Chyba nie jestem docelowym targetem tego filmu :) Igrzyska są zdecydowanie kierowane do
nastolatek i to najlepiej fanek "Zmierzchu".
Ale z drugiej strony spodziewałem się raczej ckliwego romansidła, a tu niespodzianka -akcja
dzieje się w postapokaliptycznym, totalitarnym świecie. Owszem jest tu pewna dawka
infantylizmu, oraz przewidywalność zdarzeń, ale film ogląda się bardzo przyjemnie. Bardzo
ciekawie została przedstawiona stylistyka Kapitolu -takie połączenie Art Deco i kiczu a'la lata
80' :)
Film obejrzałem w zasadzie tylko ze względu na rekomendacje koleżanek z klasy, które potrafią
godzinami gadać na temat włosów głównej bohaterki :D
Jeżeli jesteś nastolatką/ fanką Zmierzchu -dodaj sobie trzy gwiazdki do mojej oceny i
koniecznie obejrzyj ten film. Na pewno się nie zawiedziesz!
Bzdura. Film na pewno nie jest skierowany dla odbiorców "Zmierzchu". Może i tematyka miejscami potraktowana zbyt infantylnie (zwłaszcza postaci z Kapitolu), ale jako całość broni się całkiem dobrze.
Chodziło mi o to, że film pewnie spodobałby się fanom Zmierzchu. Oba filmy to nastolatkowe love-story w niecodziennych klimatach. Ale o ile 'zmierzchu' nie tknąbym dwumetrowym kijem, to Igrzyska mi się podobały.
Cóż, tyle że w rzeczywistości niewiele tutaj 'love story'. Jasno jest zaznaczone, że uczucie między tą dwójką to tylko strategia. (początkowo) Ale rozumiem o czym piszesz, gdyż mam podobne wrażenie - więcej krwi i brutalności mogłoby załatwić sprawę.
Ale pieprzenie. Zmierzchu nie tknąłbyś kijem, nie oglądałeś i nawet nie wiesz o czym jest, po co więc porównujesz go do Igrzysk? Niby skąd możesz wiedzieć co się będzie komu podobało? Wkurzają mnie takie debilne oceny.
porównywanie ekranizacji igrzysk do zmierzchu to raczej słaby pomysł jeśli chodzi o wykonanie filmu, zmierzch ma o niebo lepsze efekty specjalne, w igrzyskach są wręcz śmieszne, zgadzam się że przydałoby się więcej krwi i brutalności.
Niestety muszę się po części zgodzić z autorem tematu, film rzeczywiście zdaje mi się o wiele bardziej skłaniać ku wątkowi romansowemu (w książce o wiele bardziej da się odczuć ile było pozorowania w ich udawanej miłości i jak istotne to było dla ich przetrwania na igrzyskach ) i brak mu brutalności przedstawionych w książkach.I tak, jako 24-latek oglądając film czułem że nie jest on skierowany do mnie, jednak natchnął mnie do przeczytania książki która o wiele bardziej mi się spodobała.
Także dla wszystkich tych, którym opowieść przedstawiona w filmie wydaje się zbyt miałka i "podkolorowana", jednak mimo to film im się podobał, polecam z całego serca sięgnięcie po książkę, najlepiej zaraz po całą trylogię.
mnie chodziło tylko o wykonanie filmu, że jest słabe, że ten film to romansidło to się zgadzam
Nie zgadzam się. Może jeszcze z tym, że dla nastolatek to okej, co prawda nastolatką już nie jestem, ale wciąż jestem młodziutka, bo mam tylko 21 lat, więc niech Ci będzie. Ale argument, że to dla fanek Zmierzchu to jakiś żart. Jedyne podobieństwo to trójkąt miłosny. I to wszystko. Zmierzch to zupełnie niepotrzebna seria o posiadaniu chłopaka jako jedynym życiowym celu. O zakochaniu się w wyglądzie. O obsesyjnej chęci bycia w związku. O braku zainteresowań, pasji, planów na życie. Zmierzchowa miłość jest tak płytka, tak infantylna, że nie widzę podstaw do jej istnienia. Cała ta seria jest tak beznadziejna i bezsensowna, że nadal nie mogę uwierzyć, że stała się światowym hitem.
W Igrzyskach wątek miłosny jest właściwie marginalny. Bohaterka ma co prawda miłosne dylematy, ale jest nastolatką, więc można jej to wybaczyć. To przede wszystkim opowieść o zwierzęcej naturze człowieka, o tym co władza może zrobić z ludźmi, o odwadze, poświęceniu się dla większej sprawy, oddaniu przyjaciołom, ludzkim wypaleniu, nadziei, wierze w lepsze jutro. Nie wiem, jak można porównywać to ze zmierzchowym żenującym romansidłem, bez żadnego przesłanie, poza "Jeśli nie masz chłopaka to jesteś nikim".
Porównuję oczywiście całą trylogię książek, film jest jedynie jej częścią, która, jak to zwykle bywa, nie oddaje wartości książki. Gorąco zachęcam do przeczytania, bo naprawdę warto.
Zgadzam się z dolores92. Jeśli obejrzało się tylko film nie czytając uprzednio ani jednej książki lub tylko pierwszą, to można odnieść wrażenie, że ta historia jest banalna. Ja takiego wrażenia nie odniosłam, a tym, którzy niestety tak radzę przeczytać wszystkie 3 części.
Dlaczego niepotrzebna?
Chcesz przez to powiedzieć, że nie ma dziewczyn/kobiet/mężczyzn dla których jedynym życiowym celem jest posiadanie chłopaka/dziewczyny? Powiedziałabym, że jest ich całkiem sporo.
