Temat dla osób, które czytały książkę i porównywały ją z filmem.
To osobista opinia, proszę więc mnie nie wyzywać, ani nie kwestionować mojej inteligencji.
Po przeczytaniu książki od razu miałam wielką chrapkę na film. Mój apetyt pobudził się po obejrzeniu obsady i trailera. Wydawało mi się, że to w końcu będzie coś, co można równać z książką. Po części się nie zawiodłam. Aktorzy moim zdaniem świetnie dobrani (pomijając Cinna, który nie wiem dlaczego jest czarnoskóry i jakoś zupełnie inny od moich wyobrażeń - gdzie złota kreska pod okiem?!). Katniss i Gale byli za to idealni :) Druga sprawa, że bardzo podobała mi się zmiana narracji. Gdzie w książce czytelnik opiera się głównie na przemyśleniach bohaterki, tutaj wszystko odzwierciedlają czyny. Brakowało mi w słowie pisanym reakcji ludzi poza areną. Matki, siostry, Gale'a, a nawet organizatorów igrzysk. Tutaj było to świetnie uwidocznione. Bunt w jedenastym dystrykcie, Gale, który siedzi nie może patrzeć i ucieka na łąkę, a wreszcie dla kontrastu, rozbawienie Caesara i wiwaty tłumu z Kapitolu. Bardzo przygnębiający obraz.
Teraz minusy. Jestem idealistką, więc przeogromnie denerwowały mnie małe zmiany w scenariuszu, które nic nie zmieniały w treści filmu, więc moim zdaniem powinny zostać takie, jak je opisano w książce. Rozumiem, że akcję trzeba skrócić, więc wyeliminowano postać Magde, córki burmistrza. Bohaterka kosogłosa dostała w takim razie od siostry. Z takimi modyfikacjami jestem w stanie się pogodzić. Jednak dlaczego przy pierwszym spotkaniu ze Cinną nie miała zaplecionego warkocza? Dlaczego po Igrzyskach Katniss nie siedziała z Peetą na wspólnej sofie, nie zdjęła sandałków i nie przytuliła się do niego? Dlaczego miała taką wielką balową suknie, zamiast skromnej letniej sukienki? Dlaczego Effie nakrzyczała na Katniss, za to że strzeliła do prowadzących, kiedy w rzeczywistości było odwrotnie? No i dlaczego, jak pojawiły się wilki, nie uciekali wspólnie z Cato, tylko spotkali się na rogu? Pomijam fakt, że róg miał być złoty...
Mam jeszcze jedną uwagę. Nie wiem czy słuszną, czy tylko mi się tak wydawało. Podczas filmu odniosłam wrażenie, że początek filmu został zrobiony nadambitnie. Reżyser i scenarzysta wszystko chcieli zmieniać i robić po swojemu. Środek opowieści jest po prostu porządny i solidny, jestem z niego najbardziej zadowolona. A końcówka... zabrakło czasu, funduszy? Zakończenie zostało odbębnione i już.
Gdyby ktoś miał ochotę, to chętnie posłucham odmiennych lub podobnych ROZSĄDNYCH opinii na ten temat :)
Książki nie czytałem, film obejrzałem przed chwilą. Jestem introwertykiem i już słyszałem, że jestem gburem bez serca, ale przyznać muszę, że scena, w której Katniss składa hołd dziewczynie z "jedenastki" wzruszyła mnie do łez. Nie wiem czy ta samo bym się wzruszył, gdyby nie została ukazana reakcja ojca małej i tłumu z jej dystryktu.
Kosogłosa Katniss dostała od staruchy na targu (?).
" Jednak dlaczego przy pierwszym spotkaniu ze Cinną nie miała zaplecionego warkocza? "
To aż takie ważne było w książce?
"Dlaczego po Igrzyskach Katniss nie siedziała z Peetą na wspólnej sofie, nie zdjęła sandałków i nie przytuliła się do niego?"
