Epoka H. Pottera bezpowrotnie przeminęła, żądni czegoś nowego mamy "Igrzyska śmierci", obraz, który może się podobać, choć bez wątpienia film będzie miał określony krąg odbiorców. Od zawsze, bo to już 74 Głodowe Igrzyska, reguły były niezmienne, jednak nic nie trwa wiecznie, kiedyś musi być ten pierwszy raz, w którym utarte reguły pójdą na bok, a pojawi się coś, a może raczej ktoś, kto odmieni bieg rzeki i sam nada rytm wydarzeniom.
Nie jest to film, który rządzi się spektakularnymi efektami, są zmagania młodych ludzi oto, kto przetrwa i wygra. Liczy się spryt, umiejętność adaptacji, dopasowanie się do otoczenia, a wreszcie gra zespołowa. Do samego końca...
Nie jest to ambitne kino, lecz może i powinno się podobać. Jennifer Lawrence jest siłą napędową tego filmu, jest filarem, na którym opiera się fabuła i przyznać trzeba, że sprostała wyzwaniu. Bo nie tylko jest ładna, ale poradziła sobie ze swoją rolą. Mankamentem może być długość filmu, przy lepszym montażu byłoby to dynamiczne kino akcji. I to tak pokrótce.
7/10