SPOILERY!
Przyznaję, nieco zawiodłem się na tym filmie. Głównie dlatego, że pełno w nim zmarnowanego potencjału. Wymienię kilka spraw rzucających się mi w oczy:
-Kompletnie pominięto 90% zawodników - nawet o ciekawych postaciach (jak Thresh czy ta dziewczyna co ciągle uciekała) nie dowiadujemy się kompletnie nic, w żaden sposób nie możemy więc z nimi sympatyzować. Zupełnie, jakby na siłę narzucano nam, że dobra jest dwójka głównych bohaterów i tylko ich los ma nas obchodzić a reszta... cóż, mięso armatnie. Jedyny wyjątek to Rue, ona w kręgu naszych zainteresowań pojawia się jednak tylko dlatego, że przykleiła się do głównej bohaterki.
-Kompletnie pominięto również charakterystykę pozostałych dystryktów. Wiemy coś raptem o czterech: 1, 2, 11 i 12. A reszta? Czym zajmowali się ich mieszkańcy?
-A skoro o dystryktach mowa: czym one w ogóle były? I czym był Kapitol? Rozumiem, że była jakaś wojna domowa w wyniku której Kapitol je okupuje ale... no właśnie - można było temu poświęcić więcej niż 30 sekund. Szczególnie, że film do krótkich nie należał.
Najbardziej jednak działał mi na nerwy wątek tzw "sponsorów". W pierwszej połowie filmu mówią o nich niemal bez przerwy i co? Ile razy ujrzeliśmy efekty ich działalności? Dwa - raz przysłali jakąś cudowną maść na oparzenia, raz... zupę. Nie można było wyciąć połowy tej gadki o sponsorach (wcale nie rezygnując przecież z próby ukazania groteskowych realiów Kapitolu) przybliżając nam, w zamian, realia świata w którym dzieje się akcja? Nie wiem, jak jest w książce, film byłby jednak znacznie lepszy gdyby
Co jeszcze... zdjęcia z ręki robią wrażenie, szybko jednak męczą oczy. I to bardzo. Harrelson, Banks, Kravitz, Tucci - jak zwykle na wysokim poziomie, widać, że bawili się rolami. Gorzej dwójka głównych bohaterów, to jednak pewnie wina scenarzystów nie dających im szansy pokazać, że coś potrafią..
Reasumując: 4/10, mogło być jednak znacznie więcej. I powinno.