Nie wiem o którym momencie mówisz dokładnie, ale ja, jako widz, który nie czytał książki odbieram to tak, że ona nie kocha Peeta, tylko Gale'a i zawsze go będzie kochać, jednak będzie z Peetą, bo przed całym narodem(?) zadeklarowała się, że nie wyobraża sobie życia bez niego i tym sposobem będzie całe życie bohaterem tragicznym (rzekłbym wręcz, że werterowskim). Jeśli w książce jest to inaczej ukazane, to może to być swego rodzaju fanaberia twórców filmu.
"Dlaczego miała taką wielką balową suknie, zamiast skromnej letniej sukienki? "
Patrząc na stroje z tego filmu trzeba przyznać, że ta jej sukienka była bardzo skromna, a udziwnili ją, bo miała nie odbiegać stylem od pozostałych strojów. Zauważ, że to co teraz nieraz nazywamy letnią, skromną sukienką kiedyś nie uchodziłoby nawet za halkę.
"Dlaczego Effie nakrzyczała na Katniss, za to że strzeliła do prowadzących, kiedy w rzeczywistości było odwrotnie?"
Tak jest ciekawiej. Ot co. W jednej scenie ukazano kilka różnych podejść do jednego zdarzenia, co urozmaiciło scenę nadając jej ekspresji. Effie krzyczy, Haymitch chwali... fajnie wyszło.
" dlaczego, jak pojawiły się wilki, nie uciekali wspólnie z Cato, tylko spotkali się na rogu?"
To jest film, a nie książka! Film rządzi się swoimi prawami. W filmie można zgwałcić zmysły widza zaskoczeniem, które następuje w ułamku sekundy, a w książce nie da się tego osiągnąć. Tak więc twórcy filmu mieli w ręku dodatkowe narzędzie, którego nie omieszkali użyć.
"róg miał być złoty..."
- wariant estetyczny - złoto może się kojarzyć ze starożytnymi kulturami (Egipcjanie, Rzymianie, i przede wszystkim Inkowie), natomiast tu został przedstawiony obraz futurystyczny, a z przyszłością bardziej kojarzy się ciemny industrialny metal niż złoto,
- wariant związany z bezpieczeństwem - sceny kręcono na polanie w dużym słońcu. Czarny metal absorbuje światło, a złoty je odbija. Odbite promienie mogłyby spowodować pożar.
- wariant trzeci - bo tak bardziej podobało się twórcom. ^^
Zakończenie również wydało mi się jakieś takie niepełne, ale może to być celowy zabieg. Ostatnio w modzie są filmy z niedopowiedzeniami.
,,Kosogłosa Katniss dostała od staruchy na targu (?).''
Katniss wzięła go jako prezent dla siostry, ale ona gdy się żegnały dała jej go na szczęście. W książce broszkę dała jej zupełnie inna osoba, choć rozumiem że ze względu na czas filmu, trzeba było wiele scen wyciąć.
,," Jednak dlaczego przy pierwszym spotkaniu ze Cinną nie miała zaplecionego warkocza? "
To aż takie ważne było w książce?''
Nie jest jakoś szczególnie istotne, ale ten symbol przewija się kilkakrotnie i nie rozumiem, dlaczego w filmie nie mogłaby mieć jednak tego warkocza, skoro to nie wymagało wielkich nakładów finansowych.
,,ona nie kocha Peeta, tylko Gale'a''
W książce jest wyraźnie zaznaczone, że ona nie wie co czuje do obu chłopców. Zależy jej na obydwóch równocześnie, jednak Kapitol wymógł na niej, by udawała wielką miłość do przyjaciela z areny. W scenie filmowej, gdy udzielają ostatniego wywiadu, jakoś średnio tą ich miłość było widać. W książce podczas rozmowy z Caesarem tulą się do siebie, co utwierdza wszystkich w przekonaniu o ich uczuciu.
,,Tak jest ciekawiej. Ot co. W jednej scenie ukazano kilka różnych podejść do jednego zdarzenia, co urozmaiciło scenę nadając jej ekspresji. Effie krzyczy, Haymitch chwali... fajnie wyszło.''
W pierwowzorze też... fajnie wyszło.
