85% (z ponad 200) pozytywnych recenzji KRYTYKÓW ze średnią oceną 7.3/10 (rottentomatoes.com) myślę, że powinno zamknąć gęby uważającym się za nie wiadomo kogo licealistom, hejtującym gimbusów, którym film się podobał.
Nie jest to arcydzieło kinematografii, ale film na pewno nie był zły, przełknijcie to.
Zamykanie gęby i sugerowanie, że każdy komu film się nie spodobał jest licealistą albo "hejtującym gimbusem" (cokolwiek to znaczy) może być obraźliwe. Tak jak ja nie chcę, aby fanów książki uważano za "zakochane w Zmierzchu, nabuzowane małolaty", tak i uważam, że nie ma sensu oceniać w ten sposób tych, którzy fanami 'Igrzysk' nie zostali.
hejtujący gimbus - klikający "nie lubię" gimnazjalista. To nie obraża. Ale skoro opis, przymiotnik i rzeczownik nie pasują do Ciebie to po co się nimi przejmować. Zmierzch czytałam ale i tak z ręką na serce powiem, ze wiekszość fanek to wariatki
Tak, ja podobnie odbieram część fanek 'Zmierzchu' :) Ale na tym forum parę razy stwierdzono, że ci, którzy wystawiają wysoką ocenę 'Igrzyskom' to właśnie "zakochane w Zmierzchu, nabuzowane małolaty". Nie lubię generalizowania ani oceniania. I tyczy się to obu stron.
nie jestem licealistką - byłam nią 20 lat temu ;) a film uważam za dobry, warty obejrzenia , nie rozumiem porównania a sagą zmierzch - dla mnie totalną tandetą
Dokładnie, ale to nie jest problem tylko i wyłącznie Igrzysk śmierci. Każdy film rozrywkowy nastawiony na szerokie grono odbiorców pada ofiarą hipsterów, którzy na siłę próbują być oryginalni i niekomercyjni To że bycie hipsterem jest akurat tredny i w modzie to ich nie obchodzi. Wydaje im się że są mądrzejsi od zawodowych krytyków i milionów widzów z całego świata, podczas gdy prawda jest taka, że są żałosnymi, niemogącymi niczym się pochwalić krytkantami. Ledwo co wyrośli ze szkoły i bajek, a już mają się za najmądrzejszych i oryginalnych. Ale cóż, ludzkość nie z takich plag się podnosiła.
Brawo. Zgadzam się w 99%. Znam osobiście kilku osobników, którzy uwielbiają kino artystyczne, to jest ich życiem i tym się pasjonują- jednak podchodzą z szacunkiem o zrozumieniem do filmów komercyjnych- mało tego oglądają je i nawet im się podoba i nie pluja jadem;D ale to wyjątki- znakomita większość wpisuje się w Twój opis całkowicie;D
Wiadomo, że generalizowanie jest niesprawiedliwe. Owszem, nie każdy wielbiciel kina ambitnego jest lansującym się na oryginalność hipsterem. Ja sam, choć najczęściej oglądam kino będące gdzieś pomiędzy komercją a artyzmem, doceniam również bardziej ambitne, na pierwszy rzut oka nudnawe produkcje. A wiem, o czym piszę, bo sam kiedyś, jak jeszcze chodziłem do liceum zachowywałem się w podobny sposób(jak dobrze że wtedy nie miałem tu konta:D) Z moich obserwacji na forum zauważyłem również, że często osoby mające się za oryginalne i mądre zachowują się znacznie gorzej niż pogardzani przez nich ,,popcornożercy".
Powiedzmy sobie szczerze, ta strona i oceny "krytyków" już na pierwszy rzut oka pokazuje ile jest warta. To że w rankingu najlepszych filmów wszech czasów w pierwszej czwórce znajdują się 1 i 2 część Toy Story wystawia najlepsze świadectwo że nie ma co sugerować się opiniami jakichś drugorzędnych amerykańskich popcornożerców. Tym bardziej że system oceniania jest strasznie prymitywny, zero-jedynkowe ocenianie... po prostu głupota.
Akurat ranking, o którym mówisz jest faktycznie skonstruowany na wyniku z metody zero-jedynkowej, trzeba brać to pod uwagę, sam w sobie może nie być miarodajny, bo wyklucza co bardziej kontrowersyjne pozycje.
