"Horror House on Highway Five" trzeba zobaczyć, aby uwierzyć. Rozumiem, że większość fanów slasherów czy ogólnie kina grozy z lat 80-tych oceni ten film nisko, ale mnie on urzekł swoją ekscentrycznością i narkotyczną psychodelią. Nie chcę mi się grzęznąć w fabule "Horror House on Highway Five", bo raczej nie ma ona sensu. Ale mamy tutaj mordercę w masce prezydenta Richarda Nixona (gra go Ronald Reagan!), dwóch porywaczy (jeden z nich, czyli dr Mabuser mówi, że w jego mózgu zalęgły się pasożyty), studentów collegu badających budowę i kulisy powstania rakiety V2, miasteczko nazwane Little Town (?), naukowca który zniknął, a przed swoim zniknięciem zaczął mordować, no i trójkę nastolatków, którzy udają się do Little Town, by zbadali zniknięcie niemieckiego naukowca...
Debiut filmowy Richarda Caseya to slasher dość unikalny. Film bardzo dziwaczny i narkotyczno-psychodeliczny. Scenarzyści w trakcie pisania scenariusza musieli się wspomagać LSD. :-) Amatorskie aktorstwo, zabawne dialogi ("What's wrong with you? You just run that guy over!", "You must have a very low IQ."), trochę gore i dużo dziwactw. Soundtrack to kolejna osobliwość: skrzypce, punk rock czy rockowa psychodelia... znajdzie się nawet odrobina grozy np. w końcówce filmu.