Jedyną dobrą rzeczą jaką można o tym powiedzieć-nie ma metroseksualnych wampirów. Za to jest wymalowany jak pederasta Kravitz. Nie tylko on.Gimbus kierowany zdrowym odruchem, czyli taki który chce popatrzeć na krwawą nawalankę zdechnie z nudów.Na przykład twórca użył metody "kamera z ręki w biegu" ale kto spodziewa się dynamiki scen "Szeregowca Ryana" nie zobaczy dynamiki.Właściwie niewiele zobaczy.Chodziło o prostą rzecz.Żeby nic nie było widać, tak jest to nieporadne i ślamazarne.Psy wyskakują z wirtualnego odbytu nicości.Koszmar.Gdyby w snach prześladował ich chociaż Freddy Kruger.Najgorszą rzeczą są dłużyzny i nieznośna przewidywalność, aż do bólu.Nie będę czynił spojlerów, ale jeżeli nieopatrznie zdecydujecie się na projekcję polecam przyjrzeć się np. "scenie z jabłuszkiem w świńskim ryju".Cała otoczka polityczno-społeczna jest toporna i łopatologiczna. Nawet Jennifer Lawrence, bardzo dobra w "Do szpiku kości", tutaj przez 98% filmu ma wyraz twarzy lalki z taniego plastiku.Ale jaki mogła mieć po przeczytaniu scenariusza?