Niemniej jednak przy każdym filmie masz też ocenę w 10 stopniowej skali, masz zarówno oceny krytyków jak i publiczności, na pewno daje to całościowo lepszy obraz niż oceny jak na filmwebie. I w przypadku rozpatrywania filmów jednostkowo jak dla mnie bardziej się sprawdza, daje więcej zmiennych do przeanalizowania.
Nie wiem co masz do Toy Story, bo to akurat był przełom w historii kina, pierwszy cały stworzony za pomocą komputera,z fabułą zarówno dla dzieciaków i dorosłych, dobrą akcją, gagami, dialogami. W swojej kategorii mistrz, możesz się przyczepić tylko do samej tematyki fabuły, ale to bez sensu.
I tak samo nie wiem skąd wziąłeś "drugorzędnych amerykańskich popcornożerców", ale zbiór opinii krytyków, o ktorych mówiłem, tworzą recenyje z najbardziej poczytnych pism, bynajmniej nie brukowych, co więcej - nie tylko z USA, ale także z Kanady czy UK.
Szczerze.
Oceny publiczności mają swoją wartość (ale i tutaj preferuję imdb a szczególnie rankingi gdzie uwzględniane są głosy "stałych bywalców" a nie osobników którzy zarejestrują się tylko po to żeby wstawić 1 albo 10), ale oceny "znawców" to najzwyklejszy syf. Tak je przeglądam a tam 4-wyrazowe uzasadnienia albo jakieś głupoty które nie mają żadnego uzasadnienia w rzeczywistości i tylko utwierdzają mnie w przekonaniu że za krytyków robią zwykli idioci. Nie chce mi się zagłębiać w resztę tych wypocin ale jak chcesz to sprawdź sobie TOP 100 na filmwebie czy imdb, mimo iż trafi się w nich niejeden kwiatek to mimo wszystko ogólnie są dość reprezentatywne, a teraz sprawdź oceny poszczególnych filmów: Władca Pierścieni, Gwiezdne Wojny, Obcy, Coś, Braveheart, Gladiator i całe dziesiątki innych (jedynym albo jednym z niewielu wyjątków jest tutaj pierwszy Ojciec Chrzestny) mają po kilka(naście) ocen rotten. Co to właściwie oznacza? Oznacza to tyle że tych kilku(nastu) "znawców" uznało te filmy za najzwyklejsze gówno, a jeśli w gronie oceniających znajdują się takie osoby i wcale nie są jakimś małym promilem z całości to pozostaje mi tylko uznać że cała ta ferajna jest nic nie warta a ich oceny można o kant tyłka potłuc. Toy Story jest właśnie tego najlepszym przykładem, nie przeczę że jest dobre, pierwszej części dałem 8 drugiej też (ale naciągane, zastanowię się jeszcze czy nie zjechać na 7) ale powiedzmy sobie szczerze. Czy te dwa filmy zasługują żeby być w najlepszej czwórce? One nawet nie powinny się znaleźć w TOP 100. Taki jest efekt zero-jedynkowego oceniania: Arcydzieło-gówno (spotęgowany też tym że filmy dla widzów młodszych traktowane są nader pobłażliwie). I teraz podsumowanie. Nazwałbyś Toy Story 1 albo 2 czy Ojca Chrzestnego gównem? Nie, i nie zrobili też tego "krytycy", a nazwałbyś Władcę Pierścieni, stare Star Wars czy Obcego gównem? Pewnie też nie, a w sumie kilkudziesięciu "znawców" nie krępowało się aby to zrobić. Tylko tyle i aż tyle.
Te opinie widoczne na rottenie to zazwyczaj skróty artykułów z innych źródeł (są linki do dłuższych wersji), stronka sama w sobie jest "tylko i aż" AGREGATOREM recenzji. W takim razie twój przytyk tyczy się raczej (anglojęzycznych) recenzentów prasowych ogółem.
Co do metodologii - na filmwebie gdy masz średnią 7,5, to też wcale nie oznacza to, że została ona wyciągnięta z samych 7 i 8, bankowo były też zarówno 1 jak i 10. Więc i tutaj masz opinie typu "gówno"
Inna sprawa, oceny "rotten" na rottenie - nie są one tożsame z 0 lub 1/10, często nie odnoszą się do żadnej mierzalnej wartości a samego ogólnego wydźwięku recenzji, jeśli nie ma oceny.
