Zaskakująco sympatyczny i lekki film. Oczywiście nie ma się co oszukiwać, że Machulski wychodzi tu poza jakiś szablon, ale już na tle 'Nigdy w życiu' i spółki jego film wypada bardzo przyzwoicie. Oczywiście jako komedia, chcąc nie chcąc, romantyczna jest to obraz w sporym stopniu naiwny, ale jest to naiwność, której oglądanie nie wywołuje zbytniego poczucia obciachu. Główna bohaterka i jej szczęście rodzinne nie wywołują bynajmniej odruchu wymiotnego o jaki przyprawiają niestrawne romansidła z Zakościelnym.
Film Machulskiego ma swoje wady, ale przemawia przez niego pewna nostalgia za specyfiką PRLu, który ukazany został ze sporą dozą swobodnej sympatii i zabawnego przerysowania. Nie należy tu więc oczekiwać wiwisekcji tej szczęśliwie minionej epoki - ekranowa komuna jest przede wszystkim podłożem dla komediowego romansu, który zdaje egzamin jako całkiem sensowna przeciwwaga dla ekranizacji powieścideł Grocholi i im podobnych. Oczywiście można by psioczyć, że fabuła mogłaby być lepiej poprowadzona, gagi zabawniejsze, a świetny epizod Ostaszewskiej dłuższy, ale nie zmienia to faktu, że pomimo swojej niedoskonałości, 'Koń...' jest idealnym tytułem do zaliczenia na koniec męczącego dnia.