze miło ogląda się film, w którym nawet ork ma swój chłopski rozum, wzmacnia to klimat poszczególnych scen, pozwala lepiej wczuć się widzowi w świat fantasy. W Powrocie Króla PJ wyciągnął należyte wnioski, i tam orkowie potrafili zaatakować, z zaskoczenia, pod osłoną mgły, dokonują desantu. Odbiór scen walki był znacznie bardziej przekonujący niż to było pokazane w "jedynce".
Azog typowy dowódca orków, zły, bezwzględny, przepełniony nienawiścią, wzbudzający strach wśród podwładnych, rządzący terrorem. Jednocześnie potrafił zawierać alianse, z innymi rasami, w imię wspólnego celu. Owszem wizualnie może budzić kontrowersje, ale myślę, że jego zachowanie jest w porządku.
Pamiętam, że kiedyś dałem radę obejrzeć pierwszą część Władcy Pierścieni z ledwością, potem z nudów wytrzymałem tylko 20 minut drugiej, dalej już nie próbowałem. Jak dla mnie film, który wrzucam do jednego wora z seriami: "Zmierch", "Piraci z Karaibów", "Władca Pierścieni" i "Harry Potter".
Zrównywanie WP ze Zmierzchem to już ośmieszanie się. Możesz to uznać za atak, ale chyba kompletnie nie potrafisz ocenić dobrze filmu.
Poprostu te serie na równym poziomie mnie interesują, czyli na zerowym. Nie lubię baśni i bajek i to tyle. Pozatym te filmy są według mnie przesycone efektami specjalnymi. Z każdej z tych serii obejrzałem jedną część góra dwie (Piraci z Karaibów) i odeszła mnie ochota na oglądanie kolejnych stąd znalazły się w jednym "worku".
w 100% się zgadzam.
Brakowało mi prawdziwych orków. A nie komputerowe modele postaci. Niektóre strasznie rażą po oczach. Jak np.: jeż, którego Radagast ratuje, albo Azog. Z krajobrazami jest to samo.
Jedynie Gollum był spoko ;D
Ha, ja wręcz odwrotnie. Czytając "Hobbita" i "Władcę Pierścieni" meczyłem się straszliwie, ale z punktu widzenia fana fantasy takie produkcje trzeba znać. Filmowa trylogia była naprawdę dobra (głównie przez efekty), ale P.J zekranizował powieść naprawdę świetnie.
Filmowy Hobbit w moim odczuciu jest naprawdę bardzo dobrym filmem fantasy. Książka jak wyżej wspomniałem nie podobała mi się za bardzo. W cyfrowej wersji jest, przynajmnie dla mnie - wszystko jest bardziej interesujące. Nie będę się tu rozpisywał za szeroko, powiem tylko, że Hobbit spełnił moje oczekiwania, rzeczy które myślałem że mnie zawiodą tak zrobiły ponieważ pochodziły bezpośrednio od Tolkiena i były w tą produkcję z góry wpisane. W każdym bądź razie warto obejrzeć.