Film mi się podobał, choć nie jest ani w połowie tak dobry jak książka :) Kolejny raz
udowodniono,ze ekranizacja nie dorowna ksiazce :) Wiadomo,ze nie da sie idealnie
odtworzyć książki,ale oglądając film miałam wrażenie,ze wszystko jest tak mega
przyspieszone :( nie dało się odczuć tych emocji związanych choćby z przygotowaniami.
Jest jednak rzecz,która mnie zdziwiła, dlaczego w filmie Katniss sama kupiła brożke z
kosogłosem? W książce dostała ja od córki burmistrza i wydawało mi sie to dość istotne,
bo w dalszych częściach jest wytlumaczone skąd ta brożka sie w ogóle wzięła !?
Bo zrezygnowali z postaci Magde w filmie i musieli to jakoś zrobić inaczej. Moim zdaniem to wyszło beznadziejnie i zostało pozbawione tego znaczenia, które miało w książce.
Może jakoś inaczej to wyjaśnią później. Akurat to nie było aż tak istotne, żeby zabierać czas, a w ten sposób pokazali też Ćwieka. Powiedz mi dlaczego tak przebiegli przez końcówkę, bo tego nie mogę zrozumieć.
Wszystko da się zekranizować. Władca Pierścieni to jeden z najcudowniejszych filmów jakie widziałam, a przełożyć taką książkę na ekran zdawało się niemożliwe.
Ale ogólnie film całkiem mi się podobał
Ja natomiast sądze, że po prostu chcieli zaoszczędzić trochę forsy. Jeśli w filmie córka burmistrza miałaby dać Katniss broszkę to musieliby zapłacić ,,dodatkowej'' aktorce. :D
A film w sumie nie jest taki zły.... Myślałam, że będzie gorzej. ;) Wychodząc z kina nie byłam tak bardzo zdenerwowana jak po np. Harry'm Potterze! ;D
Nie była to najgorsza możliwa ekranizacja, wręcz przeciwnie, w miarę trzymała poziom. Jennifer bardzo miło mnie zaskoczyła, o Liamie w roli Gale'a nie wspominam, bo to moim zdaniem jeden z najsłabszych elementów filmu niestety, Josh za to również pozytywnie mnie zaskoczył, choć byłam bardzo sceptycznie nastawiona do niego jako Peety. Haymitch to majstersztyk, perełka po prostu, chociaż trochę ułagodzono jego postać, ale to bardziej wina scenariusza, Woody Harrelson znów pokazał klasę. Cinna, Seneca i Snow to również ścisła czołówka, jeśli chodzi o główne postaci. Zdaje mi się, że mało się na forum wspomina o Effie Trinket, a może po prostu mało jeszcze poczytałam, ale uważam, że Elizabeth również się spisała. Prim nieco mnie rozczarowała, ale być może w kolejnych częściach zmienię zdanie, wątek Rue za to uważam za wyjątkowo udany. Liszkę wyobrażałam sobie niestety nieco inaczej, ale to szczegół.
Mówiąc ogólnie, nie wydaje mi się, żeby znalazło się w tym filmie wiele rażących odstępstw od książki - bo, że pewne się zdarzają to nic dziwnego, gdyż zawsze tak - i nawet broszka jakoś bardzo mnie nie zdziwiła. Jedyne, co mnie zaskoczyło - ale być może byłam zbyt mało uważnym obserwatorem i to przegapiłam - to jedna z końcowych scen Igrzysk, rozgrywająca się na rogu obfitości. Czy Peeta nie miał mieć czasem na tyle zmasakrowanej nogi, że mu ją amputowano? Być może ten wątek zostanie podjęty w kolejnych częściach, ale chyba powinien przynajmniej kuleć, prawda? Nie wiem, może faktycznie coś przegapiłam, ale sądzę, że to dość istotny szczegół i jeśli naprawdę został pominięty... no cóż, przykro mi.