,,To jest film, a nie książka! ''
A to jest moja opinia, według której tak było źle i już :)
,,wariant trzeci - bo tak bardziej podobało się twórcom''
A mi się bardziej podoba inaczej :)
Cóż... co jak co, ale i tak wyszedł przyzwoity film, a to przy ekranizacjach książek nie zawsze się udaje. Z tego co piszesz autorzy filmu trochę odjęli z fabuły, ale też trochę dodali. Zrobili to jednak w sposób, który nie kuje w oczy i widz, który książki nie czytał nie ma poczucia braków.
jak to w filmach bywa :) nigdy żaden w 100% nie odzwierciedla książki. Ja książki nie czytałam, a po obejrzeniu filmu zastanawiam się nad tym... W każdym razie nie wiem czy w książce Peeta też jest taką ciotą jak w filmie? Katniss to baba a nosi spodnie w każdej sytuacji. Peeta to takie jajko na miękko. Nie wiem czy tylko ja odniosłam takie wrażenie czy tak wogóle miało być...?
Niestety, masz rację, a czym dalej tym gorzej pod tym względem. Przynajmniej z mojej perspektywy (:
Mimo wszystko w książce bardziej daje się lubić (choć nadal jest ofermą na arenie). To taki typowy romantyk (:
Och, w książce da się polubić Peetę bardzo, ale to bardzo. Chodzi mu o to, że on nie chce stracić swojej tożsamości i stać się kolejnym pionkiem Kapitolu. Dlatego nie chce nikogo zabić, atakuje tylko, kiedy jest taka konieczność. To taki bunt, rozumiesz? Oni chcą, aby zabijał innych. Peeta stara się nie dać władzy. Poza tym jest bardziej wrażliwy, z tego powodu, że jest artystą. W drugim tomie pisze, że po tym, jak wrócił do Dystryktu 12, stać go było na wszystko, jak zwykle zwycięzców Głodowych Igrzysk. I zajął się malowaniem obrazów. Katniss jest twarda, bo miała trudniejsze życie niż Peeta - temu nie groził głód, bo jego ojciec był piekarzem. Stać ich było na posiłek. Za to matka Katniss po śmierci męża zamknęła się w sobie i niczego nie robiła. Dlatego Katniss musiała sobie sama poradzić i utrzymać całą rodzinę. Ojciec ją nauczył polować, potem spotkała Gale'a i po czasie zaprzyjaźniła z nim i polowali razem, doskonalili techniki łowieckie... Chyba wiesz, o co mi chodzi. Katniss była twardsza, bo musiała, jeśli nie chciała umrzeć z głodu. Peeta nie.
Jestem ogromną fanką książki, całej trylogii, którą uwielbiam.
I książka i film bardzo mi się podobały. Oczywiście książka o wiele bardziej.
Wiadomo, że w filmie nie można zmieścić wszystkiego i wydaje mi się, że i tak pozmieniali te bardzo mało znaczące elementy, ale z jednym muszą się z Tobą zgodzić - broszka Katniss. W "Pierścieniu ognia" dowiadujemy się dlaczego bohaterka tak naprawdę dostała akurat tę broszkę i przez resztę filmu oraz w kolejnej części, "Kosogłosie", broszka ta będzie miała duże znaczenie, a to po kim ona jest i dlaczego Katniss ją otrzymała również. Ale więcej pisać nie mogę, bo zdradziłabym fabułę :)
Ciekawa jestem tylko jak to rozwiążą, broszka przecież nie tylko jest teraz symbolem ale też pokazuje (jeśli ktoś czytał i wie o przeszłości tego przedmiotu) brutalność Igrzysk.
Także myślę, że Twoje spostrzeżenie jest słuszne i czekam jak to rozwiążą. A kolor rogu, ucieczka przed zmiechami czy kolor skóry Cinny (przecież Laurent ze "Zmierzchu" też w książce inaczej wyglądał) nie ma wielkiego znaczenia. Poza tym Cinna i tak wygląda na normalnego przy wyglądzie innych mieszkańców Kapitolu.
Pozdrawiam :)
Zgadzam się z Tobą we wszystkim co mówisz, jednak jak już wcześniej zauważyłam, jestem idealistką, więc strasznie irytowały mnie te wszystkie niedociągnięcia, a szczególnie scena ostatniego wywiadu, która choć ogólny sens miała ten sam, uczucia budziła całkiem inne.
