Jeden z gorszych filmów, który kiedykolwiek widziałem. Ogólnie nic się nie dzieje. Najciekawszym momentem było, kiedy wyskoczył jakiś bydlak i mój kolega się wystraszył. Nie polecam tego filmu. Po seansie nie pamiętałem nawet imion głównych bohaterów. Jeżeli chcecie sobie obejrzeć wiarę w lesie walczącą o przetrwanie to polecam "szkołę przetrwania" .
Podsumowując zacytuję mojego kolegę "już lepiej mogłem obejrzeć jakiegoś pornola"
PS. Nigdy nie pozwólcie na wybieranie filmów przez "psychofana" jakiejś aktorki!!!
Na początku chciałbym się zgodzić z moim przedmówcą. Uważam, że ten film jest jednym ze słabszych w dziejach światowej kinematografii. Od początku do końca nie zachwyca.
„Igrzyska śmierci” można porównać do nieudanej randki w ciemno. Przed samym spotkaniem jesteśmy pełni entuzjazmu, podniecenia, a nasze oczekiwania względem drugiej osoby są wygórowane. Mamy nadzieję, że czas spędzony z nieznajomą/ym będzie ciekawym przeżyciem, a nóż może przerodzić się w wielką miłość. Niestety nie wszystko złoto co się świeci. Na początku spotkania stwierdzamy, że to był najgorszy pomysł, gdyż druga osoba nie zrobiła dobrego pierwszego wrażenia. No ale dajemy jej kolejną szansę, może będzie lepiej. Jednak z minuty na minutę, z godziny na godzinę spotkanie przeradza się w katorgę. Rozmowa się nie klei, w powietrzu czuć atmosferę nudy i skrępowania. Najchętniej ulotnilibyśmy się przez małe okno w restauracyjnej łazience, lecz żal nam wydanych pieniędzy na wystawną kolację. I tak fascynacja, radość i podniecenie przeradza się w senność, zmęczenie i frustrację. Trudno nam się pogodzić ze stratą cennego czasu i pieniędzy, lecz nie płaczmy nad rozlanym mlekiem, bo człowiek uczy się na błędach.
Na zakończenie, „IŚ” należą do gatunków filmów, które ogląda się w domu za darmo(w telewizji). Nie warto wydawać pieniędzy na kino, gdyż nie ma w nim nawet ciekawych efektów specjalnych. A dwie i pół godziny można przeznaczyć na bardziej ciekawe i przydatne rzeczy takie jak: przejrzenie książki telefonicznej, czy też praca nad wynalezieniem szczepionki lub leku na raka.
Ps. Nie ma sensu iść na film do kina, tylko dla ulubionej aktorki np. Elizabeth Banks (z pozdrowieniami dla Adama)