Zakochanie się w wyglądzie? Niemożliwe? Przecież na początku to nie jest jakaś wielka miłość tylko zauroczenie - chłopak jest urodziwy, niedostępny, bogaty, zauroczenie się nim było oczywiste. Ona jest blada, dzika, dziwna i beznadziejna we wszystkim - też nic dziwnego, że zwrócił na nią uwagę.
Obsesyjna chęć bycia w związku - częsta.
Brak zainteresowań, pasji i planów na życie - jeszcze częstszy.
Obsesja młodości, urody, manipulowanie tą swoją miłością. Tyle tylko że Edward nie zachowuje się jak doświadczony życiem stulatek tylko nastoletni frajer - może miał kryzys wieku starczego i dlatego mu tak młodka w głowie zawróciła.
Ani ta książka dobra ani specjalnie interesująca nie jest, ale bez przesady. To zwykłe poczytadło napisane przez sekciarę która chciała młodzieży wpoić wartość zachowywania czystości przedmałżeńskiej, sprzeciw aborcji i brak obsesji sukcesu przy jednoczesnej gloryfikacji wartości rodzinnych.
A popularność nakręciły jej miliony krytykujących ją buntowników znających się na dobrej literaturze, którzy nawet jej nie czytali - przynajmniej ja w ten sposób zostałam sprowokowana do przeczytania o obejrzenia wszystkich części.
Porównywanie z IŚ nie ma sensu. Równie dobrze można porównywać mleko z wódką, bo jedno napój i drugie napój.
Wcale nie ! Co to w ogóle za porównanie! W igrzyskach wątek miłosny jest nie zbyt istotny, zwłaszcza jak nietrudno zauważyć w pierwszej części główna bohaterka udaje miłość aby zyskać przychylność sponsorów i po prostu przeżyć.
Książka jest o niebo lepsza od filmu, choć film oceniłabym jako średni - nie świetny, ale i nie zły. Roborak - nie wiem dlaczego spodziewałeś się ckliwego romansidła, bo książka nie ma z czymś takim nic wspólnego. Wątek romansowy jest tam na drugim, jeżeli nie na trzecim planie i podany o wiele strawniej. Nie uświadczysz w igrzyskach tej cukierkowatości, od której robi się mdło - tutaj bohaterowie mimo, że są w podobnym wieku, są o wiele bardziej powściągliwi w uczuciach i prawdziwi. Zresztą polecałabym najpierw zapoznać się z książką, bo porównywanie jej do zmierzchu to, delikatnie mówiąc, obraza dla Igrzysk Śmierci.
Spodziewałem się ckliwego romansidła ze względu na moje znajome z klasy, które sporo dyskutowały na temat uczucia pomiędzy bohaterami. Tak jak już pisałem film obejrzałem żeby wiedzieć czym właściwie jarają się moje koleżanki :) Książki (niestety?) nie czytałem. Zmierzchu również (na szczęście?) nie oglądałem, słyszałem jednak sporo na jego temat, a poza tym moje znajome (te które przekonały mnie do obejrzenia Igrzysk) właśnie tym filmem się wcześniej podniecały.
Cóż, jak już napisałam, nie uważam, by film był bardzo udaną ekranizacją. Nie wiem, dlaczego, ponieważ w tej historii jest potencjał. może nie nazwałabym tej ksiazki arcydziełem, ale jest to na pewno bardzo dobra rozrywka, ale dużo ambitniejsza niż większość powieści dla nastolatków.
A co do twoich koleżanek - dziewczyny tak mają, stety czy niestety, wątki miłosne zwykle nas interesują najbardziej(chociaż ja chyba jestem wyjątkiem, wolę jak romans w książce czy filmie jest gdzieś w tle i nieszczególnie przesłodzony), wierz mi dziewczyny potrafią miec sporo do powiedzenia na ten temat i niekoniecznie musi romans być na pierwszym planie.
O matko bo to dziewczyny - wiadomo że będą dużo mocniej przeżywały wątek miłosny niż jest on w filmie przedstawiony ( jeszcze na dodatek popiszczą trochę o aktorkach i aktorce, połączą w pary, będą sknuć fantazje na temat ich prywatnych relacji - czyli norma), pozatym do filmu zupełnie inaczej podchodzi się po przeczytaniu książki. Ta ekranizacja książki nie oddaje w zbyt dobrym stopniu ale też zła nie jest. Moim zdaniem romansidła z tego nie zrobili. Liczę że kolejna część z nowym reżyserem i scenarzystą będzie lepsza od pierwszej. Jestem dziewczyną ale książki z tej serii lubie własnie za to że to nie wątek miłosny jest w nich najważniejszy bo już uszami wychodzą mi te wszystkie książki i filmy dla nastolatków gdzie na pierwszym miejscu wielka i trudna miłość i do tego nadprzyrodzone moce albo istoty nie z tego świata. Zmierzch i zmierzch - czytałam, obejrzałam na zasadzie - przeczytałam raz żeby wiedzieć czym się świat podnieca, obejrzałam raz żeby wiedzieć co z tym takiego fajnego - i nie mam zamiaru powracać kolejny raz ani do książek ani do filmu. O ile jeszcze książki Zmierzchu przeczytałam o tyle np. Darów Anioła już nie mogłam - jestem na tyle znudzona tą tematyką że domęczyłam jedną część książki i po resztę nie cchiałam sięgać. Zobaczymy jak wyjdzie im film.