Dumny tytuł, wiem... Chodzi mi o to że wielokrotnie słyszałem już że współczesne kino upadło, na ekranach zagościła na stałe żenada. Sam też tak mówiłem, przyznaję. Ale co jest takiego złego np w Idach marcowych? Że nie są Lotem nad kukułczym gniazdem (nie chodzi o tematykę tylko o... epickość, wybaczcie, nie umiem się wyrazić). Takie pytanie zadałem sobie po filmie i doszedłem do wniosku że takich produkcji które według mnie nie będą przynosić wstydu obecnej kinematografii przed kinematografią moich pra-wnuków jest więcej. Incepcja, Mroczny rycerz, Prestiż, Infiltracja, niech będzie i dla mnie jałowy Avatar, no i te Idy marcowe. Czy tych filmów nie warto było obejrzeć? W czym są niby gorsze od klasyki?
Ja zmieniłem zdanie, kino nie umarło. Kino żyje tylko ma dosyć słaby puls.
E tam, co roku powstaje wiele wartościowych filmów - wartościowych pod różnym względem - niektóre są wartościowe bo zmuszają nas do myślenia, a niektóre bo nas wspaniale bawią.
Co do "Id marcowych" to nienajgorszy film, ale określenie "słaby puls" pasuje jak ulał. Dobry temat i utalentowana obsada to jeszcze nie wszystko, czegoś w ostatecznym wykonaniu tutaj zabrakło.