bo to już nie są surrealsityczno - koszmarne wizje rodem z "Koszmaru z ulicy Wiązów" Cravena, czy "W paszczy szaleństwa" Carpentera. Scenariusz Fulcieego i jego kolegów jest po prostu zły, grafomański, pozbawiany sensu i ciągu przyczynowo-skutkowego, za to wypełniony dziurami większymi niż te po wydłubanych oczach (Których to w filmie brakuje:)
Duchy, który są tak "duchowe", że nawet nie wydają dźwięków przy stawianiu kroków, są w stanie zostać zagryzione przez psa i krwawić. do tego krzycząc z przegryzionym gardłem i ginąc dopiero od odgryzania ucha (!), trup hydraulika pojawia się wszędzie, raz żywy, raz martwy, a przez większość czasu coś pomiędzy:) naboje w pistolecie jednego z bohatera się kończą, portem znowu się pojawiają, brama do piekła jest sobie, choć nie wiadomo skąd i jak wygląda, na czym polega, ani gdzie są pozostałe, nie wiadomo właściwie co i czemu zabija bohaterów, nie wiadomo skąd szpital wypełnia się zombie, ani gdzie giną wszyscy żywi, a dialogi, wplecione zresztą w usta marnych aktorów, są po prostu śmieszne.
no, ale to wcale nie znaczy, że film mi się nie podobał. Sceny gore może i lekko tandetne, ale cieszą oczy (ach te oczy hehehe), muzyka miejscami bardzo imponująca (choć miejscami nijaka), sporo scen ma w sobie jakąś hipnotyzującą upiorność, a zakończenie jest wg mnie genialne (choć nie znaczy to, że sensowne).
dobry film? nie bardzo, ale jak najbardziej dobry kawał włoskiego gore.
Już bym wolała pooglądać " łapanie łapacza wokoło sracza" tylko czekałam kiedy się wreszcie skończy ten film. A co do zakończenia to nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
Dla Ciebie szmira, dla innych dzieło kultowe, dla większości kultowa szmira. Filmy Fulciego miały takie być z założenia, nie widzę sensu siać forumową krucjatę przeciwko temu filmowi. Przez cały film kołatała mi się myśl, co ten Fulci ma na punkcie tych oczu? ;)
A ja nie rozumiem takiego tłumaczenia - "...Filmy Fulciego miały takie być z założenia..." To tylko niczym nieuzasadniona obrona bardzo złego filmu.
Jeżeli już ma się pomysł, fundusze i możliwości, można byłoby się wysilić na zrobienie czegoś porządnego, a nie żałosnej pomyłki z fatalną grą aktorską, kiepskimi ujęciami, niepasującą klimatem w większości scen muzyką, scenariuszem napisanym na kolanie (niczym teksty disco polo) itede. Niedociągnięcia tej produkcji można by mnożyć. Złej jakości tego filmu nie można nawet tłumaczyć czas powstania. W tym okresie - i wcześniej - powstawały naprawdę BARDZO dobre horrory. Nie wiem, skąd się bierze ten kult, ale ja go nie kupuję...
Chodzi mniej więcej o to, że niektóre filmy mniejszy nacisk kładą na logikę czy fabułę, a bardziej są ciągiem obrazów. W tym przypadku to jest jak zapis sennego koszmaru. Nie ma się co silić na szukanie większego sensu, choć można się tutaj dopatrzeć ciekawych znaczeń. Ale aż tak bym psów nie wieszał na tym filmie. Ta całkowita degrengolada ma swój styl.
no zakończenie żałosne jak nie wiem co, film kretyński, ohydne i tandetne sceny, nic się nie klei. (spoiler) debilizm sięga zenitu kiedy pod aparaturę wykrywającą fale mózgowe podłączają trupa, który 6 lat leżał w piwnicy. Druga połowa filmu nudna jak flaki z olejem i do tego spartaczony koniec, jakieś zombie i żółte soczewki, masakra...
No nie sposób się nie zgodzić. Też mam słabość do takich filmów ale bzdura tak w oczy kole w tym filmie, że trudno poważnie na ten obraz patrzeć. Scena w kostnicy z żoną zmarłego hydraulika. Kobieta stoi koło stołu, pokazują słój z kwasem na szafce, kobieta nagle leży nie wiadomo dlaczego pod tą właśnie szafką i ze słoja kwas wylewa się na twarz nieprzytomnej kobiety.... WTF? Inna scena Liza czy jak ona tam miała jedzie samochodem i na środku opustoszałej drogi stoi kobieta ze skamieniało-żółtymi oczami i psem ... i co? a co no oczywiście idzie z nią do jej domu kto by tego nie zrobił, dzień jak co dzień...
ten film to kretynizm do granic mozliwosci ... jesli czlowiek ktory jest zjarany i oglada ten film i go nie rusza ani sie nie boi ani nawet nie smieje jak to jest na pseudo horrorach to film jest raczej nizej krytyki...
Typowe włoskie gore i nic więcej, ale miło się to ogląda, chociaż klimatu filmów Daria Argento to ten obraz nie ma.
