Nigdy więcej takich filmów w sobotnie wieczory. Zbyt wielkie ryzyko, że jakiś może się kiedyś naprawdę spodobać. 'The Vow' jest doskonałym przykładem dwóch typów filmów: 'american love story', przynajmniej tak z grubsza - psiapsiółki, bogaci rodzice, szczęśliwe życie bez większych zmartwień (no oprócz tej utraty pamięci rzecz jasna), wszystko picuś glancuś, wypastowane i przy okazji skrajnie, totalnie odrealnione. Drugi typ: film całkowicie, jednoznacznie kobiecy. Bo o ile kiedy dziewczyna zaciągnie faceta na komedię romantyczną to ten jeszcze może to znieść bez większego problemu, czasami nawet uda się nieźle bawić jak choćby z 'Friends with benefits', o tyle takie łzawe melodramaty naprawdę ciężko przełknąć. Myślę, że jakby nie wyjątkowo pozytywne nastawienie, dobry humor i dystans do filmu ja również miałbym problemy, żeby wytrwać do końca. No ostatecznie udało mi się i nawet nagrodzę 'The Vow' mocną czwórką. Panowie, radzę dowiadywać się co nieco o filmach, do obejrzenia których zmuszają was partnerki i zgadzać się raczej na lekkie komedyjki, bo z melodramatami może być ciężko.