Zmierzchu widziałam pierwszą część, po czym tak się przeraziłam skakającym po drzewach Edwardem, że całkowicie zrezygnowałam z kolejnych (: Moim zdaniem wymieniona ekranizacja nie ma porównania do Igrzysk Śmierci.
Natomiast nawiązałam do Zmierzchu by zwrócić uwagę, że w innych filmach opartych na książkach również następują zmiany w niektórych elementach ;)
Jesse89, mała rada: nie używaj pojęć, których nie rozumiesz, bo możesz spowodować niekontrolowany wybuch śmiechu w towarzystwie. Idealista to człowiek kierujący się w swoim postępowaniu wzniosłymi celami, nadający realnym bytom atrybuty platońskich idei, wyobrażający sobie świat lepszy niż jest w rzeczywistości - idealny. Marzyciel.
Ciesze się, że mogłam komuś poprawić humor w tym smutnym świecie (:
Przypominam jednak, że rozmawiamy o filmie, nie o mojej inteligencji, bo taki jest zasadniczy cel tego portalu. A swoją drogą, gdy gdy cytujesz czyjeś słowa, to wypadałoby podać źródło.
Wracając do tematu. Jestem idealistką i moim zdaniem to słowo równie dobrze pasuje do wymienionego kontekstu. Oczekuje, że film będzie całkowicie zgadzał się z moim odbiorem książki, co jest oczywiście niemożliwe. O ile jestem w stanie (choć nie ukrywam, że z trudem) zaakceptować zmiany, które ułatwiają odbiór filmu dla osób nieznających danej historii, tak wściekają mnie wszystkie detale, które mogłyby zostać takie jak w pierwowzorze, a nie są. Stąd w.w. warkocz przy pierwszym spotkaniu z Cinną, czy zbyt balowa suknia podczas ostatniego wywiadu.
Divine, a jakie Ty masz zdanie na temat ekranizacji książki? bo jakie masz zdanie na mój temat, już wszyscy wiedzą (:
Zupełnie niepotrzebnie tak negatywnie odebrałaś mój komentarz. Nic nie pisałam na temat Twojej inteligencji. Nie mam też żadnego zdania na Twój temat. Spokojnie :)
Na temat ekranizacji książki nie wypowiadam się, ponieważ nie czytałam. Choć przyznam, że nagonka pseudo-dojrzałych psycho-antyfanów powoli zachęca mnie do lektury.
Nie negatywnie. Żartuje sobie (:
Książkę polecam. Ja autentycznie nie mogłam się oderwać (:
To jesteś raczej "perfekcjonistką", jak ja. Z tym, że ja muszę wszystko zrobić idealnie, doszlifować do końca, dopracować wszystkie detale... Dla mnie takie bzdety jak kolor rogu nie liczą się, bo jest to mało istotny szczegół. Poza tym ciemny jest nawet ładniejszy i taki bardziej... nowoczesny. Bardzo w stylu Kapitolu ;).
Moim zdaniem książka jest zajebista!! wciąga jak mało która: D za to film niestety beznadziejny... wogóle nie ma tych zwrotów akcji i pominęli sporo ważnych fragmentów tak istotnych w tym wypadku:)) bez porównania książka lepsza;]]
Jeszcze jedna taka sprawa odnośnie Cinny, jak już jesteśmy przy szczegółach. Złotą kreskę miał na powiece a nie pod okiem, jak wspomniałaś :) Zacytuję fragment z książki: "Jedyny makijaż, jaki sobie zafundował, to złota kreska dyskretnie namalowana na powiekach".
Przyjrzyj się w filmie - Cinna ma właśnie taką kreskę jak opisywano w książce.
Wybacz, że zwracam na to uwagę, ale skoro wspominasz o tym drobiazgu to muszę Ci powiedzieć, że jeśli o to chodzi to jest akurat tak, jak w książce :)
Tak, masz racje, na powiece. Nie wiem dlaczego napisałam inaczej, jednak to miałam na myśli. To by głupio nawet wyglądało :)
W filmie nie zauważyłam tej złotej kreski.
