To tylko moja opinia.
Pierwsza część filmu była dobra. Oczywiście, że wycięto wiele scen, ale i bez tego film trwa ponad dwie godziny. Odwzorowano bardzo dokładnie to, jak wyglądały Igrzyska, czy nawet same miejsca. Co prawda ucierpiały relacje między bohaterami, ale hej! - przecież mamy naszą 'koffaną Katniss, kogo obchodzi jej matka czy Gale!'
Za to następne części filmu - nie zrozumiałabym o co chodzi bez przeczytania książek. I wydaje mi się, że większość oglądających właśnie nie zrozumiała jednej rzeczy; wszyscy widzowie robią z niej wielką wojenną bohaterkę, bo najpierw poszła na rzeź zamiast Prim i pokazała się parę razy z łukiem wśród gruzów. Przypomnę tylko, że zazwyczaj była marionetką, zachętą do wywołania rewolucji. Potem zabiła 'tych złych, hurra!' i mogła uciec z Peetą i zrobić sobie dwójkę dzieci. Cieszę się jedynie, że w filmie względnie oszczędzono mi biadolenia Katniss na temat "Którego chłopaka wybrać?". Oczywiście na trzecią część składa się głównie drama ze stukniętym ukochanym po praniu mózgu, ale i tak dobrze, że film nie pokazuje wewnętrznych uczuć naszego Kosogłosa...
Czy ona jest taką bohaterką? Niby ktoś mógłby powiedzieć, że "gdyby nie Katniss, to Igrzyska Głodowe byłyby organizowane jeszcze wiele lat!". Zapewne i wtedy nie byłoby tych "wspaniałych" książek i filmów. Czy wielka strata? Zapewne dla większości z Was (ocena tutaj, aktualnie 7,2 oraz sprzedaż książek mówią same za siebie) tak; dla mnie - niekoniecznie.