Pisarzyna siada do kolejnej powieści i zainspirowany markizem De Sade
zaczyna zbyt sugestywnie wczuwać się w jego postać.
Głównie polega to na tym, że chodzi po mieście i napotkane
dziewczyny, zaczyna ni to podrywać, ni to fantazjować o nich.
Pojawia się nawet kawałek golizny. Co z tym ma wspólnego De Sade ?
Nic, ale fajnie wygląda w tytule.
Bardotka, która wówczas grała w takich filmach, jest jedną z
dziewczyn (chyba nawet najatrakcyjniejszą, a może nie . . .)
Na wpół surrealistyczna historia klasy C.
Jeśli ktoś szuka klimatycznego undergroundu z końca
lat 60-tych, coś pomiędzy Warholem, hippie, psychodelą, Yellow Submarine
i Barbarellą, z erotyką w tle, to, to nie jest film dla niego.