No po prostu zasadniczo ta stronka co innego mierzy niż imdb czy fw - agreguje z prasy/netu recenzje, które często ciężko porównać i pod tym względem swoje zadanie spełnia.
Rację przyznaję w kwestii, że ranking na tej podstawie trochę trudno zbudować, ale mi to nie przeszkadza. Raczej nie katuję rankingów miejsce po miejscu, tylko wchodzę, żeby sprawdzić, czy warto będzie obejrzeć konkretny, wcześniej upatrzony gdzieś film.
Wracając do Toy Story :), to wg mnie jak najbardziej powinny znaleźć się w TOP100! (a na pewno jedynka za swą przełomowość). Dałem 10-tki części 1 i niedawno oglądanej 3, cz. 2 nie pamiętałem na tyle, żeby ocenić.
Mogę sobie wyobrazić, że komuś nie podejdą bo fabuła jest o zabawkach, ale już gorzej z wyobrażeniem sobie oceny, że to zły film.
Natomiast już prędzej mogę wyobrazić sobie negatywną ocenę Obcego, mimo że u mnie też jest wysoko (cz. I 9/10). Ujął mnie tym "czymś", ale gdyby nie ujął i gdybym go bardziej sucho, "technicznie" oceniał, to miałby mniej. Władca Pierścieni mi się dłużył, chyba nie oceniałem, a Gwiezdne Wojny jak najbardziej mogę sobie wyobrazić, że mogą się nie podobać - głównie za konwencję, może dla niektórych nie do przyjęcia.
Więc wychodzi mi poniekąd na to, że jednak jest to wszystko na rottenie miarodajne.
EOT z mojej strony bo już mi się nie chce. :>
nie jest tak tylko w przypadku Igrzysk.....(patrz; Hugo, Young Adult, Tree of life)
Albo pomyliłeś fora, albo ideę dyskusji. Według mnie ten film JEST beznadziejny, co nie oznacza, że takich uważam ludzi, którzy myślą inaczej...Ok, Tobie się podoba, spoko. Uszanuj też zdanie innych.
Mi się film podobał, szanuje tych dla których był beznadziejny, ale interesuje mnie dlaczego jest beznadziejny i czy czytałaś książkę ? :)
Czy 'czytałeś' :>...
Nie czytałem, ale moim zdaniem nie ma absolutnie żadnego znaczenia w ocenie filmu! Jest pewnie wiele filmów, które powstały na podstawie książek, których nie czytałem. Jeśli miałby to być film, dla tych którzy wcześniej czytali książkę, to niech to zaznaczą jego twórcy. Ale nie jest. I od razu wyjaśnijmy: nie oceniam książki!
A dlaczego mi się nie podobał? Według mnie fabuła jest totalnie liniowa, wszystko (mimo iż nie czytałem książki) udało mi się przewidzieć. W kilku (gdyby było w jednym to ok) momentach czułem, że fabuła jest strasznie naciągana do tego co się dzieje w akcji! To całe zmienianie zasad itd. Poza tym jest to oczywiście zupełnie subiektywne odczucie, czyli coś, co trudno wyjaśnić.
Chciałbym też zaznaczyć, bo wydaje mi się to ważne, że lubię zarówno fantasy jak i sci-fi i sporo tego czytałem i oglądałem. Nie mam tez jakiejś fobii, jak to ktoś nazwał 'hipsterskiej', żeby nie lubić tego co ogół, bo to głupie :).
Najnormalniej w świecie film mnie wynudził, bo niczym mnie nie zaskoczył od początku do końca.
Ojej, heh przepraszm za to "czytałaś" ;p, jasne szanuję twoją opinie, ale naprawdę polecam Ci przeczytanie książki, bo ona porusza. Bynajmniej mnie poruszyła, dla mnie film był dobry, ale ja go porównywałam do książki, były minusy, ale było też wiele plusów. Według mnie nie da się umieścić wszystkiego w filmie, po prostu się nie da, ale to tylko moje skormne zdanie. ;P
Nie ma sprawy :).
Książkę z przyjemnością przeczytam, bo w ogóle lubię czytać..troszkę żałuję tylko że taką kolejność przyjąłem..najpierw film a potem książka :/.
Ta, też znam ten ból, najpierw film, a potem książka, najgorsze co można zrobic :D, ale chyba się już nauczyłam, że najpierw książka, a dopiero potem film ;p, oO ale nie musisz kupować czy wypożyczać, ściągnij sobie e-booka ;)
:)-ja też zawsze staram się najpierw czytać, potem oglądać. Tym razem miałem po prostu ochotę pójść na coś do kina.
