Od razu mówię, że książki nie czytałem, ale to nie ma znaczenia - czy ktoś ocenia "Dziecko Rosemary" przez pryzmat książki? Nie. Film to film.
A jest naprawdę kiepsko - pourywane wątki, dwie i pół godziny nuuudnej akcji (bez żadnego jej zwrotu, zaskoczenia, emocjonującego momentu! - nadal nie wiem, jak to się udało reżyserowi/scenarzyście), a to wszystko uzupełnione metaforyką, która trafić może chyba wyłącznie do gimnazjalisty, dumającego na temat reżimów zniewalających ludzkość.
„IŚ” to naprawdę wyjątkowo kiepski film.