Totalne nieporozumienie, gadanie o krawędzi, pseudointelektualne monologi, każda część ciała krwawi od dźwięku i obrazu. Efekt snu przypomina bardziej koszmar niezrealizowanego życiowo "artysty".
Ledwo udało mi się przemęczyć ten film, przede wszystkim jest przegadany, filozoficzne aspekty są raczej wytworem odbytu a niżeli umysłu, stamtąd został również dobyty czopek, który z impetem dokonał drenażu mojego mózgu.
Ogólnie ten film przypomina mi jednego z moich znajomych, facet nie znając znaczenia poszczególnych słów, komplikuje zdanie do momentu w którym już sam nie wie o czym mówi. Stara się kompletnie na siłę w sposób zawiły formułować myśli, rzeczy proste zamienia w bezładną plątaninę fekaliów. To nie jest artyzm ani intelektualizm, to jest zwykły rynsztok twórczy, podobnie jak ten obraz.