Wiem, że jestem w mniejszości, ale od poczatku do końca Gale, mimo wszystko.
Lubię Peetę, ale tak naprawdę w 1 i 2 części okropnie mnie chwilami irytowała jego nadmierna szlachetność, poza tym motyw miłości do dziewczyny, z którą przed igrzyskami nie zamienił nawet słowa wydawał mi się strasznie dziecinny. Wydawało mi się chwilami, że Peeta został napisany właśnie jako taki idealny obiekt miłości głownej bohaterki - chłopak praktycznie bez wad. Zyskał w moich oczach dopiero w "Kosogłosie".
A relacja Katniss/Gale miała o wiele solidniejsze fundamenty - już na początku ona mówi, że on jest jedyną osobą, której całkowicie ufa i z którą może być szczera. Mieli bardzo podobne charaktery, rozumieli się bez słów, znali się na wylot i najswobodniej czuli w swoim towarzystwie.
A miłość, która wynika z kilkuletniej przyjaźni przekonuje mnie dużo bardziej niż "miłość" od pierwszego wejrzenia.
Zgadzam się w 100%. Nic dodać, nic ująć. Mam dokładnie takie same odczucia co do obu panów. :)
jak dla mnie jednak Peeta, bo bardzo go lubię już od pierwszej części, co do waszych argumentów miałabym jedno zastrzeżenie, no bo gdy okazało się, że Kathannis będzie trybutem, on nie zgłosił się by zastąpić Peetę i go chronić, no ale przyznam, że tutaj miałam wiele wątpliowości, bo jak dla każda z tych postaci jest świetnie stworzona przez autorkę :)
W książce Peeta, nie wiem dlaczego, ale jakoś zapałałam do niego sympatią od samego początku, a jeszcze ta jego czysta miłość do Katniss mnie urzekła, jedna z ciekawszych i lepiej napisanych postaci.
W filmie, ani jeden ani drugi :)
nie czytałam jeszcze niestety książki, więc moge sie wypowiadać tylko jeśli chodzi o film. Według mnie Gale jest lepszy niż Peata. Pod względem wyglądu, jak i zachowania. Wydaje mi się taki szczery, prawdziwy przyjaciel.
Oczywiście że Gale. Stwierdzam, że Peeta jest tak przesłodzony że można się nabawić próchnicy. A Gale wydaje się być człowiekiem z krwi i kości.
nie wydaje mi się przesłodzony ... raczej opiekuńczy i kochany - przykładny chłopak, Gale jest jak dla mnie zbyt porywczy i brutalny
W takim świecie też byś była brutalna, zmusiłyby Cię do tego okoliczności. Skoro Peety nie zmusiły to bardzo mi przykro ale mam dla niego złą wiadomość.
jednak Peeta nie jest jakąś tam ciotą, bo udało mu się w 1 części wygrać Igrzyska - pomagając sobie nawzajem z Kathaniss
Właśnie był ciotą bo gdyby nie Katniss, zdechłby z głodu. Jeśli czytałaś książkę dokładnie wiedziałabyś że jej przeszkadzał, nie tylko dlatego że musiała go niańczyć, ale nie potrafił cicho chodzić przez co narażał ich na wykrycie i tak dalej i tak dalej.
Jak dla mnie Peeta :) Jest jakiś taki... słodszy ?? W sumie to nie wiem jakoś bardziej go lubię... Ale na razie jestem tylko po filmie więc nie wiem może mi się odmieni ale jakoś nie sądzę :))))
Mam za sobą 1. i 2. część, jestem w połowie 'Kosogłosa' i cały czas większą sympatią darzę Peetę, chyba ze względu na jego ogromne, wręcz niewyobrażalne oddanie Katniss. Oczywiście, Gale jest również po uszy zakochany w niej i stanowi dla niej podporę, nikt nie ma wątpliwości co do siły jego uczuć, ale... Peeta wydaje mi się cieplejszy, fajniejszy po prostu. Nie wiem, z czego to wynika, tak czuję ;)
Peeta :D
Książek niestety nie czytałam ale chyba sie skusze ;P
Dosłownie 10 minut temu weszłam do domu wracając z kina, i zdecydowanie wole Peeta. Jego postać bardziej przypadła mi do gustu :)
Nie umiałabym wybrać : D Gale był zbyt porywczy i zazdrosny, ale z drugiej strony opiekuńczy, a Peeta w sumie był fajny, ale głupie było to, że niby kochał się w Katniss od dziecka, a ani razu do niej nie zagadał czy coś w tym stylu.
Jak dla mnie najbardziej pociągająca męska postać w trylogii to Finnick Odair, ale on się pojawia dopiero w drugiej części ; ( Ciekawe jaki aktor go zargra...
Dokładnie, nie da się nie lubić Finnicka:) I mam nadzieję, że obsadzą w jego roli kogoś fajnego, bo to interesująca postać.