Miała być dyskretna i jest dyskretna, o to chodziło. Ale jak mruga powiekami to idzie ją zauważyć :)
Zacznę od bohaterów. Najpierw oglądałam film, a potem przeczytałam książkę (a potem znów obejrzałam film :D), więc nie miałam jak sobie wyobrażać postaci, wszystko zostało mi podane na tacy. Nie będzie to więc zadziwiające, gdy napiszę, że w kwestii wyglądu bohaterów jestem zaspokojona/usatysfakcjonowana. Jeśli zaś chodzi o inne kwestie... Filmowa Katniss się obroniła, uważam, że raczej pasuje do tej książkowej, chociaż denerwowało mnie w niej to, że zarówno Prim, jak i Rue powtarzała bez przerwy, że wszystko będzie dobrze, że nie ma się czym przejmować. Książkowa Katniss w takiej sytuacji nie mówiła nic, bo wydawało jej się to bez sensu i zdecydowanie taką ją wolę. Peeta jest jedną z moich ulubionych postaci z całej serii, więc mogłoby się wydawać, że będę miała w jego sprawie wiele do napisania, ale wcale tak nie jest. Nie przypominam sobie, żebym przy okazji pierwszego oglądania (tego bez znajomości książki) uważała go za mięczaka. Raczej przy nim kreacji jego postaci filmowej niczego mi nie brakuje. Przeskakując od Peety do Gale'a, to temu drugiemu też nie mam nic do zarzucenia w relacji książka-film, być może dlatego, że jest go tam mało i trudno go było spaprać. Nadszedł czas na Haymitcha: uważam, że Woody świetnie sobie zagrał, co nie zmienia faktu, że filmowy Haymitch jest dla mnie za miły. Przy jego okazji nie podoba mi się zamiana tekstu książkowego "nie dajcie się zabić" na "pogódźcie się ze śmiercią, wiedzcie, że was nie uratuję" (to ostatnie w dużym uproszczeniu, ale o to mniej więcej chodziło). Dobra, koniec z omawianiem postaci, bo jakbym chciała omówić wszystkie w ten sam sposób, to zajęłoby to zdecydowanie za dużo miejsca. Zresztą wszystkie są raczej dobrze przedstawione w filmie. Mam tylko jedną uwagę do Cinny: on naprawdę ma tę złotą kreską na powiekach w filmie. Przyjemnie mi się zrobiło, gdy ją zobaczyłam oglądając film po raz drugi, już po przeczytaniu.
Teraz wydarzenia. Książka jest w pierwszej osobie, więc to oczywiste, że to Katniss informuje nas o wszystkich rzeczach. W filmie czegoś takiego zrobić by się nie dało bez użycia góry dialogów, które byłyby nudne. Nawet jeśli podobny scenariusz kiedykolwiek by powstał, to długo by nie przetrwał, ktoś po prostu wyrzuciłby go do kosza i już. Sceny w centrum dowodzenia igrzyskami są moim zdaniem zrobione dobrze, konkretnie i są potrzebne, żeby widz miał jakiekolwiek pojęcie, jak to wszystko działa. Jedyny zgrzyt jaki tu widzę to to, że filmowcy chyba zapomnieli, że igrzyska trwają kilka tygodni, a oni wszyscy są zawsze schludni, wyspani, gotowi i zawsze ci sami. Z drugiej strony dużo przy tym wszystkim byłoby zachodu. To w każdym razie nie przeszkadza mi w odbiorze filmu :D Sceny z oglądającymi igrzyska rodzinami i przyjaciółmi również pasują i dobrze uzupełniają fabułę, a potrzebne wyjaśnienia zapewniają Caesar i Claudius. (No bo jakby to wyglądało, gdyby Katniss siedząc na drzewie powiedziała: "O nie, to gończe osy, ich jad może wywołać halucynacje, a nawet zabić." :D). Zdenerwowała mnie jednak czysta nadinterpretacja filmowców, co do buntu w 11. dystrykcie. To jeszcze nie był czas na bunt. W książce Katniss dostaje chleb, a w filmie mieszkańcy rozwalają sobie dystrykt. Wiadomo, co jest bardziej widowiskowe. Być może nie ma to dużego znaczenia, a nawet może ułatwiać wątek buntu w kolejnych częściach, ale zdecydowanie mi się nie podoba i jestem na nie. Tak samo dla sceny rozmowy Seneca-Haymitch, w której Haymitch namawia Senekę do opowiedzenia się za kochankami. Również uważam ją za nadinterpretację. Sceny Seneca-Snow podobają mi się, wiele mówią o władcy Kapitolu, chociażby dość istotną rzecz - róże. I dodają też swoje pięć groszy do późniejszej decyzji o zabiciu Crane'a.