A masz może ebooka z tą książką? Akurat przymierzam się do zakupu kindla i pożyczyłem od kumpla coby potestować, więc byłoby jak znalazł :)
Mam wszystkie trzy e-booki, ale nie mam aktualnie neta, siędzę na telefonie ;p xdd, ale chętnie ci wyśle ;p neta powinnam mieć najpoźniej w sobotę ;)
Przyznaję, że film mi się nie podobał. Miałam uczucie, że wszystko było przyspieszone, tak, aby zmieścić w filmie jak najwięcej. Efekty specjalne były skopane - żyjemy w XXI wieku, to chyba zobowiązuje? Było kilka bardzo słabych i naiwnych scen, np wywiad Katniss - w książce nawet można było się uśmiechnąć, w filmie te 'żarciki' były strasznie wymuszone. Scena w jaskini - w książce Peeta dostał zastrzyk przeciw infekcji, ale i tak stracił nogę. W filmie była to magiczna maść, która go całkowicie uleczyła. Nie wspominam nawet o tym, że Jennifer na arenie wyglądała tak, jakby dopiero wyszła od kosmetyczki, ale rozumiem, że to dlatego, aby fanki nie pomdlały. Wszystko to mogłabym wybaczyć gdyby film miał fajną atmosferę (której nie było), lub genialną grę aktorską (jw.). Ogólnie bardzo cienko w porównaniu z książką, która też przecież arcydziełem nie jest.
Idąc twoim tokiem rozumowania, fakt, że ten film nie przypadł mi do gustu oznacza, że jestem niedouczonym 'hejterem', któremu trzeba zabić gębę deskami, czyż nie?
No tak, ale jakby podzielili film na 2 części żeby wszystko zmieścić to po 1 byłby nudny, a po 2 ludzie by sie oburzali, że specjalnie podzielili na dwa, żeby więcej zarobić.
Było parę niedociągnięć jak np to z kosogłosem, ale mi film się podobał.
Skoro już tak łapiemy się za słówka:
"Idąc twoim tokiem rozumowania, fakt, że ten film nie przypadł mi do gustu oznacza, że jestem niedouczonym 'hejterem', któremu trzeba zabić gębę deskami, czyż nie?"
- Odp.: Zależy, czy jesteś licealistką hejtującą gimbusów, którym film się podobał.
Czyli film ma mi się podobać bo większości krytyków się podobał i nie mogę o nim złego słowa powiedzieć? Trochę zajeżdża mi to "Ferdydurke" . Wg mnie film był nudny i trochę przydługi. Kilka ciekawych scen tam było, to fakt. Oczekiwałem czegoś lepszego. Końcówka niestety rozczarowała mnie. Również nie lubię hejterów, ale nie należy także przesadzać w drugą stronę.
Jasne, że opisujesz sytuację w dużym uproszczeniu.
Czytając ze zrozumieniem mój post nie trudno powinno być wyciągnąć główny mój zarzut w stronę lekko starszej młodzieży, że bezsensownie najeżdża na tych, którym się film podobał. I o to mi się głównie rozchodzi - o krytykę bez argumentów (najczęściej przytaczanym jest coś a'la "kolejne gówno typu Zmierzch", czyli żaden argument) i źle wymierzoną. Jeśli umiesz logicznie powiedzieć dlaczego ci się nie podobał, a nie tylko rzucać niepoparte niczym sentencje, to spoko i fajnie.
Ale i tak dziwią mnie niektóre strasznie niskie oceny, typu 1-2-3/10. Jak dla mnie na takie oceny zasługują dużo gorsze filmy.
Ad rem:
"Czyli film ma mi się podobać bo większości krytyków się podobał i nie mogę o nim złego słowa powiedzieć?"
- Możesz, jeśli wiarygodnie uzasadniasz i potrafisz spojrzeć na film z odpowiednią dozą obiektywizmu.
Tak czy siak, duuużo bardziej miarodajną oceną będzie dla mnie zagregowana opinia recenzentów/krytyków z róznych źródeł, niż opinia przypadkowej osoby gdzieś z netu.
85% z 200 oglądających ma psa w domu czyli średnio mają po 3 nogi, uważam że powinno się zamknąć gęby uważającym że 2 nogi są złe.