Fantazja twórców kina nie zna granic. I powinniśmy się
cieszyć z tego jednak, bo dziś to jest jak wygrana w zdrapkę.
Przy tych wszystkich powielanych starych chwytach, że o
remake już nawet nie wspomnę, kino które ma nam
nakreślać naszą przyszłość w na różne sposoby, ma
największe szanse na nowe, nieznane tematy. Co nie znaczy,
że odpowiedzialni za kino nie powinni, a nawet muszą szukać
w każdym gatunku. Muszą być kreatywni.
''Igrzyska śmierci'' nawet jak na sf oraz formę akcji, nie są
czymś nieznanym i wyjątkowym. Po prostu to już było, ale nie
tak napiętnowane reklamami. ''Gamer'' czy ''Death race'' dla
przykładu nie było chyba tak głośne, ale też miało bardziej
służyć dla kina klasy B. Film Rossa to już inna liga. Tak
zapewne miało być, ale po tym co zobaczyłem, mogę go
śmiało postawić w szeregu z filmem ze Stathamem, pomimo,
iż to zupełnie różne w wykonaniu produkcje.
Najbardziej zniesmaczony byłem samym pomysłem
uczestnictwa dzieciaków 12 - 18 letnich. Tu już nie chodziło o
zwyrodnialców, winnych nie jednego istnienia, tu dopiero
produkowano nienawiść i wrogość. Tworzyli zabójców. Z tym,
że krótko żyjących. Ale film trwał i trzeba było skupić się na
innych sprawach, a nie na tym co nieuniknione.
Pierwsza część filmu (minimum 100 minut), to bardzo
sprawne przygotowanie uczestników do Igrzysk. O dziwo
wydawało by się, że to ta słabsza połowa. Nic bardziej
mylnego. Ja uznają ją akurat za tą ciekawszą. Fabuła
nabierała soczystości, mamy wszystko niebanalnie i
szczegółowo podane i jest ok. Problemy zaczynają się wraz z
Olimpiadą. Chyba nawet ja miałem je większe niż biorący
udział w tym wszystkim młodzi ludzie. Zrobiło się nielogicznie,
momentami zbyt sennie, a oszukiwanie ze strony
organizatorów już całkiem mnie rozdrażniło. Stał się też w inny
sposób możliwy do przewidzenia. Dochodzi jeszcze motyw
melodramatyczny i chwile z nim związane, które są iście
absurdalne. Za dużo i za długo. Przez to film się
niemiłosiernie wydłuża, a to wpływa jeszcze bardziej na jego
niekorzyść. Koniec, to już królestwo banału i wszystko wraca
do normy niestety. Coś co miało dla mnie okazać się
''wybuchem'', było malutką petardą. Tylko dzięki sprawnej
akcji wzbudza zainteresowanie. Dobrze, że chociaż w tym
lesie, podczas tej nijakiej bieganiny, dwukrotnie dano nam
nacieszyć się pomysłem Kathniss.
Film obdarowany jest subtelną ścieżką dźwiękową, ale nie
zapadającą na długo w pamięci.
Uznanie za scenografię, charakteryzację, a także za całkiem
sprawne zdjęcia. To i pierwsza odsłona ''Igrzysk śmierci'', to
atuty, które pomogły mi ocenić całość na 5/10. Nie do wiary.
Pozdrawiam
Witam!
Właśnie jestem po seansie i w bardzo dużej mierze się z Tobą zgadzam! Dokładnie w 68 minucie Kathniss pojawia się w lesie. Pomyślałem wtedy: oho, let the game begin! Po takim wciągającym (acz hollywoodzkim) początku spodziewałem się filmu, któremu dam najwyższe oceny. Niestety - dosłownie, im dalej w las, tym gorzej. Generalnie uwielbiam filmy z motywem "odpadanki", walki o przetrwanie itd. Sam początek "meczu" już mnie rozczarował, ponieważ SPOJLER SPOJLER w pierwszej minucie ginie połowa zawodników. Później zaś film się coraz bardziej staczał - oczywiste zagrywki, niezrozumiałe motywy działań graczy oraz ich głupota - męczyło mnie to. O ile przez pierwszą połowę filmu frustrowało mnie to, że ktoś wciąż pisał do mnie na gg i przerywał spektakl, tak później tylko czekałem na migające okienko gg :D Wątek miłosny żenujący, taki pusty i błahy. Końcówka we frustrujący sposób przewidywalna i dziecinna. Świetna rola Harrelsona, poza tym lipa.
Odnośnie tego o czym wspomniałeś SPOILER czyli tej większości osób, która ginie w pierwszych sekundach. Dziwię się trochę, że pojechano w tym kierunku. Spodziewałem się rozrzucenia każdego z graczy, przynajmniej 200 - 300 metrów od siebie. Każdy powinien być wyposażony w te same podstawowe ''gadżety'' i dopiero w trakcie zawodów, zdobywać nową broń, a tym samym eliminować swoich przeciwników. A tak w dziwny sposób ustawiona wszystkich w niewielkim kręgu o kto pierwszy ten leszy. Żanua
Też tak myślałem. Tak jak to miało miejsce w "Potępionym", albo chociaż "Madagaskarze", jak wyrzuciło ich pudełka na różne plaże :D A tak to była bezsensowna nawalanka bez żadnego sensu. Nawet w CSie jest czas na wyposażenie się! W przyszłości tego nie oferują? ;]
Zgadzam się z Wami oboma. Bardzo trudno było mi wystawić punktową ocenę temu filmowi, bo znalazłem tu - podobnie jak Wy - mnóstwo istotnych plusów i minusów i nie bardzo umiałem im przypisać odpowiednich wag tak, aby w sumie wyszła jakaś wypadkowa "sprawiedliwa" ocena. W sumie jednak nie będę tego filmu odradzał znajomym, a wręcz przeciwnie, stąd szóstka... :)
Można zobaczyć, a i pewnie, lecz ile to już filmów było (chociażby w ostatnim roku), tzw. wielkich produkcji, napompowanych, przereklamowanych, które okazały się tylko i wyłącznie wabikiem na widza, a w środku były zwykłą kolorową wydmuszką.
Przykład ...''Iluzja'', ostatni ''Wilk z Wall Street''. Jeszcze by znalazł niejeden film - rozczarowanie.