Zostałem w weekend zaciągnięty na ten film przez małżonkę i było to przykre doświadczenie.
Przeczytałem troszkę komentarzy od tym filmie i jak się zorientowałem jest to ekranizacja książki - tym samy odium krytyki w wielu miejscach powinien zaliczyć pisarz, a nie reżyser ale do meritum. Po pierwsze - zero tajemnicy czy zagadki - po pierwszych 15min filmu wiadomo już wszystko - narrator wprowadza w realia świata gdzie się dzieje akcja, dystrykty, Kapitol, jakaś przegrana w przeszłości rewolta której efektem jest coroczne krwawe show z udziałem nastolatków - no to już wiemy wszystko nawet kto wygra w tym sezonie te zawody w przetrwaniu - no musi to być nasza główna bohaterka bo - nie ma innego wyjścia :-)
To wszystko było jeszcze do przełknięcia do momentu gdy zorientowałem się co autor planuje nam wcisnąć za kit - oto mamy przerysowany kontrast pomiędzy robotniczymi peryferiami które żyją na poziomie XIXw.chłopów pańszczyźnianych, a opływającymi w luksusy arystokratów z Kapitolu z badziewiastymi i kiczowatymi kreacjami i tandetnymi makijażami - moment to już gdzieś było - zaleciało lewicowa wizją świata żywcem z marksistowskich czasów - to już wiadomo co będzie zarzewiem rewolucji do tego tajemniczy znak 3 palcy - rewolucja ma swoja symbolikę. Rewolucja potrzebuje przywódców - zgadnijmy kto nim będzie - no tak chyba nasza bohaterka - tego akurat nie ma w filmie ale końcówka wskazuje na to że będzie kontynuacja. Z biegiem filmu autor przegina całkowicie - opisuje historie o bohaterstwie, braterstwie i młodych ludziach pełnych wzniosłych zasad - tylko że coś tu nie gra. Scena wieczorem przy oknie gdy nasz młynarczyk dokonuje swoistej analizy filozoficznej na poziomie nie dostępnym większości 16 latków już wzbudza moje podejrzenie - "Nie chcę by mnie zmienili. Wiem że zginę ale przynajmniej chce być sobą". No super ale za momencik gra w ich grę pajacując przed kamerami - nasz główna bohaterka niby tez taka zdystansowana i zniesmaczona sztucznością Kapitolu jednak też udaje i w chodzi w nieswoją skórę - medialne show trwa. Spuśćmy zasłonę milczenia nad idealnym kamuflażem młynarczyka przy rzece - połowa kina się żachnęła przy tej scenie - kto go tak idealnie obłożył bo sam nie dał by rady - nie wchodźmy w szczegóły po co te pytania :-) Za chwile jednak twórcy filmu przeginają totalnie - nasza bohaterka zaczyna adorować młynarczyka - moment, moment na początku filmu ten gość to nie był jej facet? Acha to tylko show pod publikę i sponsorów - no ale sorry ktoś coś tu mówił o byciu sobą i zachowaniu godności - no i zgłupiałem. Potem patos finału z jagodami i męczarnie się skończyły. Już o nic nie pytałem i się nie zastanawiałem - zrozumiałem w czym brałem udział - manipulacja pełna gębą. Ta cała otoczka rewolucyjno bohaterska nie trzyma się kupy bo nie ona jest tu istotna - to tylko otoczka do pokazania najważniejszego - jatka grupy ludzi w zamkniętej przestrzeni - przetrwać ma tylko jeden - tym razem bohaterami są nastolatki - wiadomo gdzie mamy target widzów. Czy ta manipulacja jest skuteczna? Wynik ponad 7 mówi wszystko - twórcom się udało a ja straciłem czas i pieniądze.