Pamięta ktoś scenę, kiedy widać lezące pająki (lub jednego pająka), a za nimi nędzne gumowe podróby? Takie coś bym wybaczył twórcom ze studia Troma, ale Fulciemu nie potrafię >.<
problem w tym że wy w ogóle nie kumacie klimatu typowych horrorów lat 80. filmy klasy B, z kiepskimi efektami specjalnymi ale zabójczym klimatem - to był własnie renesans horroru.
ale dzisiejsze pokolenie debilnych masmixów to zupełne inny typ widza. widz dla którego liczą się efekty i sceny walki, dzisiejszy widz nie szuka w filmie klimatu tylko realnie reklamówki studia komputerowego.
tak strasznie narzekacie na horrory z lat 80, a dziś jakie się kręci? przeciez to czarna rozpacz. horror się skończył, teraz się kręci głupoty dla nastolatków w stylu oszukać przeznaczenie. dziś już nie ma horroru.
i ja osobiścię wolę takie stare niedorobione horrory bez budżetu ale za to z klimatem niż dzisiejsze produkcje za dziesiątki milionów złotych które jedynie próbują zaszokować widza niekonwencjonalnymi scenami śmierci
Debilny? Przecież strategia Fulciego polegała właśnie na dezorientacji widza, kpiny z jego przyzwyczajeń, na celowym wszechobecnym chaosie. To nie jest film, który ma się dać uzasadnić na płaszczyźnie przyczynowo-skutkowej, bo i fabułę Fulci traktuje z charakterystyczną dla siebie ambiwalencją. Chodzi o namacalność zła, o brak celowości, brak przyczyny, bo to jest właśnie najbardziej przerażające - że nie wiesz, co się stanie i nie wiesz dlaczego. Zombie pojawiają się znikąd, poboczni bohaterowie wracają w najbardziej nieoczekiwanych momentach, szpital zamienia się w hotel i tak w kółko. Trzeba być naprawdę nieuważnym widzem, żeby nie zauważyć, że fabuła jest w "The Beyond" szczątkowa i pretekstowa, bo to film wizyjny, nastawiony na niewytłumaczalność i nieprzewidywalność. Fulci chce obudzić w nas ten rodzaj strachu, który najbardziej chcielibyśmy zepchnąć do podświadomości. A że nie wszyscy widzowie go rozumieją, to już inna sprawa.
Jaki jest sens być uważnym widzem, skoro film jest "nastawiony na niewytłumaczalność i nieprzewidywalność."? Właśnie trzeba wyzbyć się z siebie nawyków uważnego widza szukającego w filmie sensu. Wtedy można się dobrze bawić.
Fulci nigdy nie wzbudził we mnie żadnego rodzaju strachu. Tu faktycznie z początku udało mu się wytworzyć kozacki klimat, ale potem ten klimat rozpłynął się bełkocie i masie smakowitego gore. Tu nie ma nic do rozumienia – sam to potwierdzasz swoja drogą. Takie kino się czuje, a nie rozumie. I ja je czuje, siedzę w nim od lat, ale nie znaczy, to wcale, że mam nie nazywać rzeczy po imieniu. A ten film, pomimo mojej sympatii do niego, jest kompletnie niedorzeczny i nie ma tu co winy zwalać na zamierzony surrealizm.
"Fulci chce obudzić w nas ten rodzaj strachu, który najbardziej chcielibyśmy zepchnąć do podświadomości"
Może w "was" ten film budzi ten rodzaj strachu, który byście chcieli zepchnąć do podświadomości. We mnie nie, choć nawet nie jestem pewien o jaki strach Ci (Wam?) chodzi.
powiem że zgadzam się :) ale dla mnie zakończenie jest bardzo dobre, majestatyczne a jednocześnie dołujące
ja dałem ocenę 7/10, ale film ogladałem jakieś 15 lat temu, ocenę dałem z wrażeń z tamtych lat, a raczej tego filmu nie będę oglądał drugi raz, nie wiem jak bym go ocenił dzisiaj
Nie wiem jak to możliwe ale nigdy wcześniej tego filmu nie widziałem, a wcale się nie dziwie, że wielu dopina mu łatkę kultowego.
Film zrobił na mnie spore wrażenie a mamy w końcu rok 2014... Czuję, że gdybym obejrzał go 30 lat temu to dziś byłby dla mnie pozycją na miarę choćby Świtu Żywych Trupów albo innego Evil Dead'a...
Zajebisty klimat, fajne efekty no i te zaświaty na zakończenie. Dobry kawał solidnego horroru.
Wiesz Fulci w swoich horrorach stawiał na klimat grozy podobnie jak Romero w swej słynnej trylogii.
Polecam też inne filmy Fulciego "Zombie pożeracze mięsa" 1979, "Miasto żywej śmierci" 1980, "Dom przy cmentarzu" 1981
Wg mnie stawiał przede wszystkim na gore :) Ale fakt Miasto... i Dom... sa faktycznie podobne do Hotelu... Do tego we wszystkich trzech gra Catriona MacColl.
Nic dodać, nic ująć. Oglądałem za małego "Siedem bram piekieł", bo taki tytuł był na VHS i postanowiłem wrócić do niego. Wyłączyłem w połowie.Pomijając oczywiście to, że film jest stary i wszystko co się z tym wiąże, to faktycznie nie wiadomo co i jak, i dlaczego. Bezsens goni bezsens.