Dla mnie też w końcówce jest za mało wyjaśnione.
I tyle. Pewnie jeszcze mi się coś przypomni, to dopiszę.
Jejku, jak dużo napisałam. To wszystko przez te moje rozwlekanie wszystkiego i układanie ładnych sformułowań o niczym :D
<<Przy jego okazji nie podoba mi się zamiana tekstu książkowego "nie dajcie się zabić" na "pogódźcie się ze śmiercią, wiedzcie, że was nie uratuję">>
Tak! To też strasznie mnie raziło. Moim zdaniem jego intencje całkowicie zmieniły sens.
<<No bo jakby to wyglądało, gdyby Katniss siedząc na drzewie powiedziała: "O nie, to gończe osy, ich jad może wywołać halucynacje, a nawet zabić." :D>>
To samo miałam na myśli, ale Ty lepiej to wyraziłaś :)
<<W książce Katniss dostaje chleb, a w filmie mieszkańcy rozwalają sobie dystrykt.>>
Tą interpretacje akurat mogę zrozumieć. W książce Katniss i Peeta dużo czasu poświęcają na ten chleb. Żeby w filmie dodać chleb, trzeba by umieścić całą następną scenę, w której Peeta wyjaśnia który chleb skąd pochodzi... a to znowu są bardzo cenne minuty. Owszem, w filmie trochę nagięli prawdę, jednak rozumiem ich pobudki i mogę się z tym pogodzić :)
<<rozmowy Seneca-Haymitch, w której Haymitch namawia Senekę do opowiedzenia się za kochankami>>
Z tym też mogę się pogodzić, ponieważ trudno byłoby w inny sposób wyrazić, że Haymitch naprawdę troszczy się o swoją drużynę, szczególnie po tym jak potraktował ich w pociągu. W książce Katniss czuła, że jej mentor o nich dba, jednak w filmie trudno to było inaczej ukazać.
Cieszę się, że napisałaś, bo właśnie na taką opinie czekałam. Jeśli jeszcze coś sobie przypomnisz, to chętnie przeczytam. Dla mnie wypowiedzi na temat na pewno nie będą zbyt długie :)
Ps. Ja naprawdę nie zauważyłam tej złotej kreski Cinny, choć zwracałam na to uwagę. Jak dla mnie nie była dość wyraźna.
Jeśli chodzi o akcję z chlebem to doskonale wiem, że pokazanie jej mogłoby sprawić problemy, a do tego zdecydowanie nie jest tak efektowne jak bunt w dystrykcie. Jednak to jest scena, która najbardziej mi przeszkadza w całym filmie - właśnie ten konkretny bunt. Mogli sobie to darować, nawet jeśli chcieli w jakiś sposób nawiązać do drugiej części. W ramach pojednania z Katniss wystarczyłby ten gest z całowaniem trzech palców, który tam się pojawia. Widz wiedziałby to, co wie czytelnik - 11 dystrykt jest za Katniss. Bez chleba, ale też bez buntu.
"trudno byłoby w inny sposób wyrazić, że Haymitch naprawdę troszczy się o swoją drużynę"
to widać, gdy Haymitch ogląda Katniss na drzewie, a potem przysyła jej lekarstwo. A potem zupa. Nie sądzę, żeby więcej było potrzeba. Zresztą przecież po przeczytaniu książki jest wręcz oczywiste, że Haymitch nie umawiałby się z Senecą, po prostu nie ma takiej możliwości, to nie w stylu Haymitcha.