"Idy marcowe", czyli przyspieszony kurs tego jak stać się bezwzględnym człowiekiem sukcesu w polityce. Moim zdaniem dobry film. Thrillery polityczne bywają chwilami nudne, a ten trzyma cały czas w napięciu i nie nuży przeciągającymi się oracjami i przemowami. Temat zakulisowych rozgrywek podczas wyborów do ważnych urzędów państwowych nie jest niczym nowym, więc nie ma elementu zaskoczenia. Jest za to genialny Ryan Gosling, który zdeklasował w "Idach marcowych" takie gwiazdy jak: Philip Seymour Hoffman, Marisa Tomei, Paul Giamatti, czy George Clooney, a może przede wszystkim on. Clooney mimo największych starań nie dał rady Goslingowi. Chciał, ale nie podołał ze względu na "drewniane oblicze" bez wyrazu, które serwuje nam od lat i do którego nas przyzwyczaił. Minutę monologu Clooney`a, czy kogokolwiek z gwiazdorskiej obsady, Ryan Gosling kwitował sekundowym spojrzeniem, uśmiechem lub gestem, które odbierały mowę. Królestwo za mimikę twarzy Goslinga.
W temacie napisane jest: "Warto ze względu na Goslinga", ale "Idy marcowe" to naprawdę dobry film, który szczerze polecam, wśród gniotów jakie ostatnimi czasy pojawiają się na ekranie.